Końcówkę sierpnia wraz z kilkoma dniami września planowaliśmy spędzić najpierw nad Balatonem, a potem w Czechach, jednak nasz urlop przez uraz pięty Tadzia został skrócony do sześciu dni. Coś mamy pecha z dłuższymi wyjazdami. Jak nie totalna anulacja Rumunii, bo Grześ nie dostał urlopu, to gorączka Zosi w Chorwacji, a teraz rozcięta nad Balatonem pięta Tadzia. Po wizycie na pogotowiu w Brnie i dwóch zabiegach oczyszczania stopy i podania antybiotyku stwierdziliśmy, że nie ma sensu kontynuować urlopu, jeśli Tadzio i tak jest uziemiony i nie będzie mógł z nami zwiedzać zaplanowanych miejsc. Skutkiem czego wróciliśmy do Polski i pielęgnujemy wspomnienia z tego, co udało nam się zobaczyć w ciągu tych kilku dni.
Jestem Klaudia, mama trójki cudownych dzieci i żona wspaniałego Mężczyzny.W swoim życiu próbowałam wielu rzeczy- walczyłam na Mistrzostwach Polski w kickboxingu , jeździłam konno (mieliśmy klacz Mimi), tańczyłam salsę, tworzyłam makramy, jeździłam z Mężem terenówką, a obecnie od jakiegoś czasu zakochaliśmy się w karawaningu (całą 5tką jeździmy naszym kamperkiem) oraz sportach wodnych (motorówka i skuter). Kocham ogród i rośliny! Odkąd skończyłam 18 lat oddaję krew. Tańczę bachatę.
wtorek, 19 września 2023
Balaton i Czechy
Nad Balaton jechaliśmy kilka dobrych godzin, jednak jest to spory kawał drogi do przejechania. Pogoda tam piękna, gorąco i woda także bardzo ciepła. Niestety to właśnie w wodzie Tadzio załatwił sobie stopę (a najpierw kolana, które jednak stosunkowo szybko się zagoiły).
Tak oto podróżował z nami Bruno:
Na miejscu było dosyć drogo, zupełnie jak w Chorwacji. Za normalną parcelę zapłaciliśmy 55 Euro. Kemping ładny, z dwoma małymi basenami i tradycyjnym wejściem przez schodki do wody (wokół wielkiego jeziora położone są ogromne kamienie). Ładne sanitariaty, dużo drzew i cienia dającego ochłodę. Na miejscu punkty gastronomiczne z których nie korzystaliśmy oraz boisko do siatkówki, egzotyczne parasolki oraz dwa place zabaw. My trafiliśmy akurat na jakiś zlot i kemping był wypełniony pierwszego dnia po brzegi, kolejnego było już pusto.
Dużo pływaliśmy, ale odbyliśmy też wycieczkę rowerową wieczorem, by pospacerować promenadą po Balatonfured.
Chłopcy pływali w basenie na głębokiej wodzie, poczynili wielkie postępy, jestem z Nich bardzo dumna. Skakali na głęboką wodę bez kamizelek, bez deski, bez niczego.
Po Balatonie pojechaliśmy odwiedzić znajomych w Brnie, gdzie też zaopiekowaliśmy się stopą Tadzia. Udało się jedynie zwiedzić jaskinię w Slup i centrum Brna i pojechaliśmy do Polski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Miło jest widzieć Was takich szczęśliwych i czerpiących z życia pełnymi garściami. I tylko szkoda, że przez uraz pięty Tadzia musieliście skrócić swój wyjazd. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń