niedziela, 1 stycznia 2017

I po Świętach...

   Te Święta przejdą do mojej historii jako najkrótsze ze Świąt, jakie przeżyłam. Czas po prostu upłynął tak szybko, że nawet nie wiem kiedy...Pozostały zdjęcia i wspomnienia... Było cudownie spędzić nasze drugie już Świąteczne dni Bożego Narodzenia z Syneczkiem. Codziennie tyle się dzieje, chociaż to naprawdę drobnostki.
   Tadzio podbiera cukierki i pierniczki, gdy tylko jest do tego sposobność. Zdaje się, że za rok będę musiała upiec trzy razy tyle pierników, aby móc zastępować te skradzione z choinki.
 

 Tutaj Tadzio czai się na pierniczki, zdaje się, że właśnie jakiegoś zauważył...
 Łoś jest często ujeżdżany. Wspaniałe jest to, że jest na tyle niski, że dziecko samo może na niego wejść i nie spadnie, bo z tyłu jest małe opieradełko.
 Nasza choinka każdego dnia wygląda inaczej - za sprawką Pierworodnego oczywiście:)
 No tak....pierniczek zauważony...
 Nasza Rodzinka...

 Salon jest podczas Świąt moim ulubionym miejscem.






Prezenty musiały stać na półpiętrze ze względu na grasującego Malucha:)



Na zewnątrz stanęła ostatnia już w tym roku ozdoba, którą bardzo chciałam wykonać, gdy podpatrzyłam podobną w jednym z odcinków Mai w ogrodzie. Prosta choineczka z pomalowanych na biało gałęzi. W oryginale jest z brzozy, ale ja nie miałam brzozy do dyspozycji, więc posłużyłam się białą farbą malujące gałęzie wierzby energetycznej. Wszystko związane sznurkiem, kilka gałązek, trochę czerwonych akcentów i gotowe. 


 Tym razem nie mogłam zawiesić girlandy na kominku, bo wiem, że nie przetrwałaby długo przy Tadziu, więc powiesiłam nieco mniejszą na lustrze nad kominkiem.
Latarenka również zyskała białe światełka i zainteresowanie Bąbelka.


Polecam do zrobienia choinki z ciasta francuskiego z nutellą. Bardzo proste i smaczne.
 A Tadzio broi, goni i rozrabia:)

Robi słodkie minki wchodząc we wszystkie możliwe szczeliny.
 Jest też czas na przytulasy, szczególnie kiedy nabije sobie "guza".
 Uśmiechu i radości nigdy dosyć, aby mu to nigdy nie przeszło...

Każda minka wyjątkowa, inna i niepowtarzalna...I każdą chciałoby się uwiecznić, a przecież się nie da...
Mój kochany Słodziaczek:*
Ostatnio uszyłam takiego długaśnego kotka (ma jakieś 115 cm). Ma służyć jako "uszczelka" lub stoper pod drzwi, bo do środka specjalnie użyłam cięższego wypełnienia. Kotek jest jedną z pierwszych rzeczy, jakie uszyłam na maszynie, którą sobie sprawiłam. Kosztowała mnie jedynie 180zł, a frajdy jest co nie lada. Myślałam, że długo będę się uczyć jak ją obsługiwać, ale wszystko jest naprawdę bardzo proste, a co najzabawniejsze to Grześ najpierw się nią zafascynował (w zasadzie, to dzięki Jego namowom kupiłam używaną maszynę) i pokazał mi jak zakłada się nici. Takiego mam zdolnego Mężusia.
W połowie ręcznie, w połowie na maszynie uszyłam rodzinę skrzatów:) Wkrótce będą one dostępne do sprzedaży.
Na życzenie przyszywać będę nóżki.

Powstała też nowa grupka kotków - tym razem łaciatych.
Są też kotki w szare groszki
A tu skrzaty zaanektowały parapet na klatce schodowej:)

Miłego wieczoru wszystkim, szczęśliwego Nowego Roku! Kochajcie głęboko, przebaczajcie bez wahania, cieszcie się każdą chwilą doceniając jej niepowtarzalność i niezwykłość, nie bójcie się marzyć, a realizując swoje marzenia wciąż dostrzegajcie człowieka w drugiej osobie.


2 komentarze:

  1. Przepięknie wygląda Wasz dom w świątecznej szacie, jesteś mistrzynią przyozdabiania lampkami. Nasz Tadzio coraz większy... ach, jak ten czas szybko leci... Mój syn też stał przy choince jak zawiesiłam na niej cukierki, świetny to był widok jak się bujał przed nią na boki kombinując jak tu cukierka ściągnąć.
    Buziaki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaudusiu, Twój dom wygląda jak pałac. Ja Cię podziwiam, że tak wszystkiemu dajesz radę.Grzesiu ma skarb, gdyby wszyscy ludzie tacy byli, byłoby cudownie. A Wasz Tadzio jest wspaniałym mężczyzną.

    OdpowiedzUsuń