Po kilkunastu latach, postanowiliśmy ponownie odwiedzić nasz ukochany Augustów, do którego niejednokrotnie przyjeżdżaliśmy z Grzesiem na wakacje samemu, a jeszcze wcześniej z Rodziną Grzesia. Mam nadzieję, że Dzieci będą darzyły takim samym sentymentem do tego miejsca, co my. Augustów to już Podlasie, chociaż niektórzy jeszcze wciągają go do Mazur.
My jadąc tam mieliśmy przeróżne przygody - w drodze i na miejscu. Nasze 10ciodniowe wakacje mogły się skończyć zanim się zaczęły. Po pierwsze mieliśmy awarię przyczepki, którą ciągnęliśmy motorówkę, by w pełni skorzystać z uroku tamtejszych jezior. Prawe koło zaczęło nam hałasować, więc Grześ zatrzymał się na jakiejś pobocznej drodze na przystanku autobusowym. Obawiał się, że coś jest nie tak z łożyskiem. Smar z o-ringu został wywalony, a śruby miały luz. Od razu zauważył nas taki Marek, który z miejsca spytał, czy potrzebujemy pomocy. Zaparkowaliśmy na parkingu jakiegoś marketu i tam rozpoczęła się godzinna próba ściągania koła, aby zobaczyć na łożysko. Okazało się, że poluzowane śruby się zapiekły i nie szło tego niczym ściągnąć. Ostatecznie się udało, jednak dwie szpilki zostały ułamane, a łożysko jednak było w porządku. To był piątek, godziny wieczorne, więc zostaliśmy zmuszeni do postoju i przeczekania do kolejnego dnia, by dokupić 5 szpilek i nakrętek, co nie było łatwe, bo mamy amerykańską przyczepę i nie ma dla ans części tak od ręki. Na szczęście brat Marka zaraz rano obskoczył 7 miejsc, a ostatecznie znalazł dla nas elementy pasujące do naszej piasty dzięki kolejnemu przechodniowi, który polecił nam konkretny zakład. Mówię sobie, że Pan Bóg zesłał nam trzech aniołów, bez których nie poradzilibyśmy sobie. Strach pomyśleć też, co by było, gdy koło urwało nam się na ekspresówce i Grześ straciłby panowanie nad zestawem...Jestem niezwykle wdzięczna, że nic złego nam się nie stało. Z Markiem się zaprzyjaźniliśmy i potem jeszcze przyjechał do nas do Augustowa, a my zabraliśmy go na przejażdżkę łódką.
Bruno dosyć dzielnie zniósł tak długą podróż. Chwilami protestował, ale jak już znalazł sobie wygodne miejsce do leżenia, to obserwował otoczenie.
Po przyjeździe mielibyśmy kolejną przykrą rzecz. Zaczęliśmy się wodować w Nowej Szekli (kilka kilometrów od naszego kempingu, który nie ma slipu), łódka już była całkiem w wodzie, a Grześ nagle wypadł z kampera i krzyczy, że zapomniał wkręcić korek... Gdyby zorientował się za kilka godzin utopilibyśmy naszego Larsona, bo prawdopodobnie pompa zęzowa nie wydoliłaby z wyrzucaniem wody z zęzy. Wolałabym się nie przekonywać...
Przeprawialiśmy się przez śluzę, by dostać się do Studzienicznej. Koszt to 16,40 w obie strony. Panowie ręcznie sterują śluzą.
Zabrałam do Augustowa kwiaty z ogrodu. Lilia rozkwitła po 4 dniach i przepięknie wypełniła przedsionek swoim zapachem.
Zosia też lubi zdjęcia:)
Tutaj zacumowaliśmy do pięknego deptaka, gdzie dzieciaki mogły się trochę wyżyć na różnych kulach i huśtawkach.
Poniżej zachód słońca w naszej marinie przy kempingu Camp Zatoka.
W Nowej Szekli zjedliśmy pyszna pizzę na obiad.
Dzieciaki na kempingu dorwały się do koralików i robiły różne bransoletki oraz naszyjniki. Nawet Bruno otrzymał obrożę.
Czytanie całej trójce jest małym wyzwaniem w niewielkiej przestrzeni kamperowej. Pożyczyliśmy jednak ciekawą książkę z biblioteki i dzieciaki słuchają z zainteresowaniem.
Zosia ma naturalny talent do pozowania. Jest taka urocza...
A tu już w trójkę jesteśmy.
Zosieńka stoi tutaj na plaży, na której wraz z Rodziną Grzesia byliśmy niejednokrotnie i mamy z niej różne wspomnienia.
Na tym deptaku także czerpałam radość z karmienia i obserwowania kaczek i łabędzi.
Dzieci karmiły też łabędzie z łódki.
A tutaj filmik:
Już w domu zrobiłam fotograficzne porównania i bardzo chwyciły mnie one za serce...Jak wiele się zmieniło w naszym życiu. Ciekawe jak nasze życie będzie wyglądać za 10 lat.
Kiedyś marzeniem, które zrealizowaliśmy było przepłynięcie się zwykłą łódką z maleńkim silnikiem dla sternika bez patentu. Teraz oboje mamy patenty motorowodne, a Grześ zakupił Larsona 180 z silnikiem Volvo Penta 4,3l.Na tym deptaku karmiłam łabędzie w 2007... a potem w 2023 moje dzieci.
Łódka Cipuszka w 2005 roku była sprawną łódką na wodzie, a już w 2023 stoi na lądzie jako swoista ozdoba.
W 2005 patrzyliśmy z fascynacją jak inne statki się śluzują, w tym roku sami tego doświadczaliśmy.
I póki co tyle porównań... W domu zanim wyjechaliśmy zebraliśmy cały bób, a było go ponad 3kg. W tym roku odkryłam ekologiczny sposób na mszyce - 05,l wody, 2 łyżki oleju i 2 łyżki płynu do mycia naczyń. Działa!
Bruno jako Czerwony Kapturek :)Moja kochana gromadka. Jak dobrze, że ich mam.
Zosia z Brunem. Bruno mężnieje pod jej szorstkimi pieszczotami :D
Moja kochana Laleczka
Ale przygody! Dobrze, że wszystkie miały szczęśliwy finisz. Piękne wakacje macie, buziaki posyłam.
OdpowiedzUsuń"Looks like you had a wonderful time in Augustów during July! 🌞🏞️ Vacations are the perfect time to relax and create beautiful memories. Thanks for sharing the highlights of your trip. Wishing you more amazing adventures ahead! 😊👍"
OdpowiedzUsuńFor shopify experts india Visit:- https://www.artattackk.com/
Fantastycznie i bardzo ciekawie spędziliście ten wakacyjny czas. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń