czwartek, 13 listopada 2014

Gładzie cd...jesienny spacer

   Poniżej drewno, o którym pisałam ostatnio. 3,5 m3 głównie buka i trochę brzozy. Ram z Grzesiem zbiliśmy taką oto zagrodę:) Gdy przyjdą deszcze przykryjemy czarną folią. Póki co drewno kąpie się w  słońcu.

    Wraz z Rodzinką wybraliśmy się na spacer do Puszczy. We wtorek pogoda była cudowna...cieplutko i słoneczko świeciło nad głowami. Puszcza przywitała nas mnóstwem pięknych barw.
W kilku miejscach  w Puszczy umieszczone są pomniki na cześć tysięcy ofiar, które w 1942 zostały zwiezione tu z okolicznych miast i wsi i rozstrzelane przez hitlerowskie wojska. Wśród nich także 8letnie dzieci...

 Kora mieniące się tyloma kolorami....
 A poniżej porośnięta przepięknie mchem... Mech ma w sobie coś, co mnie fascynuje. Takie mięciutkie poduszeczki zawsze przykuwały mój wzrok, odkąd byłam dzieckiem.

 A tu już nasze gładzie wapienne sobie schną. Rafał ma jeszcze dokończyć kotłownię, schody oraz obrobić drzwi wejściowe.


Za około 2 tygodnie będzie można zagruntować ściany pod malowanie.

niedziela, 9 listopada 2014

Długi weekend, prosta jesienna ozdoba oraz renowacja obrazka

 Witajcie kochani, mam nadzieję, że długi weekend mija Wam dobrze i że pomimo nieciekawej pogody odnajdujecie w nim radość i odpoczynek. 
   W sobotę przyjechał do nas Pan aż z Zawoi, u którego zamówiłam mieszankę suchego drewna (buk, jesion oraz trochę brzozy). Ile składów z drewnem obdzwoniłam nie potrafię zliczyć. Nikt już nie miał suchego buka, którego chciałam zamówić. Drewno do kominka powinno mieć wilgotność poniżej 20% i być sezonowane przynajmniej rok. Dopiero ten Pan z Zawoi, który skończył leśnictwo i ma swój kawałek prywatnego lasu, przyjechał do nas z sezonowanym przez rok, a nawet niektóre kawałki leżały nawet dłużej - dwa lata, z przeznaczeniem właśnie do palenia. Pan przywiózł nam ostatnie 3,5 m3 układane pięknie na samochodzie, za które zapłaciliśmy w sumie 700zł. W poniedziałek będziemy musieli gdzieś tymczasowo ulokować nasze drewno, ale tak, aby nie przeszkadzało w wyrównywaniu terenu za rok oraz układaniu kostki wokół domu.
    Na przyszłość drewno zamawiać będziemy w nadleśnictwie i sami ciąć oraz rąbać na szczapy, a potem sezonować, aby mieć pewność, że drewno jest dobrze wysuszone. W poniedziałek jedziemy do tutejszego nadleśnictwa zorientować się na razie w cenie.
   Również w sobotę wieczorkiem po pół rocznej prawie przerwie udało nam się wrócić na siłownię. Tak bardzo mi tego brakowało. Jakoś łatwiej jedzie się na siłownię, kiedy już o 17 jest ciemno. Nie żal mi tak bardzo, że nie spędzam tego czasu w ogrodzie. Udało mi się przebiec (o dziwo) 4,5 km w ciągu pół godziny, myślałam,  że będzie ze mną o wiele gorzej. To jeszcze nie jest ta forma sprzed przerwy, ale jestem zaskoczona, że raczej bez większego wysiłku tyle przebiegłam. I nie miałam zakwasów następnego dnia:)
   A teraz bardzo prościutka dekoracja, którą można zrobić dosłownie w chwilę. wystarczy jakiś ciekawy półmisek oraz wszelkie jesienne dary natury. Ja wykorzystałam to, co akurat udało mi się nazbierać podczas krótkiego spaceru z moim Lubym. Jest tu mech, orzechy, owoce dzikiej róży, które ładnie kontrastują z zielonym oraz parę innych roślinek, których nazw nie znam.

Pamiętacie obrazek z targu za 4 złote, który miał zniszczoną lewą stronę ramki? Wreszcie postanowiłam go zreperować, wykorzystując papierowe rurki, których zwykle używam do wikliny papierowej. Przyklejone rurki wyglądają jak kotara, za którą misiu się kąpie:)

Ostatnio przeglądam dużo zdjęć, szukając inspiracji odnośnie kolorów mebli i wnętrz. Pokażę Wam zdjęcia kuchni, które przypadły mi do gustu.
 Podobają mi się białe blaty w połączeniu z takim własnie jasnym kolorem frontów. Na zdjęciu powyżej ciekawa jest również ta ciemno brązowa dolna ramówka. Natomiast na zdjęciu poniżej takie same meble (jedynie dolna ramówka jest szara) wyglądają równie ciekawie przy ciemnej, kontrastowej ścianie... I jakoś dają takie poczucie przytulności. Jednak nie wiem, czy akurat na szary kolor bym się skusiła. 
Już prędzej coś pośredniego pomiędzy kolorem na poniższym zdjęciu oraz cappuccino... Pasuje już powoli kształtować sobie wizję kuchni, aby można było położyć płytki gdzieś w grudniu/ styczniu.
Miłego dnia wszystkim.

sobota, 8 listopada 2014

Gładzie prawie gotowe. Podbitka i zabezpieczenie balkoników również.

   Wiele się u nas dzieje, kilka rzeczy na raz w zasadzie. Czekam na poniedziałek, aby móc Wam pokazać efekt końcowy elewacji z podbitką, ponieważ na razie nasze balkony są zdemontowane i Pan Ryszard będzie kończył ich zabezpieczanie właśnie w poniedziałek. Póki co oto wschodnia strona:
Kolor - palisander. Pan Ryszard wymalował nam też drewniane ozdobne krzyżaki, które wreszcie pasują do całej reszty.

A to już gładzie sobie schną. Wreszcie będzie można działać dalej. O ile malowanie zostawiamy sobie na sam koniec - zaraz przed samymi meblami, to zagruntować możemy już jak gładzie wyschną. Możemy też pomalować sufity na biało, bo one raczej nie ubrudzą się przy montażu drzwi, podłóg itd. Pamiętam, że Dominik (z Remex)  polecał grunt Duluxa, a białą farbę - Dekoral Professional.
    Będziemy mogli również zamontować w końcu wszystkie kontakty i gniazdka.
    W przyszłym tygodniu będziemy też mieli gaz. Zauważyłam, że Panowie już u nas byli sobie znaczyć, gdzie będzie stała skrzyneczka.
   A teraz chciałam z całego serca podziękować dwóm kochanym Osóbkom, od których dostałam przepiękne prezenty. Pikinini  dziękuję ślicznie za uroczy znacznik dla szałwii oraz zestaw serwetek, które na pewno znajdą swoje zastosowanie - jeśli nie w decoupage, to po prostu w codziennym życiu:) Dziękuję kochana :* Często do Ciebie zaglądam i jak zwykle podziwiam.



Poniższe upominki pochodzą od uroczej i przezdolnej Basi z 5 pór roku , która pisze wspaniałe wiersze i maluje prześliczne rzeczy. Dla mnie namalowała aniołki, które wierzę, że będą na pewno czuwać nade mną i moim Grzesiaczkiem. Dostałam też od Niej przepiękny album z jej wierszami przyozdobionymi zdjęciami wykonanymi przez Jej zdolnego syna. Zdjęcia ukazują uroki tamtejszych okolic. Przepiękny album, dziękuję Basiu, za prezenty i za Twoją przyjaźń, za Twoje ciepło i bezinteresowność.











   Nie byłabym pewnie sobą, gdybym nie zamieściła choć małej wzmianki o ogrodzie. Dni coraz krótsze, ciemno robi się już przed 17, ale udało mi się wygospodarować trochę czasu na jesienne porządki. Jeden gatunek malin został skrócony, drugi zostawiam w tej formie, w jakiej jest, ponieważ owoce pojawią się na starych pędach późną wiosną /wczesnym latem. Wytnę jedynie te, które kompletnie uschną. Piękne hibiskusy bylinowe również zostały przycięte, teraz nad ziemię wystają jedynie krótkie pędy. Róży nie przycinam, ponieważ jeden pan doradził mi, aby zrobić to dopiero wiosną, ponieważ wraz z jesiennym cięciem można dorobić się choroby grzybowej roślinki. Wolałabym tego uniknąć. Również na wiosnę obie różyczki znajdą zwoje miejsce bliżej domu. Żółta będzie  miała piękne tło brązowego ogrodzenia do popisu, będzie ją tam bardziej widać. Trzecia róża nie zakwitła ani razu, ale dam jej jeszcze szansę za rok.
   Przeczytałam gdzieś o ściółkowaniu słomą, bardzo spodobały mi się zalety tego typu rozwiązania i zastosowałam je dla malin oraz truskawek. Ściółkowanie słomą podobno hamuje rozwój chwastów (jak zresztą każde inne ściółkowanie), rozkłada się bardzo powoli, sprawia, że ziemia szybciej się nagrzewa, a z drugiej strony blokuje parowanie wody z gruntu. Dodatkowo słoma zawiera sporo kwasu krzemowego, który wzmacnia tkanki roślin oraz zapobiega chorobom grzybowym. No i truskawki rosnące na słomie są czyściutkie i można je jeść prostu z krzaczka:) Tak więc postanowiłam dać temu szansę, pojechałam do mojej klaczy, po jeździe natomiast uzyskawszy zgodę właścicielki stadniny, zabrałam ze sobą zapas słomy. Z desek zrobiłam "krawężniki", dzięki którym słoma nie będzie wędrować po reszcie ogrodu. Truskawki zostały dodatkowo przycięte w celu ich odmłodzenia i polepszenia plonów przyszłorocznych.


A to widok na przepiękne brzozy z naszego balkonu od strony wschodnio-południowej. Już prawie wszystkie listki ścielą się u podnóża drzew. Widok cieszy oko, przynajmniej moje:)
Miłego długiego weekendu wszystkim.

niedziela, 2 listopada 2014

1-2 listopada...

  Taki piękny słoneczny dzień... Jeden i drugi - Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny. W Stanach świętują Halloween, a my na szczęście wciąż zamiast takich zabaw, nawiedzamy groby naszych najbliższych i modlimy się za ich dusze. Ilekroć jestem na cmentarzu przez głowę przemyka mi tak wiele myśli... Ile jeszcze dni jest nam pisanych? Jak kiedyś zakończymy swój żywot? Co po nas zostanie? Patrząc na groby najbliższych serce żal chwyta, bo przecież tak wiele chciałoby się im jeszcze powiedzieć...O tak wiele rzeczy spytać... Spędzić razem czas... Czas, którego nigdy nie mamy w nadmiarze...Czas, który biegnie nieubłaganie i nie da się schwytać, zatrzymać, jedynie na fotografiach...
   A z drugiej strony ta głęboka nadzieja, że po tym życiu będzie kolejne, lepsze i piękniejsze... Przy okazji -oglądaliście "Niebo istnieje naprawdę"? Polecam.
   Spacerując pomiędzy płytami nagrobnymi, tymi starymi i tymi nowoczesnymi...tymi ubogimi i tymi bogato ozdobnymi, tymi z pięknymi cytatami i tymi ze zwięzłymi informacjami o datach i nazwiskach; czułam głęboki ból widząc groby dzieci -małych aniołków tak szybko zabranych do nieba. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić bólu rodziców, którzy musieli zmierzyć się z taką tragedią. Ile siły trzeba, aby to przeżyć...Nie potrafię sobie wyobrazić.
   W kategoriach życia i śmierci tak wiele rzeczy dotychczas ważnych przestaje się liczyć. Znaczące jest nie to, co się posiadało, ale jakim człowiekiem się było.




Na pewno znacie piękny wiersz napisany przez Księdza Jana Twardowskiego....

Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dzwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

sobota, 1 listopada 2014

Porządki w ogrodzie

    Ostatnie już cynie i suchołuski wylądowały w kompostowniku. To samo ze śmierdziuszkami, które zmarzły w nocy. Okrągła rabatka stała się pusta, już wyczekuję kolejnej wiosny... Wojtuś dzielnie towarzyszył mi podczas prac ogrodowych, jak widać na zdjęciach. Powąchał chyba wszystkie roślinki. Ale najdłużej zatrzymał się przy czerwonej chryzantemie.


 Moja borówka amerykańska przepięknie przebarwia się na czerwono...jak tu jej nie kochać. Wszystkie krzaczki dosyć sporo podrosły, więc będę musiała pomyśleć o lepszej dla nich lokalizacji
A to zielona gąsieniczka, którą znalazłam w ogrodzie podczas plewienia. Zafascynowała mnie, więc uchwyciłam ją na zdjęciu.
   Wraz z Grzesiem zjedliśmy nasze pierwsze jabłuszko. Champion. Było malutkie i z kropeczkami, ale niesamowicie słodkie. po prostu pyszne. Może za rok jabłoń wyda więcej owoców.