niedziela, 5 sierpnia 2018

   Ostatni dzień urlopu Mężusia, jutro już wraca do pracy, ah tak szybko zleciało, nawet pomimo tego, że nigdzie nie wyjechaliśmy.
   Nikoś całkiem sprawnie już sobie człapie, w dalszym ciągu jest to uroczy widok. Mówi coraz więcej słówek, wydaje mi się, że szybciej poradzi sobie z mową niż w przypadku Tadzia. Już teraz na samochód mówi "autko", a Tadzio jeszcze długo długo mówił "toło", słowo które sobie sam wymyślił.
    Oboje to wielkie przytulaki, ale Nikoś już w szczególności. Uwielbiam te momenty, kiedy się we mnie wtula.

Taki słoneczniczek wysiał mi się sam przed domem. Przypomina mi się klimat wiejskiego domku
Betonowa maska zmieniła miejsce, teraz jest w trawie przed tarasem. Ktoś miał pomysł, aby podświetlić ją od tyłu.
Lilie kwitną jak szalone, rutewka także zakwitła i nowy powojnik oczarował mnie swoimi intensywnie fioletowymi kwiatami. Już widzę jak pięknie kwitnął będzie za rok.
Nadszedł też czas hortensji bukietowych, moich ukochanych roślin. Bardzo lubię stadium limonkowych kwiatostanów przygotowanych do rozkwitnięcia i zmiany koloru na biały, a potem w zależności od odmiany aż do ciemno różowego.






Biała odętka wirginijska również miała w końcu coś do powiedzenia w ogrodzie.
A to murek wymurowany dla mnie przez mojego Mężusia. Znajduje się przy trójkątnej rabacie sąsiadującej z parkingiem dla samochodów.
Ten z kolei murowałam ja. Ma kilkanaście metrów i jestem z niego bardzo dumna. Na samym końcu odbiłam w betonie rączkę Tadeuszka. Nikoś niestety wtedy spał, więc muszę pomyśleć o jakimś innym miejscu, w którym mógłby odbić swoją stópkę.
Mówię, że jest krzywy, ale mój:)

W międzyczasie zrobiłam też obwódkę z kostki betonowej na podsypce cementowej, bo drewniane krążki, które były tam wsadzone także kończą swój żywot. Przetrwały dwa lata i zdaje się, że ich data przydatności ma się ku końcowi. Tak już jest, niektóre rzeczy przemijają szybciej niżbyśmy chcieli...

Dwa prześliczne rozchodniki znalazły miejsce w kamionkach, w których wywierciliśmy otwory. To będzie eksperyment, mam nadzieję, że przetrwają zimę w donicach. Póki co funkii się to udało, chociaż pewnie w gruncie wyglądałaby bardziej okazale.

W osłonkach na drabince pojawiły się niewielkie roślinki - posadziłam szczepki zarówno bluszczu, jak i rozchodnika olbrzymiego.
Zawilec japoński kwitł bardzo obficie.
To wdzięczna roślinka o ciekawym ulistnieniu.
Naszym wielkim zmartwieniem są rybki w tym roku...Wyłowiliśmy kilkadziesiąt śniętych sztuk. Być może temperatura je zabiła, zawsze pływały przy wierzchu, czekały na jedzonko przez nas sypane, a teraz wcale ich nie ma, gdy wypływają to tylko te nieżywe... Możliwe też, że po zakupie kilku sztuk karpi koi, reszta czymś się od nich zaraziła...
A to kilka ogródkowych kadrów...

Ukochane jeżówki zawsze się sprawdzają, teraz jest ich czas.
Szczególną sympatią darzę te zielone, chociaż motyle najbardziej kochają te zwykłe, różowe odmiany.
Tutaj jeżówka pełna.
I inna odmiana, nieco niska.
Tutaj w towarzystwie perwoskiej
A to fragment drabinki, którą wykonałam z gałęzi przytarganych znad rzeki. Woda pięknie je opłukała i odkorowała.

Ptaszek ukrywa się wśród traw...
Jedna cynia mi się ostała, w tym roku zaniedbałam uprawę tych roślinek. W dodatku ślimaki mają na nie wielką chrapkę.

Hortensja Little Lime to mniejsza kuzynka Limelight. Taka słodka miniaturka.

Hibiskus bylinowy rozpoczął kwitnienie od odmiany najjaśniejszej (zdjęcie poniżej z prawej).

A to coś, co mnie najbardziej boli... W tym roku nasze dwie stare jabłonki bardzo obrodziły. I chociaż obiecywałam sobie, że w tym roku wykorzystam co daje mi natura, to niestety się to nie udało... Powód - brak czasu, bo przy dwójce maluszków stało się to jednak zbyt dużym wyzwaniem. Jedyne co udało mi się zrobić, to pyszne kompociki. Reszta jabłuszek wylądowała w kompoście. Niestety po opadnięciu na ziemię bardzo szybko się psują, więc czas by cokolwiek z nimi zrobić jest ograniczony.

Taki torcik natomiast zrobiłam dla mojej mamy.
Bardzo podobny, ale o innym smaku wykonałam dla brata.

Przytulaski z moim Najmłodszym :)


Trzy powody, dla których chce mi się żyć i starać.

Miłego wieczoru wszystkim.

środa, 1 sierpnia 2018

Zadaszenie tarasu!

   Ten post ograniczę jedynie do tematyki tarasu i jego zadaszenia. Bo moja radość z realizacji tego projektu jest ogromna, więc chciałam Wam jak najszybciej pokazać jak wygląda nasz w końcu zadaszony taras.
  Nasz taras ma kształt L, dlatego jego konstrukcja była nieco bardziej złożona, niż w przypadku zwykłego prostokąta, jednak jeden stolarz z miejscowości Zasadne podjął się tego zadania w przystępnym terminie oraz cenie (pozdrawiamy serdecznie Pana Andrzeja i jego syna!).
   Teraz nie straszny jest nam żaden deszcz, świętować i odpoczywać możemy nawet gdy bardzo leje. Początkowo miałam zakupić żagiel, by zacieniał, jednak okazał się on zbędny, bo poliwęglan mleczny daje taki przyjemny "półcień".
   Za to pokusiłam się o zawieszenie zasłon i firanek, bo marzyłam o takim przeniesieniu salonu na zewnątrz. Kiedyś jeszcze wymienimy meble ogrodowe na technorattanowe z miękkimi poduszkami. Póki co dobrze służą nam te dębowe.


Tak wyglądał taras zaraz po zmontowaniu konstrukcji o położenia poliwęglanu.
Wreszcie mogłam wyciągnąć drabinkę zakupioną na przecenie wraz z różnymi ogrodowymi ozdobami.
 Domki raczej nie zostaną zamieszkane przez ptaszki, ale to nic - te mają cieszyć oczy. Kiedyś zasadzę też jakieś roślinki w naczyniach stojących na drabince.




Chłopcy z kolei zdecydowali się na zakup kuchni polowej :)
I już coś pichcą pyszniutkiego dla mamusi:)

A tak taras wygląda z zawieszonymi zasłonkami i firankami.





 Wieczorkiem robi się miły klimacik.
 Mężuś zamontował też kilka górnych lampek, które dają mocne światło, gdybyśmy takie potrzebowali. Mi marzy się jeszcze girlanda małych lampek.



   I wiem, wiem, że to tarasu nie dotyczy, ale również chciałam to ująć w tym poście - zrealizowałam kolejne swoje malutkie marzenie, aby mieć prywatną kapliczkę w ogrodzie. W końcu udało mi się zakupić na targu staroci coś, co pasuje do mojej wizji. I tak oto mam swojego Jezuska na krzyżu w ogrodzie.


Reszta zdjęć w kolejnym poście.