Dobrze, zacznijmy powolutku... Jak pewnie wiecie, po rozszalowaniu, na terenie działki zostaje mnóstwo drewna, desek oraz stempli. Przez cały ten czas wszystko to leżało sobie po prostu na ziemi, zaraz na przeciwko tarasu. Postanowiliśmy wreszcie się tym zaopiekować i zabezpieczyć przed wilgocią, a przynajmniej część naszego drewna. Problemem było gdzie to ulokować. Po drugiej stronie dróżki, na przeciwko nas stoi stara stajenka, w której mieszka siedem kurek. Grześ postanowił przedłużyć dach, używając do tego naszych stempli, a na pokrycie dachowe wykorzystując stare okna. Podłogę i tylną ściankę zrobiliśmy z palet. Wyszło nam coś takiego:
Na zdjęciu zobaczycie małego pomocnika:), Franka, który już 9ego będzie obchodził swoje urodzinki. Dzielnie nam pomagał, aby później móc przejechać się na przyczepce niewielkiego traktorka, którym zwoziliśmy deski.
Do stajenki przylega bezpośrednio garaż, a nad garażem znajduje się strych, zamieszkały głownie przez dzikie koty (stamtąd właśnie wypadł nasz Wojtuś i tak go znaleźliśmy). Jest tam dużo starego sianka, nie kapie na głowę, jest sucho i koty mają tam raj dodatkowo dokarmiane tanim pokarmem ze sklepu. Tam też schowaliśmy nasze odkorowane stemple. Byłoby ich bardzo szkoda, gdyby się zmarnowały. A tak bezpiecznie mogą sobie leżeć i schnąć.
Pod naszą konstrukcją umieściliśmy tylko te deski, które mają do około 2m długości. Reszta wciąż leży przy tarasie. Mamy zamiar przenieść je za dom na kilka palet, ale to już jak panowie od elewacji zakończą swoją pracę. Gdybyśmy zrobili to już teraz nie daliby rady umieścić rusztowania.
Małe kawałki drewna z kolei, których było od groma, zwiozłam taczkami do Teściów, którzy będą mieć mnóstwo palenia w piecu węglowym. Nic się nie zmarnuje. Zrobiło się więcej miejsca i jest mniejszy bałagan. Ale jeszcze trochę pracy nam zostało. Część palet planuję oddać do skupu, kilka sobie zostawimy pod deseczki. Ten biały piasek wsypiemy do tarasu, a huśtawkę nieco przesuniemy w lewo. Trzeba też rozebrać wspaniałej konstrukcji stół zrobiony przez naszą Ekipę Budowlaną:) Za każdym razem, kiedy patrzę na stół, przypomina mi się, jak siedzieli pod jabłonką w przerwach między pracą, popijając kawę i posilając się... Brakuje Ekipy Pana Mariusza... Brakuje też naszych wesołych Tynkarzy (pozdrowienia dla Was:) ). Ale z tymi drugimi jeszcze się spotkamy, chociażby przy okazji gładzi.
Poniżej natomiast nie wiem czy widać, ale poprowadzony jest kabelek pod lampki tarasowe. Znajduje się on w peszlu, co jakiś czas przecinanym, aby kabel mógł wyjść w górę do lampy.
A tutaj zdjęcie z ogródka. Na samym środku zauważycie, że pozwoliłam wyrosnąć samosiewce, która okazała się być piękną, słodką malinką. Niedługo znajdę dla mojego niespodziewanego przybysza inne miejsce. Na razie rośnie sobie między studnią, a pierisem. A te pustaki, które widzicie, są przygotowane już dla pustynnika, którego kupiłam jakiś czas temu. Pan powiedział mi, abym postawiła dwa pustaki, przykryła szybką i okryła liśćmi. Jest to zabezpieczenie na zimę, które umożliwi również pustynnikowi urosnąć (podobno wcześnie się pojawia), no i będę również mogła doglądać go przez szybkę.
Wycięliśmy też drzewko, którego pień możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej, po lewej stronie. W zasadzie drzewo to było ścięte już dawno, jednak ciągle odrastały jakieś konary. Celowo pozostawiliśmy je tak wysoko, ponieważ mam z tym drzewkiem jeden plan, który zdradzę może w następnym roku. Jest to też teren, który nie jest ogrodzony, w miejscu tym kończy się ogrodzenie sąsiada, planujemy je przedłużyć, jednak nie wiem, czy uda się jeszcze w tym roku, zobaczymy.
W tym tygodniu będziemy mieć montowane barierki balkonowe. Nie mogę się już doczekać. Prace nad regipsami kontynuowane będą od wtorku. We czwartek z kolei wreszcie będziemy mieć wyregulowane okna oraz wymienioną szybę. Zobaczcie, jeśli u Was zauważycie takie drobinki między szybami, oznacza to, że wydostał Wam się środek przeciwwilgociowy i niestety trzeba wymienić szybę.
A teraz kilka migawek z niedzieli, kiedy to wykorzystaliśmy prezent od mojej Mamy na naszą piątą Rocznicę Ślubu i udaliśmy się na romantyczną kolację z rejsem po Wiśle. Było cudownie, słoneczko świeciło rzucając swoje promienie na mieniące się kolorami drzewa wchodzące w jesienny klimat. Jedzonko było pyszniutkie, widoki wspaniałe. Kraków jest przepiękny, jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami, że możemy mieszkać blisko tego miasta. Ale największą szczęściarą jestem ja, bo mam najwspanialszego Męża na świecie:) I dziękuję za Niego każdego dnia. Kocham Cię Skarbie :*
Dobranoc kochani, wypocznijcie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz