poniedziałek, 25 stycznia 2016

Mój mały kochany Kickboxer...

    Witajcie kochani. W niedzielę mieliśmy chrzest, ale o tym w następnym poście, kiedy już dojdę do ładu i składu ze zdjęciami. Na razie pokażę Wam te, które zrobiłam parę dni wcześniej.
    Ci, którzy mnie znają dłużej wiedzą, że w przeszłości przez 7 lat trenowałam kickboxing i był on wtedy ważną częścią mojego życia. Trenowałam praktycznie codziennie, aby dobrze przygotować się na zawody. Lało się naprawdę sporo potu, czasem łez, czasem krwi. Każdy sparing, każda walka była wyzwaniem, starciem przede wszystkim ze samą sobą, pokonywaniem własnego zmęczenia i własnych słabości. Było sporo stresu przed samymi zawodami, jednak kiedy stałam już na ringu i dźwięk gongu oznajmiał rozpoczęcie walki cały strach znikał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chodziło o to, by dać z siebie wszystko i cały czas iść do przodu. Moją obroną był zawsze atak, mój trener śmiał się, że jestem taranem, nie umiem się cofać, nawet jak spada na mnie seria ciosów. Uniki, bloki, zwody nie były moimi ulubionymi technikami, chociaż starałam się je stosować, aby zadowolić zmartwionego Trenera. Ja wolałam kopnięcia roundhouse, side-kick, front-kick, ciosy proste i sierpowe. 
   Czasem wracam pamięcią do wspomnień... W czasie ciąży uśmiechałam się jak Tadzio kopał w moim brzuchu tak silnie, że nie raz zginałam się prawie w pół albo musiałam wydać okrzyk. Śmialiśmy się z Grzesiem, że drugi kickboxer rośnie. I teraz też uśmiecham się, jak Tadzio leżąc przybiera postawę bokserską, ładnie trzymając gardę:) Poniżej znajdziecie kilka takich zdjęć. Miłego oglądania:)
 Mój mały kochany Kickboxer
 Garda jak się patrzy i ten odważny wzrok... :)









A teraz poważna minka:) Tadzio jest mistrzem wszelakich minek.
 I kolejna ciekawa minka:)
 A tu już nie wytrzymał i musiał się uśmiechnąć.

 O taaaaki jestem duuuuży:)
 I taaaki jestem wesoły:)
 Naśladuję Tatusia i słucham muzyki:)
 Podkradłem mamie okulary:)
 I piję sobie z ulubionej buteleczki:)
 I tak sobie odpoczywam na mamusi...


Taki jestem słodki :)
 Ćwiczę kręgosłupik, bo mama kazała.

Miłego wieczorku kochani:)

2 komentarze:

  1. I wyszło szydło z worka :)))))) Proszę bardzo! Może będzie sportowcem? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, sport wyssał z mlekiem Matki! Zdjęcia urocze, zwłaszcza to w okularkach:-)

    OdpowiedzUsuń