wtorek, 14 lipca 2015

Błogosławieństwo z Nieba - deszcz

  Wreszcie upragniony deszcz...Mój pojemnik na deszczówkę zapełnił się w ciągu dwóch godzin (1200l), znowu starczy na jakiś tydzień suszy... Zdaję sobie sprawę, że Ci, którzy nie mają ogrodu raczej tak nie wyczekują deszczu, jak Ci, co codziennie uganiają się z konewkami lub leją z węża, aby ulżyć biednym roślinkom z takim poświęceniem pielęgnowanym.
  Współczuję wszystkim tym, u których niestety był grad- ponieważ te małe bezlitosne białe kuleczki potrafią zniszczyć tak wiele ludzkiej pracy, że aż serce się kroi. Szczęście, jakoś mnie to omija...
  Jedynie gwałtowna burza przyniosła stratę w naszym ogrodzie - stary, duży orzech złamał się u samej nasady, runął na huśtawkę oraz na...wiatrak, który po prostu cudem ocalał, bo mógł być kompletnie zniszczony pod tak ogromnym ciężarem. Jakiś Aniołek czuwa nad moim ogrodem. To chyba ten Anioł namalowany przez Basię:) Basiu, dziękuję Ci jeszcze raz za śliczny obraz, który od Ciebie otrzymałam.
  Tak wyglądał orzech, a w środku widać kawałek wiatraka od Grzesia...
    A tyle miał zawiązanych orzechów... Szkoda go... Zajęłam się drobniejszymi gałązkami, a Grześ poszedł po piłę i wspólnie ogołociliśmy go do poniższej formy. Ponieważ żal mi staruszka, chciałam dać mu drugie życie... Dlatego poprosiłam Grzesia, aby nie ciął go na kawałki, ale przeniósł na drugą stronę działki, gdzie wkopiemy go, może uda mi się odkorować, pomalować, zawiesić budkę dla ptaków i puścić jakieś pnącze...
Zamówiłam 10 m3 drewna do kominka - to wszystko co widzicie, to buk. Układany na samochodzie, ścięty w grudniu, czyli w najlepszej porze, kiedy drzewa spuszczają do korzeni swoje soki, skutkiem czego nie jest ono tak bardzo mokre. Oczywiście w dalszym ciągu wymaga ono sezonowania, dlatego prawie całe udało nam się przenieść na tył domu, gdzie będzie się suszyło. Reszta, która się nie zmieściła czeka na swoje miejsce za domkiem narzędziowym, który mam nadzieję wkrótce powstanie. Czekamy jedynie na Pana Ryszarda, którego gonią terminy...
Poniżej nowe nabytki, które zakwitły po raz pierwszy. Głównie jeżówki oraz piękna stroiczka (zdjęcie 2). Na trzecim zdjęciu widać pracowitego trzmiela. Tych małych przyjaciół ogrodu jest u mnie mnóstwo! Jednego razu naliczyliśmy z Grzesiem aż 28 sztuk na samych krzaczkach kwitnącej lawendy. Uwijały się jak pszczółki, choć tak naprawdę są od nich o wiele bardziej wydajniejsze - pracują dłużej i przy niższych temperaturach oraz mają też dłuższe języczki, więc dostaną się tam, gdzie pszczółki rady nie dadzą... Zafascynowałam się tymi żyjątkami i cieszę się, że tak im dobrze w moim ogrodzie....
Poniżej dzwonek karpacki, rudbekie (w tym po lewej pełna, pomarańczowa), różowy krwawnik wysiany z nasionek i różowa jeżówka, której się wreszcie doczekałam.
Następnie pomarańczowa cynia z nasion, bordowa dalia, którą w tamtym roku wysiałam, przed zimą wykopałam bulwę i ponownie wsadziłam na wiosnę...Kolejna to przepięknie pachnąca lilia, moja pierwsza w ogrodzie, po dużej walce z nornicami i ślimakami...Zaraz obok niej powinna być biała, ale niestety została obgryziona przez mięczaki... A to żółte, to jednoroczne pnącze, które dostałam od Teściów.
Mój mały warzywniaczek. Rzodkiewka, kalarepka i szczypiorek są już konsumowane. Teraz zaczynają swoje kwitnienie nagietki wysiane rządkiem wzdłuż dwóch boków.
I jeszcze raz piękna cynia.... Taki wdzięczny kwiat...Szkoda, że jednoroczny i co roku trzeba wysiewać go na nowo po zgromadzeniu nasion.
A to róża na pniu. Codziennie rano pijąc kawę na nią patrzę, bo wida c ją z mojego kuchennego okna. Akurat same kwiatostany na tej wysokości. Cieszę się, że właśnie tam ją posadziłam. A w przypadku silniejszych wiatrów zawsze mogę przywiązać ją do ogrodzenia, jak też zrobiłam podczas ostatniej wichury.
Motyle obsiadają budleję dawida. Zaraz obok rośnie nowo zakupiona w tym roku, która ma mieć kolory tęczy...Kwiatostany już się zawiązały, teraz obserwuję kiedy rozkwitną... Ale będzie niespodzianka!
A to słodki trzmiel na czosnku ozdobnym. Pracowite stworzenie.
Ten post przygotowywałam trzy dni, na raty...W końcu się udało. Teraz trzeba dokończyć kawkę, zrobić śniadanie i rozpocząć dzień. Życzę wszystkim cudownego poranka:) I zachwycajcie się przyrodą wokół Was, to niezwykły dar.
   Tadzio też pozdrawia z mojego brzuszka:)

1 komentarz:

  1. Wszystkie kwiaty masz piękne. Róże na pieńku przyginamy na zimę do ziemi. Jednego razu nie przygięliśmy, tylko okryli i umarzły!
    A Aniołek niech pilnuje ogrodu, bo on przecież kwiatowy!

    OdpowiedzUsuń