piątek, 30 czerwca 2023

Chańcza

  W zeszłym roku w Chańczy byliśmy kilkakrotnie, nawet Boże Ciało tam spędziliśmy, Zosia sypała wtedy uzbierane jeszcze w moim ogrodzie kwiaty. W tym roku do Chańczy aż tak często nas nie ciągnie, jest we mnie głód odkrywania nowych zakątków Polski i nie tylko. Są ludzie, którzy przez dziesiątki lat jeżdżą w to samo miejsce, które znają jak własną kieszeń i wiedzą czego się spodziewać. Ja natomiast należę do osób, które jednak lubią jeździć w nowe miejsca i lubią ten dreszczyk ekscytacji odnośnie tego co zastaniemy na miejscu.
    W Chańczy natomiast najlepsze jest to, że mamy mnóstwo kamperowych znajomych, z którymi bardzo lubimy spędzać czas. Jest to też przyjazny dla skuterów wodnych akwen. Gorzej z motorówkami, gdy poziom wody jest obniżony.

Ten weekend był bardzo przyjemny, pogoda była w kratkę, ale nie męcząca. Udało się i popływać i pojeździć rowerami i rozpalić ognisko.
Takie słodkie czapeczki zamówiłam dla mnie i Grzesia :)

Trafił nam się piękny zachód słońca, uwielbiam takie wieczory.

Woda była cieplutka i przejrzysta.
Na spacerze rowerowym nie mogłam się oprzeć, by nie zatrzymać się na łące pełnej rzepaku i maków. Zrobiłam wtedy Zosi urocze zdjęcia.

A z najbardziej dorodnego kwiaty maku wykonałam jej śliczną makową panienkę.
Krótki filmik z naszej wyprawy do Chańczy



 

2 komentarze:

  1. Aż sama się do siebie uśmiechnęłam obserwując Wasze szczęście. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne czapeczki, świetnie pasują do Waszej radości. Nad Chańczę często jeździ mój Syn ze ślubnymi parami na plenery. Zosia czaruje jak zawsze :-)

    OdpowiedzUsuń