poniedziałek, 29 czerwca 2020

Camp&Rest Gacki, Dzień Ojca i inne

Tydzień temu udało nam się wybrać kamperkiem z naszymi Znajomymi na kemping Camp&Rest w Gackach. Zdecydowanie polecam to miejsce. Jest bardzo urokliwe, nad niewielkim, czystym zbiornikiem wodnym, po jednej stronie jest miejsce na rozstawienie kamperów, przyczep oraz namiotów, a po drugiej znajduje się śliczna plaża z klimatycznymi parasolkami ze słomy, sporym placem zabaw dla dzieci, zapleczem sanitarnym oraz trzema różnymi domkami do wynajęcia. Jest też malutki punkt gastronomiczny, gdzie można nabyć jakieś przekąski. Sam kemping jest przystępny cenowo, można też na nim skorzystać z możliwości wędkowania. My przemiło spędziliśmy czas.


Zosieńka jak zwykle większość czasu spała, taka z niej kochana 3miesięczna pociecha. Zastanawiam się gdzie będzie spała, gdy już wyrośnie z gondoli. Może będziemy wozić ze sobą rozkładane łóżeczko i rozkładać je na noc tam, gdzie mamy stolik z dwoma kanapami. Stolik można obniżyć i wtedy łóżeczko by się zmieściło.

Po powrocie świętowaliśmy Dzień Taty. Ponieważ Chłopcom nie udało się namalować niczego, co spełniałoby ich oczekiwania, a koniecznie chcieli coś podarować Tacie, Tadeuszek wpadł na pomysł, że może zapalimy świeczki na torcie dla Tatusia i zaśpiewamy sto lat. Uznałam - czemu nie:) Tak więc w Dzień Ojca zrobiłam sernik na zimno z truskawkami i galaretką. Wyszedł przepyszny:)
Moje Słodziaki w skrzyni, którą wypożyczyliśmy na pirackie urodziny Nikosia. Już jest oddana.
A od mojej Zosieńki ciągle bije blask, przynajmniej ja to widzę i próbuję uwiecznić na zdjęciach.
Gdy dziecko się śmieje, śmieje się cały świat...
Moje "Superbaby" :)
Czasami tak nasza Zosia zasypia na kocyczku, wtulona albo w pieluszkę albo w moją dłoń. A gdy się budzi i nas widzi, od razu strzela uśmiechem.
Moja mała Kruszynka, mój Aniołek z nieba.
 
Świdośliwa w tym roku zaowocowała jeszcze obficiej niż ostatnio. Kocham te owocki. Bracia podzielili się zadaniami - Tadzio zbierał...

a Nikoś zajadał :D
Mieliśmy też sporo pysznych czereśni, kilka rzodkiewek, trochę truskawek, obecnie dojrzewają porzeczki, a ja cały czas zbieram i suszę zioła. Ostatnio zrywałam też majeranek i miętę.
Czerwiec to miesiąc róż...



A ta tutaj przytuliła się do naszego Kampusia.
 Kwitnie też dużo innych roślin - liliowce, lilie wodne, naparstnice, szałwia omszona...

 Smotrawa, która przyciąga różne owady, głównie pszczoły i trzmiele.
 A ja suszę kwiaty nagietka do herbatek na przeziębienie.
 Kwitnie firletka, widać też ostróżkę... Przekwitły już łubiny...

A taki groszek sam mi się wysiał... Jest tak urokliwy, że z pewnością zbiorę z niego nasionka.

 Lilie wodne mają się dobrze, ale samo oczko wymaga uporządkowania - trzeba pozbyć się rozrośniętych traw, które przesłaniają otoczaki, wyłowić zbyt bujną pływającą roślinność oraz generalnie ogarnąć rośliny.

 I na koniec wciąż moje ulubione miejsce w ogrodzie - taras (nie licząc kącika marokańskiego, w którym udało mi się wypić już kilka kaw, może wkrótce uda mi się wypić je w towarzystwie Małżonka).

 Przygotowuję też sok z kiszonych buraków, który dla zdrowia, poprawy odporności oraz flory bakteryjnej pić będziemy całą rodzinką. Trzeba przygotować się do sezonu zimowego, bo czas zleci tak szybko, a odporność buduje się tak długo. Wam też polecam, bo jest to proste, a korzyści z tego wiele.



3 komentarze:

  1. Zakwas z buraka robię cały rok, pyszny jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze są te Wasze dzieciaczki. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny post, a Zosieńka to kolejny dar niebios.

    OdpowiedzUsuń