niedziela, 25 października 2015

Podczas oczekiwania na naszego Klocuszka...

   Witajcie kochani. Mamy już 38 tydzień. Tadzio waży 3,3 kg. Podczas ostatniego ktg o dziwo wyszły mi skurcze porodowe o wartości nawet 80%, których kompletnie nie czułam i były dla mnie zaskoczeniem. Może aparat badawczy się pomylił:) Tadzio jest pełen energii, jak zwykle. Ja natomiast tą energię muszę sukcesywnie uzupełniać i często leżeć, czego robić po prostu nie lubię. Pani doktor powiedziała, że teraz możemy się już rodzić w każdym momencie i że wszystko jest dobrze. Czasem już naprawdę chciałabym, aby Tadzio wyskoczył i wskoczył w nasze ramiona, bo poruszanie się z brzuszkiem, szczególnie wieczorami jest niezmiernie wyczerpujące. Wysiadając z samochodu czuję się jak staruszka, ubierając buty czuję się jak niezdarna kobitka, zmieniając pozycję na łóżku stękam niezbyt uroczo albo sapię łapiąc oddech... Pokonanie schodów w górę to wyzwanie, a praca w ogrodzie już praktycznie niemożliwa, co jest najbardziej frustrujące i tak sobie myślę, że dobrze, że jest już jesień, kiedy tej pracy jest mniej niż w lecie.
  A w międzyczasie, kiedy uda mi się zebrać więcej energii robię to, co jeszcze mogę. Pokażę Wam kilka przykładów. 
  Pewnie widzieliście poduchy otulone dzianinowymi poszewkami. Zazwyczaj są trochę drogie. Stwierdziłam, że mogę spróbować zrobić takie domowym sposobem. Będąc na placu targowym za grosze kupiłam stare swetry, które według mnie miały potencjał na bycie poszewkami. Następnie o pomoc poprosiłam naszą zdolną Ciocię, która z zawodu jest krawcową. Wytłumaczyłam jej o co chodzi, a ona uszyła mi piękne poszewki, które potem sama ozdobiłam guzikami, kokardkami oraz co mi wpadło w rękę. Tak to mniej więcej wygląda:

 Z resztek materiału zrobiłam kokardę, a z rękawa ocieplacz na słoik, który teraz może być lampionem na tea light, wystarczy dodać mu jakąś wstążkę lub inne ozdoby. Z rękawa można też zrobić dekorację na butelkę od wina. Zawsze taki prezent będzie inaczej wyglądał.
A poniżej poszewka, którą zrobiłam sama od a do z:). Uszyłam ją co prawda nie na maszynie (której nie mam), lecz ręcznie, ale i tak jestem z niej dumna.
 Poniżej krajobraz z 12 października, kiedy to zaskoczył nas śnieg... Serce mi zamarło, bo przestraszyłam się, że tyle jeszcze ozdób nie zostało schowanych, a poza tym nie zdążyliśmy się nacieszyć naszą złotą jesienią... Na szczęście śnieg stopniał po dwóch dniach. Fałszywy alarm.

 A teraz mała metamorfoza naszej starej szafy, którą miałam jeszcze w moim gabinecie masażu. Znudziły nam się te ciemne kolory, więc środkowe drzwi przemalowałam na biało, teraz bardziej wpasowuje się w resztę mebli.


Lucky, nasz królewski piesek:) Słodziak otoczony poduchami.

Kolejnym moim eksperymentem były kule ze sznurka. Na pewno widzieliśmy podobne w sklepach. Mi marzyło się od dawna, aby w końcu porządnie je wykonać. Wreszcie się udało. Są bardzo dekoracyjne i już same w sobie są ozdobą. Oczywiście można je dołożyć do kompozycji świątecznej, zawiesić w oknie lub po prostu nawet położyć luźno na parapecie. Mogą też imitować bombki na drzewku świątecznym. Planuję zrobić też cotton balls to ledowych światełek, ale czekam na specjalne balony na wodę, ponieważ tylko one mają odpowiednią wielkość. Te na sznurku są o wiele większe i zrobiłam je na normalnych balonach, przy użyciu kleju wikol. 

 Pomalowałam też pozbierane (wiecie jak ciężko podnieść coś z ziemi z TAKIM brzuchem?) i wysuszone orzechy. Oczywiście na biało:) Będą oczywiście służyć wszelkim dekoracjom. Jeśli tylko ma się wyobraźnię, można z nich zrobić ciekawe rzeczy. Na razie ładnie spakowane do pojemnika czekają na swoje wykorzystanie.
   Na swoją kolej czekają "owoce" katalpy, które zebrałam i suszę w kotłowni. Nie wiem, czy wiecie jak wyglądają - to są takie długie pejsy, w środku są nasionka. Zasuszone można będzie pomalować, dwa lata temu malowałam je na kolor złoty, w tym roku pomaluję na biało i je także będzie można ożyć do dekoracji.
   Nie wiem, czy to normalne, ale malowanie tego typu rzeczy, zmienianie ich wyglądu oraz wymyślanie ich innego przeznaczenia działa na mnie kojąco i relaksująco... Tak po prostu już mam, lubię mieć ręce czymś zajęte i ciągle coś tworzyć :)
   Od Cioci Wioli Tadzio dostał już kołyskę! Dziękujemy Ciociu, jest śliczna:) Stanęła w naszej sypialni

 Pokoik Tadzia znowu nieznacznie się pozmieniał. Na łóżeczku zawiesiłam uszyte przeze mnie chorągiewki z napisem Tadeusz, a nad łóżeczkiem wreszcie zawisła nasza karuzela. Udało mi się znaleźć używaną karuzelę za 20 zł, chodziło mi głównie o mocowanie, jednak wraz z nim dostałam dwie pozytywki i mnóstwo pluszaków do zawieszenia.



Poniżej wspomniane pluszaczki do zawieszenia na karuzeli, pałąku lub macie edukacyjnej oraz dwie pozytywki.



To by było na tyle kochani... Bawiłam się jeszcze masą solną, ale o tym może w którymś z kolejnych postów. Ściskam Was mocno i życzę miłego głosowania.

1 komentarz:

  1. Tadziu ma cudny pokój!
    Poduchy wspaniałe, ale masz super pomysły.
    Teraz to już trzymam kciuki za Tego Dużego Chłopczyka:-)

    OdpowiedzUsuń