środa, 3 sierpnia 2016

Światowe Dni Młodzieży

   Niewiarygodne, już sierpień! Ostatni wpis był z 17 lipca... Przez cały ten czas naprawdę nie wiele mogłam napisać, tyle się działo... Pomimo tego, że sami nie mogliśmy fizycznie uczestniczyć w wielkich zgromadzeniach i uroczystościach podczas ŚDW (WYD), to duszą i sercem byliśmy z wszystkimi tymi ludźmi. Cieszyliśmy się, że mogliśmy dać chociaż małą cząstkę od siebie goszcząc u siebie pielgrzymów- cudownych ludzi z Malezji, którzy stali się naszymi drogimi przyjaciółmi i z którymi na pewno będziemy utrzymywać stały kontakt. Ludzie ci wiele nas nauczyli i jesteśmy wdzięczni za późne godziny głębokich rozmów, kiedy wracali do domu zmęczeni, lecz wciąż odnajdywali energię na podzielenie się swoimi przemyśleniami i wrażeniami. Dostarczyli nam tylu wspaniałych emocji, tylu radosnych chwil, myślę, że oni dali nam więcej, niż my mogliśmy im zaoferować. To było niesamowite przeżycie, trwało zaledwie ponad tydzień, ale dla nas upłynęło jak jeden dzień. Nawet nasz piesek Lucky zdążył ich pokochać i był niesamowicie przygnębiony ostatniej nocy, przeczuwając, że muszą wracać do swoich domów... Lucky nie chciał wejść do domu, ostatecznie Grześ musiał go wnieść do środka, a i tak spał na butach naszych Malezyjskich przyjaciół... Nigdy go takim jeszcze nie widziałam...
    Nasza mała miejscowość przez tych kilka dni tryskała niesamowitym życiem, zarażającą energią i wspaniałą, ciepłą atmosferą. Tak mogłoby być zawsze. Pełno uśmiechów, pełno życzliwości, wzajemnej pomocy i dobra. Ci, którzy uciekli z Krakowa w obawie, że ŚDW dostarczą jedynie problemów byli w kompletnym błędzie i nie wiedzą co stracili... Ludzie z całego świata oszczędzają przez kilka lat, aby to przeżyć, podróżują kilka dni, aby dotrzeć na WYD, a niektórzy z naszych rodaków zamiast docenić jakie szczęście nas spotkało, że mamy to pod nosem, po prostu wyjechała z miasta... Przykre to i smutne, ale to przecież ich wybór. Mogli tak wiele zyskać, nawet będąc niewierzącym. Atmosfera udzielała się każdemu, kto jej doświadczył.
   W Malezji większość populacji wyznaje islam. Są to jednak zupełnie inni ludzie niż ci znani nam teraz z terrorystycznych zamachów. Muzułmanie z Malezji są pełni miłości i nie przejawiają agresji wobec innych religii, skutkiem czego są tam prześladowani przez ISIS za brak współpracy w walce z niewiernymi...
   Katolicy stanowią tam naprawdę niewielki odsetek i byliśmy naprawdę szczęśliwi móc gościć ich przedstawicieli. Ponieważ mamy zaproszenie do naszych przyjaciół, kiedyś postaramy się odpłacić wizytą i godnie reprezentować nasz kraj i wiarę, jak uczynili to oni.
   Chciałam się z Wami podzielić czymś, o czym opowiedzieli nam ostatniego dnia swojej wizyty... Myślę, że kiedyś o tym słyszałam, ale nie przywiązywałam aż takiej uwagi... Otóż chciałam Wam przybliżyć 5 języków miłości (The five love languages). Istnieje pięć sposobów na doświadczanie miłości i jej okazywanie. Każdy z nas jest inny, więc jego sposób także się różni. W małżeństwie, ale nie tylko w nim warto wiedzieć jaki rodzaj ważny jest dla bliskiej nam osoby. Dlaczego? Dlatego aby sprawić, by kochana przez nas osoba faktycznie czuła naszą miłość, bo czasem może nam się wydawać, że dobrze ją okazujemy, gdy tym czasem niekoniecznie  tak jest.
    U każdego z nas dominować może inny sposób okazywania uczuć. Jednym z nich są Podarunki (Receiving Gifts). Nie są one jednak związane z wartością tak materialną, jak z przesłaniem i znaczeniem jakie ze sobą niosą.  Nie sztuką jest kupić cokolwiek, gdziekolwiek i po prostu to komuś dać. Chodzi o to, aby podarunek był bardzo przemyślany, spersonalizowany i aby poświęcić mu swój czas. Ja zawsze najbardziej doceniam takie podarunki, które są wykonane własnoręcznie, bo wiem jak dużo zachodu dana osoba musiała poświęcić. Nie robią na mnie wrażenia prezenty drogie, bo to kwestia majętności, a nie wysiłku włożonego w prezent. Pamiętam jak byliśmy jeszcze po prostu parą, kilka lat przed małżeństwem, Grześ podarował mi misia,  któremu własnoręcznie przyszykował ubranko wykonane...z białej skarpety, na którą nakleił wydrukowane na specjalnym papierze nasze wspólne zdjęcie...Żaden poprzedni, ani następny prezent aż tak mnie nie wzruszył, bo wiedziałam, że przy tym jednym musiał się dużo namęczyć, musiał przemyśleć sam pomysł, potem znaleźć sposób na jego wykonanie, spędzić nad nim czas i wiem, że to jest prawdziwy prezent od serca. Nawet drogi, czerwony portfel nie wywołał u mnie takiej radości (ah, moja niewdzięczność!).
   Z tego samego powodu cieszą mnie wszystkie rośliny, szczególnie te wyhodowane własnoręcznie przez osoby, od których je otrzymuję. Jeśli otrzymam roślinę w doniczce, to wiem, że osoba, od której je otrzymałam prawdziwie myślała o mnie, bo wie jak moje serce płacze widząc kwiaty cięte... Jakoś wolę widzieć je w ogrodzie, niż w wazonie, taka dziwna jestem. Tylko od czasu do czasu robię bukiety i wstawiam do wazonów, ale to bardziej by cieszyły oko innych, nie moje - ja moją przyjemność mam w ogrodzie.
   Jeśli miałabym coś kupić mojemu Grzesiowi, to z pewnością byłyby to gadżety, nowinki techniczne, które uwielbia. Grześ nie przepuści programu na TVN Turbo "Nowy Gadżet", gdzie nowoczesne urządzenia i aplikacje często prezentowane są wraz z atrakcyjnymi niewiastami:). Czyli dwa w jednym...
   Kolejny sposób okazywania miłości to Słowa Uznania (Words of Affirmation). Tego potrzebuje chyba każdy z nas, oczywiście w różnym stopniu. To miłe, kiedy ktoś potrafi docenić nasz wysiłek, od razu czujemy się lepiej i mamy więcej energii, a także motywacji, by ponownie przystąpić do działania. Ten sposób ważny jest w przypadku dzieci, które starają się zrobić coś dobrego. Dzięki docenieniu ich starań uzyskujemy pozytywne wzmocnienie, które prowadzi do powtarzalności danego działania. Jednak dostrzeżenia naszych działań i nas samych potrzebujemy praktycznie w każdej dziedzinie życia - w pracy, w szkole, w domu, w życiu towarzyskim, w miłości... Tak niewiele potrzeba, aby sprawić drugiemu radość. Tu nie potrzeba pieniędzy ani czasu, wysiłku ani wyrzeczeń. Wystarczy kilka słów "pięknie dziś wyglądasz", "zawsze potrafisz mnie rozśmieszyć", "dziękuję za obiad, był pyszny", " dasz sobie radę, jesteś zdolny". Nieraz słowo "dziękuję" wystarczy.
   Pamiętam dostałam kiedyś od Grzesia karteczkę z owieczką, na której napisane były słodkie słowa w zabawny sposób. Udało mi się znaleźć jej zdjęcie w internecie:

   Genialna. Bardzo prosta, a wywołuje uśmiech. Ja z kolei wymyślałam wierszyki, pisałam różne karteczki, które ukrywałam w miejscach, do których zagląda w czasie dnia, nawet nie tak dawno również przygotowałam takie małe wiadomości na poprawę humoru. Mamy w domu jedno pudło, w którym zgromadziłam nasze wspólne tego typu pamiątki. Są tam listy, karteczki, liściki, nawet rysunki. Namacalny dowód tego co nas łączy. Miło będzie obejrzeć to jeszcze raz po wielu latach.
   Kolejny sposób to Czas Wysokiej Jakości, czyli Quality Time.  Jak się pewnie domyślacie chodzi o wspólne spędzanie czasu, ale takie prawdziwie wspólne. Nie jest nim oglądanie telewizji, ani przeglądanie prasy i wiadomości w internecie. Ani też komentowanie nowych memów...Tu chodzi o to, by skupić się na danej osobie, poświęcić jej czas i uwagę. Może to być wspólny spacer (pod warunkiem, że nie gadamy przez połowę drogi przez telefon), wspólny posiłek, leżenie na kocu na trawie, zabawy z dzieckiem, gra w karty itd... Ważna jest rozmowa, ważny jest kontakt wzrokowy, skupienie się na sobie. Wszystkie smartfony, laptopy, telewizory, ipady i co jeszcze może nam zakłócić spokój powinno pójść w odstawkę przynajmniej na te 20 minut. Warto czasem po prostu wybrać się na randkę z ukochaną osobą, nie jest istotne, że jest się już małżeństwem, bo przecież małżeństwo nie oznacza końca starania się o drugą osobę i pielęgnacji uczuć. It's never ending story.
    Obecnie jesteśmy więźniami komórek i internetu. I sama się do tego też przyznaję, chociaż mnie to boli. Staram się spędzać jak najmniej czasu, jednak jest to wpisane w moją codzienność, jak pewnie większości z nas. Spróbujcie notować jak często sięgacie po komórkę lub urządzenie z internetem, a się przerazicie.
   Dlatego warto od czasu do czasu po prostu wszystko zamknąć i zatopić się w ciszy, zamknąć oczy i uspokoić umysł ciągle poddawany bodźcom, informacjom itd... Zanim zapomnimy co tak na prawdę jest ważne, co tak na prawdę się liczy.
   Służba drugiej osobie czyli Acts of service. Nie każdy potrafi słowami wyrazić swoją miłość. Często głośniej niż słowa mówią czyny. Podczas Światowych Dni Młodzieży tak wielu było wolontariuszy, którzy pracowali długo i ciężko, aby zorganizować tak wielkie wydarzenie. Swoją służbą pielgrzymom pokazali wielką miłość. Niestety nie wszyscy zdolni byli do odpłacenia im chociażby słowami uznania. Z opowiadań moich Malezyjskich Przyjaciół wiem, że nie wszyscy pielgrzymi byli wyrozumiali - nie stosowali się do próśb wolontariuszy odpowiadających za ład, bezpieczeństwo i porządek - nie przestrzegali wytyczonych granic, a po finalnej mszy pozostawili po sobie tysiące śmieci (których zaledwie część została usunięta przez naszych Przyjaciółz Malezji w ciągu dwóch godzin...Poczuli się oni zawstydzeni niewdzięcznością innych i brakiem szacunku do organizatorów, więc przystąpili do działania, chcąc pomóc wolontariuszom - pokazali swoją miłość służąc im bezinteresownie, bez jakiegokolwiek przymusu).
   Podobnie w małżeństwie - jest tyle rzeczy, które możemy zrobić dla drugiej osoby... Począwszy od ugotowania wybornego obiadu biorąc pod uwagę upodobania partnera, poprzez wyręczenie go w jakimś obowiązku (chociażby zajęcie się dzieckiem, aby mógł się wyspać nieco dłużej), po masaż bolących mięśni.
   Ostatnim sposobem jest Dotyk, Kontakt Fizyczny (Physical Touch). Może i trywialne, ale dla mnie bardzo istotne jeśli chodzi o relację z moim Mężem. Wiem, że u mnie czuły dotyk stanowi głęboką potrzebę i dla kogoś innego banalne przytulenie dla mnie stanowi duże znaczenie, co staram się uzmysłowić mojemu Ukochanemu, który pamięta o tym całkowicie wybiórczo. Kiedy jestem smutna, nieraz najlepszym pocieszeniem są dla mnie po prostu ramiona partnera, który przyjdzie i weźmie mnie w objęcia, nie musi wiele mówić, a nawet może nie mówić wcale, bo słowa niekoniecznie rozwiążą wszystkie problemy, niekiedy przecież nie o to chodzi, by znaleźć rozwiązanie.
   Z kobietami jest tak, że chciałybyśmy, aby mężczyźni potrafili się domyślić czego potrzebujemy. A prawda jest taka, że często mężczyźni myślą w zupełnie inny sposób i trzeba im jasno komunikować czego od nich oczekujemy.  Tak, my jesteśmy bardziej skomplikowanymi stworzeniami:)

  Jeszcze tylko nadmienię, że nasi Malezyjscy Przyjaciele obdarzyli nas wszystkimi pięcioma sposobami! Własnie zdałam sobie z tego sprawę... Otrzymaliśmy od nich przepyszną herbatę otrzymywaną w ich kraju (Receiving gifts), uścisków i przytulasów nie było końca (Physical Touch),  przedostatniego dnia specjalnie dla nas przygotowali fantastyczne indyjskie danie-kocham indyjską kuchnię, wyznałam im to na samym początku (Acts of service), spędziliśmy mnóstwo czasu na długich i owocnych rozmowach (Quality Time) i słów uznania również było tak wiele (Words of Affirmation), jednak najbardziej wzruszyła mnie niespodzianka, którą pozostawili w swoim pokoju. Była to karteczka z podziękowaniami skierowana do nas, Tadzia i nawet Luckiego. Piszą w nich, że dziękuję za otworzenie dla nich naszego domu i serc, świetnie się bawili, będą bardzo bardzo tęsknić za naszą miłością, towarzystwem i śmiechem. Piszą, że jesteśmy ich rodziną w Krakowie i oby Bóg zawsze nam błogosławił, no i do zobaczenia w Malezji:) Bardzo się wzruszyłam kiedy znalazłam i przeczytałam tą wiadomość. To było takie miłe.

   Ale się rozpisałam! A to dlatego, że dziś Tadzio mnie rozpieścił swoimi dłuuuuugimi drzemkami. Późno wstał, a potem jeszcze miał dwie długaśne drzemki, wciąż trzecia przed nim. W kolejnym poście postaram się o większą ilość zdjęć, zamiast zanudzać tyloma słowami.
    Miłego dnia:) Życzę Wam dużo miłości.

2 komentarze:

  1. Patrzyłam z radością na pielgrzymów we Wrocławiu i potwierdzam jak bardzo byli szczęśliwi. Cieszę się Klaudusiu, że przeżyliście takie piękne chwile. To zostaje w sercu...

    OdpowiedzUsuń