Pokazywanie postów oznaczonych etykietą balkon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą balkon. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 lipca 2015

Ławeczka, krzesełka i nowe okazy do ogrodu.

   Witam Was serdecznie w tą chłodniejszą środę. Miła odmiana po tylu upalnych dniach. Wreszcie jest czym oddychać. Będąc w ciąży naprawdę źle znoszę takie upały. Dusza chciałaby latać po ogrodzie i działać, ale ciało protestuje i domaga się ciągłego odpoczynku. Przez te gorące dni zdecydowanie chłodniej było w domu, więc tam też spędzałam większość czasu. 
    Udało mi się zrobić pyszny pasztet z cukinii, idealny na kanapki. Wegetariański, ale mojemu Mężusiowi smakuje, to jest najważniejsze. Po przepis odsyłam Was tutaj:
http://www.ivkawkuchni.pl/2014/10/pasztet-z-cukinii-z-marchewka.html
    Zabrałam się także za wypełnianie naszej spiżarki kolejnymi przetworami. Tym razem zrobiłam ogórki kiszone, marmoladę z brzoskwiń, które kupiłam za grosze od pana na targu (były maluteńkie, w kropeczki, bardzo miękkie, ale widać, ze nie pryskane i zdrowe) oraz marmoladę ze spadów z naszego sadu. Marmolada z jabłek już się przydała, bo wczoraj odwiedzili nas Znajomi i na szybko upiekłam ciasto z owocami.
    Poniżej nasz balkonik od strony zachodniej. Zakupiliśmy malutkie krzesełeczka z małym stoliczkiem za jedyne 130 zł w Ikei (promocja). Do tego dokupiliśmy miękkie podusie i rozmieściliśmy na 1/3 balkonu. Teraz można sobie siąść na balkonie z kawką i gazetką i Mężusiem oczywiście.
A to ławeczka, którą zamówiłam przez internet. Bardzo mi się spodobała i stwierdziłam, że muszę ją sobie zakupić. Jest naprawdę urocza. Kosztowała coś ponad 200 zł z przesyłką. Ma 5 lat gwarancji. Postawiliśmy ją przed domkiem, aby można było sobie  usiąść i podziwiać przedogródek albo szpaki karmiące małe w budce na orzechu :)
Zdecydowałam się zakupić drugą trytomę, ale tą posadziłam na nowej rabatce. Mam teraz pomarańczową i żółtą. Ładnie prezentuje się obok pniaczka.
Po lewej wierzba Salix, której chyba u mnie bardzo dobrze, bo bardzo się zagęściła. Nie mogę tego samego powiedzieć o pięknym drzewku Karaganie syberyjskiej, która wydaje mi się żadnych postępów jeszcze nie poczyniła...Ale może potrzebuje tego roku na zaaklimatyzowanie się u mnie...
Udało mi się zakupić jeżówkę Secret Affair, którą kiedyś zobaczyłam na zdjęciu w internecie. Tego typu jeżówki nie można rozmnażać przez nasiona, jedynie przez sadzonki, które tworzą się przy korzonku. Jest to piękna odmiana i cieszę się, że będzie gościła również w moim ogrodzie.
Poniżej jeżówka Secret Love, piękna, pełna odmiana.
To na pewno znacie - goździk w cudownej, intensywnie czerwonej barwie.

Trawka ozdobna, której imienia niestety nie znam... Pan, u którego ją kupowałam również się nie orientował. Ale spróbuję wystawić zdjęcie gdzieś na forum ogrodniczym i może uda się ją zidentyfikować.
   Już wiem:) To najprawdopodobniej odmiana Ice Dance Turzycy japońskiej. Trzeba będzie ją okryć na zimę... wogóle parę osób już mówiło mi, że może być silna zima, czego się obawiam, bo wiele roślinek może tego nie przetrwać nawet pomimo okrycia...Ale będę się starała opatulić to, co mogę...
Aniołek gipsowy zakupiony w internecie. Aniołki zawsze mile widziane w naszym domku:)
A to mój pomysł na skarpę... Zasadziłam około 20stu sadzonek bluszczu. Mam nadzieję, ze ładnie się przyjmie i wzmocni strukturę skarpy swoimi małymi korzonkami przy pędach. Będę musiała co jakiś czas go przycinać, aby się zagęścił, a potem kontrolować, aby nie opanował mi całej skarpy, tylko tam, gdzie go potrzebuję. Z drugiej strony nie jest tak stromo, więc może u podnóża zasadzę barwinka. On również jest zimozielony i w dodatku kwitnie na fioletowo. Najpierw jednak bardzo chciałabym oddzielić strefę trawnika od strefy skarpy czymś w rodzaju palisady...
A to eksperyment ze skrzypem zimowym. Jest to skrzy rosnący pionowo w górę, jednak trzeba go kontrolować, jak każdy skrzyp, bo wytwarza odnóża podziemne i może opanować ogród, zakupione sadzonki podzieliłam na 5 części i każdą z nich włożyłam do ziemi w doniczce, a dopiero potem zakopałam. Doniczka kontrolować będzie rozrost skrzypu i nie ucieknie mi on w niepożądane miejsce.
Tak wygląda skrzyp w powiększeniu. Mam nadzieję, że w przyszłości kępka się zagęści.
Zobaczcie jaką śliczną kankę na mleko dostałam od mojej Babci... Jest cudowna i uroczo czerwona. Kiedyś każda gospodyni na wsi taką miała... To wogóle były piękne czasy... teraz zostały tylko opowieści. Kanka leżała schowana głęboko w piwnicy, nieużywana i zakurzona. Teraz będzie zdobić mój ogród i przypominać mi o kochanej Babci, po której być może mam pasję do ogrodu.  Póki co, kanka strzeżona jest przez Panią Stefanową.

A to przyłapane na gorącym uczynku kosmosy, które nieśmiało przebijają się między hibiskusem bylinowym, a liliami.

Jak zobaczyłam tego żółwika, musiałam go kupić....
Wóz odnowiony w tamtym roku wreszcie doczekał się ostatecznego miejsca. Położyliśmy folię, wysypaliśmy kamyczkiem i gotowe. Zrezygnowaliśmy z pomysłu umieszczenia go pod wiatą, na zimę zostanie on zakryty folią, a jeśli zajdzie konieczność malowania, to trudno - będziemy malować. W kolejce do olejowania natomiast stoją nasze dębowe meble ogrodowe. Olej zakupiłam już kilka miesięcy temu. Teraz tylko szukam chętnego pomocnika, bo samej będzie mi już trudno :)
Mój pierwszy hibiskus zakwitł. Ciekawe czy trzy inne w ogrodzie dorównają mu urodą...
Dalia podarowana w tamtym roku od Koleżanki. Wyrosła na ponad metr i nawet potężna wichura nic jej nie zrobiła...
A to mój kolejny nabytek - trzy sadzonki ślicznego rozwaru, który właśnie rozpoczął swoje kwitnienie. Trafił na nową rabatkę.
 Jabłoń purpurowa Ola o dziwo teraz przeżywa swoje kwitnienie... Powinna kwitnąć na wiosnę, ale widocznie czekała z tym, żeby zaskoczyć mnie w moim ogrodzie w lipcu...
 Kolejne mieczyki rozpoczynają swoje przedstawienie...Zaraz obok żółtych swoje wdzięki prezentują różowe. Fascynująca jest taka zmienność kwitnienia poszczególnych roślin. Co wyjdę do ogrodu, to coś nowego się dzieje, kolejna nowa roślina zakwita, kolejne pączki się zawiązują...
Generalnie jest zasada, że należy przekwitłe kwiatostany obcinać, wtedy roślina ma więcej energii, bo nie traci jej na zawiązywanie nasion. Największy kłopot mam z moimi surfiniami, ponieważ jest ich tyle, że nie nadążam z usuwaniem przekwitniętych kwiatostanów. Szczególnie w odmianach mini, w których kwiatów jest mnóstwo i są one maleńkie... W następnym roku spróbuję przynajmniej na balkonie i na parapetach posadzić pelargonię bluszczolistną, podobno jej pielęgnacja jest mniej kłopotliwa...Zobaczymy:)
   A ja powoli robię listę rzeczy potrzebnych dla naszego Tadzia, który tańcuje i tańcuje w moim brzuszku. Ma tyle energii! Natomiast wracając do listy, to robi się ona dosyć spora i zaczyna mnie to przerażać. Może część rzeczy uda się pożyczyć od znajomych, których dzieciaczki już wyrosły z tego etapu... Wszelka pomoc będzie mile widziana.
  Miłej, chociaż deszczowej środy życzę:) To przez tych, co w Rumunii modlili się za deszcz ;) Doceniajmy, że my go mamy!

piątek, 30 stycznia 2015

Kominek- obudowa cd, kamień w kuchni i na klatce...

   Dzisiaj takie szybkie migawki... Wujek będzie u nas jedynie do soboty, potem będzie krótka przerwa na jakiś czas, czekać będziemy na drzwi, po ich montażu możliwe będzie dojechanie cokolikami. Czekam cały czas na wycenę mebli kuchennych i nie tylko - to już ponad tydzień odkąd były pomiary, mam nadzieję, że w poniedziałek będę już wszystko wiedzieć - ile nerek muszę sprzedać:)
    Nasz kominek powoli nabiera kształtów... Niestety kamień na półki okazał się być potwornie drogi - aż 850 zł u zaprzyjaźnionego kamieniarza...Ale no cóż, jak trzeba, to trzeba...


 A tutaj kamień w kuchni... być może jutro będzie położony do końca.
 Salon jeszcze raz.
 Klatka schodowa już przygotowana na montaż schodów - kamień został położony prawie do końca.


   W przyszłym tygodniu kupimy też lampki schodowe firmy Scoff Tango.
   Zauważyłam z niepokojem, że od jakiegoś czasu podcieka nam woda w dwóch miejscach przy drzwiach wejściowych... Zgaduję, że może to być od balkonu - widocznie folia w płynie nie wytrzymała i woda zaczęła się sączyć...Jest to na tyle niepokojące, że gdyby przyszły silne mrozy, a nasz balkon będzie przesiąknięty wodą w środku, to coś może stać się z tynkiem... Zobaczymy, może pogoda będzie nam sprzyjać póki co i dotrwamy jakoś do wiosny, żeby zabezpieczyć porządnie balkony i położyć płytki...

sobota, 25 października 2014

Ogrodowe zdobycze:)... balkony...i inne

   Dzień dobry kochani. Czy Wy też czujecie podekscytowanie przy sadzeniu każdej nowej roślinki w ogrodzie? Ja wczoraj nie posiadałam się z radości, bo wstąpiliśmy z Grzesiem do jednego centrum ogrodniczego w Krakowie przy Bieżanowskiej i akurat promocja była na rododendrony... Kupiłam więc jedną różową germanię i jeszcze jednego fioletowego różanecznika o liściach z białą obwolutką, niestety nazwy nie pamiętam. Każdy kosztował 25zł. Były zmasakrowane gradem, biedne, dlatego cena była niższa. Postanowiłam dać im inny "dom" i wierzę, że za rok odwdzięczą mi się pięknymi kwiatami na wiosnę, ponieważ pąki już na nich widać. Posadziłam je przy własnoręcznie robionej pergoli, po obu jest stronach. W środku natomiast zaschnięte kwiatostany hortensji ogrodowej, która ostatecznie wylądowała w tym miejscu. Najpierw spalona słońcem cierpiała w źle wybranym przeze mnie miejscu, ale przecież człowiek uczy się na błędach....Do tamtej pory nie wiedziałam, że są różne odmiany hortensji, które tolerują całkowicie inne stanowisko. I niestety biedna hortensja odchorowała swoje, ale potem zauważyłam, że już nowe pędy jej wyrastają po przesadzeniu pod pergolę... Jeszcze dodatkowo będzie zacieniona od posadzonego wczoraj różanecznika, więc wszystko powinno być dobrze za rok. Zobaczymy:)

 Tak wygląda różowa germania - widać, że niektóre liście ucierpiały podczas intensywnego gradu, który miał miejsce kilka tygodni temu.
 A to nieznany mi różanecznik, który ma kwitnąć na fioletowo... Ten również ma pączki. Jestem ciekawa wiosny:) Dodatkowo między nimi posadziłam sześć cebulek hiacyntu czerwonego, zakupionego w Biedronce. W centrum ogrodowym kupiłam jeszcze dwie czerwone róże pienne, które posadziłam przy ogrodzeniu.

A tu popatrzcie kogo przyłapałam hasającego sobie w moim ogrodzie... Czarnego persa Sąsiadki, który wprost uwielbia mój pagórek z nasadzeniami prymulek i innych... Zdaje się, że stamtąd ma dobry widok na inne koty lubujące się w moich grządkach... Żeby chociaż polowały na nornice, które drążą tam swoje korytarze! Ale niestety, zdaje się, że koty (których jest 9, w tym trzy nasze, 4 dzikie i 2 koty sąsiadów) i gryzonie żyją u mnie w zgodzie, więc muszę sięgnąć po inne środki...

   Przyjechał Pan Ryszard Stolarz, który będzie nam już w przyszłym tygodniu wykonywał drewnianą podbitkę. Zauważył od razu powód naszego ostatniego zmartwienia - powoli brudzące się czoła balkonów... Jego pierwszym pytaniem, którym powitał mnie jak tylko przyjechał było: "Pani Klaudio, co też oni pani tu zrobili?" 
   Pan Ryszard jest taki dobroduszny, uwielbiam tego człowieka... Powiedział, że jeśli mamy blachę w kolorze dachu (a takowa nam właśnie została), to wykona nam kapinosy, po których będzie spływała woda z balkonów nie brudząc ich czoła... Muszę jeszcze kupić folię w płynie, która dodatkowo pójdzie pod blachę, zabezpieczając klej użyty do styropianu na czole balkonów, który niestety nasiąka wodą, a gdyby przyszły ostre mrozy, to nagromadzona tam woda może wysadzić czoła balkonów... A tego chcielibyśmy uniknąć.
   Z tyłu domu umieściliśmy zbiornik 1200 l, doprowadzając do niego rynnę. W ten sposób gromadzić będziemy deszczówkę. Nadmiar wody będzie łagodnie spływał bokami zbiornika na ziemię.


sobota, 11 października 2014

Elewacja cd i barierki.

   Piękny, słoneczny i ciepły dzień... Rano była mgła, ale dosyć szybko opadła i na niebie pojawiło się moje ukochane słoneczko. Wojtuś szalał w liściach, cieszył się pierwszą w swoim życiu jesienią. Ciekawa jestem jak zareaguje na śnieg:) Obyśmy przekonali się jak najpóźniej.


 Nasza elewacyjna Ekipa działa błyskawicznie. Domek już w 99 procentach pokryty styropianem. Jest on mocowany na kleju, który aplikowany jest na styropian w formie dużych placków.
   Muszę wspomnieć o postawie szefa Ekipy elewacyjnej, która bardzo mi zaimponowała. Był gorący dzień, sobota, więc wraz z Grzesiem postanowiliśmy zakupić dla chłopaków po jednym piwku. Kiedy wręczałam kuszące, zimne butelki piwa, usłyszałam od jednego pracownika "muszę spytać szefa". Pan Piotr, czyli szef nie zezwolił na spożycie alkoholu podczas pracy, kazał zaczekać aż skończą. Z jednej strony było mi żal chłopaków, bo wiem, że na pewno z chęcią by się napili, a z drugiej postawa szefa bardzo mi zaimponowała. Widać, że po pierwsze trzyma dyscyplinę, po drugie jego współpracownicy słuchają się go, po trzecie jest człowiekiem odpowiedzialnym, który zdaje sobie sprawę, że nie warto ryzykować pracując na rusztowaniu. Wielki plus dla tego Pana, zyskał dużo w oczach moich i Grzesia.
   Poniżej wygląd naszego domku na stan obecny. 
 I nasze piękne barierki, z założoną już poręczą. Pan Ryszard dopieszczał je i jeszcze ma zamiar pomalować ponownie, gdy przyjdzie do nas z podbitką. I zamontowaliśmy sobie drzwi zewnętrzne!
 Tak wyglądają barierki po stronie zachodniej. Będą jeszcze raz pomalowane:
 Tak wygląda nasz domek od strony południowej. Drzwi są najjaśniejszym elementem z odcieni brązu, ale nam to wcale nie przeszkadza.
   A tutaj widać, że nasza Ekipa Elewacyjna zostawiła nam miejsce na wstawienie rury od gazu. Trzymamy kciuki, aby podwykonawca przyjechał w poniedziałek i ją tam wstawił. Musieliśmy też z Grzesiem podkopać na 80 cm i 1 m od ściany.
  Tak więc jak widzicie prace posuwają się do przodu. Podobno ma spaść śnieg na 1ego listopada, ale ja mocno trzymam kciuki za ładną pogodę. Gdyby było tak, jak w poprzednim roku, to byłoby idealnie.
   Jutro jedziemy do Lanckorony. Nie mogę się doczekać. Zapowiada się relaksująca i przyjemna niedziela.

piątek, 10 października 2014

Ruszamy z elewacją i barierkami na balkony

   Witajcie kochani. Bardzo ciężko pisze się posta z Wojtusiem przy laptopie, ale jakoś spróbuję:) Nadrobię troszkę zaległości, bo wiem, że nie pisałam dwa dni. Tak wyszło.
   Przeniosłam Panią Stefanową na uporządkowaną grządkę, gdzie jeszcze niedawno rosły sobie i pięły się dynie ozdobne. W dalszym ciągu widać ją od ścieżki, jednak teraz jest ona dalej, za domem, ze względu na rusztowanie pod elewację.

    Chciałam uchwycić dla Was na zdjęciach wszystkie nasze dzikie koty, które osiedliły się na strychu nad garażem, a teraz jeszcze cieszą się z ostatniej naszej konstrukcji - daszku na drewno. Wygrzewają się tam w słoneczku, korzystając z ciepłych desek i promieni słońca wpadających przez okna, które wykorzystaliśmy na dach. Nie udało mi się uchwycić jedynie czarnej kotki...Gdzieś się ona zapodziała... A szkoda, bo jest przepiękna. Jak tylko uda mi się ją uchwycić, to Wam pokażę. Poniżej macie braciszka Wojtusia, który właśnie skończył pałaszowanie taniej karmy.
 Poniżej mały braciszek wciąż się oblizuje, a przed nim siedzi jego tatuś...Są prawie identyczni.
A teraz kolejne zdjęcie rodzinne...Mamusia Wojtusia z synkiem, który spoziera do obiektywu.
A to już mój Wojtuś, drepczący w moim kierunku:)
 I nasze schody strychowe....
 Wczoraj przyjechał styropian... Mnóstwo styropianu...Aż 88 paczek. &-0,040, 15 cm.
 W między czasie Pan Stolarz Ryszard pracował nad naszymi barierkami. Nie udało mu się zamontować wszystkiego, więc będzie kończył dzisiaj, w sobotę.

 A tyle zdążyli wykonać wczoraj Panowie od elewacji. Było mnóstwo pytań, odnośnie rurki od gazu, której wciąż nam brakuje (Panowie zrobili tam na razie lukę, w poniedziałek przyjeżdża podwykonawca, który obiecał brakującą rurę wstawić), o folię kubełkową (czy zejść ze styropianem niżej, czym będziemy obrabiać fundamenty itd...), o gniazdka hermetyczne, które musiałam kupić (dwa podwójne, na zachodnią i północną stronę) i wiele innych.

 Tak wyglądają nasze barierki jak na razie. Brakuje jeszcze poręczy. Są solidne i mocne i kolorem pięknie wpasowane do dachu.