środa, 13 października 2021

Pażdziernikowa cisza:)

Trochę mnie tu nie było, ale to nie znaczy, że u nas nudno. Nieco ograniczyliśmy eskapady kamperowe, ale to ze względu na różne zaplanowane wydarzenia.

   Po pierwsze jeden weekend nam wypadł, bo Grześ robił patent na sternika motorowodnego (tak tak, napalił się na skuter wodny, więc przystąpił do dzieła i w ciągu tygodnia od zapisania się na kurs zdał egzaminy. Jestem z Niego dumna. Też będę chciała sobie zrobić, ale już w przyszłym roku, teraz nie było na to czasu, a kiedy On zdawał, to ja byłam świeżo po operacji oczu).

  Po drugie spędziłam cudowny babski weekend w Szczyrku z moimi przyjaciółkami z liceum. Teraz są rozsiane po Polsce (Śląsk, Warszawa, Kraków), ale to nie przeszkadza nam w utrzymywaniu kontaktów. Było mi to potrzebne, odpoczęłam, zresetowałam się. Wyszłyśmy na Skrzyczne (połowę drogi pokonałyśmy pieszo, potem już nie chciałam ryzykować więcej z oczami, bo powinnam się oszczędzać, a podejście nie powiem to dobre cardio). Taki weekend bez dzieci był mi bardzo potrzebny, byłam bardzo zmęczona, potrzebowałam towarzystwa dorosłych, dojrzałych tematów do rozmów, wolności i odrobiny beztroski. Taki weekend zrobiłyśmy sobie dwa lata temu przed pandemią, za rok na pewno też powtórzymy, jednak planujemy też w maju wybrać się najpierw całymi rodzinami.



  Potem była sesja zdjęciowa, którą Zosia dostała od Chrzestnej, odkładałam ją i odkładałam, w końcu udało się zrobić. Tego samego dnia pojechaliśmy też na urodziny do wspomnianej Chrzestnej, więc kolejny weekend na kamperowanie nam odpadł.

  Następnie wybraliśmy się na Camper&Caravan Show - czyli caravaningowe targi, które w tym roku nas nieco rozczarowały - było o wiele mniej wystawców niż w ubiegłych latach, nie było hali z jachtami ani wydarzenia podróżniczego, a zlot był praktycznie bez jakiejkolwiek organizacji i atrakcji. Zdecydowanie łatwiej byłoby oglądać kampery i przyczepy bez małej Zosi, która energii miała za dziesięciu i zwiewała nam do wnętrza pojazdów, a potem zamykała się w toalecie :) Tak więc umęczyliśmy się trochę, myślę, że za rok będzie już łatwiej, ale na pewno jak coś - to zawitamy prędzej do Poznania na targi, a Nadarzyn sobie podarujemy. Dla Was zostawiamy kilka zdjęć z targów.




Wnętrza przyczep i kamperów potrafią być naprawdę piękne. My oglądając je szukamy inspiracji dla własnego kamperka. Mężuś koniecznie chce zmienić tapicerkę. Ja też, tylko uważam, że jeszcze za wcześnie ze względu na małą Zosię, która ciągle będzie coś wylewała.


To przyczepka, której styl bardzo mi się podobał. Jest niestety niepraktyczna dla rodzinki takiej jak nasza (mało łóżek, mało schowków)




  Mam obawy, że Nikoś jest alergikiem, bo kaszle nam już prawie 4 miesiące i ma zatkany nos. Dodatkowo prawie codziennie lekko boli Go brzuch i będę chciała skierowanie na usg. Zosia po drodze przechorowała zapalenie oskrzeli, ale na szczęście obyło się bez antybiotyku, jedynie inhalacje z nebbudem i berodualem.

   Teraz jest sezon na orzechy włoskie, w końcu doczekałam się zaowocowania drzewa, które mam od mojej Babci Jadzi - wyhodowane z nasionka. Orzechy ma ogromne i słodziutkie, sama przyjemność w jedzeniu. Sprawia mi ogromną radość ich rozłupywanie i ściąganie skórki. Takie małe codzienne przyjemności.

   Co kilka dni zbieram też maliny, które wciąż owocują. Robię z nich sok do zimowych herbatek, które uwielbiam. Sok malinowy jest genialny na przeziębienie i każdy go lubi.

  Mężuś z kolei buduje Chłopcom gokarda z silnikiem spalinowym. Zakupiliśmy silnik, wydech oraz starego gokarda na pedały, a teraz Grześ go przerabia, bo elektryczny Ford, który mieli jest już dla Chłopców za mały, więc znalazł innego właściciela. Widzę, że Grzesiowi sprawia frajdę konstruowanie takiego pojazdu, uruchamia się w Nim mały Chłopiec, którego chyba każdy Mężczyzna nosi w sobie. I cieszy mnie bardzo, że taki jest, że chce cos zrobić dla Synków, ze cieszy Go majsterkowanie. Cieszy mnie, że moje Dzieci mają takiego Tatę, mojemu nigdy się nie chciało, dlatego mój Brat niestety nie ma odpowiednich wzorców.

 Oczywiście będziemy musieli założyć blokadę prędkości gokarda, bo z silnikiem spalinowym będzie miał on zbyt dużą moc, a Chłopcy jeżdżąc nim będą musieli mieć kask.


  Ja z kolei nastawiłam winko z ciemnych winogron, które nazbierałam w ogrodzie. Muszę coś jeszcze zrobić z aronią, która jest już nazbierana i czeka w zamrażalce, gdzie powinna spędzić przynajmniej miesiąc, by była mniej cierpka.

   Zamówiłam też przepiękną lalkę walfdorską dla Zosi, którą zrobiła własnoręcznie uzdolniona Pani Ania (https://www.facebook.com/Handmade-Anny-%C5%9Awiat-176574252946879/). Polecam serdecznie dzieła Pani Ani! Wysłałam jej jedno zdjęcie Zosi, a ona stworzyła jej lalkową bliźniaczkę! Jest niesamowita

Weekend w Szczyrku natchnął mnie też do zmiany narożnika:) Nasz ecru, już dawno jest poplamiony pomimo tego, że na Święta był czyszczony. Dodatkowo brakuje mi szerokości poszczególnych segmentów, abyśmy razem z Mężem mogli się wyłożyć i relaksować. Tak więc postanowiliśmy wymienić narożnik i wzięliśmy całą Rodzinkę do Agata Meble, gdzie Zosia testowała wszelkie meble.
A narożnik ostatecznie wybraliśmy taki:
Do tego będą (ale dopiero w styczniu!) dwa granatowe fotele uszatki z funkcją relaksacyjną (kopytka w górę i odpoczywamy:) ) Narożnik jest niesamowicie wygodny i bardzo się cieszę, że go zakupiliśmy. Nasz stary z kolei podarowaliśmy teściom, z czego bardzo się ucieszyli.


Patrzcie, takich mam cudnych Pomocników:

Zosia to sama radość. Od jakiegoś czasu lubi się też przytulać i dawać buziaki. To takie słodkie. Chociaż potrafi też być niezłą łobuziarą, widać po jej twarzy:) Tak to chyba musi być mając dwóch starszych braci. Nie da sobie w kaszę dmuchać.

Chłopców zapisałam na takie zajęcia na siłowni: