piątek, 27 marca 2020

Kwarantanna koronowirusowa

    Wszyscy żyjemy każdego dnia tym samym tematem- kiedy ten wirusowy szał się skończy, kiedy dane nam będzie poczuć się bezpiecznie, kiedy na nowo docenimy wolność i wszystkie drobne rzeczy, które kiedyś traktowaliśmy jako oczywistość. Teraz nic nie jest oczywiste. Tylu rzeczy już robić nie możemy... Najgorsza chyba jest tęsknota za Rodziną i Przyjaciółmi. My jeszcze jesteśmy w dobrej sytuacji, bo naokoło siebie mamy wielu członków Rodziny od strony Grzesia, poza tym nasze podwórko jest duże i bez problemu przy ładnej pogodzie możemy czerpać korzyści ze świeżego powietrza. Ale co mają powiedzieć miliony ludzi zamkniętych w malutkich mieszkaniach, blokach bez ani metra kwadratowego ogródka? Jeszcze jak jest jakiś balkon, to pół biedy...
  I nie daj Boże chorować w tym okresie, kiedy wszystkie przychodnie pozamykane i jedynie porada telefoniczna jest dostępna...  Ja właśnie z takiej skorzystałam przy Zosi, bo niestety trafił nam się żółty katarek, który już trwa cztery dni. Pani doktor wypisała receptę na Tobradex, bez którego chyba się nie obejdzie, bo wszelkie domowe sposoby nie zadziałały.
  Ja z kolei od kilku dni mam stan podgorączkowy (wcześniej miałam małe zapalenie piersi i zażywałam Zinnat, po którym gorączka zniknęła). Dlatego wykonałam dziś rano prywatnie CRP, morfologię z rozmazem oraz badanie moczu. Jak będą wyniki, to skonsultuję się z moim lekarzem.
   Póki co na kwarantannie się nie nudzimy, ciągle mamy coś do roboty. Chłopcy doskonale bawią się ze sobą, ale oprócz tego co jakiś czas trochę im podpowiadam i podsuwam nowe pomysły. Ostatnio zrobiłam im takie pacynki z tekturki, które wkłada się na dwa palce. Od kochanej Basi Wójcik z bloga https://5porroku.blogspot.com/ Chłopcy dostali kolorowankę wodną, którą wypełnili już pierwszego dnia.  Basieńko, dziękuję Ci także za przepiękny obraz z aniołkami dla Zosieńki! I za słodkości :* Jesteś kochana.
   Bo musicie wiedzieć, że każde z moich Dzieci zostało obdarowane własnie takim obrazem z aniołkami, które czuwają nad dzieciątkami.

 Innego dnia zrobiłam chłopcom masę solną. Wycięłam różne kształty, które potem mogli sobie pomalować. Nie ukrywam, ja też znalazłam w tym przyjemność:)

Dziś z kolei wycięłam postacie z bajki o trzech świnkach i nakleiłam je na grubszy karton, a potem dokleiłam patyczki po lodach i zrobiliśmy sobie przedstawienie.

Chłopcy są tacy troskliwi w stosunku do Zosi... Po prostu mnie to zachwyca.
 Brakuje jedynie większej ciszy, kiedy Zosia śpi, ale chyba nic nie poradzę na głośną, spontaniczną radość w zabawach dzieci w postaci pisków i krzyków.
 Nikoś uwielbia się przytulać.

 Tadzio też często dąży do bliskości z Zosią.




 W planach mam wspólne przeglądanie zdjęć z momentów, kiedy to Tadzio i Nikoś byli dużo młodsi. Czytamy oczywiście bajeczki, Tatuś czasem robi im kino używając rzutnika w ich pokoju, żałuję, że Tadzio ostatnio rzadko układa puzzle, może wkrótce da się przekonać do powrotu do nich...
   Tadeuszek uwielbia też, gdy daję różne głosy pluszakom i mówię przez nich. Kocha to. Nikoś z resztą także. Przepadają też za łaskotkami. Naprawdę tak łatwo ich czymś zająć, a niekiedy niestety mam wyrzuty sumienia, bo jednak opieka nad noworodkiem jest wciąż absorbująca, nawet jeśli moja Zosieńka jest tak mało wymagająca, to przecież jest długi czas karmienia, potem praca z laktatorem (już to samo potrafi trwać godzinę albo półtorej, a za chwilę kolejne karmienie i tak w kółko...), potem trzeba potrzymać do odbicia, wysmarkać nosek, po prostu poprzytulać itd. A przecież trzeba też i jedzenie zrobić, pranie samo się nie zrobi, naczynia same nie opróżnią ze zmywarki, ubrania same się nie poskładają i nie pochowają itd itd. No i czasem mam po prostu głęboką potrzebę ciszy i czasu tylko dla siebie... Staram się walczyć z rosnącą frustracją i drażliwością, bo tak naprawdę nie mam do niej prawa, bo moje Skarbki są takie kochane, a jednak niekiedy nie udaje mi się nie uzewnętrzniać negatywnych emocji. Tłumaczę to zmęczeniem... Po takim wybuchu czuję się bardzo kiepsko, jest mi z tym źle i przepraszam zarówno Chłopców, jak i Boga za to, że jestem taka słaba. 
    

Udało mi się nagrać uśmiech Zosieńki! Czekam na czas, kiedy będzie się uśmiechać jeszcze częściej. Póki co, to prawdziwa Śpiąca Królewna z niej. Jest przekochana, takie bezproblemowe dziecko. Oby teraz, po skończonych 3 tygodniach nie dostała tylko kolki...
   Przed snem karmię ją jakoś koło 23, potem albo sama budzi się około 3.00 lub 4.00 albo ja ją budzę i się karmimy, a następne karmienie jest już po pobudce. Tak więc nocki przesypiamy, to prawdziwe błogosławieństwo, tak samo miałam z Synkami. Jedynie czego mi troszkę brakuje to tego, by Zosia nieco bardziej aktywnie ssała, bo często usypia przy piersi nie najadłszy się i resztę mleczka muszę dla niej odciągnąć laktatorem.
   Nie pamiętam czy o tym wspominałam, ale czterokrotnie Zosia tak dławiła się cofającym się mleczkiem po godzinie lub dwóch od karmienia, że nie oddychała. Jej twarz była sina, oczka wytrzeszczone w panice, a ja walcząc z zawałem serca biegnę wtedy szybko do katarka przy odkurzaczu i wysysam nim mleczko z jej noska. Dopiero po jego udrożnieniu Zosia zaczyna płakać i oddychać. Są to dla mnie momenty bardzo trudne psychicznie, boję się, że nie uda mi się jej uratować, że nie zacznie na nowo oddychać. Dlatego nie śpię w ciągu dnia, chociaż pewnie mogłabym sobie na to pozwolić, a czuwam i wsłuchuję się w dźwięki, które wydaje Maleństwo, by móc szybko zainterweniować. Bo co by było, gdybym to przeoczyła...
   Tyle też słyszy się o śmierci łóżeczkowej. To wszystko gdzieś z tyłu głowy mam. O, Zosienka właśnie się przebudza, to jej pora karmienia, tak więc miłego dnia kochani i pamiętajcie o zmianie czasu w ten weekend - śpimy krócej!
   

4 komentarze:

  1. Widzę, że u Was kwarantanna pod nadzorem policji (Waszego synka).:) Wspaniałą jesteście rodzinką, miło się czyta i ogląda, aż ma się wrażenie, że można się ogrzać przy Waszym rodzinnym cieple. Zdrówka dla Was.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z taką gromadką to chyba każdy koronawirus trzymał by się Was z daleka. Chłopcy jak zwykle urzekają mnie swoją opiekuńczością, a Zosia już rośnie na małą ślicznotkę. Prezent od Basi na pewno jest wspaniały.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na podtrzymujący na duchu, przynajmniej mam taką nadzieję, wpis(https://na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com/2020/03/1122-wirus-pozytywnych-mysli.html#comment-). I proszę Cię jeszcze o jedno - dbaj o siebie i o swoich najbliższych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteście cudowni. Mam nadzieję, że Zosieńka wyrośnie szybko z tego problemu. zadzwoń koniecznie do Ali i podpytaj ją, może coś poradzi. Buziaczki posyłam kochanym Aniołkom.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana! Gratuluję ci wspaniałej rodzinki! Dawno nie byłam u Ciebie a tu takie wspaniałe wieści. Cudowne masz dzieciaczki. Buziaki kochana i trzymajcie się cieplutko w tym jakże dziwnym i trudnym czasie :*

    OdpowiedzUsuń