środa, 30 maja 2018

Susza! Krzesło z rojnikami, irysy, powojniki i inne

   Maj, to najpiękniejszy dla mnie miesiąc, kiedy kwitnie tak wiele cudownych kwiatów... Po uroczych tulipanach, szafirkach oraz drzewkach owocowych, zakwitają feerią barw azalie, rododendrony, irysy, łubiny, ostróżki, goździki, piwonie, powojniki i wiele innych.  W tym roku w naszym rejonie jest niezwykła susza, dlatego kwitnienie jest bardzo skrócone. Każdego dnia wyczekuję deszczu i z obawą patrzę na opróżniającą się deszczówkę w zbiorniku za domem... Jest bardzo sucho, a przecież wiosną potrzebne są ogromne ilości wody. Wiele bylin z braku wody jest o wiele niższych niż rok temu (chociażby łubiny). Dodatkowo tropikalne temperatury nie ułatwiają życia roślinom. Mamy piękne lato tej wiosny.
   W tej całej suszy jest niewątpliwy plus, ale chyba tylko jeden - chwasty również zwolniły tempo i nie trzeba aż tak bardzo pielić. Niestety również trawnik wymaga wsparcia w postaci zraszania, bo powstają tu i ówdzie żółte placki.
   W dalszym ciągu mamy problem z przeciekającym gdzieś oczkiem wodnym. Folia jest już zamówiona (niestety jest to wydatek rzędu ponad 500zł) i Grześ wkrótce rozpocznie pracę naprawczą. Oby tym razem folia posłużyła nam dłużej.
   Zebrałam bardzo dużo owoców borówki kamczackiej, która kwitnie i owocuje znacznie wcześniej niż amerykańska. Jej smak jest nieco cierpki, za to owoce ponoć są zdrowsze. Ja mam jedynie trzy krzaczki kamczatki, ale są one bardzo wydajne.
   Od dawna marzyłam o łanach kwitnących irysów syberyjskich. Bardzo mi się podobały i rok temu na jednej grupie ogrodniczej na FB wymieniłam się z jedną koleżanką roślinkami. Dostałam mnóstwo sadzonek irysa, którym obsadziłam oczko. W tym roku naprawdę pięknie zakwitły. Tak więc zapraszam na zdjęcia, a będzie ich sporo.


Na zdjęciu poniżej widać zieloną folię z oczka, które nam przecieka. Wkrótce miejmy nadzieję Grzesiowi uda się zlikwidować problem.
W tym roku bardzo mało zdjęć zrobiłam rododendronom. Poniżej ich fragment, w tle wspomniane irysy.
Irga szczepiona na pniu jest tutaj tłem dla niebieskich irysów.
Irga o tej porze roku pięknie obsypana jest białym kwieciem, później zamieni się ono w czerwone owocki.
 A to moja ostatnia duma, krzesełko z rojnikami, zrobione za sprawą inspiracji z internetu oraz mojej kochanej Koleżanki, która przywiozła mi to stare piękne krzesło. Odnowiłam je, pomalowałam i pozbyłam się siedziska. Potem przytakerowałam agrowłókninę, wypełniłam ziemią oraz posadziłam roślinki. Sama przyjemność.
Potem długo szukałam odpowiedniego miejsca dla krzesełka i stwierdziłam, że w cieniu będzie mu najlepiej.
 Tak więc trafiło pod pergolę i za towarzystwo ma rododendrony, powojniki i hortensje.



 Rododendrony w cieniu, a w zasadzie półcieniu kwitną najlepiej i nie chorują tak bardzo, jak w pełnym słońcu. Kiedyś były to moje ulubione rośliny, marzyłam o dużych rododendronach, a moje pierwsze okazy zakupiłam w Biedronce :) Dwa z trzech wciąż posiadam. Są jednak posadzone na skarpie, w pełnym słońcu i nie mają zbyt dobrych warunków. Jednak z roku na rok dzielnie walczą.


Poniżej rabatka pod domem, od frontu.
A tu jeszcze małe ujęcie czosnka ozdobnego (GlobeMaster), rododendronów oraz goździków sinych.

 I jeszcze biały czosnek MontEverest.
Nie mogłam napatrzyć się jak obficie w tym roku zakwitły powojniki przy pergoli... Dlatego nacykałam im dużo zdjęć.


 Rozszalały się na dobre.
I ładnie komponują się z rododendronami w podobnym odcieniu.
Przy rabatce z powojnikami rośnie też przepiękne drzewko, buk tricolor.
A to już taka ciekawostka - biała rutewka. 
Rabatka z trawami ozdobnymi została zaatakowana przez jedną z nich, która okazała się być bardzo ekspansywna. Nie lubię zbytnio panoszących się roślin, dlatego pewnego popołudnia po prostu się jej pozbyłam, a na jej miejsce posadziłam trawę Zebrinus. Tak wyglądała rabatka przed likwidacją agresywnej trawy:
 A poniżej różowe pelargonie, które wybrałam na kwiaty jednoroczne w tym sezonie...ale o tym za chwilę.



Na dwóch parapetach mam też odmianę zwisłą pelargonii różowej, jednak musi się rozrosnąć i nabrać siły w pąkach, aby wyglądała efektownie.
W jedną z niedziel wybraliśmy się wczesnym rankiem na targ staroci w Krakowie pod Halą Targową. Tam jest jeden wielki raj! Wspaniale było się przechadzać pomiędzy straganami z tymi wszystkimi skarbami. Można byłoby oglądać wszystko całymi dniami. A jeszcze gdyby tak znać historię każdego z tych przedmiotów, to byłaby to niesamowita przygoda i wielkie przeżycie. Ja akurat nastawiona byłam na rzeczy do ogrodu, konkretnie donice i nie rozczarowałam się, bo udało mi się zdobyć wiele starych, glinianych i kamionkowych perełek. Poniżej tylko część zdobyczy.

Dwie największe i najpiękniejsze donice obsadziłam prawie od razu, kolejne obsadzone zostały w ciągu trzech tygodni wraz z kupowaniem roślin jednorocznych.

Postawiłam na biały kolor, który w zasadzie miał dominować na tarasie w tym roku, jednak dopiero po kupnie różowych pelargonii przypomniałam sobie, że rok temu chciałam zakupić białe. Za rok już na pewno będę pamiętać, ponieważ ustawiłam sobie przypominajkę w kalendarzu.

Na targu udało mi się zdobyć także taką misę...
 I taki uroczy dekor (chociaż do staroci to on się nie zalicza)
 i taki...hm...talerzyk na ścianę? Mam już na niego koncepcję, jednak najpierw musielibyśmy z Grzesiem wymurować dwie ściany murku, który mi się marzy. Tak naprawdę, to głównie pod ten murek zakupione były donice na targu staroci.
I jeszcze taki czajniczek wpadł mi w ręce. 

 Zakochałam się w bakopie. Białej bakopie. To takie wdzięczny, zwiewny kwiatek. W przyszłym roku na pewno będę miała go więcej, wraz z białą sunsatią.
Z wielkanocnych ozdób zostały mi takie wilki po jabłonce. Pokusiłam się, by zrobić z nich mały płotek w wiejskim stylu. Gdybym miała więcej takiego materiału, zużyłabym go na warzywnik.
 Ostróżki nieśmiało rozpoczynają swoje kwitnienie... W tym roku naprawdę są o 1/3 niższe ze względu na małe opady deszczu.
 A to jedna z najpiękniej kwitnących żurawek. Niestety nie znam jej nazwy.
 Goździki o przepięknym zapachu. Tutaj rosną w niemal całkowitym cieniu wśród funkii.
 W dziupli starej jabłoni jak co roku mamy młode pisklęta. Codziennie słychać piękny śpiew ich rodziców. Kocham ptasią muzykę. Jestem wdzięczna za stare, wielkie drzewa, które są doskonałym schronieniem dla różnych ptaków, których u nas dostatek.

A to nowy nabytek - liliowiec z wielkimi żółtymi kwiatami. Posadziłam go w pobliżu huśtawki. Niewiele osób wie, że kwiaty liliowca (szczególnie te nie rozwinięte) nadają się do jedzenia. Można zjeść je na surowo lub też smażyć w cieście. W tym roku wreszcie pokusiłam się, aby spróbować jeden pączek. I wiecie co? Smakuje tak nieco słodko, całkiem przyjemny smak.

Bez czarny Black Lace także zaczyna kwitnąć drobnymi, różowymi kwiatuszkami.


 Piwonie - królowe zapachu zaraz po bzach. Co roku kwitną bardziej obficie, bo ich kępa się rozrasta. Szkoda, że tak krótko.


 Ich kwiaty są przepiękne, myślę, że urodą dorównują różom.
 A to czerwony zawciąg. Jakoś nie może się zbytnio rozrosnąć, może nie za bardzo odpowiada mu to stanowisko, podejrzewam, że może mieć za mało słońca.
Cieszą mnie liczne, malutkie zaczątki kwiatostanów hortensji krzewiastej. 
 Kuklik próbuje się wydostać spod kaliny koralowej. Myślę, że powinnam znaleźć mu lepsze stanowisko. Roślinkę tą wysiałam kiedyś z nasion.
 Nie zdążyłam zrobić zdjęć wszystkim łubinom na mojej działce... Jakoś mi to umknęło, a teraz już przekwitają.
 Są znacznie niższe, niż przy normalnych opadach deszczu.

Kocimiętka jest jedną z tych roślin, którym susza nie przeszkadza. Ona kwitnie niezawodnie niezależnie od pogody.

 Brzoza z przodu domu jest nieustannie przycinana, bo jej pędy bardzo szybko odrastają.


 Nie pamiętam nazwy tej białej, niskiej roślinki. 
 Pęcherznica kwitnie obficie, białym kwieciem. Jest to krzew, który bardzo lubi przycinanie i gdyby nie ten zabieg, to mógłby wyrosnąć na wiele metrów. 

Szałwia omszona, kiedyś zakupiona w Castoramie. Bardzo fajny gatunek, obficie kwitnący intensywnie fioletowymi kłosami. W planie mam rozmnożenie tej szałwii i zastąpienie nią innej szałwii omszonej w rabatce okrągłej.
 I róża Best Impressions, zaczyna czerwcowy pokaz. Bo róże zazwyczaj rozkwitają w czerwcu, jednak w tym roku wszystko toczy się niejako szybciej.
A teraz mały trik dla tych, którym braknie wazonów. Wystarczy słoik, kuchenna ściereczka oraz kawałek sznurka :) I wazon gotowy.
Od mojej drogiej Przyjaciółki otrzymałam pocztą piękny obraz zimowego krajobrazu, który pierwotnie chciałam zawiesić jedynie na czas zimy, jednak tak mi się podoba i tak dobrze wkomponował się w wystrój mojej sypialni, że zostanie już tam nawet teraz, kiedy upały doskwierają.
A to mój mały słodki pomocnik, na placu targowym pomagał mi nieść roślinki i rozczulał wszystkich wokoło.
A tak robimy zakupy w trójkę:) W Paleo są takie fajne wózki.

Mój mały Psotnik, cieszy Go zabawa językiem:)



Chłopaki ostatnio nam chorowały, musieliśmy włączyć antybiotyk oraz sterydy. Długo był spokój, ale zwariowana pogoda spowodowała, że organizm gorzej sobie radzi. Dodatkowo obawiam się, że Tadzio może być alergikiem, bo katar i kaszel nasiliły się już w lutym, kiedy pierwsze pyłki się pojawiły...
Póki co życzę Wam spokojnej nocy, bo zrobiło się już późno.