poniedziałek, 27 stycznia 2020

Co porabiamy? Przytulamy się, przebieramy oraz poznajemy świat (chociaż póki co ten najbliższy)

   Mój Mężuś ostatnio mi wytknął, że dawno bloga nie pisałam. Fakt, jakoś nie miałam do tego głowy. A nazbierało się sporo różnych zdjęć, które chciałabym pogrupować, usystematyzować i wrzucić do folderu pod tytułem "Do wywołania". Robię tak od kilku lat i odkryłam, że najlepiej robić to systematycznie, bo w dobie aparatów cyfrowych, zdjęć z komórek i innych elektronicznych urządzeń, gromadzimy tego mnóstwo, a potem nie idzie się za bardzo w tym wszystkim połapać. Tak więc gdy przygotowuję zdjęcia do wywołania, często od razu je podpisuję, bo po kilku latach po prostu wielu rzeczy się nie pamięta.
   Dziś będzie bardzo rodzinny post. Pełen śmiechów, przytulasów i wspomnień z różnych wycieczek zamkniętych na zdjęciach.


Uśmiech Tadeuszka potrafi rozproszyć wszystkie smutki.
Przytulaski - to to co lubimy najbardziej:)
Braterskiemu przytulaniu i ugniataniu nie ma końca.
Czy wspominałam kiedyś, że moi Chłopcy uwielbiają wszelkiego rodzaju przebrania? No to tutaj macie dowód...



 Nikoś nie ma nic przeciwko nawet zakładaniu...hmm....niezbyt męskich dodatków.... :D

Udało się zaliczyć pierwsze w tym roku lodowisko - najpierw Tadzio zadebiutował na lodzie na maleńkim lodowisku, które mamy w Niepołomicach, a potem już cała dwójka próbowała swoich sił na większym lodowisku z cudownym klimatem w Parku Jordana w Krakowie (polecam! A dodatkowo dzieci urodzone od 2015 roku mają wstęp za 1zł). Nikoś hardo wstawał po każdej wywrotce i nic Go nie zniechęcało, cały czas miał uśmiech na twarzy. Tadzio z kolei był niepocieszony za każdym razem gdy się poślizgnął, bo zanim wkroczył na taflę lodu, był przekonany, że wszystko potrafi.
 Zaliczyliśmy też Muzeum Motyli, w którym mogliśmy brać na ręce przepiękne, duże okazy. Chłopcy mieli radochę, ale my też.
 Tego samego dnia odwiedziliśmy też Muzeum Szopek Krakowskich. Nie sądziłam, że aż takie zainteresowanie wzbudzi w Chłopcach każda poszczególna szopka. Podziwiali dosłownie każdą, przyglądali się im dokładnie, a w każdej szukali... diabła :D Oczywiście wychodzący z jaskini ruchomy smok wawelski również wzbudzał zachwyt.

 Innego dnia byliśmy na wystawie makiet kolejowych, bo przecież wszystkie chłopaki uwielbiają lokomotywy. Jednak tutaj troszkę się rozczarowałam, bo tym razem wystawa umieszczona była w Muzeum Podgórza, a miejsca tam było jak na lekarstwo, jeszcze przy takim obłożeniu zainteresowanych... W zeszłym roku w MCK w Nowej Hucie było to znacznie lepiej zorganizowane, a makiet było zdecydowanie więcej. Jednak nie ma co narzekać, bo Chłopcom i tak się podobało, im naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia, a jak Oni są zadowoleni, to i my jesteśmy szczęśliwi.


 Najfajniejszy chyba jednak był Dzień Kubusia Puchatka zorganizowany w Laboratorium Aktywności Społecznej w Niepołomicach. Było mnóstwo atrakcji dla dzieci - począwszy od żywych maskotek Kubusia i Tygryska, które ciągle biesiadowały wśród dzieciaków, poprzez przyczepianie ogonka Kłapouchemu, zdobywanie małego co nieco, kolorowanie, tworzenie medali z Kubusiem metodą decoupage, a na seansie filmowym skończywszy. Mój Mężuś był bohaterem wydarzenia, bo uratował dźwięk bajki :) 

 Ja z kolei z Grzesiem świetnie bawiliśmy się na Jego imprezie firmowej, której tegoroczny temat to lata 20te. Graliśmy w Black Jacka, ruletkę, pokera, a nawet udało nam się sporo przetańczyć pomimo Zosi w brzuszku :)
 Innym razem pojechaliśmy do jednej z krakowskich galerii kupić Tatusiowi garnitur i inne potrzebne do pracy ubrania. Wypożyczyliśmy Chłopcom autka wózki i nie sądzilibyście, że za 5 zł można mieć tyle frajdy... Śmiechów nie było końca, tak bardzo podobała im się jazda po korytarzach galerii w tych małych autkach. Ludzie tylko się oglądali i uśmiechali.

Stwierdziłam, że mam mało zdjęć z Zosiowym brzuszkiem, więc na pamiątkę zrobiłam sobie takie jedno. 
 Trzy dni później niestety przeżyliśmy chwile grozy, bo zmuszona byłam jechać do szpitala, gdyż nie mogłam zahamować krwawienia. Bardzo bałam się, że coś stało się naszemu Maleństwu, ale dzięki Bogu wszystko było dobrze, a ja wróciłam do domu (na własne żądanie, bo chcieli mnie przetrzymać na obserwacji, jednak przecież ktoś musi się zająć Chłopcami).
   A to taka moja kolejna pamiątka, udało się nagrać Nikosia, jak mówi mi, że kocha mnie całym serduszkiem <3




niedziela, 5 stycznia 2020

Mamy 2020! :)

   Przyznam Wam się, że totalnie nie miałam ochoty świętować Sylwestra w tym roku. Wobec tego mieliśmy małe pidżama party z Mężusiem i Chrzestną Tadzia. W międzyczasie ucięłam też sobie 1,5 godzinną drzemkę, a Grześ zbudził mnie 10 minut przed północą. Chłopcy po tanecznym szaleństwie oraz przebierankach w spidermana, rycerza i policjanta usnęli kamiennym snem i nawet nie było sensu budzić ich na pokaz fajerwerków widoczny z okna na pierwszym piętrze. Ja wróciłam do łóżka zaraz po północy, brzuszek mi ciążył i generalnie ciężko mi było, źle mi się siedziało.
   Teraz chciałabym zrobić maleńkie podsumowanie zeszłego 2019 roku, który był dla nas naprawdę cudownym rokiem. Owszem, było kilka przykrych, smutnych wydarzeń (jak śmierć mojego przyszywanego Dziadziusia, za którego od października modlę się prawie codziennie i bardzo za Nim tęsknię...), jednak generalnie był to piękny rok.
   Po pierwsze ucieszyłam się, gdy zdiagnozowano u mnie insulinooporność, bo dzięki właściwemu leczeniu w końcu udało mi się zrzucić kilogramy po obu ciążach, które tak bardzo mnie dręczyły. Oczywiście teraz po narodzinach Córeczki znowu będę musiała walczyć z wagą, ale mam nadzieję, że tym razem już wiem co robić, a czego nie.
   Po drugie porwaliśmy się na realizację marzenia, które teoretycznie spełnione miało być dopiero na emeryturze - kupno kampera. Rozpoczęliśmy wspaniałe wojaże, dopiero się rozkręcamy, przed nami cały świat, a kamper już przyszłościowo jest 6cioosobowy:)
   Po trzecie, co najważniejsze - nie tylko zdecydowaliśmy się na trzecie dziecko, ale i udało się zajść w ciążę za pierwszym podejściem. Mało tego - wyczekujemy teraz Córeczki, która myślę, że dopełni naszą Rodzinkę.
   Z takich innych rzeczy - przeżyliśmy wspaniałe chwile na weselach przyjaciół, na maskowym balu karnawałowym, mój Mężuś wybudował mi kącik marokański (murek będziemy kończyć na wiosnę), świętowaliśmy 10tą Rocznicę Ślubu, od moich Synków każdego dnia słyszę "Mamusiu, cieszę się, że Cię mam" oraz "Mamusiu kocham Cię całym sercem", zaliczyliśmy kilka oper, operetek oraz balet, Tadzio po raz pierwszy był na lodowisku, udało się zadaszyć kampera oraz zainstalować fotowoltaikę na dachu domu. Nauczyłam się wyplatać makramę oraz tworzyć łapacze snów.
   Jestem właśnie na etapie przepisywania wpisów ze Słoika Szczęścia do pięknego Pamiętnika z 1804 roku, który został mi podarowany kilkanaście lat temu przez Grzesia. Kupił go w jakimś antykwariacie i czekał na właściwy moment. Póki co zapełniony jest wpisami ze Słoika Szczęścia na rok 2019. Jak kiedyś pisałam - są to małe i duże momenty, w których czujemy się szczęśliwi. Jest to taka namiastka pamiętnika, miło będzie za kilka lat powspominać różne te rzeczy. Niektóre są naprawdę prozaiczne, jak wspólne wylegiwanie się w łóżeczku całą rodzinką i według mnie chyba o to chodzi, by w tej codzienności odnaleźć piękno i szczęście, aby doceniać maluteńkie rzeczy, których kiedyś może nam brakować i możemy za nimi tęsknić. Dlatego chłonę każdy przytulas od Synków, każde "kocham Cię", pielęgnuję w sercu  i staram się wyryć w pamięci.
   A co nam przyniesie 2020? To się dopiero okaże. Ja jedynie mogę dywagować o tym, czego pragnę, jakie stawiam sobie cele, nadzieje.
   Przede wszystkim chcę urodzić zdrową córeczkę i karmić ją piersią do około roczku. Wiem, z doświadczenia, że z planami bywa różnie. Tadzia udało się karmić tylko do 5 miesiąca życia i była to nieustanna walka, brak jakiejkolwiek przyjemności w tej czynności, bo Tadeuszek urodził się duży i już na starcie potrzebował mleko modyfikowane, do którego potem za bardzo przywykł, z butelki mleczko leciało obficie bez zbędnego wysiłku. Z kolei z Nikosiem od samego początku mieliśmy cudowną współpracę i karmienie bez problemu potrwało rok. Odsmoczkowanie oraz odstawienie od piersi przebiegło bardzo naturalnie i bezproblemowo. Modlę się, aby Zosieńka tak jak Chłopcy nie miała kolek i dużo sypiała w nocy. Bo moi Synkowie byli i są pod tym względem dziećmi idealnymi. Budzili się jedynie na krótkie karmienie, przy którym od razu zasypiali, oprócz Tadziowej alergii na pokarm nie zetknęliśmy się z poważniejszymi problemami.
   Mam nadzieję, że po cesarce w miarę szybko dojdę do siebie - z Tadziem był to koszmar, brzuch i rana bolała mnie bardzo długo, nie mogłam chodzić po schodach przez miesiąc. Natomiast przy Nikosiu doszłam do siebie o wiele szybciej.
   W tym roku musimy odpampersować Nikosia, bo we wrześniu pójdzie do przedszkola. Mam nadzieję, że w końcu to wszystko załapie.
     Po porodzie oraz okresie połogu chciałabym wrócić do aktywności fizycznej oraz lepszej sylwetki i formy. Na ile to wyjdzie- zobaczymy. Marzy mi się też rozpoczęcie kursu bachaty z Mężusiem. Kocham taniec i bardzo mi go brakuje.
    Chcę dalej cieszyć się tymi drogocennymi, niepowtarzalnymi momentami, kiedy Chłopcy wciąż są mali, a ich ciekawość życia, entuzjazm odnośnie najmniejszych rzeczy jest tak cudownie rozbrajający... Z bólem serca myślę o tym, że kiedyś będą dużo więksi i może nawet mądrzejsi ode mnie, nie będą mnie już tak potrzebować i o wszystko pytać. Łezka się w oku kręci, gdy o tym myślę. 
   Chcę wychować Synków najlepiej jak umiem, wpoić im ważne dla nas wartości, pokazać co w życiu jest najważniejsze, najtrwalsze i do czego należy dążyć, a czym się całkowicie nie przejmować. Chciałabym zbudować między nami wszystkimi silną relację, trwałą, mocną i nierozerwalną więź. Chciałabym, aby nasz Dom był bezpieczną Przystanią, Ostoją, Schronieniem przed całym złem świata. Miejscem, w którym każdy może być sobą i czuć się dobrze.
   Chcę zadbać więcej o siebie. Od jakiegoś czasu zaczął mi się marzyć aparat na zęby, chciałabym je wyprostować, aby bez krępowania uśmiechać się całą buzią. Marzą mi się również w miarę regularne masaże peloha (jeśli nigdy nie próbowaliście, koniecznie spróbujcie, coś niesamowitego). Oprócz tego zamierzam kontynuować wprowadzenie do diety zdrowych produktów, a ograniczanie tych śmieciowych.
   Również w tym roku zamierzam zgromadzić większe zapasy ziół i naturalnych lekarstw. Zależy mi przede wszystkim na wiosennej pokrzywie, której moc jest niesamowicie silna. Doświadczyłam tego w zeszłym roku, kiedy bardzo chorowałam. Pokrzywa po skończonej chorobie postawiła mnie na nogi, przywróciła siły.
   Chcę odkrywać świat naszym kamperkiem, w tym roku marzy mi się wyjazd do Rumunii, może uda się też do Grecji? A może Słowenia? Włochy? Jest tyle możliwości, a ja już wyobrażam sobie naszą Zosieńkę i Chłopców w kamperze. Dobrze, że nie pozbyliśmy się turystycznego łóżeczka, będzie jak znalazł.
   Chcę kontynuować regularne spotkania z moimi Przyjaciółkami, które dodają mi skrzydeł, odprężają i dają energię. Każdemu życzę takich przyjaciół.
   Kolejnym celem jest dokończenie marokańskiego zakątka w ogrodzie. Wystarczy zrobić podłogę oraz zakupić pasujący stolik bądź też go zrobić.
   Pewnie kolejne cele pojawią się z następnymi miesiącami. A jak to jest u Was? Macie jakieś postanowienia? Robiliście podsumowanie poprzedniego roku? Czy przyniósł Wam to, czego oczekiwaliście? Czy czymś Was zaskoczył? Na co liczycie w tym roku? Macie jakieś nadzieje, marzenia odnośnie 2020?