poniedziałek, 28 listopada 2016

Przemyślenia odnośnie domku

  Ten post dedykowany jest tym, którzy są na etapie budowy własnego, pierwszego domu. Pytając mnie o domek, najczęściej jest to pytanie co bym zmieniła, gdybym mogła i jakie są moje rady patrząc z perspektywy jakiegoś czasu. Mam nadzieję, że ten post odpowie na kilka Waszych wątpliwości.
  Na początku chciałabym podkreślić, że kocham mój dom i jestem przekonana, że dla naszej rodzinki jest on prawie idealny. Czuję się w nim wspaniale, miło mi się w nim przebywa i spędza czas. Wybierając projekt myśleliśmy o małym domku, aby łatwo było go ogrzać i opłacać.
   Nasz wybór padł na Galerię Domów, projekt Domu przy Wiosennej. Nasz dom jest połączeniem 3 i 4 z małą modyfikacją - odcięliśmy garaż, zmieniliśmy rozkład okien oraz dodaliśmy jeden balkon. I tak powstał Dom przy Wiosennej 5.
  Wracając do Waszych pytań o rady...
1. Nie oszczędzajcie do przesady. Wiadomo, że budując dom ma się konkretne fundusze i dba się o to, by ich nie przekroczyć, szukając oszczędności wszędzie, gdzie tylko się da. Ale nie warto tego robić za wszelką cenę, a szczególnie za cenę jakości materiałów. My także liczyliśmy się z każdą złotówką, jednak bez przesady. Są rzeczy, które przy budowie domu kupuje się praktycznie na wiele lat. Na przykład pokrycie dachowe. Dlatego na nim nie oszczędzaliśmy - zdecydowaliśmy się na wcale nie tanią dachówkę Creatona Harmonikę. Okna (a szczególnie dachowe) to kolejna rzecz, na której nie warto oszczędzać. Zadbajcie o to, by były naprawdę szczelne i ciepłe. Zaowocuje to zarówno w zimie, jak i w lecie - będzie chłodniej. Po dłuższym jednak mieszkaniu tutaj myślę, że jedno okno dachowe oprócz zwykłego okna w łazience i pokoju północnego w zupełności by nam wystarczyło. A byłoby o wiele taniej.
   Jeśli chcecie oszczędzić, warto wysyłać zapytania cenowe do różnych firm i negocjować ceny. Można uzyskać znaczny rabat, bo wiadomo, że każdemu sprzedawcy zależy na sprzedaży. Ale uważajcie i bądźcie czujni, bo często przygotowując dla Was ofertę, przedstawiciele zamieniają różne materiały na odpowiedniki o gorszych parametrach, aby zejść z ceny i zrobić korzystniej wyglądającą ofertę, która nie będzie warta Waszego czasu. Nie dajcie się oszukać.
2. Koniec języka za przewodnika. Pytajcie, pytajcie i jeszcze raz pytajcie. Budujecie własny dom i macie prawo wiedzieć o nim jak najwięcej. Pojawi się dużo różnych określeń oraz nazw materiałów, które będą wykorzystywane przy budowie - jeśli czegoś nie wiecie, nie rozumiecie - nie wahajcie się zadawać pytań, szukać odpowiedzi w internecie, także na forach budowlanych. Wiele osób chętnie dzieli się swoim doświadczeniem, często można uniknąć wielu niepotrzebnych problemów.
3. Dobra ekipa budowlana, to podstawa. Najlepiej zdobyć taką, z porządnego polecenia, od kogoś kto mieszka w domu jakiś czas i jest zadowolony. Pamiętajcie, że wysokość ceny robocizny nie zawsze idzie w parze z jakością wykonania budowy. Chociaż oczywiście za wspaniałą ekipę warto zapłacić więcej. Nasza była niesamowita- czysta, punktualna, dokładna, każda kolejna brygada po niej zachwalała precyzję budowy, co przekładało się na łatwiejszą pracę (np przy kładzeniu tynków, gładzi itd.).
4. Fundamenty. Jeśli mieszkacie na terenach podmokłych, warto się zabezpieczyć i podnieść fundamenty. My mamy podniesione o jakieś 70cm. Jest to jednorazowy wydatek, a daje poczucie komfortu i bezpieczeństwa, bo wiemy teraz, że woda nie będzie nam groźna, nie dostanie się do środka przy nieustannych opadach deszczu. Nie zdarza się to często, ale chyba każdy z nas pamięta powodzie w 1997 roku, u nas wtedy powodzi nie było, ale woda stała dosyć długo.
5. Elektryczność. Powiem Wam tak - gniazdek nigdy za dużo. Gdybym mogła, dorobiłabym ich tu i tam. Nie zapomnijcie też o gniazdkach zewnętrznych, u nas są one z dwóch stron domu, a chyba dołożyłabym też z trzeciej. I pociągnijcie sobie kabel na zewnątrz, do ogrodu, bo może teraz nie planujecie, ale prawdopodobnie w przyszłości zechcecie mieć lampki tarasowe lub przy chodniku albo też po prostu prąd w domku narzędziowym, którego jeszcze nie macie. Nam tego zabrakło - o ile z lampkami tarasowymi sobie poradziliśmy oraz z automatyczną bramą, to już o prądzie w domku raczej nie ma mowy.
6. Poddasze. Jeśli macie poddasze użytkowe, zastanówcie się, czy nie warto podnieść piętra o pustak lub dwa. Naprawdę dużo zyskacie, łatwiej będzie się dostać pod skosy oraz łatwiej je zagospodarować. Dodatkowo zyskacie na metrażu.
7. Zadaszenie. To kolejna rzecz, którą nieco bym zmodyfikowała, gdybym mogła. Nasza ekipa zadał nam pytanie, czy nie chcemy wyciągnąć dachu w każdą stronę o jakieś pół metra. Wtedy z tego zrezygnowaliśmy martwiąc się o fundusze, a teraz podjęłabym inną decyzję. Byłoby o wiele bardziej komfortowo, okna nie chlapały by się tak deszczem i w czasie opadów lepiej chodziłoby się koło domku. Nie jest to aż tak poważny błąd, jednak coś, czego żałuję.
8. Kontrola. Nawet przy zaufanej ekipie regularnie odwiedzajcie budowę i nadzorujcie prace na bieżąco. Tak jak na drodze, przy budowie także obowiązuje metoda ograniczonego zaufania. Macie prawo wymagać, pytać, sprawdzać i kontrolować. Oczywiście nie bądźcie przy tym niegrzeczni, czy przesadnie upierdliwi, bo to też nie przyniesie niczego dobrego. Umiar dobry jest wszędzie.
   My akurat mieszkaliśmy wtedy dosłownie kilka kroków od budowy, więc bardzo często swój czas spędzałam właśnie tam, obserwując kolejne etapy. Było to zarówno stresujące, jak i ekscytujące.
9. Dom budujecie dla siebie. Słuchajcie co radzą Wam inni, ale ostateczną decyzję podejmujcie sami. Nie dajcie sobie narzucić zdania innych - to Wy będziecie mieszkać w tym domu, więc wybierajcie to, co Wam się podoba i to, co podpowiada Wam intuicja.
10. Podłogówka czy kaloryfery.  To jedno z częstych Waszych pytań. U siebie mamy zarówno kaloryfery, jak i podłogówkę. Podłogówka znajduje się w kuchni, salonie, obu łazienkach oraz w wiatrołapie. Kaloryfery znajdują się we wszystkich pokojach, dodatkowo w łazience oraz jeden w salonie. Plusem podłogówki jest to, że ciepło rozprowadzane jest równomiernie po całym pomieszczeniu, a pod stopami jest tak przyjemnie, szczególnie podczas kąpieli.  Plusem kaloryferów jest to, że są tańsze i szybciej się nagrzewają. Przy podłogówce na efekt musimy poczekać nieco dłużej - szczególnie jeśli jest to nasz pierwszy sezon grzewczy. Pamiętam, że trwało to kilka dni zanim udało się rozhulać porządnie. Niektórzy decydują się tylko na podłogówkę. My nie byliśmy na tyle odważni, by całkowicie rezygnować z kaloryferów. I wcale tego nie żałuję, ale o tym w następnym punkcie.
11. Co na podłogówkę - płytki czy deska.  To kolejne Wasze pytanie. My sami mieliśmy ten dylemat. W zasadzie, to mój Mężuś upierał się przy desce, ja od początku chciałam płytki. Ostatecznie to właśnie na nie się zdecydowaliśmy. Nie żałujemy. Wiele firm produkuje coraz więcej desek, które ponoć nadają się pod podłogówkę - może i tak, ale ja wątpię, by kiedykolwiek jakakolwiek deska sprawdzała się przy podłogówce lepiej niż płytka. Płytka efektywniej się nagrzewa i dłużej trzyma ciepło. Deska nagrzewa się gorzej i trzyma ciepło o wiele krócej. Poza tym deska jest o wiele delikatniejsza, a przy małych dzieciach o zarysowania nietrudno. Poza tym zapomnijcie o jakimkolwiek spacerze w szpilkach, gdybyście czegokolwiek zapomniały wychodząc z domu - zaraz się zarysuje. Dodatkowo deskę trzeba co jakiś czas impregnować, a płytki są bezobsługowe. No i kwestia sprzątania - o wiele łatwiej jest zmyć jakiś płyn z płytki, niż z deski.
   Gdybyśmy mieli podłogówkę w pokojach, musielibyśmy się zdecydować na płytki również i tam, a jednak nie ma to jak panele i jakiś dywanik lub wykładzina w sypialniach, od razu robi się przytulniej i milej pod stopami.
12. Strych czy brak strychu. Często mamy wybór - czy zostawić otwarty, wysoki sufit, czy obniżyć go tworząc strych. Jestem wielką zwolenniczką strychu. Nasz ciągnie się na całej długości domu i bez problemu można w nim stanąć. Nie wyobrażam sobie gdzie chowałabym wszystkie dekoracje na Boże Narodzenie, snowboard i inne rzeczy, gdyby nie strych. Plusem posiadania strychu jest nie tylko dodatkowe miejsce na przechowywanie (chociaż to głównie oczywiście). Wysoki sufit w pokoju może i wygląda ładnie, ale jak dla mnie jest niefunkcjonalny - przekłada się to na większą przestrzeń do ogrzania, co z kolei pociąga za sobą wyższe rachunki.
13. Okna. Sprawdźcie wielkość Waszych okien w projekcie. Być może warto zastanowić się nad ich zmianą. U nas właśnie tak zrobiliśmy, bo nasze okna byłyby nietypowe, niestandardowe, ogromne i dużo droższe, niż te po zmianach. Pomimo zmniejszenia wymiarów okien nasz dom jest idealnie doświetlony we wszystkich pomieszczeniach (za wyjątkiem małej łazienki i kotłowni, ale tam akurat światło dzienne nie jest koniecznością).
   Na razie chyba tyle przychodzi mi do głowy. Oczywiście jak zawsze odpowiem na inne pytania, jakie Was nurtują (o ile będę znać odpowiedź). Póki co życzę udanych i przemyślanych decyzji oraz radości z każdego etapu, bo to bardzo cieszy.



czwartek, 24 listopada 2016

1sze urodzinki Tadeuszka

   Rok minął jak jeden miesiąc... Nim się obejrzę Tadzio będzie już mówił. Nasza słodka Kruszynka 19tego listopada świętowała swoje pierwsze urodzinki wraz z Rodziną i Przyjaciółmi. Mnie czekało przedtem mnóstwo pracy, ale warto było, wszystko dla mojego Aniołka i Jego Gości. Było ponad 20 osób, ledwo mieściliśmy się w salonie:) Szkoda, że listopad nie wypada w lecie, bo wtedy imprezę można by było poszerzyć o taras.
  Przez ten rok wiele się nauczyłam, wiem jakie to wspaniałe uczucie być mamą tak kochanego dzieciątka. Każdy dzień to przygoda, nowa obserwacja, nowa umiejętność, nowe spostrzeżenie - choć czasem bardzo malutkie, ale takie ważne.
  I chyba mogę Wam już powiedzieć, za kilka miesięcy na świat przyjdzie nasze drugie Maleństwo :) Na razie baraszkuje sobie w moim brzuszku i nieco osłabia mój organizm, dlatego każdego dnia walczę z brakiem energii, którą jednak tak potrzebuję, aby zajmować się pełnym życia i werwy Tadeuszkiem, za którym trzeba nadążać. Trzymajcie kciuki:)
  A wracając do urodzin Tadzia, chciałam baaardzo serdecznie podziękować chrzestnej Mamusi Tadzia - Wioli, za to, że specjalnie w piątek wzięła sobie wolny dzień, aby przyjechać do nas i zająć się wraz z Grzesiem naszą Pociechą, bym mogła w spokoju pracować w kuchni. Kochana, jesteś wielka, jak zawsze! :*


Tort zamówiony był u bardzo uzdolnionej dziewczyny, która dorobiła kilka rzeczy z własnej inicjatywy. Byliśmy pod wrażeniem i aż żal było go kroić....



A poniżej niektóre z przysmaków, jakie udało mi się przygotować dla Gości.







Zmieniając szybko temat - zamieniliśmy czarną szafę w małym pokoiku na białą, z IKEI. Zgadnijcie kto miał największą frajdę...

A to jeden z prezentów - huśtawka, która świetnie sprawdza się w roli fotelika do jedzenia:)

Miłego wieczorku wszystkim

środa, 16 listopada 2016

Domek narzędziowy, barierki, atak zimy i inne

  Witajcie kochani. Na wstępie chciałam Wam podziękować za wszelkie miłe maile, które od Was dostaję. Cieszę się, że blog jest dla Was źródłem inspiracji oraz jak piszecie motywacji do różnych działań. Jest to bardzo budujące wiedzieć, że jest on nie tylko zapiskiem moich wspomnień, ale również czymś, co sami możecie wykorzystać w swoim życiu, w różnych jego aspektach. 
   U nas wszystko dobrze, Tadzio wkrótce świętować będzie swoje pierwsze urodzinki, więc czeka mnie mnóstwo przygotowań, bo imprezę robimy w domku. Ale o tym następnym razem:)
   Jak Wam wspominałam, zamówiliśmy drugi domek narzędziowy. Przybył do nas punktualnie o 6.30 z przezabawną ekipą z "Altany Paweł Chrzan". Nazywali mnie Panią Prezes :), a całość montażu wykonana została w przeciągu czterech godzin. Tak jak poprzedni domek - został on wstępnie zaimpregnowany, po naszej stronie została powtórna impregnacja, jednak z tym będziemy musieli poczekać, aż temperatura powietrza wzrośnie do przynajmniej 10 stopni C. Zamówiliśmy pokrycie gontem w kolorze grafitowym. Domek dodatkowo ma miejsce na drewienko. Nazwałam go Leśną Chatką, bo umieszczony jest po zachodniej stronie naszej działki wśród starych drzew.
Na zdjęciu poniżej widać kolor gontu - inny niż w przypadku naszego pierwszego domku, w którym mamy ciemny brąz. Domek tym razem nie stoi na wylewce, bo była ona dla nas zbyt kłopotliwa, natomiast panowie przywieźli ze sobą bloczki betonowe, co znacznie ułatwiło pracę. Nie obyło się bez obcięcia kilku dolnych gałązek świerka oraz brzózek, ale było to niezbędne, by domek się zmieścił (ma 3x4m).
A tak domek wyglądał po pierwszym śniegu:)
Na moment zrobiło się bardzo klimatycznie. Mam jednak nadzieję, że śnieg wróci do nas w grudniu, szczególnie w Święta.
Ale póki co mamy jesień i wciąż liczę na cieplejsze dni... Nadzieję zawsze warto mieć.

Zawciąg nadmorski chyba czuje się dobrze przy oczku...Ciągle kwitnie i kwitnie.
A Tadzio? Tadzio uwielbia jeździć na swoim rowerku oraz w ciężarówce Wadera. Oczywiście nie samemu, ale z naszą pomocą. 
 Wejście na łóżko nie stanowi już jakiegokolwiek problemu, tak jak i zejście z niego.
 Gdy jestem w kuchni, to najchętniej siedziałby na blacie i aktywnie uczestniczył we wszystkim co robię.
 Od czasu do czasu puszcza się i robi kilka niepewnych kroków samodzielnie. O wiele lepiej wychodzi mu kroczenie, kiedy ktoś trzyma Go za rączki. Jak widać na poniższym zdjęciu zamontowaliśmy bramki rozporowe dla bezpieczeństwa przy schodach.  
Gdy nikt Go nie pcha, sam próbuje popychać swoje pojazdy. Kiedyś przy takiej czynności wylądował u pieska w posłaniu :) Lucky trochę się zdziwił, ale podzielił swoją leżanką. Wyjścia większego nie miał.
Uśmiech jest wciąż ciągłym gościem na twarzy naszego Psotnika. Jednak podczas długiego dnia czasem ciężko mi jest wypełnić cały jego czas, aby uniknąć marudzenia. Pewnie to normalne u bobasów w jego wieku - szybko się nudzą i oczekują innej aktywności. Tadzio i tak długo potrafi się zająć sam sobą.
 Ubieranie trwa teraz dłużej, kiedy chcemy wyjść na spacerek. Aż boję się co będzie, kiedy będzie ich dwójka:)

Jakiś czas temu zrobiłam minionka na paluszki na urodzinową imprezę Tadzia. Tylko tyle Wam dziś zdradzę:) Minionek powstał ze słoika. Polecam wykonanie podobnego, fajna zabawa:)

Ja z kolei wróciłam nieco do rękodzieła. Ogródek odstawiłam na bok z wiadomych przyczyn, więc czymś ręce musiałam zająć. Ileż można przygotowywać puree z dyni:). Zabrakło mi jesiennych akcentów na drzwiach, więc wyszyłam kilka dyni oraz listków.
 Jeszcze w zeszłym roku rozpoczęłam szycie kotków - teraz je dokończyłam.
 Powstały też cztery takie oto pieski.
 I kotwica, którą bardzo ciężko było wypchać ze względu na brak rozciągliwości materiału.
 Natomiast do ramek włożyłam kilka wysuszonych listków. Kiedyś jak byłam mała bardzo lubiłam suszyć liście między kartkami książek.


 Do następnego razu, miłego wieczorku:)

poniedziałek, 7 listopada 2016

Borówka amerykańska

   Dziś będzie o tym, dlaczego warto wygospodarować w ogrodzie miejsce na borówkę amerykańską. 
   Pierwszą przygodę z borówką amerykańską rozpoczęłam na działce mojej Babci i Dziadka. Pamiętam, że rosły u Nich przepiękne, obficie owocujące krzewy, a pomiędzy nimi chodziły sobie kurki. Uwielbiałam ich smak. I zachwycały mnie swoją wielkością - o wiele większe, niż borówki, które spotkać można w lesie. Niestety wspomniane krzewy już nie istnieją, zostały wycięte jakiś czas temu, ale Babcia już zakupiła kolejne małe sadzonki. Nigdy nie kupiłam borówek, pamiętam, że zawsze były one dosyć drogie.
    Potem wraz z Grzesiem otrzymaliśmy piękną działkę, na której wybudowaliśmy swój domek. I tam też rosły już stare, duże krzewy borówek amerykańskich, należących do moich Teściów. Bardzo szybko po drugiej stronie działki posadziłam swoje własne, pielęgnowane od maleńkich sadzonek. Wbrew pozorom dosyć szybko rosną albo po prostu dobrze im u mnie. W tym roku naprawdę obficie zaowocowały, a owoce były słodsze niż te ze starych krzewów. Tadzio się nimi zajadał, ale nie tylko. Podczas Światowych Dni Młodzieży gościli u nas Malezyjczycy, którzy zafascynowani byli tymi niepozornymi krzaczkami i z namaszczeniem zrywali i kosztowali ich smacznych owoców robiąc im przy tym dużo zdjęć. W Malezji nie uprawiają borówek, gdyż nie pozwala im na to klimat, natomiast te importowane z innych krajów są po pierwsze bardzo kwaśne, po drugie jeszcze droższe niż w Polsce. Jest to towar bardzo ekskluzywny. Tym bardziej cieszyli się, że na własne oczy mogli zobaczyć jak rosną te słodkości.
   Tak przy okazji, wesoła anegdotka... Zapytali mnie także, czy mamy w Polsce drzewa truskawkowe:).
   Ale wracając do borówek...
   Warto znaleźć dla nich miejsce. Są niewymagające w uprawie, wystarczy zapewnić im trochę kwaśnej gleby oraz słońca, a w bardzo upalne i suche dni, kiedy owocują - podlewać. Nie atakują ich szkodniki, choroby grzybowe także trzymają się od nich z daleka, więc opryski są całkowicie zbyteczne.  Można sadzić je wiosną lub jesienią, krzewy wytrzymują silne mrozy, nie trzeba ich więc okrywać. Od czwartego roku uprawy należy przeprowadzać cięcia, które mają za zadanie prześwietlenie krzewu - wycina się stare pędy, aby pobudzić lepsze owocowanie. Naprawdę nic trudnego.
  A jakie cudowne korzyści mamy zajadając się tymi owocami? Od dziecka wiedziałam, że wspaniale działają na wzrok, wspomaga pracę oczu, jest pożyteczna w przypadku zaćmy, poprawia widzenie w nocy. Jest źródłem witaminy A,potasu, fosforu, magnezu,wapnia, sodu i żelaza.Działa antynowotworowo.  Zawiera kwas foliowy (genialny dla kobiet w ciąży, pomaga lepiej przyswajać żelazo, ale też chroni płód). Kwas egalowy z kolei pomaga w zwalczaniu raka krtani, płuc oraz przełyku. Borówka pomaga w zwiększeniu dobrego, a obniżeniu złego cholesterolu. Ten błękitny skarb zmniejsza wysokie ciśnienie, ponieważ oczyszcza naczynia krwionośne oraz wzmacnia żyły i tętnice. Chroni też komórki nerwowe przed stresem, ma pozytywny wpływ na pamięć, opóźnia procesy starzenia się oraz poprawia wygląd skóry. A do tego smakuje nieziemsko. Mam Was jeszcze przekonywać?
  Dobrze, mój ostatni argument - wygląda zjawiskowo podczas jesieni, zabarwiając się na czerwony kolor. 


czwartek, 3 listopada 2016

Październik jest już wspomnieniem...

    Brrrr, ale zimny i deszczowy ten listopad... Gdzie ta nasza śliczna, ciepła jesień? Czyżby przepadła bezpowrotnie? Czyżbyśmy już mieli przygotowywać się do zimy? Zdaje się, że w ten weekend zmienię opony na zimowe, bo lepiej być już przygotowanym, nie wiadomo co pogoda przyniesie...
   Każdy nasz (mój i Tadziowy) dzień jest taki podobny do siebie, a jednak na swój sposób niezwykły. Tadzio doskonali umiejętność stania, powoli stawia też swoje pierwsze kroki, na razie głównie za rączkę, ale pewnie już niedługo sam odważy się przemierzać świat. Również Jego słownik jest coraz bogatszy. Oczywiście na razie są to tylko słówka, których znaczenie tylko On rozumie, a już szczególnie umiłował "dadadada". Uwielbia bawić się językiem wymawiając "tatttt" z takim przedłużonym "t". Dalej słodki z Niego przytulasek. Często buduję Mu wieżę z klocków, którą On potem burzy, a ja udaję, że płaczę z rozpaczy, On wtedy tak patrzy, patrzy, aż w końcu szybko zbliża się do mnie, wspina na mnie i przytula z całej siły, wydając urocze dźwięki, jakby chciał przeprosić i pocieszyć.
   Musi być wszędzie tam, gdzie ja i widzieć wszystko to, co robię. Jego ciekawość świata nie zna granic:) Uwielbia też majsterkować z Tatą, najfajniej jak Tata wyciągnie jakieś kable, tyle jest wtedy frajdy...
   Waży 11,4 kg i mierzy sobie 80cm, ale ubranka często kupuję Mu już na 90cm. Ma też 6 ząbków, a rosną Mu kolejne dwa:) Zasypia koło 19, a wstaje z reguły koło 6.
    Prace w ogrodzie ustały, głównie ze względu na pogodę, ale też i na moje zmniejszone nakłady siły. Dobrze, że jest jesień, bo nie rośnie tyle chwastów.
   Czekamy natomiast na drugi domek narzędziowy, na który zdecydowaliśmy się po dłuższym namyśle. Ponownie podpisaliśmy współpracę z Altany Paweł Chrzan, bo z tego domku, który już mamy jesteśmy bardzo zadowoleni. Tym razem zamówiliśmy domek Zebra - z dobudówką na drewno kominkowe. Dodatkowego miejsca do przechowywania nigdy dosyć. Po sezonie terminy realizacji są o wiele krótsze, więc już 10-ego listopada będziemy cieszyć się nowym domkiem. Ktoś chętny na parapetówkę?:)
   Póki co zapraszam na zdjęcia.
   






A to zrobione z okna, kot przyłapany na odwiedzinach. Niestety skaczącej niedaleko wiewiórki nie udało mi się uchwycić.

 W słoneczne dni jesień była naprawdę urokliwa w październiku...

  Macie świdośliwę? Ten niepozorny krzew naprawdę pięknie przebarwia się jesienią, podobnie jak dereń kousa, w którym się zakochałam. Kiedyś może zasadzę również derenia kwiecistego Rubra.
Miłego wieczorku!