czwartek, 6 kwietnia 2017

Zawsze na coś czekam... :)

  Nie sądzicie, że życie często składa się właśnie albo z przeżywania konkretnej, wyczekiwanej chwili albo z oczekiwania na coś, co mamy nadzieję stanie się w dalekiej bądź niedalekiej przyszłości albo też ze wspominania tego, co już przeżyliśmy, a na co tak bardzo czekaliśmy? Ja ostatnio to własnie sobie uświadamiam. Kiedy moje czekanie dobiegnie końca, już myślami sięgam kolejnego momentu, na który będę czekała... Przykładowo niedawno czekałam na wiosnę, teraz kiedy już się zaczęła, kiedy dni są nieco cieplejsze, a natura faktycznie rozkwita, każdego dnia wyczekuję kolejnego rozwoju poszczególnych roślin. Czekam, aż tulipany zaczną kwitnąć...aż czosnki ozdobne pokażą swoje fioletowe główki...Aż zasiany mak ozdobny, który zdobyłam od dziewczyny z ogrodowej grupy  wzejdzie i będzie cieszył oczy swoją czerwienią...Czekam na azalie i rododendrony, na urocze kwiaty jabłoni...I na wiele, wiele innych.
  Ale chyba najbardziej wyczekuję czerwca oraz terminu rozwiązania. Tak bardzo chciałabym już tulić mojego Syneczka, a z drugiej strony pamiętam jak Tadzio się urodził i nie czułam już tego rozkosznego kopania w brzuszku, to było mi smutno, że już nikt tam nie siedzi...Chociaż jednocześnie radowałam się, że mogę na Niego patrzyć, dotykać, podziwiać, po prostu kochać. Kobiety są skomplikowane, chcą jednocześnie tyle rzeczy na raz, często sprzecznych. Jest mi ciężko z dodatkowymi gabarytami, coraz ciężej z każdym dniem i chciałabym już urodzić, a jednocześnie to wspaniały okres, kiedy tak wyraźnie czuję jak drugi Synek rusza się pod moim sercem, jak reaguje na mój dotyk, jak reaguje na to, kiedy Tadzio przytuli się do mnie. Z jednej strony zżera mnie ciekawość jak będzie wyglądał Nikodem, a z drugiej strony niepokoję się jak podołam opiece nad dwoma Szkrabami, jak to będzie, gdy Tadzio uświadomi sobie, że nie będzie już naszym jedynym Synkiem, a nasza uwaga będzie musiała być podzielona na dwie pociechy. Jak poradzę sobie ze wszystkimi obowiązkami i moją pasją, którą jest ogród? Wiem, że jakoś to będzie, ale troska w głowie jednak jest. Najciężej będzie na samym początku, kiedy sama będę musiała dojść do siebie.  Najprawdopodobniej będę decydować się ponownie na cesarkę, z kilku powodów - przede wszystkim dlatego, że czas między dwoma porodami jest zbyt krótki na pełną regenerację ciała i podczas naturalnego porodu mogłyby powstać groźne komplikacje (lekarka wspominała nawet o pęknięciu macicy, a wtedy ratuje się i matkę i dziecko). Poza tym Tadzio urodził się bardzo duży (4,4kg i 63 cm), więc prawdopodobieństwo, że drugie dziecko również będzie spore jest znaczne. 
   Jednak póki co działam tyle, ile mogę. Mam dużo planów odnośnie ogrodu, począwszy od takich codziennych, małych punkcików (jak na przykład wyplewienie konkretnego obszaru działki, podcięcie czegoś itd) po te nieco większe, których realizacja będzie jednak wymagała pomocy innych (---> patrz mojego Mężusia).
   Ostatnio zauważyłam, że pojawiły się mszyce, więc w tym roku postawiłam na ekologiczny oprysk, robiąc wywar z cebuli. Oprysk zastosuję pewnie w sobotę, bo dziś i jutro opady deszczu.
   Robię też "uwielbianą" przez mojego Męża gnojówkę z kurzęcych kupek, która jest świetnym azotowym nawozem dla roślin, dodatkowo wrzuciłam kilka pociętych skórek banana, które dostarczą tez innych składników pokarmowych. Grześ zawsze pyta co tak śmierdzi, gdy przechodzi z tyłu domu obok wiadra z moim magicznym specyfikiem:) Najgorsze, że pewnie będzie musiał nim jeszcze podlewać, jak ten się już zrobi, co trwa kilka tygodni.
   W tym roku postanowiłam maksymalnie wykorzystać wszystkie dary natury z naszego ogrodu, bo w zeszłym zmarnowaliśmy wiele jabłek ze starych jabłoni - było ich tak wiele, że ciężko było je wykorzystać. Ale może w tym roku się uda, wystarczy być konsekwentnym.
   Zadbałam o zasadzenie nowych owocków - posadziliśmy morelę, morwę czarną, trzy rodzaje żurawiny, cztery krzaki jeżyny bezkolcowej, a w zeszłym roku także dwie odmiany winorośli. Zamierzam też spróbować jak smakują kwiaty liliowca, bo wszystkie są jadalne i ciekawi mnie ich smak. W doniczkach posadzone są przeróżne odmiany dyni od mojej Babci, a także podobno bardzo dobre kiwano, które ponoć smakują jak połączenie banana z kiwi. Bardzo mnie ciekawi, czy uda mi się je wyhodować.
   Jeśli chodzi o warzywa, to w tym sezonie stawiam głównie na zieleninę. Będzie dużo jarmużu, zarówno zielonego, jak i fioletowego, dwie odmiany pietruszki naciowej, szczypiorek, koperek, roszponka, rukola, buraki liściowe, groszek zielony,  sałata, rabarbar, ale też i pomidory. Zielone warzywa pomagają odkwasić organizm i generalnie są bardzo zdrowe. Z czosnku rezygnuję, jakoś mi się nie udaje niestety. Główki wychodzą maleńkie, być może za mało je podlewam. Skupię się na tym, co mi wychodzi. Zasadzę też pewnie ogórki, jednak nie mam jeszcze przygotowanych sadzonek. Jeśli nie uda mi się ich wyhodować, to pewnie kupię na placu targowym.
     Zadbałam o zawieszenie kolejnej budki lęgowej dla ptaków. Uwielbiam ich śpiew w ogrodzie, kocham obserwować je z salonu, przez nasze duże okna balkonowe widać na prawdę sporą część działki, więc możemy z Tadziem podglądać co się dzieje w przyrodzie nawet jeśli pogoda nie pozwala nam wyjść.
   Rozmnażanie hortensji ma u mnie swoje wzloty i upadki. Początkowo szło łatwo, teraz jednak niektóre listki zaczęły zamierać, więc pospiesznie wysadziłam je już do gruntu, licząc na to, że takie środowisko bardziej będzie im sprzyjać niż warunki domowe. Mam nadzieję, że chociaż kilka uda się rozmnożyć, szczególnie zależy mi na odmianie Annabell Strong, Polar Bear oraz Lime Light.
   Przy okazji, jeśli chcecie zamawiać przez internet różne rośliny ozdobne, to polecam firmę Albamar - ładne, zdrowe i duże sadzonki, świetny kontakt mailowy. Ceny nie należą do najniższych, ale też nie są wygórowane za tak piękne i zadbane sadzonki. Jeśli zamawiacie na Allegro i skusicie się na "miododajne", to przygotujcie się na malutkie sadzoneczki, które potrzebują czasu, by ładnie się zaprezentować. Dodatkowo zdarzają się pomyłki - nieraz otrzymałam roślinę zupełnie inną, niż zamówiłam, ale po reklamacji otrzymywałam kolejną sztukę. Ceny są niziutkie i pewnie to kusi kupujących. Kolejnym sprzedawcą na Allegro są "podkarpackiesady". Również polecam, bo chociaż ceny nie są zbyt niskie, to rośliny są olbrzymie, zadbane.
   Dobrze, rozpisałam się znowu...pora na zdjęcia:)
 Tadzio jak zawsze pełen energii i uśmiechu. Kocha przebywać na zewnątrz.
 Poniżej takie smakołyki przygotowałam na urodzinki Grzesia.
 Kocham te Jego oczęta:*****
 W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z Tadziem do Zoo. Było super



 
Miłego wieczorku wszystkim. Oby przyszły weekend dopisał pod względem pogody.


3 komentarze:

  1. Nie mam tego, ale mój syn tak. Próbuję go nauczyć aby cieszył się chwilą i tym co jest teraz i patrzył na to co jest teraz dostępne ale nie umie się nauczyć a ja nie rozumiem jego stanowiska. Może to przychodzi z wiekiem? Przyznam Ci się, że martwi mnie to u niego, bo widzę, że nie może w pełni cieszyć się chwilą i tym co ma. W tym roku miał z polskiego napisać o spełnieniu marzeń czy dają radość i szczęście w życiu i napisał, że nie. Czas oczekiwania czy realizacji nie jest wprost proporcjonalna z radością osiągnięcia celu, że zaraz pojawia się nowy cel, do którego chce się dążyć. Czyli on też nie jest zbyt szczęśliwy w tej pogodni ku przyszłości. Nie umiem mu pomóc, chociaz próbuję i próbować będę. Staram sie hamować jego codzienność i skupiać go na detalach i czerpać z nich radość, może się uda. Najgorsze jest to, że w jego przypadku (innej dysfunkcji) potrzebna jest konsekwencja a w tym przypadku konsekwencja stwarza możliwość do tego nieszczęsnego oczekiwania i patrzenia w przyszłość.
    Nie wiem czy jasno piszę, bo w obecnym stanie pewnie pływasz na chmurach myśli luźnej i spontanicznej a tu nagle zmuszam Cię do myśli konkretnej.
    Najważniejsze to to, że Was bardzo mocno ściskam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego dla męża :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja Cię podziwiam Klaudusiu, jesteś tytanem pracy!
    Czekam na roślinki, jeśli zakwitną, zrobię im zdjęcia, ale mój ogródek wymarznięty, zarośnięty, nie daję rady wszystkim obowiązkom. Na dodatek kręgosłup tak mi dokucza, że czasami nie mogę się ruszyć.
    Myślę często o Tobie i modlę się za Nikusia.

    OdpowiedzUsuń