piątek, 1 lipca 2016

Zakręcony czwartek

Czwartek - wielki dzień dla naszej Reprezentacji, mecz z Portugalią. Zaprosiliśmy kilkunastu znajomych, więc trzeba było ich czymś poczęstować. Poranek zaczął się wcześnie - około 6 rano. Grześ pojechał w delegację, ja oczywiście zostałam z bobasem. Tadzio odparzył sobie we środę pupkę i bez przerwy musiałam go smarować. Najlepsze okazały się Sudokrem i skrobia ziemniaczana (dzięki za poradę, Kasia:*). Był biedaczek niespokojny i wymagał ciągłej uwagi. A ja miałam tyle do roboty! Ogród prawie całkowicie sobie podarowałam w ten dzień, nie było możliwo cokolwiek w nim zrobić również ze względu na spory upał, wolałam zostać w domu, jedyne co zrobiłam, to ścięłam lawendę z jednego krzaczka, bo wzięło mnie na zrobienie lawendowych bukietów do wazonów. Dodatkowo w zeszłym roku za bardzo sobie pozwoliłam z przetrzymywaniem przekwitłej lawendy na krzaczku, zamiast ją obciąć, skutkiem czego lawenda zrobiła się zbyt duża i poleguje sobie na boki. Muszę spróbować to naprawić, jeśli nie jest już za późno, bo może nie wykształcić nowych pędów, jeśli przytnę ją zbyt nisko... ale spróbować muszę, najwyżej zakupię nowe sadzonki w roku następnym albo spróbuję zrobić własne, ze szczepek.
   Ale nie o tym chciałam przecież pisać...
   Mamy pieska, o czym wiecie. Piesek mieszkający w domu równa się odkurzanie każdego dnia. We czwartek robiłam to dwa razy. Najpierw rano, aby Tadzio mógł baraszkować po czystej powierzchni. Potem okazało się, że zapomnieliśmy schować wózek z ogrodu do domu na nockę, więc gdy go już wtaszczyłam do salonu, napaskudziłam sobie na podłogę brudnymi kołami... syzyfowa praca...Potem Tadzio stał się marudny, szybko Go nakarmiłam, w międzyczasie musiałam opróżnić kosze z segregowanymi odpadkami, potem ogarnąć kuchnię (jak to się dzieje, że ciągle jest tam coś do sprzątnięcia?). Coś trzeba wykombinować na obiad, Tadzio dopomina się drzemki, piesek spaceru (tym razem po prostu wypuściłam go na podwórko), kwiaty podlania (poprzedniego wieczoru nie miałam już siły podlać pelargonii na zewnątrz...). Jak tylko uśpiłam Tadzia w wózku, wzięłam się za sałatkę  z kurczakiem oraz ciasto do pizzy dla gości. Potem znalazłam chwilkę, by wypić kawę i w końcu zjeść śniadanie. W międzyczasie telefony, ściszyłam dźwięki, aby nie obudziły Tadzia (przy nim trzeba już chodzić na paluszkach, bo szybko się budzi przy różnych dźwiękach niestety)... Po drzemce (która trwała krócej niż planowałam...) zabawy z Tadziem, jedzenie, picie, bananek, wygłupy, czytanie książeczki, śpiewy, łaskotki, pielęgnacja biednej pupci i wszystko by Go zająć, a  w międzyczasie ogarnąć mieszkanie. Drzemka druga - wykorzystana na sprzątanie dolnej łazienki (chyba tłumaczyć  nie trzeba ile rzeczy do sprzątania jest w łazience...można tam utknąć na wieki:) )...W międzyczasie nastawiłam pranie  z bobasowymi ubrankami, potem wróciłam do kuchni. Wymyśliłam sobie też muffinki, więc trzeba ich było trochę napiec. Dobrze, że poprzedniego wieczoru udało mi się nazbierać owoce z ogrodu (maliny, porzeczki, truskawki, poziomki, borówki). Znowu nazbierały się naczynia.... Fajnie, że jest zmywarka, ale przecież nie wszystko można do niej wrzucić, sporo rzeczy trzeba umyć ręcznie. Tadzio zaczął się wiercić w wózeczku podczas drzemki, więc jedną nogą bujałam wózek myjąc przy tym garnki, często tak robię, gdy muszę coś zrobić, a mi się spieszy. Potem koniec drzemki przyszedł jednak nieuchronnie. Obłożyłam Tadzia zabawkami, a sama próbowałam powiesić pranie na drugim piętrze...Trzy razy do niego schodziłam, kiedy już marudzenie było naprawdę przekonywujące... W międzyczasie zabrakło nam też prądu, na szczęście tylko na chwilę, bo muffinki mogłyby się nie dopiec i musiałabym robić je od początku... Nakarmiłam nasze żarłoczne rybki w oczku , zmiotłam i umyłam schody. I zrobiłam jeszcze kilka innych rzeczy, potem uratowała mnie Mama Chrzestna Tadzia, która przybyła z odsieczą i chętnymi do opieki nad bobasem rękami:) Więc jeszcze udało mi się pozbierać porzeczki z jednego krzaczka, (dziś będę coś z nich robić), wziąć kąpiel i jakoś się odświeżyć na wieczór.
    Czułam się chyba tak jak te kobitki na grafikach. Z resztą mam to na codzień, czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu, pewnie jak każda mama.


Sam mecz był cudowny, pełen emocji. Chociaż nie wygraliśmy, to jestem niezmiernie dumna z naszej reprezentacji, nie pamiętam, abyśmy mieli tak silną drużynę, tak zgraną i utalentowaną. Nie ma wstydu, opuszczamy Euro z podniesioną głową. Nasi dali z siebie wszystko i to było widać. Przegrali, bo karne to loteria. W tym i poprzednich meczach Grosicki przepięknie wodził rywali za nos, wychodził obronną ręką z różnych sytuacji, nieraz jeden na trzech, Lewandowski i Błaszczykowski pokazali piękną grę, Pazdan nie raz obronił nas w kryzysowej sytuacji, Fabiański też był rewelacyjny. Brawo Panowie.

   A teraz zostawiam Was z kilkoma fotkami z Tadziem w roli głównej. Miłego dnia:)












I jeszcze nasza strefa kibica na poprzednim meczu

5 komentarzy:

  1. Fajny mieliści pomysł na spędzenie wieczoru. Przy pierwszym dziecku miałam wiele luzu, natomiast drugie było... jak twój Tadzio :D. Jedynie co mogę Ci powiedzieć, to dzieci ,,żywsze" bardzo dobrze się rozwijają :))))))))
    Idę obejrzeć czerwcowy ogród :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie Tadzio jest bezproblemowym dzieckiem, jednak ostatnio wymaga więcej uwagi:) No cóż, w końcu Mu się należy.

      Usuń
  2. Hej Klaudia dzieki za mily komentarz:) Miałam Ci napisać o pewnej akcji na mb :) dla rodziny Blaszczykow. Można pozbyć się niepotrzebnych materiałów albo wesprzeć jakoś, a pisałaś, ze masz multum rękodzieła. Nasze koleżanki poszukują darczyńców na licytację i samemu też można zalicytowac. U izulek2013 na blogu ;) Pozdrawiam !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja Cię podziwiam Klaudusiu, tyle rzeczy potrafisz przy Tadziu zrobić. Ja w wakacje jestem przez 8 godzin z Konradusiem i cały czas muszę go zajmować!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana sprawdź ustawienia bo ja mało zawału nie dostałam... Tak bardzo Was lubię a już wystraszyłam się, że zrezygnowałaś z blogowania i straciłam z Wami kontakt.

    OdpowiedzUsuń