niedziela, 23 maja 2021

Wycieczka do Gdańska, Kemping Bursztynowy Las, pływanie po Mołtawie oraz zwiedzanie zamku w Malborku

 Trafiła nam się wyprawa do Gdańska, bo Mężuś miał tam w piątek rano zeznawać w sądzie jako świadek. Wobec czego spakowaliśmy się do kampera i wyruszyliśmy już we czwartek po południu. Zatrzymaliśmy się na cudownym kempingu Bursztynowy Las, między drzewami, przy placu zabaw, który był rajem dla naszych Chłopców.  

 Pierwszego dnia zrobiliśmy sobie mały spacerek nad morze, by powdychać jodu, pobudować babki z piasku i generalnie nacieszyć się slońcem.






Drugiego dnia wykorzystaliśmy okienko pogodowe i podjechaliśmy kamperkiem do centrum, gdzie wynajęliśmy łódkę z silnikiem i zwiedzaliśmy Gdańsk drogą wodną. Kapitan Grzegorz zabrał nas na nieznane wody:) Spełniło się ubiegłoroczne urodzinowe życzenie Nikosia.





 Zabrałam ze sobą jak zwykle kwiaty...Tym razem bratki:) A mili panowie podstawili nam pod samego kampera drewniany stół z ławami, więc nie musieliśmy rozstawiać swojego.
Trzeciego dnia Grześ wpadł na genialny pomysł, by w drodze powrotnej do domu zwiedzić zamek w Malborku, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Uwielbiam zamki, chłopcy też, a ten - największy na świecie, jest chyba najpiękniejszym zamkiem na jakim byłam. Polecam z całego serca. Dodatkowo otrzymaliśmy wielką zniżkę na Kartę Dużej Rodziny - bilety dla nas wszystkich wyniosły jedynie 48 zł, zamiast 90zł. A zwiedzać było co! Dowiedzieliśmy się, że już dawno temu było ogrzewanie podłogowe:) Zapraszam na fotorelację:)














I jeszcze na koniec krótki filmik:)

Obecnie nasza trójeczka przechodzi jakąś infekcję - kaszel, stan podgorączkowy u Chłopców i gorączka pod 38,9 u Zosi.

niedziela, 16 maja 2021

Ogród, dzieciaczki, covid i Kamperek jako samochód ślubny:)

  W kwietniu i nas nie ominął covid... Zachorował Grzegorz, ja robiłam sobie testy dwukrotnie, jednak wyszły mi negatywne. Dzieci nie badaliśmy, ale nie miały objawów. A Grześ miał typowe objawy grypy plus bardzo wrażliwą skórę. Najgorsze były 4 pierwsze dni. Dzięki Bogu obyło się bez komplikacji oraz pobytu w szpitalu. Teraz jedynie utrzymuje się wciąż nawracający ból głowy. Jednak wielu moich znajomych zachorowało poważnie, trafiło do szpitala, kilku było intubowanych. Mam nadzieję, że ten koszmar minie... Ja już jestem zaszczepiona Johnsonem, Grzegorz musi poczekać trzy miesiące, ale chciałabym aby wkrotce oddał też krew jako ozdrowieniec.

Zaraz po przechorowaniu covida odbył się ślub Siostry Grzegorza. Nasz kamperek na jej życzenie pełnił rolę samochodu ślubnego. Tak oto się prezentował:

Ja z Teściową z kolei od kilku tygodni przed ślubem zajmowałyśmy się przygotowywaniem dekoracji. Taka była mniej więcej moja wizja kolorystyczna. Teściowa dodała tam jeszcze więcej różu oraz czerwone serce z róż zrobionych ze zwijanych przez nas płatków z serwetek.

Te kwiaty też umieściłyśmy w salonie.

Tak wyglądał salon u wujka Męża, który opróżniliśmy z kanapy i narożnika, by pełnił funkcję małej sali na przyjęcie dla najbliższej Rodziny. Na stołach ułożony jest eukaliptus. Moje makramowe lampiony są po bokach, a na obrusach są proste, wysokie świece. U góry wisi wianek, który robiłam z wikliny, do niego Teściowa przyczepiła nasze róże z bibuły.


A taką fryzurkę zrobiła mi moje Przyjaciółka fryzjerka:)


Kolejnego dnia otrzymałam taką nagrodę od Córci:) 


Grześ podczas izolacji dzielnie pracował. A Zosia przychodziła doglądać jak Tatuś się czuje i dodawać energii swoim uśmiechem.
W kolejne dni piekliśmy ciasteczka, którymi potem przed zjedzeniem bawili się Chłopcy. Nikoś dobrał sobie ludzika ciasteczkowego, którego posadził na ciasteczkowym motocyklu:)  No i bawili się też w mafię.
W międzyczasie robiliśmy też różne przedszkolne zadania oraz wykonaliśmy pracę konkursową odnośnie zabawki z recyklingu. Na zdjęciu poniżej  po prawej stronie - tor przeszkód dla ludzików Lego z wykorzystaniem różnych odpadków. Nasza praca wygrała:)
Mój niesamowity Tadzio ciągle mnie czymś zaskakuje w swojej twórczości z klocków Lego. Tym razem zbudował robota.
Kiedy indziej wzruszył mnie mówiąc: "Mamusiu ponieważ lubisz kwiaty i robić zdjęcia, zbudowałem Ci zdjęcia kwiatów z Lego"... Moja mina mówiła sama za siebie.
Zosia z kolei odkrywa pasje do gotowania:) Co sobie życzycie?
Zwykle to Tadzio jest tym bratem, który lubi bawić się z Zosią. Jednak tutaj to Nikoś zdecydował się chwilę powozić swoją siostrzyczkę i zrobiłam im zdjęcia na pamiątkę.
Królowa Zofia...
Kiedy wreszcie zrobiło się cieplej, Zosia zaczęła poznawać nasz ogród na własnych nóżkach. Kroczki stawiał nieporadnie, ale bardzo dzielnie i z naturalną ciekawością.
Ten łoś był już ujeżdżany przez całą trójkę:) Chyba nie będziemy się go pozbywać, zostanie na strychu dla naszego pierwszego wnuka:)
 Zosia w swoim łóżeczku:) Za nią ramka na kilkadziesiąt zdjęć sukcesywnie zapełniana nowymi oraz obrazek z aniołkiem namalowanym przez Basię Wójcik dla Tadzia.
Jesteś aresztowany!

Czasem strzelamy sobie z Zosią kobiece portrety:) Takie na pamiątkę.
A tak wygląda miłość najstarszego brata do siostrzyczki:)
Królowa w ogrodzie:)
Na tarasie coraz bujniej rosną sobie bratki. Uwielbiam je w kolorze niebieskim.








Różanecznik, który kwitnie u mnie najwcześniej.
Szafirki, które już zawsze kojarzyć mi się będą z Babcią Jadzią, od której dostałam pierwsze ich cebulki.
Ponownie moja Pomocnica w ogrodzie:)

Zaczynamy już ziołobranie:) W tym roku suszyć będę mniszka lekarskiego.
Zaczęły kwitną tulipany...

I azalia japońska...
Tulipany oraz po prawej kwitnąca świdośliwa.
I znowu Zosieńka:)


Gdzieniegdzie rozsiewają się  niezapominajki. Części z nich się pozbywam, reszcie pozwalam rosnąć i kwitnąć. 

A to brunera, najpierw pięknie kwitnie na niebiesko, potem zdobi liśćmi.
Kwitnie wiśnia japońska i migdałek...
I prawie wszystkie magnolie. Niestety nie zrobiłam zdjęcia żółtej...
Migdałek ma cudowne te kwiaty, szkoda że tak szybko przekwitają...

Tyle na dzisiaj kochani! miłej niedzieli