Dobry wieczór kochani. I znowu długo mnie tu nie było. Przepraszam, to po prostu brak czasu. Wiele z Was pisze, pyta jak tam u nas idzie, więc już spieszę z odpowiedzią.
Tak jak w tytule - spędziliśmy pierwszą naszą nockę w naszym Domku w Walentynki. Nie oznacza to jednak tego, że już się wprowadziliśmy. Na razie nocować będziemy pewnie w weekendy, bo wtedy nie trzeba wstawać do pracy o 5... A skoro kuchni jeszcze nie mamy i mebelków w łazience u góry, to byłoby to kłopotliwe, by nocować już na stałe.
Ale pierwsza noc była cudowna...taka cisza...taki spokój, takie cudowne poczucie, że to wreszcie nasz Dom, nasze miejsce na ziemi, nasz schron, nasza przystań. Spaliśmy nie w naszej sypialni, lecz w pokoju północnym, bo tam rozstawiliśmy nasze wielgachne łoże małżeńskie, które zostało zakupione zaraz po ślubie, jednak mieszkając z Mężem w jednym pokoju przez parę lat zdecydowaliśmy się na zakupienie zwykłej rozkładanej wersalki. Łoże natomiast zostało rozkręcone, spakowane i wywiezione do przechowania na odpowiednią chwilę, która właśnie nastała. Jednak teraz łóżko to trafiło do pokoju północnego, bo do naszej sypialni zamówiłam inne, jaśniejsze oraz nieco mniejsze, które będzie tam bardziej pasować ze względu na zamówioną szafę.
Spało się cudownie... Nad głowami okna dachowe, można było podziwiać niebo... Spaliśmy akurat w jedynym pokoju na piętrze, w którym jeszcze nie ma drzwi... Tak, drzwi jeszcze nie wszędzie są wprawione, a to ze względu na pewne komplikacje, które już w przyszłym tygodniu, a w zasadzie w poniedziałek powinny zostać rozwiązane.
Teraz parę zdjęć....
Oto kominek z wprawionym kamieniem. Teraz czeka nas jeszcze malowanie:
A to nasza sypialnia - w każdym pokoju wiszą już karnisze, co ogromnie mnie cieszy, bo mam też zakupione firanki oraz zasłony. Jakoś nie przekonują mnie okna bez tych elementów, które sprawiają, że pomieszczenie jest przytulniejsze, bardziej "domowe" oraz intymniejsze. Wiem, że obecnie jest taka moda, że dużo osób rezygnuje z zasłon i firanek na rzecz rolet lub żaluzji... To nie dla mnie.
Takie ramki wykonałam sobie do pokoju korzystając, że miałam jeszcze trochę farby...
A to wspomniane drzwi - wszystkie wprawione oprócz tych do północnego pokoju:) Na dole kotłownia również czeka na drzwi.
I jeszcze nasz Wojtuś...ale to w pokoju, w którym jeszcze mieszkamy:)
Walentynki z Grzesiem spędziliśmy na budowie, wieszając karnisze, żabki, składając nasze wielkie łóżko i sprzątając... Ale odbiliśmy to sobie dzisiaj - na cudownym masażu dla dwojga wykonywanym równocześnie w jednym pomieszczeniu przez dwie przesympatyczne i uzdolnione masażystki... Błogostan, mogłabym tak codziennie...Wreszcie ktoś masuje mnie, a nie ja kogoś:) Szewc w dziurawych butach chodzi... Ale dzisiaj było przemiło, jestem naprawdę zrelaksowana, mojemu Grzesiowi również się podobało. A w przyszłości, jak tylko domek będzie przez nas zamieszkały polecam się jako masażystka:)
Przenoszenia naszych rzeczy ciąg dalszy oczywiście - w trzech pokojach mamy mnóstwo tobołków, siatek, kartonów zawalonych różnymi przedmiotami... Nawet nie wiedziałam, ze tyle tego będzie...a to jeszcze nie koniec!
Miłego wieczoru Wszystkim.
Śpię na wprost drzwi balkonowych z widokiem na niebo... uwielbiam :)))
OdpowiedzUsuń