piątek, 12 stycznia 2024

Listopad i grudzień - spowolnienie, ale nie do końca:)

 Muszę znowu nadrobić zaległości:) Jakoś nie miałam weny do pisania na bieżąco, dopiero gdy usiadłam do segregacji zdjęć i filmików zdałam sobie sprawę, że jest sporo rzeczy, o których nie pisałam. A nie chcę, by była tutaj aż taka długa przerwa.

Staram się tańczyć trzy razy w tygodniu. We wtorki chodzę na 4 godziny bachaty (czasem, gdy nie mam energii tylko 2 godziny), we środę na dwie godziny high heelsów i we czwartek 4 godziny bachaty. Nie zawsze wyjdzie, ale się staram. Ponownie powróciłam na siłownię, zmotywowałam też Grzesia, żeby zrobił to samo, bo chciałabym, żeby zadbał o swoje zdrowie i kondycję.

Poniżej zajęcia z cudowną Mają. Na nich wyzwalamy swoją kobiecość i pewność siebie.




Brałam też udział w dosyć trudnym układzie choreograficznym z tymi cudownymi dziewczynami:


Układu uczyłyśmy się przez zaledwie 2,5 godziny, by potem to nagrać. Brakowało mi tego czasu przećwiczenia układu na spokojnie w domu.


Tadziowi z kolei jeszcze w listopadzie zorganizowałam 8me urodziny w kręgielni. Było aż 11 dzieci, wszystkim bardzo się podobało, bo było to coś nowego, zupełnie innego niż to, do czego są zwykle przyzwyczajone.


Kolejnego dnia urodzinki świętowaliśmy wraz z Rodzinką w domu. Był i drugi tort. I tym razem Tadzio był szczęśliwy, co jest dla mnie największą zapłatą za trud włożony w organizację urodzin.


Również jeszcze w listopadzie zabraliśmy Dzieci do VRstudio, co było dla nich nielada przeżyciem - gry 3D robią wrażenie. Polecamy to miejsce w Krakowie! Oczywiście wszystko z umiarem, ja nie jestem wielkim zwolennikiem gier dla Dzieci i moje pociechy mają bardzo ograniczony czas przed tabletem (tylko 2 godziny w weekend). Jednak uważam, że w życiu trzeba doświadczać wielu rzeczy.
A tak uczciłyśmy święto Niepodległości z Zosią:)

Tutaj moja ukochana Przyjaciółka - Agunia.

Gdy tylko spadł pierwszy śnieg odkurzyłam sanki i trochę się powoziliśmy.



W grudniu rozpoczęło się świąteczne krzątanie, dekorowanie, pieczenie pierników itd.... Nawet kot był zainteresowany świątecznymi przygotowaniami.
Znaleźliśmy jednak i czas, by wyjść z Mężem na randkę, a że kochamy teatr, poszliśmy na "Świętoszka".
Dzieci aktywnie uczestniczyły w różnych pracach.



Mój cudowny 6cioletni Nikoś od trzech miesięcy ma 45 minut lekcji pianina raz w tygodniu. Doskonale Mu idzie, a Jego talent został dostrzeżony przez panie w przedszkolu i Nikoś został poproszony o zagranie kolęd na jasełkach.






Od tego roku mamy psotnego elfa, który do Wigilii co noc coś psoci. To był hit jeśli chodzi o Dzieci. Mieliśmy dużo radochy wszyscy. Popatrzcie sami co zmajstrował.














Bardzo lubimy oglądać szopki krakowskie, więc i w tym roku poszliśmy do Muzeum Krakowskiego, by obejrzeć te cudowne arcydzieła. Dbałość o szczegóły zawsze mnie zadziwia.


Ja jak to w grudniu miałam ręce pełne pieczenia pierników. Ilości były ogromne, bo pragnęłam nie tylko mieć pod dostatkiem pierników w domu, ale i obdarować nimi jak najwięcej ludzi - w rodzinie, wśród przyjaciół, ale i wśród nauczycieli moich Dzieci. Paczuszką uradowałam także naszych sąsiadów - oni co roku się tak wspaniale z tego cieszą i nie ukrywam, że mam wielką radość z ich radości.
Zrobiłam też mnóstwo uszek, pomimo tego, że na Wigilię szliśmy do Teściów, a Teściowa specjalizuje się właśnie w klejeniu uszek i nie ma sobie równej.

Zrobiłam też małe, pierniczkowe domki na kubek, które już swoim widokiem rozczulają.


W kalendarzu adwentowym dla Dzieci również i w tym roku były różne zadania, między innymi tworzenie łańcucha na choinkę z kolorowych pasków.

Mikołaj podarował mi cudowne 3 godziny totalnego relaksu w salonie spa, za co byłam ogromnie wdzięczna. Ach ten Mikołaj kochany, zna mnie na wskroś i wie co lubię... Miałam po raz pierwszy w życiu masaż na 4 ręce. To było wspaniałe doznanie.
Poniżej mój kochany Promyczek - urocza Zosieńka, którą chciałoby się tulić cały czas. No popatrzcie tylko na Nią...

Z Tadziem zrobiliśmy stroik dla Babci na stół wigilijny, bo Babcia zwykle zapomina o białej świecy. 
Zrobiłam też Dzieciom przedstawienie pt "Trzy świnki", które potem przedstawiałam jeszcze dwa razy, bo tak im się podobało. Następnie sami bawili się w aktorów, na zmianę.




Dzieci pewnego dnia wpadły na to, że napiszą przepis i zrobią według niego ciasto. Trochę musiałam im pododawać składników, aby się udało, ale generalnie mają pojęcie co jest potrzebne, by upiec smakołyki.
Kolejną randkę zaserwowaliśmy sobie w restauracji "Nienażarty" w Dobczycach. Pyszne jedzonko tam mają. Nigdy nie jadłam tak dobrej sałatki Cesar.

Zosi zgodziłam się wymalować paznokietki na czerwono i specjalnie dla niej upiekłam piernikową sukienkę.

Dla Tadzia z kolei upiekłam piernikową sowę. Tadzio kocha sowy i koty.
Zosia uwielbia pomagać mi w kuchni.

Tu już Wigilia u Teściów. Mają zawsze żywe drzewko u siebie.
Dzieci jak zwykle nie mogły doczekać się prezentów. Tadzio ucieszył się ogromnie z wielkiego zestawu do rysowania (nawet wziął ze sobą na plastykę się pochwalić), Nikoś z Lego, a Zosia ze stroju wróżki.

Ja z Mężusiem u moich Dziadków. Tak bardzo się cieszę, że wciąż ich mam i mogę odwiedzać.
W tym roku z ozdób przybyła nam taka oto, którą zrobiłam na szybko wykorzystując kupione kiedyś naczynie.
Zwiedziliśmy w grudniu także Muzeum Inżynierii I Techniki - wystawę stałą.

Chłopcy nie chcieli stamtąd wyjść, z zaciekawieniem słuchali audioprzewodnika i zatrzymywali się przy każdym eksponacie.

Udało nam się też zobaczyć magicznie przystrojoną straż pożarną - cudowny klimat tworzy

Sylwestra znowu spędzaliśmy w domu.  Kolejny raz pod rząd. Do tej pory gdy pojawiły się dzieci nie mieliśmy aż takiej potrzeby, by organizować sobie właśnie ten dzień dzień. Jednak w przyszłym roku chyba chcemy go jakoś inaczej spędzić. Taka refleksja naszła mnie po organizacji zabaw dla Dzieci, które nie ukrywam kosztowały mnie trochę wysiłku fizycznego i emocjonalnego. Zapragnęliśmy z Grzesiem także się zabawić. Kiedy powiedziałam o tym głośno, Nikoś niemalże się na nas obraził. Musiałam z Nim szczerze porozmawiać, bo naprawdę przejął się tym, że Rodzice chcą spędzić  Sylwestra bez Dzieci. 
  Usiedliśmy wtedy i opowiedziałam Mu jak wyglądały wszystkie Sylwestry gdy byłam mała - nasi Rodzice zawsze podrzucali mnie i Brata do Babci Grażyny i to tam świętowaliśmy ten dzień, podczas gdy nasi Rodziciele się bawili. Bo ten dzień jest bardziej dla dorosłych, a moje Dzieciaczki przyzwyczajone do dobrego i nie mające innego porównania tak przywykły, że nagle były w szoku, że można inaczej. Dodatkowo powiedziałam, że mi jako Mamie także należy się dobra zabawa w ten dzień, a nie tylko, żebym za każdym razem zabawiała innych. Bardzo to otworzyło oczy Nikosiowi i wtedy przestał się gniewać. 
  Uważam, że warto rozmawiać z Dziećmi szczerze, one bardzo dużo rozumieją. Często opowiadam im jak ja miałam w dzieciństwie. Bardzo lubią te opowieści i widzę, że gdy mają porównanie, bardziej doceniają to, co aktualnie mają, cały dobrobyt na płaszczyźnie zarówno finansowej, jak i emocjonalnej, czy też społecznej. Ja większości z tego, co oni mają nie miałam. Najbardziej bolą te deficyty związane z miłością i zainteresowaniem oraz akceptacją ojca. Teraz w życiu dorosłym dochodzi do mnie coraz bardziej z jak dysfunkcyjnej rodziny pochodzę i jak bardzo byłam krzywdzona w dzieciństwie. Nie dostawałam podstawowych rzeczy, które tak bardzo potrzebne były małej dziewczynce a potem nastolatce. Zaczęłam to teraz przerabiać na terapii, bo chciałabym się uwolnić od więzów przeszłości i wyswobodzić z łańcucha wiecznego niezadowolenia z siebie niezależnie co bym robiła - tak jak niezadowolony był kiedyś ze mnie ojciec, tak teraz ja to ciągnę i jestem katem dla siebie.
  Coroczne świadectwo z paskiem? Nieistotne. Występy z aerobiku? Ojciec nie zamierzał się na nich pokazywać, ciekawsze były pokazy Brata z juijitsu. Przytulenie? Mogłam na nie patrzeć u koleżanek. "Kocham Cię"? Usłyszałam raz w życiu, gdy był pijany. Robiłam prawo jazdy? Słyszałam: "nie ma szans, ty nigdy tego nie zdasz".... Zdałam za pierwszym razem, jako jedna z 3 osób na 15, ale uznania w oczach ojca nie zauważyłam... Certyfikat z rosyjskiego? Nieistotne. Nic nie było ważne oprócz epizodu czterech lat, gdy zaczęłam walczyć w kickboxingu, bo to jedyny temat u mnie, który ojca interesował. Tak, wtedy był ze mnie dumny, gdy wracałam do domu z Mistrzostw Polski ze złotymi medalami. Tak, wtedy poczułam jak to jest być w centrum jego zainteresowania. Ale to wszystko prysło jak bańka mydlana, gdy tylko postanowiłam zakończyć przygodę z trenowaniem, bo byłam tym fizycznie i emocjonalnie wyczerpana (treningi każdego prawie dnia, dużo nauki, brak czasu na życie towarzyskie). Wszystko powróciło do normalności, czyli przestałam istnieć.
  Dobrze, wyrzuciłam to z siebie. Mam już odwagę o tym mówić, bo to jest prawda o moim życiu i to przez co przeszłam (a było tego więcej, niż tu nakreśliłam, w związku z ojcem - duuużo więcej, wiele traumatycznych przeżyć) i to mnie ukształtowało, sprawiło, że jestem wrażliwą kobietą, empatyczną, która działa, gdy trzeba, gdy ktoś potrzebuje mojej pomocy. Mam wrażliwość dla moich Dzieci, stawiam się w ich miejscu, wyobrażając sobie co czują i dbam o to, aby nigdy nie czuły się tak jak ja - odrzucona, niekochana i nieakceptowana.  Zapewniam im wszystko to, czego sama nie miałam, a Grześ mi w tym dopomaga będąc najlepszym Ojcem, jakiego moje Dzieci mogły sobie wymarzyć. Gdy patrzę na swoją mini wersję - na Zosię i Jej cudowną relację z Tatusiem, to się wzruszam i cieszę tym, że Ona nie cierpi tak jak ja, gdy czułość ojca widziałam jedynie w filmach i u koleżanek. Pamiętam, że któregoś razu się rozpłakałam u koleżanki, która odepchnęła swojego tatę, który chciał ją przytulić. Byłam na nią zła, bo to było moje marzenie, a ona mając to nie doceniała tego.
   Jestem świadoma tego, że wiele z nas ma różne deficyty z dzieciństwa i nadal mają one ogromny wpływ na to jak funkcjonujemy w życiu dorosłym. Ważne, by umieć dostrzec schematy według których funkcjonujemy, zauważyć w których sytuacjach się one powtarzają i spróbować odciąć od przeszłości, uświadomić sobie, że teraz jesteśmy innymi ludźmi, w innej rzeczywistości i mamy wybór jak chcemy żyć.
   Ach zrobiło się poważnie:) Wróćmy na moment do Sylwestra....
Zapragnęłam ubrać się jakoś ładnie i zrobiłyśmy sobie z Zosią zdjęcia. Potem przypomniałam sobie, że w 2021 też mamy bardzo podobne i zrobiłam zestawienie.
Poniżej kilka zabaw, które zorganizowałam Dzieciom, ale resztę znajdziecie w filmiku. Może kogoś zainspiruję.



Poniżej filmik jak to wyglądało:


Kochani życzę Wam na ten Rok, abyście odnaleźli samych siebie, abyście znaleźli czas na kochanie siebie takimi jakimi jesteście. Abyście każdego dnia spoglądali w lustro i mówili sobie "jak dobrze Cię widzieć, to będzie wspaniały dzień." Życzę Wam dobrych ludzi na Waszej drodze i w Waszym otoczeniu.  Życzę Wam spokoju i odpoczynku oraz doceniania codziennych cudów.

2 komentarze:

  1. Jak Wy to wszystko ogarniacie, sami z Grzesiem, nie chcę się rozpisywać, ale nie pojmuję, choć sama się angażuję bardzo. Niech Wam zdrowie i szczęście sprzyja w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam cały wpis z dużym zainteresowaniem i wielkim podziwem dla Ciebie. Jesteś wspaniałą mamą, dbasz o wszystkie aspekty życia rodzinnego, co dzisiaj wcale nie jest tak częste, no i masz jeszcze czas dla siebie samej. Moi synowie są już dawno dorośli, ale wciąż mamy doskonałe relacje i mogę Ci powiedzieć, że największą dla mnie, jako matki, nagrodą za trud włożony w ich wychowanie były ich wyznania, że są wdzięczni za to, jakimi jesteśmy rodzicami, że zawsze ich wspieraliśmy, stawialiśmy ich dobro na pierwszym miejscu, dużo rozmawialiśmy, zawsze mogli liczyć na zrozumienie, dobrą radę, pomoc. Dzieciom najbardziej potrzebna jest miłość rodziców i czas im poświęcony - Twoje dzieci to dostają. Jesteście wspaniałą rodziną, życzę Wam szczęścia i wielu pięknych chwil w życiu :).

    OdpowiedzUsuń