czwartek, 30 kwietnia 2020

Kącik marokański gotowy! Solary na kamperze oraz inne

   Jest, jest, jest - mój kącik marokański, wyproszony prezent od Mężusia na 10tą Rocznicę Ślubu, którą obchodziliśmy we wrześniu. Nieco z opóźnieniem, ale jest :) I cieszy moje serce oraz oczy. Dziękuję Ci jeszcze raz Kochanie :***
   Jest taki, jak sobie wymarzyłam, z podłogą, która ciągnie się nieco również za murkiem, aby chwasty tak łatwo do niego nie przyrastały i aby ułatwić koszenie. Chciałam ograniczyć w tym miejscu plewienie do minimum, zostawiając jedynie trzy małe skwery na rośliny pnące (w tym jeden powojnik) oraz jednoroczne - np. bratki.

   W  rogu murka zasadziłam winobluszcz trójklapowy, który szczelnie przylega do różnych powierzchni i ma piękne liście, szczególnie jesienią. Ta odmiana dodatkowo ma jaśniejszą barwę, co jest jej niewątpliwym atutem. Póki co jeszcze roślinki nie widać, ona dopiero rozpocznie wegetację.
Te piękne abażury upolowałam rok temu na targu staroci, zakochałam się w nich. 



Krzesełka kupiłam na prmocji 50% w Shohlari również rok temu, a stolik z mozaiką za 1/3 ceny przez internet na Allegro, bo jest leciutko ubity, a mi to nie przeszkadza. Normalnie zapłaciłabym za sam stolik ponad 300zł.
Dałam się ponieść wiośnie i posadziłam niebieskie bratki:)

Piłam już kawę w moim zakątku i powiem Wam, że przyjemnie się tam siedzi. Dodatkowo mam oko na Chłopców, bo zakątek zlokalizowany jest zaraz obok placu zabaw.
A to mój kochany Łobuziak, z psikaczem na śmigus-dyngus. Muszę go pochwalić, bo wreszcie Nikoś wychodzi z pampersów. Dalej zdarzają się wpadki, ale coraz rzadziej. Bardzo mi ulżyło, bo już myślałam, że nigdy nie załapie, a przecież to taki mądry chłopiec. 8 czerwca skończy trzy latka, a jego sposób wyrażania się jest cudowny- mówi rozbudowanymi zdaniami, używa eleganckich zwrotów, ma niesamowitą pamięć oraz chęć do nauki. W przedszkolu będzie kiedyś gwiazdorem.
 Nikoś ma też ogromną potrzebę bliskości oraz wyrażania swojej miłości. Kilkakrotnie w ciągu dnia słyszę od niego: "mamusiu, kocham Cię całym serduszkiem".
 A Zosia rośnie, waży już 5,1kg. Powoli coraz częściej się uśmiecha. Biedactwo niestety ma przepuklinę pępkową, mamy nadzieję, że się wchłonie w ciągu kilku miesięcy. Została też zaszczepiona na pneumokoki, rotawirusy oraz 6w1 (wirusowe zapalenie wątroby typu b, tężec, krztusiec, błonica, polio i hib).
 Gdy tylko jest pogoda, to z niej korzystamy. Jadamy też obiadki na zewnątrz, takie najlepiej smakują.

Chłopcy mają mnóstwo pomysłów na zabawę, a szczególnie Tadzio, który potrafi wykorzystać przeróżne przedmioty na tysiące sposobów. Ja też staram się podpowiadać im różne zabawy, ostatnio np zrobiłam im łódeczki z korków, nalaliśmy wody do zosinej wanienki i była super zabawa w piratów. Z połówek korka zrobiłam im też rekiny.




Przytulaski to to, co lubimy najbardziej.
Czasem nosimy się w chuście.

A tak Zosia wyleguje się czasem, gdy Grześ weźmie ją do naszego łóżeczka.
 Mamy za sobą już dwa jednodniowe wypady kamperowe całą piątką:) Najpierw wybraliśmy się na Pustynię Błędowską.
 Bardzo wiało, ale i tak było wspaniale.
 W kamperze można poczuć wolność, jest się niezależnym, w środku mamy wszystko, czego potrzebujemy do życia.
  A mój genialny Mężuś zainstalował solary na dachu naszego kampera. Teraz tylko kupimy przetwornicę i możemy dowoli korzystać z prądu. Póki co możemy użytkować tylko sprzęty zasilane 12V. Na dachu mamy dwa panele po 70W, do tego  kontroler mppc tracer.

 Pojechaliśmy też do Tenczyna, gdzie jest piękny zamek, a raczej jego ruiny.




Upiekłam też swój pierwszy chleb na własnym zakwasie żytnim. Chłopcy się zajadali.

Tulipanki zakwitły tworząc tu i ówdzie kolorowe plamy w ogrodzie. Szkoda, że co roku są coraz uboższe, powoli marnieją lub chorują, skutkiem czego trzeba je co roku dosadzać jesienią, by wiosną się nimi cieszyć. 

 Na tarasie zawitały kupione na placu targowym bratki. Najbardziej lubię te niebieskie.

    Wczoraj nieco popadało, ale to wciąż mało. Mam dwa mausery po 1000l, teraz zakupiłam jeszcze zbiornik 360l na taras, by podlewać jednoroczne rośliny takie jak pelargonie, surfinie, petunie itd. W planach mam jeszcze kolejne dwa zbiorniki 200-250l przy obu domkach narzędziowych. Niestety wydaje mi się, że lepiej z deszczem nie będzie, co roku jest coraz gorzej i obawiam się, że to się nie zmieni. Dlatego chcę łapać jak najwięcej wody deszczowej. A jak to jest u Was? Jestem ciekawa.

niedziela, 19 kwietnia 2020

Prace nad kącikiem marokańskim, wiosna w ogrodzie, Wielkanoc inna niż zwykle

   Witajcie kochani. Jak wytrzymujecie kolejne dni izolacji? Ja każdego dnia błogosławię nasz dom i 14 arów ogrodu... I myślę ze współczuciem o ludziach zamkniętych w blokach :(
   U nas...dużo radości z codziennego życia pomimo pandemii, ale i parę zmartwień. Między innymi wystający pępek Zosi, który najprawdopodobniej związany jest z przepukliną pępkową. Wkrótce będę to konsultować... Dodatkowo zażywane przeze mnie leki na sztywnienie i opuchliznę stawów spowodowały, że laktacja nad którą tak ciężko pracowała osłabiła się bardzo znacznie i Zosieńka nie najada się... Dziś ratuję się jeszcze zamroźonym mlekiem, ale jeśli jutro będzie podobnie, to muszę włączyć mleko modyfikowane....
  Do tego dochodzą inne rzeczy. Ale jutro jest nowy dzień, początek nowego tygodnia i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Dziś jest Niedziela Miłosierdzia i modliłam się o to. Ufam, że będzie dobrze.
   Póki co raduję się powstającą w kąciku marokańskim podłogą z kamienia...

Mój Skarbek wymurował prawie połowę, ja pomagałam oczyszczać kamienie z betonu oraz poprawiałam fugi. Wkrótce stanie tu stolik z mozaiką i dwa krzesełka.

A w ogrodzie wiosna....
Kwitnie różanecznik i szafirki...
Magnolie również ukazują swoje piękno.


Zaczynają też kwitnąć tulipany.
A z Chłopcami dalej działamy...


Takie ciasteczka teraz sobie podjadamy.
W Wielkanoc razem się modliliśmy i święciliśmy jedzenie....

Były też pisanki...
Ale najwięcej radości sprawiło Chłopcom polowanie na jajka. Ja również miałam ubaw.

A Zosia... zaczęła głużyć, bardzo uważnie słucha tego, co się do niej mówi, jest ciekawa świata i po prostu taka kochana...


Chłopcom zakupiliśmy rowerki z kółkami bocznymi, aby mogli się uczyć. Tadziowi idzie naprawdę świetnie.



Korzystamy też z elektrycznego autka. Nikoś jest mistrzem manewrowania.

Moja Perełka :*

I moje dwa Skarbusie :*

Taką sowę wykonałam na licytację dla chorego na SMA Filipka. Strasznie zły teraz czas jest na gromadzenie funduszy, współczuję rodzicom chorych dzieci. :(

A na koniec tort, który otrzymaliśmy od naszej salsowej Rodziny <3

Miłego wieczoru kochani, nie dajcie się wirusowi.