Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kostka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kostka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 maja 2015

Kostka skończona...

  Witajcie kochani. Wiem, znowu trochę mnie tu nie było, chociaż starałam się na bieżąco robić zdjęcia... Nasza kostka jest gotowa, aczkolwiek wiele nie zobaczycie, ponieważ przez tydzień będzie zalegał jeszcze na niej piaseczek, którego zadaniem jest ładnie powchodzić pomiędzy kostkę i ją zaklinować. Tak więc kostka jest, ale pod kołuderką z piasku.

 Tak wyglądało to wszystko zaraz po skończeniu prac panów od kostki oraz nawiezieniu trochę ziemi przez mojego Skarbka, widać, że jeszcze świeża...



Długo nie czekając, postanowiłam zabrać się za zagospodarowanie tego małego, uroczego zakątka... Po nawiezieniu ziemi miałam pole do popisu... Przykryłam wszystko folią, nacięłam ją w miejscach, gdzie miały być wykopane otwory, następnie z pomocą Grzesia wykopaliśmy dołki i posadziłam moje zdobyczne roślinki (rododendrony które kocham, azalię, azalie japońskie, klona eskimosa, szałwię, tawułkę oraz trzmielinę). I tak to mniej więcej wyglądało po wysypaniu jednego worka kory sosnowej:

Kolejnego dnia przeniosłam otoczaki ze Szczawy, które leżały wzdłuż palisadki i dałam je wokół folii, jednocześnie przymocowując jej obrzeża. Stwierdziłam, że tu będą się lepiej prezentowały i w dodatku spełnią dodatkową funkcję - obronią korę przed "uciekaniem" z folii przy większym wietrze.
Kora pięknie pachnie, można się poczuć prawie jak w lasku:) Ah, oczywiście wszystkie roślinki otrzymały odpowiednią ziemię - kwasolubne dostały sporą dawkę torfu, a reszta ziemię kwiatową.

Wojtuś musiał oczywiście wszystko skontrolować:) On jest czasem jak piesek, wszędzie za mną łazi, a jego wrodzona ciekawość ciągnie go do różnych nowych zakamarków.
Poniżej jest drewniany, zdobyczny wózeczek, którym kiedyś parę lat temu bawił się jeszcze Franek. Teraz, ponieważ znalazłam go w tragicznym stanie, spytałam, czy ktokolwiek będzie z niego jeszcze korzystał. I w ten sposób wzięłam go do siebie, zadbałam, odnowiłam i teraz świetnie służy za kwietnik

 Wreszcie również mogliśmy przenieść nasze ukochane, dębowe mebelki na ich miejsce docelowe. Trochę obawiałam się, czy się zmieszczą na naszym tarasie, ale moje obawy okazały się kompletnie niesłuszne, ponieważ spokojnie jeszcze dwa takie zestawy mogłyby się zmieścić. Miejsca jest mnóstwo, można na tarasie tańczyć:)
A pamiętacie ten wózeczek, który kupiłam kiedyś na placu targowym? Wreszcie nadszedł czas również i dla niego:) On również posłuży za kwietnik dla surfinii, które uwielbiam. Mój Grześ zamontował dwa parasole, a ja obłożyłam je sosnowymi pniami, aby chociaż trochę zakamuflować nieprzyjemne dla oka stelaże. 

Tak prezentuje się na razie nasz tarasik. Wkrótce wyrównamy jego zbocza, troszkę nadsypiemy u góry, a potem wezmę się powoli, powoli za nasadzenia:) Mój Mężuś równocześnie dalej pracuje nad montażem ogrodzenia.
A tu już przechodzimy do ogrodu... Krasawica Moskwy w pełnym rozkwicie...cudnie pachnie, jak to bez....
 Wojtuś wraz ze mną zachwyca się również niesamowitym kolorem jednego z rododendronów rosnących przy pergoli... Jednak będą  musiałam zainterweniować u wyleczyć biedaczka, bo widzę, że chwyta go jakieś choróbsko, wystarczy zobaczyć na liście... Ale już to przerabiałam z trzema innymi rododendronami, więc i z tym powinnam dać sobie radę... Trzeba biedaka ratować.
 Azalia po północnej stronie domu również nie zawiodła moich oczekiwań... Ślicznie się rozkwitła, a podziwiać ją mogę z okna kuchennego.
 Zamówiony przez internet perukowiec rośnie sobie przy drewnianym kole... Ma cudowny, purpurowy kolor.
 A tutaj mój orzech, z ogromnymi orzechami, którego otrzymałam od mojej ukochanej Babci. Poleciła mi Ona, aby spróbować uformować go na drzewo dla hamaka. Czemu nie:)

W domu - uroki maja... Śliczny zapach bzu... 
I na koniec jeden z trzech zakupionych żarnowców...
Miłego dnia wszystkim, jak to mówią środa minie, tydzień zginie:)

sobota, 2 maja 2015

Przepis...schody...kostka...

  Witajcie kochani. Jak Wam mija ten nieciekawy pod względem pogody długi weekend?Ja dziś rozpocznę przepisem na prościutkie i pyszne ciasto, które możecie zrobić z każdymi owocami, które macie pod ręką:). Przepis jest genialny w swojej prostocie. Potrzebujecie: 2 szklanki mąki pszennej, szklankę cukru, trzy łyżeczki proszku do pieczenia, 6 jajek, 250g margaryny, 2-3 jabłka (albo inne owoce). Mąkę, proszek, cukier mieszacie, podajecie całe jajka, pokrojoną margarynę i miksujecie do uzyskania gładkiej masy. Jeśli będzie za gęsta - dodajcie 3 łyżki mleka. Ciasto wylewamy na brytfankę. Następnie pokrojone w plastry jabłka ułóżcie na masie i pieczcie 45 minut w temperaturze 180 stopni C. Smacznego:)

A teraz kilka zdjęć naszych schodów już prawie na finiszu... Jeszcze tylko drobne poprawki i gotowe:) Najważniejsze, że barierki już są i można bezpiecznie użytkować klatkę schodową.



 A to postępy prac związane z kostką... To co widzicie na pierwszym planie to wykop pod fundamenty bramy. W poniedziałek przyjedzie gruszka z betonem.
 A tutaj kostka pod stanowiska z autkami...Strona wschodnia.
 Tył domu (strona północna). Zrobiliśmy aż 1,5 m, ponieważ planujemy tu trzymać drewnienko do kominka, śmieci oraz beczkę z deszczówką.
 We wtorek kostka ma być skończona...Nie możemy się doczekać:)
A to moja smagliczka skalna posiana w tamtym roku z nasionek teraz pięknie kwitnie...

Miłego weekendu wszystkim.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Kolejna inwestycja...kostka - rozpoczęta

   Nie sądziliśmy, że tak szybko się do tego zabierzemy, ale jednak... Podpisaliśmy umowę, nasza kostka wyniesie nas w sumie około 19 000 zł, miejmy nadzieję, że nie więcej... Przez jeden dzień czwórka sympatycznych panów zwiozła mnóstwo ziemi, kamieni i rozpoczęła prace... Podwórko jest nie do poznania, a wokół tarasu piętrzy się mnóstwo ziemi. Tak to mniej więcej wygląda.



 Podobno prace trwać mają około tygodnia... To niesamowite, że za tydzień o tej porze będziemy mogli wyjść na taras i sobie na nim siedzieć... Jestem podekscytowana na tą myśl!
   A moja malutka magnolia zakwitła dwoma olbrzymimi kwiatami, są przecudne! Drzewko otrzymałam od przyjaciółki - Wioli, w tamtym roku, a w tym odwdzięczyło mi się za opiekę przecudnym kwitnieniem. Nie mogę się napatrzyć...

Miłego dnia kochani.