czwartek, 27 kwietnia 2017

Deszczowe dni nastały...ale i tak jest pięknie.

   Jest 19.30, mój mały Mężczyzna śpi od niecałej godzinki w łóżeczku na górze, mój duży Mężczyzna pojechał na zakupy i na siłownię, a ja otwarłam laptopa, zgrałam zdjęcia i stwierdziłam, że siądę do kolejnego posta, póki mój trzeci Mężczyzna w brzuszku nie znęca się nade mną kopniakami, którymi szczodrze obdarza mnie ostatnio. Ach, kiedy nadejdzie czerwiec i będę mogła Go ujrzeć? Już tak blisko i wciąż tak daleko zarazem. Tadzio na moje pytanie "gdzie jest Twój braciszek?" nauczył się dotykać delikatnie paluszkiem mój brzuch, chociaż nie wydaje mi się, że jest w pełni świadomy co oznacza słowo "braciszek". Jednakże słodki to widok, kiedy głaszcze Nikosia przez moją skórę. Po drzemce Tadzia zazwyczaj biorę go do siebie na fotel i przytulamy się jeszcze, a Nikodem delikatnie kopie brata po brzuchu, może jest zazdrosny? Ciekawa też jestem jak Tadzio zniesie konieczność dzielenia się mamą...
   W kwietniu sprawdza się powiedzenie "kwiecień plecień, wciąż przeplata - trochę zimy, trochę lata". Mieliśmy już ciepłe dni, potem powrót zimy, a teraz potok deszczu. Ale i tak się cieszę, bo wiem, że przyroda już się obudziła, ptaki zamieszkały w naszych budkach, z każdym dniem jest coraz więcej kolorów i coraz więcej listków. Chodzę po ogrodzie i fotografuję to, co się pozmieniało, bo wiem, że gdy nadejdzie zima znów otworzę folder i będę wzdychać do kolorów, do roślin, które popadły w uśpienie i czekają na wiosnę. Przeglądając zdjęcia z 2016 mam porównanie jak ogród ewoluuje, jak się zmienia, jak wszystko rośnie i staje się bujniejsze. Posadzone w zeszłym roku małe roślinki (jak one mnie wtedy cieszyły!), teraz są dwa razy większe i jeszcze bardziej cieszą. Zapraszam Was na spacer po ogrodzie, będzie sporo zdjęć, więc proponuję przygotować sobie gorącą kawkę.
 Zacznę od trio, które już Wam na pewno pokazywałam - berberys Admiration, tawuła japońska oraz szafirki. Szafirków w ogrodzie mam mnóstwo, w cebulki zaopatrzyłam się w Lidlu oraz w Biedronce w ciągu dwóch ostatnich lat (tam najtaniej). I oglądając zdjęcia z ubiegłego roku muszę stwierdzić, że bardzo ładnie się rozmnażają. Nawożę je raz w sezonie (jak zresztą cały ogród) i nic więcej z nimi nie robię. Nie wykopuję, zostawiam na zimę. Zimują wspaniale. Po kwitnieniu ścinam kwiatostany, aby cebulki nie marnowały energii na produkcję nasion, natomiast listki zostawiam - one same znikną po jakimś czasie.
 Na zdjęciu powyżej widać różnicę między trzema tawułami japońskimi - ta z lewej jest najmniej czerwona, bo ją dokupiłam w innym czasie w innym sklepie i niestety różni się od pozostałych. Jednak stanowi lepsze tło dla berberysu, bo lepiej z nim kontrastuje.
 Te fioletowe kwiatuszki to żagwin, który rozpoczął kwitnienie, mam go w kilku miejscach na tarasie, jednak jak dla mnie jest to nieco delikatna roślina, znacznie łatwiejsze są floksy szydlaste, które dopiero pokażą swoje piękno pewnie w maju. Póki co to są te zielone kępki obok bluszczu. W zeszłym roku udało mi się je rozmnożyć i posadziłam je w falistej rabatce tworząc obwódkę. Nie mogę się doczekać ich kwitnienia. To był taki mój eksperyment z rozmnażaniem roślin, w zasadzie pierwszy i gdy się przyjęły, czułam się niesamowicie, jakbym stworzyła nowe życie.
 A to widok na oczko. Lubię te jaśniejsze plamki, grę kolorów. A w zeszłym roku wyglądało to tak:
Nie było wtedy tego pięknego klonu, który znajduje się na zdjęciu poniżej. Niestety nie mam nazwy, gdyż pan na placu targowym, który je sprzedawał nie posiadał żadnej plakietki, a mnie po prostu oczarował żółty kolor tego klonu. Wiem, na razie jest czerwony :) i to jest niesamowite w niektórych roślinach - ile różnych obliczy mają w zależności od pory roku oraz stadium rozwoju.
 Poniżej zdjęcie z 15 kwietnia tego roku, po lewej wiśnia japońska szczepiona na pniu, którą mam już trzeci rok. Rośnie bardzo powoli, ale jak kwitnie jest niesamowita. Jej pędy malowniczo zwisają w kierunku oczka.
 A to mój migdałek szczepiony na pniu, wciąż jeszcze w pączkach....
 Kwiaty jagody kamczackiej - jej owocami można cieszyć się wcześniej od borówki amerykańskiej, mają też inny smak oraz wygląd - są bardziej wydłużone. Zdecydowanie wolę borówkę amerykańską, której mam 10 krzaczków (plus kilka starych, jeszcze zasadzonych przez teściów) i kocham ją pod każdym względem - owoce są pyszniutkie, rośnie szybko, jest bezproblemowa, a na jesień przybiera cudowne, czerwone barwy. Tylko pamiętajcie, że lubi kwaśną glebę. 
 A to jedno z moich młodych drzewek owocowych od których w zasadzie zaczęłam ogród wraz z krzaczkami porzeczek i malin. To akurat śliwa, pięknie kwitnie, ciekawe iloma owocami będziemy cieszyć się w tym roku.
 Natomiast to zdjęcie z 18 kwietnia, kiedy budząc się przeżyłam szok - biało za oknem!!! śnieg utrzymywał się dwa dni, obawiałam się, że zaszkodzi roślinom, ale nic takiego na szczęście nie miało miejsca.
 To już 21 kwiecień, migdałek szaleje, a wiśnia japońska w oddali powoli kończy kwitnienie. Migdałka koniecznie mocno tniemy po kwitnieniu, bo wypuści mnóstwo nowych pędów, pięknie się zagęści, a za rok będzie jeszcze więcej kwiatów. Tak mi doradził pan, od którego kupiłam to drzewko i od trzech lat tak robię - opłaca się!
 Znowu klonik...Rozwija powoli swoje listki. Dziś już jest pomarańczowy, ale nie mam aktualnej fotki, strasznie pada.
 Kącik przy strumyku...  Trzmielina po prawej ma cudnie żółte nowe przyrosty, które potem z czasem staną się bardziej zielone. Obok niej jeden z rozchodników, nazwy niestety nie znam, ale bardzo łatwo go rozmnożyć i szybko się rozrasta, ładnie zadarniając skarpę. Tworzy intensywnie żółte plamy, do tego kwitnie, ale jego kwiaty nie mają raczej większych walorów estetycznych. Na zdjęciu widać też żagwina, który rozpoczyna kwitnienie.
 Aż nie do pomyślenia, że rok temu wyglądał trochę tak pusto...Widać jak wszystko się rozrosło...
Tu już floks szydlasty nieśmiało pokazuje pierwsze różowe kwiatki. Wkrótce będzie ich więcej i więcej.
 A w zeszłym roku było tu tak:
Po tym zdjęciu znowu widać jak wszystko się rozrosło. Jeszcze Tadzio sobie śpi w wózku, kiedy ja działam w ogrodzie:) Ah, wtedy drzemki miał tak często i było więcej wolnego czasu:)
 Kolorki, kolorki, kolorki...Te długie liście to czosnek ozdobny, który zakwitnie jakoś w maju wraz z azaliami.
 Powyżej żagwin przy kępie goździka oraz tawuły japońskiej.
 A to kolejne rozchodniki pod jednym małym drzewkiem...urocze są te czerwone rozetki.
 Brzózka pendula po prawej już całkiem ulistniona i w lecie tworzyć będzie ładną parasolkę dając cień na przykład dla pieska, który lubi wylegiwać na schodach. A rok temu ten kącik przy tarasie wyglądał tak:
Mniej zielono, bluszczyk jeszcze mały, rozchodników brak...Za to róża jeszcze żyła. Teraz już jej nie ma, a była taka piękna, żółta, dostałam ją od przyjaciółki i kwitła bezustannie. Niestety dopadła ją jakaś choroba grzybowa. Mam w ogrodzie wiele innych, ale tą lubiłam szczególnie...Szkoda, ale trzeba się z tym pogodzić - wiele roślin może wypaść, nie wszystkie zostaną tu na wieczność, z roślinami jest tak jak z ludźmi - wszyscy jesteśmy, a potem przemijamy, by zrobić miejsce dla innych...
 A to już rabata falista, żałuję, że nie mam zdjęcia z dzisiaj, bo szafirki naprawdę robią tam piękny, niebieski pas. Po prawej za ogrodzeniem widać jeszcze zakupionego przez nas buka, którego nie udało nam się jeszcze zwieźć pod zadaszenie (mówiąc "nam" mam na myśli mojego Mężusia, bo gdybym nie była w ciąży, to chętnie bym Mu w tym pomogła).
Rok temu ta rabatka wyglądała tak:
Szafirki malutkie, brak pasa oddzielającego wkopane stemple w rabacie falistej od trawnika, magnolia w oddali zupełnie malutka, a białej rabaty nie ma nawet jeszcze w planach:) A ja i tak cieszyłam się każdym nowym listkiem:) Jak to wszystko się zmienia!

 Teraz magnolia Yellow River dopiero rozpoczyna swój spektakl - i dobrze, bo uniknęła przymrozków, niestety magnolia sąsiada o innej odmianie nieco wcześniej rozpoczyna kwitnienie i jej kwiaty zostały ścięte mrozem, teraz są takie smutne, brązowe...
 Okrągła rabatka cebulowa z tulipanami wokół jednego z drzewek owocowych w moim młodym sadzie od strony wschodniej. Trzy takie czerwone klombiki mi zakwitły, wciąż jeszcze czekam na inne kolory. Cebulki nabyłam w Lidlu i w Biedronce, tak samo jak szafirki. Jednak z tulipanami jest nieco inaczej. Jeśli zależy nam na ich długim żywocie, to pomimo tego, że bez trudu przezimują nam w ziemi, to i tak powinniśmy je wykopać gdzieś na przełomie czerwca i lipca, wraz z listkami (kwiaty ścinami po przekwitnięciu (wraz z pręcikami, które zostają!). Następnie dajemy im wyschnąć, czyścimy z ziemi, usuwamy korzonki, wyrzucamy schorowane cebulki i ponownie sadzimy na jesień, aby wiosną znów cieszyć się ich pięknymi kwiatami. Dlaczego to takie istotne? Ponieważ tulipany nie wykopywane będą nam marniały, z roku na rok będą coraz mniejsze, a także mogą po prostu złapać chorobę grzybową. Szafirki są mnie kłopotliwe, bo można wykopywać je co cztery lata, wtedy na pewno będziemy już mieli sporo cebulek, więc możemy je porozsadzać w innych częściach ogrodu lub też sprezentować komuś bliskiemu, kto posiada ogród. Ja planuję szafirki wykopać dopiero za jakieś dwa lata, może nawet trzy.
 Na zdjęciu powyżej, po prawej stronie widać nasze dwa najstarsze kompostowniki. W tym roku wreszcie udało mi się zebrać trochę tego złota ogrodnika, w środku wciąż jeszcze go mnóstwo, ale ponieważ wiąże się to ze schylaniem, to niestety nie jest mi łatwo w obecnym stanie wydostać całego tego dobrodziejstwa. Użyję go do warzyw, które czekają na 15 maja (Zimnych Ogrodników), na razie spędzając czas na moich parapetach. Do posadzenia mam pomidorki w różnych odmianach,dynie wysiane z nasion od Babci G (m.in. Olga - z pestkami, które można jeść bez obierania, dynia piżmowa- owoce w kształcie dzbana, Kiwano - pnące owocki o smaku banana i kiwi, Uchiki Kuri o jadalnej skórce i pysznym smaku), dynia Potimarron - odmiana o sakiewkowym kształcie i orzechowym smaku, dynie ozdobne, jarmuż (część już zasiana w gruncie, jednak pokusiłam się także o zasianie w domku), cukinia zielona (może dokupię jeszcze żółtą). Mam też dwie roślinki rącznika, nasionka podarowane od koleżanki z facebookowej grupy ogrodniczej - z kilku wykiełkowały tylko dwa, a także sporo sadzonek rozwaru, który wysiałam z moich nasion (kolor biały) i kocimiętki żyłkowanej, którą również mam z nasionek. Jest też sałata ozdobna:) taki eksperyment w tym roku - trzy sztuki. Wszystko to otrzyma kompost oraz podlewanie gnojówką z obornika kurzęcego, który jest już gotowy.
 Powyżej mój kochany mały Ogrodnik, a obok Niego żółte tulipany, które czekają na swoją kolej.
 Klon palmowy Orange Dream zakupiony w tym roku na placu targowym urzeka mnie swoim wdziękiem. Nie żałuję, że go nabyłam, bo jest przecudowny.
 Tulipany rosnące przy orzechu. Jeden z dwóch, jakie dostałam od Babci J., a wyhodowała je z nasionek. Ten był tak duży, że nieźle się namordowaliśmy wykopując go, a i tak musieliśmy drastycznie obciąć jego konary, bo nie mieścił się do kombi... Jeszcze mi nie owocował, może w tym roku?
 Piesek Lucky dzielnie strzeże ogrodu przed intruzami...Tylko kto będzie strzegł roślin przed jego podlewaniem?
 A to już tak zwana trójkątna rabata, w której w tym roku zajdą zmiany ( o ile sił starczy). Wypadła mi lawenda, której miałam tu kilka sadzonek, natomiast kostrzewa sina jest już zbyt stara, nie wygląda już tak dobrze i będę to wszystko wymieniać na rozplenicę japońską, hortensje bukietowe (nad odmianami jeszcze myślę, ale będzie to któraś z trzech: Annabelle, Polar Bear albo LimeLight, a może dwie z nich) oraz żółty berberys. Reszta bylinek zostaje. Są też szafirki, które ciągną się wzdłuż najdłuższego boku trójkąta. Znajdują się też tutaj dwa drzewka szczepione na pniu (klon jesionolistny Flamingo oraz klon Drummondi), a także kalina Eskimo nabyta w tym roku, więc jeszcze nie mam z nią doświadczenia, jednak wydaje się, że ma pąki i już niedługo będzie kwitnąć.
 Na koniec kwiaty tawuły Grefsheim.
Ogród to dla mnie temat rzeka, wiedzą o tym ci, którzy mnie znają i mogę o nim opowiadać bez końca... W tym roku również mam sporo planów, które z pewnością zostaną zweryfikowane przez możliwości czasowe po porodzie. Marzy mi się dokończenie dwóch rabatek oraz dwa klomby z tulipanami lub szafirkami wokół dwóch nowych drzewek po stronie wschodniej. Zamierzam także zrobić tego typu poidełko dla ptaków z liścia rabarbaru bądź też łopianu:
 (Zdjęcia zaczerpnięte z internetu dla przykładu)
   Być może uda się też zbudować dla naszych Synków plac zabaw z domkiem nad piaskownicą, ze zjeżdżalnią i huśtawką, może ścianką wspinaczkową... Drewno mamy po budowie domu. Jedynym problemem jest czas.
   Udało mi się zdobyć nasiona werbeny patagońskiej i teraz kibicuję roślinkom, aby udało się im wykiełkować. Oglądając angielskie ogrody zawsze podobały mi się kwiatostany tej rośliny.  U nas niestety jest ona jednoroczna, ale to nie problem zebrać nasiona i wysiewać co roku.

Dobrze, dosyć o ogrodzie, na koniec zdjęcia mojego Słodziaka... Był z nami w kościele do święcenia koszyczków i jak widać sprawiło Mu to ogromną radość.
 Jeszcze więcej frajdy jest, kiedy Tata pozwala na krótką przejażdżkę prawdziwym autkiem po drodze wewnętrznej:)


   Jeden z najsłodszych i najczulszych widoków, gdy moje Maleństwo tak rozkosznie śpi sobie w swoim łóżeczku....

Zrobiła się już godzina 21.30, Mężuś wrócił z siłowni, a ja właśnie teraz ukończyłam pisanie tego postu. Życzę Wam miłej nocki, śpijcie tak słodko jak Tadzio:)

Ps. Chętnych na budowę sadzawki/źródełka polecam świetny post na innym blogu:
http://www.zielonabombonierka.pl/jak-samodzielnie-wykonac-zrodelko-z-kamienia/

środa, 12 kwietnia 2017

Wszystko się rozwija, powoli rozkwita...

   Dziś wyjątkowo pierwsze będą zdjęcia roślin, bo wreszcie coś więcej się obudziło do życia.

 Tawuła japońska jest wyjątkowo urokliwa o tej porze roku. Jeśli szukacie czegoś pięknego do ogrodu- polecam. Potem jej liście zmieniają kolor na zielony, jednak wynagrodzi nam to pięknym kwitnieniem różowych kwiatów. Trzeba pamiętać o regularnym cięciu, ponieważ inaczej straci ładny pokrój. Na jesień także pięknie się przebarwia. Uwielbiam ją. Dodatkowo nauczyłam się ją rozmnażać:)
 A tu berberys odmiany Red Admiration, mam ich kilka, są wdzięcznymi roślinami o ciekawym, czerwonym akcencie. Za berberysem wspomniana już tawuła japońska.
 Modrzew szczepiony na pniu:) Urocz igiełki ponownie będą go zdobiły. 
A to jeden z moich tegorocznych nabytków - pieris kwitnący na czerwono. Nie mogłam mu się oprzeć.
 Kępy szafirków eksponują swoje niebieskie odcienie. Z lewej znowu moja tawuła:) W ogrodzie mam mnóstwo szafirków, zawsze kojarzyć mi się będą z moją Babcią Jadzią, od której dostałam pierwsze cebulki tych kwiatów. 
 Jeden z moich ulubionych klonów również rozpoczyna wegetację.
 Świdośliwa kwitnie sobie na biało... Być może w tym roku ją rozmnożę i rozdam Rodzinie:)
 Małe klombiki wokół drzewek czekają na rozwinięcie się pąków tulipanów. Bałam się, czy nornice ich nie zjedzą, ale jednak udało się ich doczekać.
 I znowu tawuła, będę dziś monotematyczna:)
 I jeszcze jedna kępa szafirków.
 Niezapominajka rozsiała mi się między kamieniami na jednej ze ścieżek, daję jej więc zakwitnąć, wciąż ma mnóstwo pąków.
 Już wkrótce mikołajek pokaże co potrafi...
A to jeden z moich różaneczników, który kwitnie najwcześniej. Jeden wielki kwiat!

Mój Skarbeczek kochany, moje radości największe. Tu akurat na spacerku.

Aniołek pełen życia i ciekawości, energii oraz spontanicznych reakcji i pomysłów. Dziś dostałam od niego tyle pięknych buziaków, przybiegł do mnie, wtulił się we mnie ze śmiechem, a następnie złapał mnie za głowę, przyciągnął do swojej i pocałował soczyście:) Kocham Go tak strasznie mocno.

Moje dwa Skarbusie :**************** Wkrótce dołączy do nich trzeci:) Już nie mogę się doczekać.

I to my:) zajadamy jabłuszko.

Miłego wieczoru wszystkim!