środa, 27 kwietnia 2016

Filmiki

Witajcie kochani, dzisiaj zapraszam Was jedynie na filmiki, które zgrałam na szybko... Zobaczycie jak dzielny i kochany był Tadzio nawet podczas wysypki... On ma więcej siły niż rodzice... Moja kochana Kruszynka.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Kocham wiosnę

   Wiosna łagodzi tęsknotę za kolorami, za ciepłem promieni słońca na skórze, za cudownymi zapachami kwitnących kwiatów. Uwielbiam tą porę roku, kiedy kwitną drzewa owocowe, kiedy wszystko budzi się do życia, kiedy motyle i pszczoły rozpoczynają tańce na kwiatach. Chciałoby się fotografować każdy zakątek, każdą roślinkę, bo już jutro nie będzie taka sama. Ta zmienność ma swój niepowtarzalny urok, potrafi zaskoczyć każdego kolejnego dnia.





Ostatnio stałam się szczęśliwą posiadaczką modrzewia szczepionego na pniu. Posadziłam go na zboczu tarasu. Mam nadzieję, że ładnie się przyjmie i rozrośnie.
Od mojej Babci G. otrzymałam mnóstwo cudnych sadzonek, zarówno roślin jednorocznych, jak i wieloletnich. Na zdjęciu poniżej nie widać ich, ale są, podpisałam - 4 tawułki, które otrzymały lekko zacienione stanowisko, miejmy nadzieję, że będzie im tam dobrze i odwdzięczą się swoimi kwiatami. Ten zakątek jest stosunkowo nowy, dopiero niedawno pisałam Wam, że udało  mi się oddzielić go od trawnika, pomógł mi w tym Brat. Kilka nasadzeń już się tam znajduje, eksperymentalnie, aczkolwiek z wielką nadzieją postawiłam tam też pergolę, a przy niej cztery czerwone róże pnące.
A to kamelia, którą pewnie będę musiała albo pożegnać z nastaniem zimy albo zabrać do domu... Ma piękne liście, szkoda, że jest taka wrażliwa. Zakupiłam ją w Biedronce.
Skalnica z kolei zakupiona była na placu targowym. Nie mogłam się jej oprzeć.

A to storczyk ogrodowy, pierwsza moja przygoda z takim kwieciem...Prezent od Babci.
Kolejna sadzonka od Babci - zawilec japoński, podobno pięknie kwitnie. Już nie mogę się doczekać.
A to liliowce, nigdy nie miałam ich w ogrodzie, teraz wzbogaciły moją kolekcję. Zobaczymy jak będą kwitnąć, podobno są ciemnobordowe.
I kolejna kamelia...
A to roślinka jednoroczna - szałwia czerwona.  Uwielbiam szałwie ozdobne, w ogrodzie jednak najwięcej mam szałwiowych bylin, w kolorze fioletowym.
A to czosnek ozdobny, Gladiator, na którego czekam z niecierpliwością....ciekawe jak duże będzie miał kwiaty. Na razie jego liście są potężne i pięknie prezentują się na tarasie, dosyć wcześnie wzeszły.
Trójkącik w tulipankach...
Kiedy przekwitną tulipanki i szafirki, planuję tu zrobić nasadzenia z wyłącznie fioletowych i ewentualnie białych kwiatów. Na razie lawenda wpisuje się w mój pomysł:) Pewnie przesadzę też trochę przetaczników.

Żabka wita Gości od progu...
Floks kanadyjski - przecudna, przepiękna sadzonka od Babci. Ma pokrój nieco wzniesiony, jest śliczny. Dziękuję!
A to floks szydlasty zakupiony w zeszłym roku. Pięknie się rozrósł i obficie kwitnie.
A to jedna z kilku tawułek, którymi obdarowała mnie Babcia. Taka Babcia to prawdziwy skarb:) Niestety nie pamiętam który konkretnie jest to kolorek. Zdaje się, że przekonam się dopiero, kiedy zakwitnie.
A to firletka smółka, bylina na którą polowałam i udało mi się ją znaleźć całkowicie przypadkiem na placu targowym. Kwitnie na różowo.
A to kosodrzewina, iglaków mam  niewiele w ogrodzie, a przecież ich plusem jest to, że wyglądają pięknie o każdej porze roku, nawet w zimie.
I kolejny mały iglaczek. Nie znam nazwy.
A to przecudnej urody dalia, sadzonka kosztowała 5 złotych, nie mogłam się oprzeć. Na pewno zachowam nasiona i zasadzę za rok.
Kuklik z wyjątkowymi, pełnymi kwiatami. Posadziłam go wraz z kolegą pod pergolą.
   A to Tadzik, najpiękniejszy Kwiatuszek na świecie:). Biedaczka dopadła potworna wysypka, przez kilka dni o Niego drżałam, lekarz już prawie wysłał nas do szpitala, jednak udało się uzyskać poprawę po zastosowaniu sterydów. Co się stało? Otóż otrzymałam słoiczek Gerbera, dla niemowlaków powyżej 4 miesiąca życia. Tadzio ma 5. Zaskoczona przeczytałam na etykiecie skład, w którym znalazły się jabłka, maliny, ale też...truskawki. Nie byłam przekonana, czy powinnam Mu to podawać, ale nie chciałam być niewdzięczna za mały podarunek dla Tadzia, dlatego zdecydowałam się postąpić wbrew intuicji...I do tej pory pluję sobie w brodę, bo przez dwa następne dni Tadzio potwornie wymiotował po każdym karmieniu, a trzeciego dnia rumień, który miał od czasu do czasu przy uszkach potwornie się powiększył, uwidocznił i zaognił, a następnie zaczął jadzić. Mało tego - z każdym kolejnym dniem było gorzej! Małe kropki, strasznie szorstkie, suche i wystające, jakby grudki pojawiły się na biednej twarzyczce mojego Syneczka, a następnie na szyjce, pod kolankami i w końcu na całym ciele... Płakałam jak głupia patrząc na Jego biedną skórkę...Moje serce krwawiło, czułam się bezradna, udaliśmy się do lekarza. Niestety na maść musieliśmy czekać dwa dni. Trwało to całą wieczność... W końcu się udało i nastąpiła poprawa...Wysypka powoli się poddaje, już się nie jadzi, ale goi i blednie... Znowu mogę oddychać... A Tadzio? Kochany dzielny Bohater przez cały ten czas nie płakał, nie marudził, jedynie drapał się Biedaczek po uszkach, bo tam też Go wysypało... Uśmiechał się do mnie od ucha do ucha, kiedy ja łykałam łzy, starając się uśmiechać do Niego również. To były ciężkie dni, ale Tadzio nie stracił dobrego humoru, jakby chciał nas pocieszyć "patrzcie, nic mi takiego nie jest, nie ma tragedii". Nasz kochany Słodziak.
Dwa Słodziaki, jeden mały, drugi duży.




   Miłego wieczorku!

czwartek, 21 kwietnia 2016

Małe zmiany

Kochani, od przyszłego weekendu blog powraca do prywatnego statusu, więc ci z Was, którzy dalej chcą go śledzić, proszę skontaktujcie się ze mną, abym mogła Wam udostępnić.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Mamy piękny weekend

   Wczorajsza sobota dopisała w pogodę. Było cieplutko i przyjemnie. My z Tadziem wykorzystaliśmy trawkę i kocyczek, miło było leżeć w cieniu parasolki i obserwować co się dzieje wokoło nas:) Mój Braciszek pomógł nam niezmiernie w pracach porządkowych, udało nam się wreszcie oddzielić zachodnią stronę tarasu od trawnika za pomocą grubej folii do oczka oraz położonych na niej otoczaków, które zostały nam jeszcze po poprzednim zamówieniu w zeszłym roku. Teraz wreszcie będę mogła obsadzić również tamtą stronę wzgórka jakimiś roślinkami, czego oczywiście nie mogę się doczekać. Dziękuję Bracie za wielką pomoc!
   Grześ w tym czasie natomiast skosił trawę (rośnie niesamowicie szybko!), próbował naprawić wiatraczek w moim Saabie (mam z nim problemy od początku, działa, ale nieco rzęzi i w każdej chwili może odmówić posłuszeństwa, a wolałabym tego uniknąć jadąc w upale z moim Szkrabem...), a także lokalizował gdzie ucieka nam woda z oczka podczas włączania strumyka i pompy. Uwielbiam takie soboty, kiedy coś pchniemy do przodu, kiedy coś da się zrobić. Tadzio pozwolił mi także na pomoc Bratu przy tarasie, bo usnął sobie smacznie w wózeczku i spał aż ponad dwie godziny. Po południu także troszkę poplewiłam. Tak niewiele potrzeba mi do szczęścia:)
    A teraz parę zdjęć z kilku różnych dni.


 





















Prace z ziemią przy tarasie. Zdjęcie przed:
 A to zdjęcie po umieszczeniu folii oraz otoczaków. Na razie jest pusto, ale mam nadzieję, że wkrótce uda mi się obsadzić ten kawałek tarasu.