sobota, 25 października 2014

Ogrodowe zdobycze:)... balkony...i inne

   Dzień dobry kochani. Czy Wy też czujecie podekscytowanie przy sadzeniu każdej nowej roślinki w ogrodzie? Ja wczoraj nie posiadałam się z radości, bo wstąpiliśmy z Grzesiem do jednego centrum ogrodniczego w Krakowie przy Bieżanowskiej i akurat promocja była na rododendrony... Kupiłam więc jedną różową germanię i jeszcze jednego fioletowego różanecznika o liściach z białą obwolutką, niestety nazwy nie pamiętam. Każdy kosztował 25zł. Były zmasakrowane gradem, biedne, dlatego cena była niższa. Postanowiłam dać im inny "dom" i wierzę, że za rok odwdzięczą mi się pięknymi kwiatami na wiosnę, ponieważ pąki już na nich widać. Posadziłam je przy własnoręcznie robionej pergoli, po obu jest stronach. W środku natomiast zaschnięte kwiatostany hortensji ogrodowej, która ostatecznie wylądowała w tym miejscu. Najpierw spalona słońcem cierpiała w źle wybranym przeze mnie miejscu, ale przecież człowiek uczy się na błędach....Do tamtej pory nie wiedziałam, że są różne odmiany hortensji, które tolerują całkowicie inne stanowisko. I niestety biedna hortensja odchorowała swoje, ale potem zauważyłam, że już nowe pędy jej wyrastają po przesadzeniu pod pergolę... Jeszcze dodatkowo będzie zacieniona od posadzonego wczoraj różanecznika, więc wszystko powinno być dobrze za rok. Zobaczymy:)

 Tak wygląda różowa germania - widać, że niektóre liście ucierpiały podczas intensywnego gradu, który miał miejsce kilka tygodni temu.
 A to nieznany mi różanecznik, który ma kwitnąć na fioletowo... Ten również ma pączki. Jestem ciekawa wiosny:) Dodatkowo między nimi posadziłam sześć cebulek hiacyntu czerwonego, zakupionego w Biedronce. W centrum ogrodowym kupiłam jeszcze dwie czerwone róże pienne, które posadziłam przy ogrodzeniu.

A tu popatrzcie kogo przyłapałam hasającego sobie w moim ogrodzie... Czarnego persa Sąsiadki, który wprost uwielbia mój pagórek z nasadzeniami prymulek i innych... Zdaje się, że stamtąd ma dobry widok na inne koty lubujące się w moich grządkach... Żeby chociaż polowały na nornice, które drążą tam swoje korytarze! Ale niestety, zdaje się, że koty (których jest 9, w tym trzy nasze, 4 dzikie i 2 koty sąsiadów) i gryzonie żyją u mnie w zgodzie, więc muszę sięgnąć po inne środki...

   Przyjechał Pan Ryszard Stolarz, który będzie nam już w przyszłym tygodniu wykonywał drewnianą podbitkę. Zauważył od razu powód naszego ostatniego zmartwienia - powoli brudzące się czoła balkonów... Jego pierwszym pytaniem, którym powitał mnie jak tylko przyjechał było: "Pani Klaudio, co też oni pani tu zrobili?" 
   Pan Ryszard jest taki dobroduszny, uwielbiam tego człowieka... Powiedział, że jeśli mamy blachę w kolorze dachu (a takowa nam właśnie została), to wykona nam kapinosy, po których będzie spływała woda z balkonów nie brudząc ich czoła... Muszę jeszcze kupić folię w płynie, która dodatkowo pójdzie pod blachę, zabezpieczając klej użyty do styropianu na czole balkonów, który niestety nasiąka wodą, a gdyby przyszły ostre mrozy, to nagromadzona tam woda może wysadzić czoła balkonów... A tego chcielibyśmy uniknąć.
   Z tyłu domu umieściliśmy zbiornik 1200 l, doprowadzając do niego rynnę. W ten sposób gromadzić będziemy deszczówkę. Nadmiar wody będzie łagodnie spływał bokami zbiornika na ziemię.


6 komentarzy:

  1. Ludziom czasami brakuje cierpliwości, tak zwyczajnie. Moja mama leży już 8 lat i przeszła przez wszystkie etapy choroby, wysiadło ciało i umysł... to straszne doświadczenie dla chorego i całej rodziny! To piękne, że masz dla tych biednych, sponiewieranych ludzi tyle serca, przecież w każdym takim pacjencie ukrywa się sam Chrystus...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu kochana, życzę Wam z całego serca dużo siły i cierpliwości. Wyobrażam sobie jakie to ciężkie doświadczenie, bo sama pracuję z osobami, które w zasadzie są już "warzywkami"... serce się kraja. Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  2. Hejka :)
    Przepiękny wiersz i powinnaś zawiesić go gdzieś w gablocie w swojej pracy aby każdy mógł go przeczytać i podpisać go :))) Aż pozazdrościłam Ci tych jesiennych nasadzeń - u mnie brak czasu a dziś jakiś mrozek? coś białawo na trawniku :P
    Napisałaś u mnie o porządkach w szafach, tam Ci odpisałam ale i tu napiszę, nim pozbędziesz się ciucha spojrzyj na niego pod kątem ,,materiału twórczego,, Z takich materiałów można wyczarować obrazki, naszywając na tło różne elementry, można uszyć jakiś obrusik na zasadzie patchwork-a. Można tanio pozyskać włóczkę do ciekawych przeplatanek, czy zwykłego haftu potem ;)
    Miłego wtorku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatku, dziękuję bardzo za miłe słowa, jesteś kochana.
      Dziękuję bardzo za wskazówkę, faktycznie dwa ciuszki sobie zachowałam, nadzieją, że coś z tego się wykorzysta. Niestety nie umiem szyć patchworków, ale kto wie, może kiedyś...
      Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  3. Zaglądam i kogo ja tu widzę...:) ogrodniczkę o pięknym sercu. Cieszę że mnie zaprosiłaś bo do takich ludzi jak Ty to mnie zawsze po drodze. Też cieszę się z każdej posadzonej roślinki, niby drobnostka ale jak cieszy :). Świat roślin jest wspaniały...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Magdalenko. Jak miło, że wpadłaś. Cieszę się, że tak samo mamy odnośnie radości z każdej posadzonej roślinki. Pozdrawiam Cię cieplutko w te jakże chłodne dni

      Usuń