piątek, 30 grudnia 2022

Grudniowy piękny czas

 Nadrabiam zaległości i opisuję co się u nas działo w grudniu. Po urodzinach Tadzia jeszcze przez długi czas nie czułam świątecznego nastroju, nie mogłam się jakoś zmusić do bożonarodzeniowych przygotowań i strojenia domu. Zdaje się, że po prostu zmęczenie psychiczne i fizyczne dało mi się we znaki. W końcu nie pracuję, nic nie robię, a "jedynie" siedzę w domu z dziećmi. Bycie matką, gospodynią domową, żoną - to najpiękniejsze i nieraz najtrudniejsze rzeczy. Dlatego każda z nas potrzebuje resetu, odpoczynku, czasem olania wszystkiego i odpuszczenia. I na to sobie trochę pozwoliłam, dało mi to nieco nowej energii i już za chwilę znowu byłam gotowa do działania. A chce się robić jeszcze bardziej widząc błyszczące z radości i podekscytowania oczy Dzieci. To One są moim napędem, moją inspiracją i moją motywacją.

I właśnie dlatego upiekłam trzy domki z piernika - jeden dla Tadzia do szkoły na konkurs ozdób świątecznych, drugi dla Nikosia do przedszkola, a trzeci dla nas do domu. W przyszłym roku będę musiała upiec takich... 5! Dla Tadzia do szkoły, Nikosia i Zosi do przedszkola, mojej Matki Chrzestnej, która taki sobie zamówiła oraz dla nas do domu.
Potem zaczęłam dekorować dom, jednak w tym roku zrezygnowałam z kilku różnych dekoracji, bo obawiałam się o nie ze względu na Zosię, która jest w fazie destrukcji wszystkiego, szczególnie jeśli do jej rąk trafią nożyczki. Byłoby mi szkoda własnoręcznie zrobionych dekoracji, gdyby padły ofiarą Zosi.
  Na klatce schodowej na przykład jest jedynie taka dekoracja, choinkę na pniu znieśliśmy w tym roku na parter, a ze sztucznych prezentów (pięknie opakowanych pustych pudełek) zrezygnowałam, bo wiedziałam, że kusiłyby Zosię, a ona nie zrozumiałaby, że to tylko atrapa i na pewno ochoczo zabrałaby się do odpakowywania.
W tym roku powstała też ta malutka dekoracja, która wisi sobie bezpiecznie poza zasięgiem rączek Zosi:)
Ramkom, które wykonałam kilka lat temu zmieniłam w tym roku oświetlenie - z zimnego na ciepłe, by pasowały do reszty.
To są chyba moje ulubione ozdoby, dają uczucie głębi jak się na nie patrzy, ma się wrażenie, że jest tam coś dalej.



Tak wygląda nasza choinka. Na strychu wciąż czekają przepiękne szklane bombki, które dostałam od mojej Babci. Może za trzy lata odważę się je zawiesić. Póki co jest to wciąż ogromne ryzyko, a chciałabym, aby te bombki przetrwały jak najdłużej.

Później zabrałam się za tworzenie takich oto jadalnych szyszek:

Przepis na nie spadł mi jak z nieba, bo akurat miałam w lodówce mascarpone, które powinnam wkrótce użyć, a nie miałam na nie pomysłu. Tak więc kleiłam je, gdy Dzieciaki sobie słodko spały, a Grześ oglądał jakiś program motoryzacyjny. Jak macie ochotę takie sobie zrobić, to podaję przepis:
-250g mascarpone
-opakowanie herbatników
-łyżka do dwóch kakao
-cukier puder do słodzenia
-50-100g masła
-opakowanie płatków czekoladowych, np.Nestle
Herbatniki zblendować, kakao rozpuścić z masłem, wymieszać wszystko oprócz płatków, formować stożki, a potem płatkami dekorować je tak, by powstały szyszki. Posypać cukrem pudrem, który będzie imitował śnieg.
  Wrzuciłam powyższe zdjęcie na fb i jaka była moja radość, że dzięki temu moja znajoma z czasów studiów postanowiła mnie odwiedzić, by spróbować szyszki i nauczyć się je robić dla swojej córki. Mało tego, zrobiła też dla dzieci do szkoły, a o przepis zapytała nawet sama dyrektorka, taką furorą cieszyły się szyszki.
  Później wykonałam takie oto bałwanki z mascarpone, kokosu, masła i cukru pudru. Szalik zrobiłam z żelek kupionych w Biedronce, a noski, guziczki i buzię z dekoracji do pierników. Potrzebne są też paluszki - do łączenia głowy z tułowiem oraz do zrobienia rączek bałwanków. Całość można obsypać kokosem.



Robiąc ciasta na Święta przypomniałam sobie jak wylizywałam miski za każdym razem,  gdy moja Mama coś piekła. Wiem, jaką radość sprawia takie kosztowanie, więc i moim Dzieciom na to pozwalam. Niech i One mają takie fajne wspomnienia.
Zosia też jest zawsze pierwsza do testowania kuchennych rzeczy.
Miło wspominam pieczenie orzechowych ciasteczek  z własnych orzechów włoskich. Chłopcy mieli świetną zabawę wałkując ciasto i wykrawając gwiazdki. Naprawdę dobrze im to szło, ciasto orzechowe daje się fajnie formować i łatwo odrywa od blatu. Zosia w tym czasie spała sobie słodko na górze, ucinając popołudniową drzemkę. Podejrzewam, że gdyby nie spała, to zamieszanie w kuchni byłoby dużo większe, bo też chciałaby robić to, co Chłopcy.

Razem z Tadziem wykonaliśmy pracę na konkurs plastyczny na eko-samolot z lektury "Pilot i ja". W środku siedzi człowieczek wykonany z korka po winie i drewnianej kulki. Użyliśmy też karton, plastikową butelkę oraz zakrętek po napojach. Projekt Tadzia, On uwielbia tego typu prace, a Jego kreatywność jest ogromna. Troszkę przypisuję sobie ten sukces, bo od małego pokazywałam Mu,  że można zrobić coś z niczego i podpowiadałam,  że nawet jeśli czegoś konkretnego nie mamy, to można to zastąpić czymś innym. I teraz moje serce rośnie widząc jak Tadzio kombinuje i wymyśla rzeczy, które i mnie zaskakują.
Póki był śnieg korzystaliśmy z niego jak tylko mogliśmy, za każdym razem wracając do domu na ciepłą herbatkę, która rozgrzewała nas od środka.

Zrobiłam Dzieciakom jeszcze kilka innych prostych zabawek - np. misie z gąbki do mycia naczyń, czy też tygryski z rolek po papierze toaletowym.
Zosi za przytulne łóżeczko posłużył karton po owocach. Cały dzień w nim przeleżała:) Zrobiliśmy też koronę na konkurs do szkoły z okazji Trzech Króli.

Zosia strojnisia sama sobie ubrała opaskę. Jej uśmiech kruszy każdy lód.

To ja, przy lepieniu uszek na Wigilię:)
I moja mała Pomocnica. Te kulku to farsz grochowy z cebulką, mój ulubiony. A kulki są świetnym patentem - potem nie trzeba sobie rąk brudzić nakładając farsz na ciasto. Wystarczy wziąć gotową kulkę, położyć i skleić. Genialny tip, który podpatrzyłam na youtubie.
Poniżej gotowe 110 uszek, mnóstwo pierników, które wspólnie dekorowaliśmy oraz Zosia całująca każdą bombkę zanim ją powiesiła.

Chłopcy dostali cudowną grę - hokej, od Mikołaja. Polecamy, aczkolwiek w Polsce jest ją trudno dostać. My mamy ją z Czech.


W miedzyczasie uczestniczyłam w jeszcze jednym projekcie bachatowym, tym razem lady styling i świąteczny układ.




Na koniec chciałam Was prosić o modlitwę i wysyłanie dobrych myśli dla Wojtusia, który urodził się w urodziny Tadzia - 19 listopada tego roku i już biedactwo małe ma za sobą operację poszerzenia aorty... Od dwóch tygodni jest w szpitalu pod opieką specjalistów, a jego dzielni Rodzice mieli naprawdę trudne święta. Przed małym Wojtusiem kolejne operacje (minimum dwie) i to o wiele poważniejsze i rozleglejsze. Wojtuś jest Synkiem mojej drogiej Przyjaciółki, która zawsze miała czas dla każdego i zawsze chętnie pomagała. Teraz to Ona potrzebuje wsparcia, a ja wierzę w moc modlitwy. Musi być dobrze!
 
 I zdrówka dla Wszystkich, bo kogo nie spytam  w około, to kazdy choruje, a dostanie się do lekarza graniczy z cudem... Dbajcie o siebie! Polecam herbatki z tymianku i szałwii, czosnek, sok malinowy i miodzik.


poniedziałek, 12 grudnia 2022

Bachatowy projekt - mała choreografia

 Pewnie wspominałam kiedyś, że trenuję bachatę i zakochałam się w tym tańcu. Kiedy jestem na sali treningowej czuję, że żyję, że oddycham pełną piersią, a wszelkie zmartwienia odchodzą na bok. Poniżej macie próbkę tego, co dzieje się na zajęciach. Tutaj akurat treningi do naszej pierwszej choreografii, a w następnym filmiku już gotowa choreografia.

   Polecam taniec jako doskonałą terapię na stres:)







sobota, 26 listopada 2022

7me urodziny Tadzia, Park Decjusza, Święto Niepodległości, "Seks dla opornych", 30tka Przyjaciółki

   7me urodzinki Tadzia zdecydowałam się zrobić Mu poza domem dla kolegów i koleżanek, co było strzałem w 10tkę. W tym roku powstała w Niepołomicach Akademia Kreatywności "Kreoś", która oferuje między innymi animacje urodzinowe, z których z chęcią skorzystałam. Wynajęłam budynek Kreosia wraz z Panią animatorką na dwie godziny dla 10ciu dzieciaczków, które przez cały czas miały wypełnione zabawami, zadaniami i różnymi aktywnościami wszystkie sekundy. Nie było chwilki na nudę, a Tadzio stwierdził, że to był najlepszy dzień w Jego życiu (po każdych urodzinach, czy wizytach w fajnych miejscach tam mówi, więc ciężko ocenić który z tych najlepszych dni był taki naprawdę najlepszy :D) Cieszyłam się, chociaż troszkę było mi smutno pomyślawszy, że tutaj niewiele musiałam się wysilić w porównaniu z tematycznymi urodzinami (strażackie, pirackie), gdzie miesiącami wcześniej obmyślam i przygotowuję różne rzeczy. Jednak z drugiej strony okazuje się, że nawet jeśli sama nie wypruję sobie żył przed urodzinami dzieci, to One i tak będą szczęśliwe i to jest wspaniałe. Ja jestem mniej zmęczona, dom cały (nie wyobrażam sobie co byłoby w tym roku z taką energią pierwszoklasistów, gdybym urodziny robiła u siebie...), a dzieciaki zadowolone. Sytuacja idealna.
   Drugiego dnia - wyjątkowo na odwrót - zaprosiłam najbliższą Rodzinę i ograniczyłam tym razem ilość potraw, bo zawsze robię za dużo i zawsze zostaje. Tym razem zrobiłam tyle, że starczyło dla wszystkich i za dużo nie zostało.
  Oczywiście były dwa torty - tematyka Star Wars, bo taką zażyczył sobie Tadzio w Kreosiu. Wpadłam na pomysł, aby zamówić ludziki Lego Star Wars i to nimi udekorować torty, jako dodatkowy prezent. To był kolejny strzał w 10tkę, bo Tadziowi i Nikosiowi aż oczy się zaświeciły, teraz mogą bawić się tymi ludzikami.






Jeszcze przed urodzinkami Tadzia było Święto Niepodległości, które w tym roku celebrują z jeszcze większą radością w sercu mając na uwadze to, co dzieje się dookoła. Pamiętam jak rok temu wzruszałam się śpiewając nasz hymn... W tym roku wzruszenie znowu ściska gardło, jestem szczęśliwa, że żyjemy w wolnym kraju i możemy tak wiele. Doceniajmy to, co mamy. Doceniajmy niepodległość i pokój.

Chłopcy obok Stańczyka w Niepołomicach.



W któryś słoneczny dzień udało nam się też odwiedzić Park Decjusza, w którym nie byłam ponad 20 lat... Pamiętam jeszcze jak przez mgłę, gdy moi Rodzice zabierali mnie i Brata w to miejsce. Pamiętam też to rozłożyste drzewo:

A teraz siedzą na nim moje Dzieci... Niesamowite jak czas zatacza koło...



Sam park nieco się zmienił, ale nie aż tak diametralnie.
Było trochę słonka, a jednak wiatr dawał nieprzyjemne uczucie chłodu.
Kocham uśmiech mojego Męża, aż mi serce rozgrzewa, gdy uśmiecha się w ten sposób. 
Chłopcy lubią każdego rodzaju place zabaw. Zosia to samo. Tadzio jeszcze uwielbia wszelkie poziome szczebelki, po których może się przechodzić wyłącznie za pomocą siły kończyn górnych.
A Zosia? To dziewczyna, której nic nie zatrzyma i niewiele może przestraszyć (no chyba, że jest głośne). Lubi próbować nowych rzeczy, jest niezwykle żywiołowa i wesoła. To jeden wielki wulkan energii.
Nikoś, mój wrażliwy, empatyczny Synek. Zadziwia mnie swoją dojrzałością i spostrzegawczością.



To zdjęcie zrobił któryś z naszych Synków, ale nie pamiętam który. Zosia  także chciała zostać uwieczniona i szybko ulokowała się blisko nas.
Poniżej już wieczorem, Tatuś zmęczony spacerem, a Córeczka Tatusia obok Niego.
Ja z kolei kiedy mogę, to uczestniczę w bachatowych imprezach, gdzie zapominam o całym Świecie i jedyne co czuję to dopływ endorfin i dopaminy. Odnalazłam moje szczęście w bachacie, w tańcu. I polecam każdemu. Ostatnio spotkałam dużo starszą ode mnie kobietę, którą poznałam dwa miesiące temu, wychodziła z zajęć z bachaty i ledwo mogłam ją poznać - odmłodniała jakieś 10 lat, jej twarz promieniała, w oczach miała młodzieńczy błysk. Od razu podzieliłam się z nią moimi spostrzeżeniami jak pięknie i młodo wygląda (lubię prawić ludziom komplementy, uważam, że każdy powinien mówić innym miłe rzeczy, bo to podwójna przyjemność - i dla tego, który komplementuje i dla tego, który jest odbiorcą komplementów), a ona uśmiechnęła się jeszcze pełniej i stwierdziła, że udział w zajęciach z bachaty był jedną z najlepszych decyzji w jej życiu i że to kocha. Ja mam to samo i kiedyś jedna z moich Przyjaciółek powiedziała podobne słowa widząc mnie tańczącą - że moja twarz się rozpromienia, a oczy mi błyszczą gdy tańczę.
W którąś niedzielę zatrudniliśmy opiekunkę do dzieci i pojechaliśmy na spektakl do Teatru Słowackiego  na komedię "Seks dla opornych". Dawno już nie byliśmy w teatrze, a w Słowackim, to chyba 20 lat nie byłam... Zapomniałam już jak jest tam pięknie, naprawdę wnętrze robi wrażenie.

A teraz zapraszam Was na dzień z życia Zosi:D Zosine kadry:

Zosia gotuje:)
Tutaj Zosia udaje, że czyta. Pięknie intonuuje, ma dar aktorski, potrafi wspaniale udawać i robić przeróżne minki.
U Przyjaciółki, na pianinku jej synka :)

A takie cuda buduje mój Tadzio:

Robiłyśmy też 30tkę mojej Przyjaciółki, Agnieszki w stylu lat 20. Było cudownie! Impreza niespodzianka udała się na całego. Konspiracja była ogromna, Aga do końca niczego się nie spodziewała i była ogromnie wzruszona. Był cudowny tort, specjalnie dla niej zorganizowany teatrzyk walfdorski o życiu Agi, kobiece rozmowy w świetle świec, mały catering, a potem tańce hulańce:)

Ja z kolei przez najbliższy rok lub dłużej będę zwalczać różne dziadostwa, które wyszły mi na badaniach. Muszę też diametralnie zmienić swoją dietę, zlikwidować gluten oraz krowie mleko. Czeka mnie nie lada wyzwanie, bo to dwa produkty, które naprawdę uwielbiam. Cukier także muszę odstawić, ale już z tym, to nie mam takiego problemu - przyzwyczaiłam si e nawet do czarnej kawy bez cukru. Niestety przy antybiotyku kawę i herbatę także muszę odstawić. Trzymajcie kciuki! Muszę zadbać o swoje zdrowie - zarówno fizyczne, jak i psychiczne.