niedziela, 17 kwietnia 2022

Wojna....

 24 lutego zmieniło świat nie tylko Ukraińców, ale i nas wszystkich. To, czego dopuściła się i dopuszcza cały czas Rosja jest dla mnie nie do pojęcia w najmniejszym stopniu. Widać, że te bezduszna i bezlitosna narodowość nie zmieniła się ani trochę od 1939 roku. To są dalej ci sami albo i gorsi ludzie bez jakiejkolwiek moralności. Z początku broniłam zwykłych cywili rosyjskich, twierdząc, że są zmanipulowani i nie znają prawdy. Teraz już z tym skończyłam, bo mieli szansę między innymi dzięki hackerskim włamaniom poznać co jest kłamstwem i czym są karmieni. Oni jednak wolą ślepo wierzyć dyktatorowi Putinowi i jego zgrai.  

   Jedynymi wyjątkami godnymi podziwu są Rosjanie, którzy jawnie sprzeciwiają się reżimowi Putina i wojennym decyzjom, wychodzą na ulice protestować w tym chorym kraju, wiedząc, że czeka ich za to areszt i niejednokrotnie uciszanie przez zsyłkę na Syberię. To odwaga godna pochwały, bo protesty antywojenne w innych krajach są niczym w porównaniu z nielegalnymi według rządu pokojowyh manifestacji.

   Nie znajduję również usprawiedliwienia dla tchórzostwa i egoizmu Niemiec, Francji i Węgier. Nie są w stanie podjąć dojrzałych decyzji, nie są w stanie opowiedzieć się po stronie dobra i zrezygnować z wygody oraz jakiegoś procenta korzyści finansowych płynących z sieci powiązań gospodarczych z Rosją.

   Ubolewam też, że Papież nie potępił ludobójstwa, którego dopuszczają się Rosjanie. Nie potrafię tego pojąć.

   Za to jestem ogromnie podbudowana postawą Polaków, którzy bezinteresownie ruszyli z pomocą Ukraińcom w każdym możliwym aspekcie - od wpłacania pieniędzy na zbiórki humanitarne, poprzez transport uchodźców aż po podzielenie się własnym dachem, pożywieniem i tym co się ma. Dziękuję Wam za Wasze serce! To przywraca moją wiarę w człowieczeństwo, w nasz naród, w to, że jeśli jest potrzeba, potrafimy się zmobilizować i działać w słusznej sprawie.

   Postawa naszego Prezydenta i rządu również napawa dumą, my jako słabsze państwo w Unii Europejskiej mamy odwagę stanowczo przeciwstawiać się poczynaniom Rosji i być od początku adwokatem Ukrainy i ich głosem w Europie.

   Już zanim wybuchła wojna, wiadomo było, że sytuacja na wschodzie Ukrainy jest bardzo napięta i eskalacja jest niestety najprawdopodobniej kwestią czasu. Wtedy też skontaktował się ze mną przyjaciel z Malezji, który ma w Ukrainie 5ciu współpracowników, których zatrudnia zdalnie. Poprosił mnie on o znalezienie tymczasowego schronienia w polskich domach dla tych pięciu rodzin, w przypadku gdyby wybuchła wojna. Udało mi się to zrobić, ku mojemu zaskoczeniu bardzo szybko. Pierwszą rodzinę zabezpieczyłam naszym domem, do drugiej zgłosiła się przyjaciółka, a potem już kolejni znajomi zaczęli zgłaszać gotowość pomocy.

   Później już po wybuchu wojny tymczasowo gościła u nas trzyosobowa Rodzinka z Buczy. Później otrzymałam od nich podziękowania już z Holandii, gdzie mają swoją rodzinę. To było bardzo miłe otrzymać taką paczkę niespodziankę.


Potem nasz dom stał się także domem dla wspaniałej Julii i jej dwójki dzieci. Ta Rodzinka od razu zespoliła się naturalnie z naszą i stała się częścią nas samych. Julia tak gładko odnalazła się u nas ze wszystkim, tak łatwo weszła w naszą rodzinę stając się moją ukraińską Siostrą. Pokochaliśmy całą trójkę, każdy dzień z nimi był niesamowity. 

Dzieciaczki zapisaliśmy od razu do szkoły, z czym nie było większego problemu, co pozytywnie mnie zaskoczyło. Mogli chodzić do szkoły, która znajduje się w naszej wsi. Gorszy problem był z uzyskaniem peselu, ale i to po kilku dniach udało się rozwiązać.

Tyle wspomnień... Byliśmy razem na motorówce (Synek Yulii ma niestety chorobę lokomocyjną i morską), razem odwiedziłyśmy giełdę kwiatową, a potem sadziłyśmy bratki, Yulia przyrządziła tyle pysznych potraw (czebureki, pielmieni, chołubce, wareniki, przepyszne placki ziemniaczane z marchewką, cebulką i sosem pieczarkowym na kremówce, pierogi z ziemniakami, racuszki), wyszorowała mi na błysk garnki i pokrywki, wymyła lodówkę, odprowadzał Chłopców do przedszkola, gdy Grześ nie mógł, zrobiła Grzesiowi dwa pyszne torty na urodziny, bo ja wtedy zajęta byłam organizacją 80tych urodzin Dziadziusia Wiesia...Często bawiła się z Zosią, abym ja mogła robić inne rzeczy, zostawała też z całą naszą trójką, kiedy my mieliśmy randkę albo ściąganie motorówki z wody albo gdy Grześ był w Czechach a ja miałam kilka godzin bachaty i późno wróciłam...Piłyśmy razem winko...Oglądałyśmy programy z pannami młodymi przymierzającymi suknie ślubne...Oglądałyśmy wszystkie moje albumy ze zdjęciami rodzinnymi, których mam już ponad 30... I ona pokazywała mi swoje cudne zdjęcia...Teraz ryczę gdy wchodzę do ich pokoju, a ich tam nie ma...Strasznie trudno było ogarnąć rzeczy, które po sobie zostawili (ubrania, których nie mogli zabrać ze względu na brak miejsca, lecą potem z Warszawy do Stanów). W kurtce Swietika znalazłam kilkanaście monet ukraińskich... A jak prałam ubrania, to znalazłam też białą bluzkę Yulii do której przypięta była agrafka... Pamiętam jak spytałam ją co oznacza ta agrafka, a ona śmiejąc się powiedziała, że ma chronić przed urokiem innych. Wtedy spytałam się jej czy w to wierzy, a ona ze śmiechem odrzekła, że nie. Zachowałam tą agrafkę i planuję coś z nią zrobić, może jakiś wisiorek...












Kwiaty powyżej będą przypominać mi o Julii.
A taki filmik zmontowała nam Julia niespodziewanie,  kiedy byliśmy w Krakowie, by pokazać jej najważniejsze miejsca i zabytki.


Bardzo, bardzo za nimi tęsknię:( Ale teraz są u siostry, dalej bezpieczni.

Kochani, ja się rozchorowałam, ciągle rośnie mi gorączka, którą trudno mi zbić, nie raz mam 39,5. Do tego nie mogę spać przez katar i kaszel. Dlatego życzę Wam zdrowych, zdrowych, zdrowych Świąt i niech miłość Pana Jezusa umocni nas wszystkich.

3 komentarze:

  1. Wracaj do zdrowia Klaudusiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, w jakim regionie mają Państwo wybudowany dom przy wiosennej 5? Z mężem kupiliśmy ten projekt i jesteśmy ciekawi jak on wygląda w srodu. Czy jest możliwość konsultacji z Państwem? Może udałoby się uzyskać od Państwa jakieś rady i wskazówki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda nie przyjęłam żadnej rodziny, chociaż bardzo nad tym ubolewam, ale staram się udzielać jako wolontariusz w punkcie w Katowicach, gdzie przebywają Ukraińcy. A wczoraj zorganizowaliśmy dla nich nawet spotkanie wielkanocne. Niesamowite przeżycie. Ale to Was podziwiam za to, że zdecydowaliście się otworzyć przed nimi swoje serca i domy. Brawo Wy! Po latach będziecie mieli co wspominać. A może i znajomości przetrwają przez lata? Pozdrawiam serdecznie i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń