Dziś będzie sporo zdjęć. Uświadomiłam sobie, że nie pokazałam Wam moich ostatnich zdobyczy - pięknych, starych, drewnianych kół ze Szczawy. Oczywiście ręcznie robionych. Oto one:
Takie stare koła od dawna przyciągały mój wzrok w ogródkach, które je posiadały. Wreszcie doczekałam się swojej własnej kolekcji - zakupiłam dwa duże i dwa małe koła. Miałam wziąć jedynie dwa z nich, bo troszkę żal mi było pieniążków, ale zachęcona namowami Męża uległam i kupiłam wszystkie cztery. Teraz muszę je pomalować bezbarwnym impregnatem, bo ich kolor jest zbyt piękny aby zmieniać go na inny. Gdzieś tam w garażu powinnam mieć jeszcze bezbarwny Vidaron (lakierobejca).
Marzy nam się domek narzędziowy i chcemy sami go wykonać. Wczoraj wymierzyłam na naszej działce prostokąt o wymiarach 3,7m na 2,9m. Zwróciłam uwagę na to, aby nie był zbyt daleko ani zbyt blisko domu i aby nie zabierał nam zbyt dużo słoneczka (więc umieszczony będzie po stronie północnej), ale z drugiej strony aby między nim, a północna stroną możliwe było swobodne przejście wzdłuż długiej rabaty z palisadą. Kiedyś tam może powstanie chodniczek, zobaczymy.
Plan jest następujący - wykopiemy dół i przygotujemy fundamenty, sypiąc trochę gruzu, piasku, a potem zalewając betonem z betoniarki. Potem mój Grześ ma zamiar przykręcić do betonu belki stanowiące główną konstrukcję. Zastanawiamy się, czy w tej roli nie wykorzystać połówek stempli. Do nich przybijać będziemy deski, które zostały nam z budowy. Prawdopodobnie będziemy musieli trochę ich dokupić. Pokrycie dachowe zakupimy w Castoramie, widzieliśmy tam takie ładne, brązowe w dosyć przystępnej cenie.
Budowa domku zajmie nam sporo czasu, zwłaszcza, że nie wiem kiedy Grześ będzie mógł wziąć chociaż dzień urlopu...więc proszę o cierpliwość odnośnie kolejnych zdjęć. Jak na razie dzisiaj, wykorzystując przerwy pomiędzy opadami deszczu udało mi się wykopać odpowiedni prostokącik. Z ziemi, którą wykopałam zamierzam zrobić okrągłą rabatkę i chyba właśnie tam zasadzę swoje zioła oraz moją ukochaną liatrę w samym środku.
Na zdjęciu powyżej Mąż -Kierownik-Budowy zatwierdza prace ziemne. Wykopy zakończone. Przy okazji wykopałam jakieś zardzewiałe fragmenty prawdopodobnie bron i kilka dużych korzeni. Głębokość odpowiada mniej więcej wysokości palety (tak sobie mój kochany Inżynier zażyczył, więc tak żona wykopała). Poziomicy jeszcze nie przykładałam, ale na oko wygląda równo:) Najciężej kopało się w miejscach, gdzie koparka pozostawiła glinę jeszcze z wykopów pod fundamenty naszego domu. Ale dałam radę, kto jak nie ja ;)
A teraz kratownica zapowiedziana w temacie... Wykonałam ją już jakiś czas temu, robiłam stopniowo, jak w zasadzie większość robionych przeze mnie rzeczy. Dopiero niedawno stanęła na swoim miejscu. Prawdopodobnie dopiero na wiosnę posadzę przy niej jakieś powojniki, aby mogły się po niej piąć. Macie coś, co moglibyście mi polecić? Co z roślin pnących byście tam widzieli? Po lewej stronie jest górka z darni, nie przestraszcie się - mam na nią plan, zamierzam tam zrobić skalniaczek.
Będąc w Szczawie skorzystałam z okazji i zabrałam ze sobą również parę kamieni, które ułożyłam na uprzednio przygotowanej papie wraz z korą. Ma to na celu zapobiegnięcie odrastaniu chwastów zbyt blisko palisadki.
Powyżej widać wspomnianą kratownicę...A poniżej moja wreszcie kwitnąca krzewuszka cudowna. Tak długo czekałam na jej zakwitnięcie! Już prawie straciłam nadzieję. Zdaje się, że dobrze jej zrobiło cięcie, które jej zafundowałam trzy tygodnie temu, bo jej pędy były tak długie, że już uginały się w kierunku gruntu.
Poniżej widać, że papa wzdłuż palisadki nie jest do końca pokryta korą i kamieniami - zabrakło tego drugiego surowca, może kiedyś znowu uproszę Męża, abyśmy zatrzymali się przy jakiejś przyjemnej rzeczce. Stefan cały czas pilnuje domu, dobry z niego strażnik.
Poniżej natomiast gazania pokazuje swoje wdzięki...
A to dzisiejszy zakup..... Nie mogłam się oprzeć tej trawce, jest przepięknie ubarwiona. Podobno im więcej ma słońca tym lepiej się wybarwia. Pan, który mi ją sprzedawał nie pamiętał nazwy, ale mi udało się ją znaleźć - to Imperata "Red Baron".Na razie posadziłam ją koło studni z zamiarem sukcesywnego rozmnażania do Grzesiowego oczka wodnego (tak, takowe również jest zaplanowane, ale pewnie nie w tym już roku).
A jutro do pracy rodacy... Miłego wieczoru wszystkim:)
Pięknie, ciekawe te koła. A na kratownicy? Clematis :) bywa upierdliwy, ale nadrabia barwami ;)
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie. Cudny ogród choć jeszcze bardzo młody. Koła bajkowe, piękne drewniane wykończenie rabaty i te otoczaki cudo. Pozdrawiam K
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu! Po prostu odkryłam w sobie druga miłość...bo pierwszą jest mój Mężuś. Koła są cudne, rzeczywiście, od dawna na nie polowałam:) Pochodzą ze Szczawy, pięknej malutkiej miejscowości.
Usuń