poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wrzosowy urok

   Małymi krokami zbliża się jesień. Co prawda pogoda typowo hiszpańska jeszcze, ale w sprzedaży już teraz pojawiły się przepiękne wrzosy, którym nie mogłam się oprzeć. Tak jak i w zeszłym roku przez chwilę będą zdobić wnętrze domu, a następnie trafią do ogrodu i będę trzymała kciuki, aby się przyjęły, ponieważ wrzosy są dosyć wybredne i nie będą wszędzie rosły. Z tamtego roku z sześciu udało mi się przygarnąć do ogrodu tylko cztery.
   W kuchennym oknie...
 Na kominku...
 Aniołek przywieziony z Dobczyc na tle wrzosu...


 Rowerek też zyskał wrzosik.
A to wspomniane wrzosy z zeszłego roku. Zakwitły cudnie.

sobota, 29 sierpnia 2015

Upragniony domek narzędziowy!

  Wreszcie się doczekaliśmy. Wylewka już dawno zrobiona w tamtym roku, jednak dopiero w tym udało się zakończyć etap domku. Zdecydowaliśmy się na zamówienie gotowego 3mx3m. O 6 rano przyjechała do nas ekipa trzech panów i w trzy godziny domek był gotowy. Wygląda słodko i stanowi dodatkową małą ozdobną architekturę ogrodu.
   Tak wyglądał domek zaraz po montażu.
 Środek domku to 3mx3m, daszek z przodu wystaje jeszcze na jakiś niecały metr. Pod okienkiem koniecznie chciałam mieć donicę:) Pan śmiał się, że podłogi może nie być (była w standardzie), ale donica koniecznie musi być. W okienku są szprosy, nawiązujące do naszego domu, a dodatkowo można je zamknąć okiennicą. Drzwi na skuwkę, dokupiłam do niego kłódkę. Domek był impregnowany jeden raz, więc w sklepie budowlanym zakupiłam Jedynkę - impregnat z woskiem w kolorze dąb.
 Tutaj domek podczas drugiej impregnacji. Większość pomalowałam ja, a elementy znajdujące się wyżej- Mężuś.
 I końcowy wygląd domku. Koło drewniane kiedy je odnowię być może zawiśnie gdzieś na domku, a może nie...zobaczymy. Na razie zawiesiliśmy pięć małych haczyków do wieszania np ziół, ewentualnie sezonowych dekoracji albo co tam będzie potrzeba, lub na co będziemy mieć fantazję:) Mężuś musi teraz wykonać półeczki w środku, aby można było poukładać nasze narzędzia i sprzęty.
 A to rabatka obok zasianej trawy. Wszystko ładnie rośnie, mam nadzieję, że również dobrze przezimuje... Ostatnio uporałam się z chwastami, ale zdaje się, że z kolejnymi będę musiała liczyć na pomoc, ponieważ będąc ostatnio u lekarza okazuje się, że muszę więcej odpoczywać (co i tak robię!), bo główka Tadzia jest niżej niż powinna... Dodatkowo coraz słabiej się czuję, widzę po sobie, że pomimo oszczędzania się i tak mam mniej sił. Tak więc liczę na pomoc ze strony Skarbka również w tych mniej męskich pracach ogrodowych...
 A to 40cm kula z wikliny, która od dawna mi się marzyła. Próby wykonania takiej własnoręcznie spełzły na niczym, więc zdecydowałam się na zakup. Teraz zdobi frontową rabatkę.
 I mała niespodzianka - hibiskus bylinowy, który miał być czerwony zakwitł na biało... A to Ci!
Miłego weekendu kochani.

piątek, 28 sierpnia 2015

Teren wyrównany, trawka zasiana...czekamy na efekty:)

   Obiecałam kolejny post, więc dotrzymuję słowa. Tydzień temu pożyczyliśmy z Mężusiem glebogryzałkę, największą jaką wypożyczalnia sprzętu budowlanego miała w ofercie. Najpierw jednak przez 3 pełne dni na kolanach wyrywałam wszystkie chwasty z korzeniami, zrobiłam kompletną czystkę i do tej pory nie wiem skąd znaleźliśmy z Tadkiem tyle siły. Dobrze, że wtedy w jeden dzień przed plewieniem solidnie popadało i ziemia była względnie miękka. Teraz znowu fale suszy i upałów, które dają mi się we znaki...
    Glebogryzałką przejechaliśmy dwa razy (na krzyż), potem do pracy ruszyły grabie, walec pożyczony od miłych sąsiadów oraz siewnik z trawą, którą zakupiłam przez internet (Centnas Gazon, 2x5kg, jednak zużyliśmy tylko jedno opakowanie).  I jeszcze raz walec...Później sowicie skropiliśmy trawkę. Teraz staramy się podlewać ją jakieś trzy razy dziennie...zobaczymy co z tego wyjdzie, na razie czekamy na jakiekolwiek efekty. Pewnie te upały nie bardzo w tym dopomogą...
    Poniżej ziemia po pracy glebogryzałki i grabii...
 Bohater dnia:)
I ziemia po zasianiu trawki oraz podlaniu z węża.

I jeszcze kilka zdjęć z ogrodu...Widzieliście kiedyś taką dwukolorową cynię? Miałam prawdziwą niespodziankę gdy ją zauważyłam u siebie...
 Poniżej skomponowany zestaw za grosze. Niebieska narzutka i cztery poduchy. Idealne na ławkę na tarasie....albo...
 ...huśtawkę
 Różowa jeżówka i rozplenica japońska. W tle berberys, po prawej chryzantemy, które przezimowałam w garażu...
 Słoneczniczek- uwielbiany przez trzmiele. Świetny kwiat do wazonu.
 Budleja na tle mchu...
 Cynia od koleżanki. Kwitnie obficie.
 Wóz zapełnia się różowymi surfiniami.

 A na jabłoni czai się smok ślicznie dzwoniący na wietrze...
 Smok z bliska:)
 Pani Stefanowa chroniona przez Solid:) Cieszy się słoneczniczkami.
Jestem dumna, udało mi się wyhodować z nasionek przegorzan. Jest prześliczny.
 Właśnie z tym okazem zaczęła się moja przygoda z hibiskusem bylinowym. Kupując go w tamtym roku do końca nie wiedziałam co to za roślinka i nawet nie widziałam jej kwiatów, jednak pan sprzedawca zapewniał, że są niezwykłe, więc zaciekawiona postanowiłam spróbować. Nie żałuję, bo jest to wyjątkowa roślina. Istnieją różne kolory i odmiany, u mnie w ogrodzie większość jest czerwonych.
 Hibiskus bylinowy z bliska.... Jego kwiat jest większy od dłoni. Roślinę ścina się na wiosnę nisko przy ziemi.
 A oto hibiskus bylinowy czerwony, drugi okaz zakupiony przeze mnie w zeszłym roku. Za nim pyszni się cudna róża pienna, która kwitnie mi już drugi raz...
 Jej kolor jest nieziemski...
Miłego piątku i weekendu kochani, obiecuję nowy post w miarę szybko:)

środa, 26 sierpnia 2015

Doczekaliśmy się lampek tarasowych:)

   Co prawda kupiliśmy je jakiś czas temu, jednak dopiero teraz udało mi się o nich napisać. 8 lampek z ledowymi żarówkami ozdobiło nasz taras. Grześ je zamontował, teraz trzeba je jeszcze lepiej przytwierdzić, co niestety czeka na swój moment... Tyle innych rzeczy dzieje się w tym samym czasie..
   Pokażę Wam jak to mniej więcej wygląda, chociaż zdjęcia są kiepskiej jakości, pozostawiają wiele do życzenia i na żywo wygląda to lepiej. Miłego wieczorku Wszystkim, wkrótce następny post:)





A tak wyglądają za dnia


niedziela, 23 sierpnia 2015

Sesja brzuszkowa z Dominiką Sową

   Moja koleżanka całkiem z zaskoczenia napisała do mnie na Facebooku, czy nie chciałabym wziąć udziału w jej sesji brzuszkowej, ponieważ dziewczyna, która miała ją mieć odmówiła z powodu złego samopoczucia. Długo się nie zastanawiałam, bo marzyła mi się taka sesja, Tadzio będzie miał cudowną pamiątkę, my także, w dodatku całkowicie za darmo! Oczywiście z chęcią się zgodziłam i zaczęłam przeglądać ciuszki, jakie mam w szafie. Wiecie jak to jest, niby szafa pełna, a jak przyjdzie co do czego, to nic nie można znaleźć. Dominika miała swoje dokładne preferencje, więc starałam się sprostać jej oczekiwaniom. Z Grzesiem było o wiele łatwiej, wystarczyło dobrać odpowiednią koszulę i tyle...
   W końcu po kilku godzinach miałam już wszystko skompletowane i następnego dnia czarowałam pogodę, ponieważ dzień wcześniej lało jak z cebra. Dominika powiedziała, że potrzebuje choć trochę słońca, a jak na ironię tego dnia słońce nie było takie łaskawe jak przez całe lato... Jednak w godzinach sesji (15-17) słoneczko wyszło zza chmurki i wszystko poszło po naszej myśli. Pozowanie nie było takie łatwe, ale stanowiło świetną zabawę. Bardzo miło spędziliśmy czas.



















   Cudownie jest czuć ruchy Tadzia, to takie rozkoszne uczucie, chociaż czasami naprawdę boli, chłopak ma tyle siły! Ale uwielbiam czuć go pod dłonią, leżeć i patrzeć jak mój brzuch się porusza. Wtedy wiem, że sobie tego nie wyśniłam, nie wymyśliłam, że naprawdę wreszcie jestem w upragnionej ciąży i że będziemy już wkrótce szczęśliwymi rodzicami. Teraz tylko modlę się o to, aby Tadzio urodził się zdrowy, bo to jest najważniejsze.
  Jeśli chcecie zobaczyć inne zdjęcia Dominiki, zapraszam na jej stronę: 
http://dominikasowa.pl/