niedziela, 20 sierpnia 2017

Takiej suszy jeszcze nie było...

   Nie pamiętam, abyśmy mieli aż tak suche lato... Wszędzie w Polsce leje, nawałnice, ulewy, a u nas susza jakiej dawno nie było. Dopiero od wczoraj zaczął padać deszcz, a dziś już konkretnie leje, z czego bardzo się cieszę, bo nie mam już siły podlewać ogrodu, a i tak ograniczam się głównie do roślin w donicach i tych, które zostały stosunkowo niedawno posadzone i ich korzenie jeszcze nie do końca się wykształciły na tyle, aby głębiej penetrować ziemię w poszukiwaniu wody.
   Żal mi rolników, bo znowu ten rok ich nie rozpieścił. Najpierw majowe przymrozki uszkodziły mnóstwo pąków jabłoni, grusz, czereśni i innych drzew owocowych, potem ogromne ulewy, wichury głównie na północy Polski, a w innych rejonach susza... Współczuję wszystkim tym ludziom, którzy potracili ostatnio dachy nad głowami oraz dobytki całego życia w wyniku nawałnic. Dlatego chociaż jestem zmęczona wyczekiwaniem na deszcz, nie mam na co narzekać, bo inni mają naprawdę gorzej.
   Teraz siedzę z kawką w ręce i patrzę jak mój ogród wreszcie tonie w tak potrzebnym tu deszczu i jestem wdzięczna. Wdzięczna za to, że kataklizmy nas omijają, wdzięczna za to, że mogliśmy cieszyć się ciepłymi (wręcz upalnymi, niemal ciężkimi do zniesienia, ale jednak typowo letnimi) dniami, wdzięczna za deszcz, który w końcu do nas zawitał dając ulgę wycieńczonym roślinom, trawie, spragnionym owadom i zwierzętom. 
    Na naszych jabłoniach owoców brak... Jeśli jakieś były, to został zjedzone przez wygłodniałe stworzenia. Na ziemię spadają jedynie ogryzki. Autentycznie. Nie ma czego zbierać nawet na kompot... Wygłodniałe szpaki wyjadają borówki amerykańskie po raz pierwszy w tym roku. Wiem, że inni mieli z ptakami problemy jeśli chodzi o borówki i nakrywali siatkami krzewy, jednak u mnie zdarzyło się to po raz pierwszy, dotąd nie musiałam konkurować z nimi o to, kto pierwszy dosięgnie dojrzałych owoców... To samo z porzeczkami czarnymi. Było ich mnóstwo, takie słodziutkie, a któregoś dnia podchodzę do krzaczka i jakby 2/3 owoców wyparowało...
   Osy wyjadają maliny i chmarami podlatują do człowieka, szukając jakichś smakołyków... Mam nadzieję, że chociaż trochę soku z malin uda mi się w tym roku zrobić... W zeszłym roku postanowiłam sobie, że w tym nie zmarnuję darów natury, będę zbierać do słoików co się da, a w tym okazuje się, że los płata figla i o ile w zeszłym roku zmarnowało się tyle jabłek, to w tym nie ma co się marnować, bo po prostu ich nie ma... Pokarało mnie za rozrzutność w zeszłym roku i brak należytego poszanowania do tego, czym obdarza nas ogród! Dobrze mi tak, nauczy mnie to jeszcze bardziej doceniać to, co otrzymujemy.
   Póki co bardzo obrodziły mi pomidory, które i tak zaniedbałam, bo nie było czasu ich regularnie podwiązywać i biedaczki płożą się po ziemi... Również wilki usuwane były jedynie na początku, a potem nawet to zostało zaniedbane. Smakują cudownie, trochę już wsadziłam do słoików, by mieć na zimę. Zakisiłam też mnóstwo ogórków, jednak chociaż żałuję, to nie moich, tylko kupnych. Moje jakoś się nie chciały przyjąć, wyrosły tylko trzy mierne ogóraski. Może też ze względu na tą suszę... O ile pomidorki były co jakiś czas podlewane przez Mężusia gdy byłam w ciąży, a potem po porodzie, to ogórki posadziłam znacznie dalej i one już dodatkowej wody nie dostały. Planuję jeszcze zrobić kiszoną cukinię, podobno rewelacyjnie smakuje. No i koniecznie sok malinowy na zimę. Na przeziębienie będzie jak znalazł.
   W międzyczasie chodzę po ogrodzie z torebkami do których zrywam nasiona bylin oraz roślin jednorocznych. Mam mnóstwo zamówień na nasionka:) Jest z nimi trochę pracy, bo trzeba je zebrać, ususzyć, podpisać, popakować w oddzielne małe torebeczki i znowu podpisać, potem popakować do kopert, zaadresować, wybrać się na pocztę, wypełnić polecony itd. Ale sprawia mi to przyjemność, bo w niejaki sposób dzielę się kawałkiem mojego ogrodu z innymi. Są rośliny, których nasiona łatwo pozyskać, takie jak ostróżka, czy odętka wirginijska, a są roślinki, przy których nieźle trzeba się nagimnastykować, aby zdobyć nasiona, na przykład jeżówka. Jak bardzo kocham te kwiaty, tak bardzo niewdzięczną pracą jest pozyskiwanie nasion jeżówki. Ile razy już się nią ukułam, w pełni zasługuje na swoje imię. Wszystkie nasionka wysyłam za symboliczną kwotę, niech ładnie rosną w ogrodach innych.
  A zmieniając temat... Moje Szkraby rosną na potęgę, szczególnie Nikoś... Jeszcze 24 lipca, kiedy szczepiliśmy go, ważył 6,5 kg, a już 16 sierpnia waży 7,2kg... Nie wiem, chyba sterydy jakieś podjada, jak nie patrzymy...A ma dopiero dwa miesiące z hakiem! Mój biedny kręgosłup... Będzie chyba większy od Tadzia...Tadzio ma 21 miesięcy i waży równe 15 kg...
  Ostatnio pisałam, że marzy mi się siłownia. Udało się zrealizować moje marzenie. Przynajmniej trzy razy w tygodniu jestem na siłowni, jakieś 40 minut spędzam na bieżni, a potem idę na przyrządy oraz ćwiczenia na macie. Dodatkowo jeśli mi się uda, to ćwiczę też w domu. Po każdym treningu czuję się wspaniale, brakowało mi tego. Szkoda jedynie, że tak późno musimy chodzić, bo nieraz jest to godzina 21.
   A teraz zapraszam na zdjęcia:)

Tadzio jak zwykle - pracowity Chłopak:)
I wesoły, pełen energii.
Karmi Braciszka butelką :) Bo Nikoś oprócz mm dostaje też mieszankę. Duży chłopak musi dużo jeść...
A to my z Nikosiem:) Rozkosznie wygląda z tymi puckami w tej pozycji.
I moje Słoneczko na macie.
Chyba nie ma bardziej rozczulającego widoku od śpiącego Maluszka...
Widać każdego dnia jak buźka Mu się zmienia...
To zdjęcie jest fantastyczne ze względu na cudowną minę Tadzia, który jest wpatrzony w swojego Braciszka, taki szczęśliwy i uśmiechnięty Synek mój kochany...
Woźnica na wozie:)

Nikoś i Jego różne minki:)
I wkraczamy do ogrodu...Śniedek, hortensja z ketmią syryjską, jeżówka purpurowa z rudbekią oraz jeżówka green jewel.
Hortensja ogrodowa, lilie, odętka oraz rudbekie.
Główki maku pełnego suszą się i czekają na dojrzenie nasionek:)
Uwielbiam ten mak... Tak długo kwitnie. Za rok znowu go posieję, będzie w całym ogrodzie.
Lilie drzewiaste pochylone w stronę słońca.
Mają mnóstwo kwiatów.
Hortensja Magical Moonlight. Nie wiem czy każda tak ma, ale ta jest wyjątkowo wrażliwa na brak wody i klapnie bardzo łatwo...Ciągle muszę ją podlewać. Może to kwestia tego, że posadzona w tym roku i jeszcze dobrze się nie ukorzeniła, ale mam też kilka innych hortensji, które sadziłam mniej więcej w tym samym czasie i one takich problemów nie mają...
Perowskia...ta piękna fioletowa roślina od dawna mi się podobała. Teraz wiem, że po zimie trzeba ją mocno przyciąć, a ładnie odbije i będzie silniejsza.
Jeżówka i hortensja ogrodowa, która kwitnie na pędach zarówno wieloletnich, jak i jednorocznych.
Róża okrywowa kwitnie nieustannie.
I na koniec zostawiam Was z filmikami z moimi Synkami w roli głównej. Miłej niedzieli:)