Wyczekiwana niedziela, mój przymusowy odpoczynek... W dni robocze jakoś szkoda mi czasu na złapanie oddechu, kiedy jeszcze tyle jest do zrobienia, wszędzie widzę pracę i trochę żałuję, że nie mam sobowtóra, który by mi pomógł. Na razie wzięłam sobie za cel odkorowanie wszystkich stempli, aby można je było potem do czegoś użyć. Pięknie wyglądają z korą, ale niestety pod nią gromadzą się małe robaczki, które wżerają się w drewno. Po jakimś czasie kora i tak odpadnie, a tak po jej usunięciu można drewno od razu zaimpregnować. A to moje stanowisko pracy:
Kory nie wyrzucam, przyda się do ściółkowania kwasolubnych roślin, ale również przestrzeni między nimi, jeśli będzie na tyle materiału, zobaczymy. Znajomy śmiał się, że nic się u nas nie marnuje :) I ja własnie staram się wykorzystywać to co mamy, bo zawsze podziwiałam moją Babcię, która potrafiła dla wszystkiego znaleźć jakiś użytek, tylko w ostateczności wyrzucała odpadki, dla których nie mogła znaleźć zastosowania. To się nazywa recykling dopiero:) Babciu, uwielbiam Cię :*, jesteś dla mnie przykładem do naśladowania. Kiedyś ludzie kupowali przedmioty, a gdy te się zepsuły - naprawiali. Teraz kupują, ale gdy cokolwiek się zepsuje - idzie na śmietnik, zanieczyszcza środowisko, a kupuje się kolejny bubel, który zaraz znowu ulegnie zniszczeniu i tak w kółko... Ludzie już nie mają czasu na naprawy i również nie bardzo im się chce. Jesteśmy tak zagonieni, tak zajęci, że ledwo na cokolwiek odnajdujemy czas... Ja obiecuję sobie, że jak już wybudujemy domek, to zwolnimy tempo, złapiemy oddech, zaczniemy celebrować każdą chwilę, znajdziemy czas na wiele rzeczy i przestaniemy mówić, że go nie mamy...Bo tak długo nie można żyć, w takim tempie.
A teraz pozwólcie, że przedstawię Wam Panią Stefanową:) Kobietka powstała, aby Stefan nie czuł się taki samotny. Jednak jak to bywa między płciami przeciwnymi - czasem powstają nieporozumienia, więc Pani Stefanowa po małej sprzeczce postanowiła zająć swoje miejsce z dala od Stefana, pilnuje frontu domku. A tak na poważnie - Grześ stwierdził, że Stefan jest tak mało widoczny, a powinien być gdzieś z przodu, więc aby nie przesuwać Stefana sprzed mojego kuchennego okna, zrobiłam Panią Stefanową, która teraz zajmuje widoczne miejsce. Muszę jej jeszcze oczka poprawić, dodać więcej czarnego, no i myślałam też o kobiecych atrybutach, ale to się zobaczy:) Włosy z kory były pomysłem sprytnego 5letniego Franka :)
Natomiast Stefan zyskał włoski.... Stanęły mu dęba, jak zobaczył Panią Stefanową
Będąc na placu targowym na stanowisku ze starociami odnalazłam taki zardzewiały mały kwietnik w kształcie taczek. Pomalowałam go Hammeritem i dałam drugie życie. Kosztował mnie aż...5 złotych:)
A tu ogród.... Zakupiłam fioletowego hibuskusa, który od dawna mi się podobał...
Nachyłek zaczyna rozkwitać, wciąż ma jeszcze mnóstwo pąków:
A tu kosmos, który wdzięcznie kwitnie całe lato. Potem samoistnie się rozsiewaLiatria zaczyna również kwitnąć...a w dali piękne białe margaretki, które na jesień wykopię, podzielę i przesadzę bliżej domku, bo na razie są po drugiej stronie drogi, w moim pierwszym, malutkim ogródku.
Suszę miętę pieprzową z mojego ogródka, ponieważ ostatniej zimy bardzo zasmakowałam w takiej uspokajającej miętowej herbatce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz