sobota, 12 września 2015

Trawka rośnie, Tadzio też:)

   Witajcie kochani. Już mamy wrzesień... Troszkę opuściłam się z pisaniem, co nie znaczy, że u nas nic się nie dzieje, bo zawsze coś jest do zrobienia. Tym razem będzie o trawce w większości, ale nie tylko. Jak wiecie jakiś czas temu posialiśmy naszą trawkę (Centnas Gazon 5kg). Codziennie dopieszczaliśmy ją zraszając wężem. Jednak to okazało się nie do końca wystarczające, dlatego zdecydowaliśmy się na zakup profesjonalnego zraszacza z płynnie regulowaną szerokością oraz długością pracy. Tak więc zasięg bez problemu można sobie ustawiać. Takie cudo kosztuje niestety 140 zł, ale oszczędza nam pracy, świetnie i dokładnie zrasza i po paru dniach mogliśmy podziwiać efekty. 
    Tak wyglądała trawka pierwszego dnia po użyciu zraszacza, możecie zobaczyć,że obok domku leży szary wąż po lewej stronie, który jest przyłączony do zraszacza... Widok z pierwszego piętra naszego domku, na stronę wschodnią.

A oto bohater postu:
Tak wyglądała trawka trzy dni po pracy zraszacza...
I jakiś ponad tydzień po...
W domku zawiesiłam uroczą firaneczkę, którą dorwałam na placu targowym za dosłownie dwa złote... Mała rzecz, a spora zmiana i tak bardzo cieszy:) Grześ mówi, że domek wygląda teraz na zamieszkały. Oprócz tego udało mi się namówić mojego Mężusia na zakup sześciu betonowych krążków imitujących drewno. Ułożyliśmy je na trawce tworząc krótką ścieżkę od domku narzędziowego do kostki. Dzięki temu możemy suchą nogą przejść do domku, kiedy podłoże wciąż jest jeszcze mokre.
Krążki nie są tanie, bo za jeden o średnicy około 40cm trzeba zapłacić jakieś 17zł, ale ładnie wyglądają i są trwałe.
 Chciałam Wam pokazać przepiękną hortensję, którą zakupiłam jakiś czas temu. Miejmy nadzieję, że uda jej się przetrwać na tarasowej skarpie.
 Tak na razie wygląda nasze oczko. Folia założona, woda nalana, ale chyba wstrzymamy się z wpuszczaniem rybek do wiosny. Zaplanowaliśmy natomiast sprowadzenie kamieni i ich umieszczenie naokoło oczka. Trzeba pozbyć się tej zielonej folii na powierzchni i sprytnie ją zamaskować. Może uda mi się posadzić jeszcze teraz jakieś roślinki, a jeśli nie, to z pewnością zrobię to za rok.
 Póki co zakupiłam jedynie taką pływającą roślinkę. Podobno łatwo i szybko się rozmnaża. Ważka zwiedzała dzisiaj oczko przez dobrych piętnaście minut, chyba jej się podoba.


A to widok z naszego balkoniku na część ogrodu od strony północno-zachodniej.
 I widok na okno kuchenne z surfiniami wyhodowanymi z nasion.

Tutaj natomiast zmiana tematu:) Będąc w którymś sklepie po prostu nie mogłam oprzeć się temu koszykowi... Będzie idealny do pokoju Tadzia. 
 Jego szafa również powoli zapełnia się ciuszkami... Body, pajacyki, spodenki, podkoszulki itd... Wszystko takie maleńkie i takie słodkie. No i oczywiście używane, część od bratowej Męża, a część zakupiliśmy jako tzw paka ubrań za 50 zł. Powoli także przygotowuję sobie torbę do szpitala, aby bezstresowo wszystko sobie spakować i być gotową.

I wracamy do ogrodu:) Widok od strony wschodniej. W ciągu paru miesięcy dużo się zmieniło... Kostka, trawka, domek narzędziowy, nowa rabatka... Lubię takie zmiany:)
I kolejna nowa rabatka utworzona z pomocą mojej Mamusi, Leona oraz mojego Mężusia, bo ja już niestety takich rzeczy robić nie mogę. Pełnić ona będzie funkcję zarówno użytkową, ponieważ są tu przesadzone rozrośnięte już borówki amerykańskie (5 krzaczków), jak i ozdobne - bo miejsce znalazło się dla ostróżek, łubinu oraz jeżówki purpurowej. Aby oddzielić tą rabatkę od trawnika Grześ wkopał zaimpregnowane stemple.

I tyle na dzisiaj, kochani. Pogoda piękna, może zrobimy sobotniego grilla... Póki co idę piec kurczaka:) Miłego weekendu!

1 komentarz: