niedziela, 3 stycznia 2016

Mamy 2016! Jak ten czas leci!

   Witajcie kochani, na wstępie chciałam życzyć Wam wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, aby na Waszych twarzach zawsze gościł uśmiech, abyście nigdy nie zaznali braku miłości w sercach, abyście zawsze doceniali malutkie rzeczy w swoim życiu i czuli się szczęśliwi i spełnieni. Niech spełniają się Wasze marzenia - te malutkie i te duże i niech nigdy nie zabraknie Wam siły do ich realizacji.
   To niesamowite jak czas ucieka...Czy Wam także? Tadzio ma już półtora miesiąca! W takim tempie zanim się obejrzę już będzie chodził i mówił... Z jednej strony nie mogę się tego doczekać, a z drugiej najchętniej zatrzymałabym czas, żeby codziennie móc wąchać Jego niemowlęcą skórkę i podziwiać tysiące rozkosznych minek jakie robi. To słodkie uczucie, kiedy usypia podczas karmienia piersią, bo czuje się dobrze i bezpiecznie jest nie do opisania... To odczekiwanie po karmieniu aż mu się uroczo odbije... Radość ze zwykłej kupki w pampersie jeśli długo jej nie robił, a my z troską martwimy się jego bólem brzuszka... Jest tyle prozaicznych małych radości, że pewnie ciężko to zrozumieć komuś, kto tego nie przeżył.
   A teraz kilka wspomnień zamkniętych w obiektywie... Poniżej Sylwester. Przyszli do nas Przyjaciele, stara paczka, którą uwielbiam. Jak miło było się znowu spotkać w naszym gronie. Szkoda, że prawie wszyscy się porozjeżdżali po Polsce... Ale udało nam się spędzić już drugiego Sylwestra razem! Tadzio był grzeczniutki, a po 23 uśpiłam Go i spał sobie ponad 4 godziny aż do karmienia.
 Nasze 2+1 :)
 Lucky również był grzeczny, nie szczekał na fajerwerki tak jak się tego spodziewaliśmy. To dobrze, widocznie czuje się bezpieczniejszy.
 Mój Słodziaczek kochany. Można Go całować i całować...

 A tu Tatuś nosi :) Tadzio ciekawy świata obserwuje co się dzieje.
 A kuku
 A kuku 2 :)
 
 Próba usypiania - nieudana. Pewnie za dużo głosów, za dużo wrażeń, więc zabrałam Tadzia do pokoiku, gdzie było ciszej i tam usnął po dłuższej chwili. A najpierw uśpił mnie:)
 To już kolejny dzionek. Czy te oczy nie są przeurocze?
 Śmiejemy się do Tatusia:)
 I jeszcze raz:)
 Taki jestem wesoły:)
 A to pandusie, które poczyniłam w trzy dni. W pierwszy narysowałam kontury na kartce papieru i wycięłam papierowe elementy. W drugi przyfastrygowałam papier do polarowego materiału i wycięłam kształty. Trzeciego wszystko połączyłam w całość i wypełniłam watą. Przy Tadziu często takie rzeczy muszę robić na raty:) Rzadko udaje mi się coś dokończyć w pełni. Jedna panda powędrowała do bratanka Grzesia, a druga została zamknięta w ostatnią ramkę jaka mi została z Biedronki:)
 Tadzio leży sobie na brzuszku i ćwiczy mięśnie.
 Te Jego oczka są takie piękne...

 A tutaj bawimy się na macie, kiedy Tatuś wierci dziury w ścianie pod dybelki na nasze obrazki.
 Obrazki w końcu doczekały się powieszenia na ścianie w pokoju Tadzia. Dostaliśmy od znajomej również piękny obraz z danymi odnośnie porodu: "Tadeusz Karol Nowak, 19.11.2015, godz 10:23, 4,400kg". Również został zawieszony.

 Teraz chwilka dla zdjęć... Pamiętacie te czasy, kiedy były klisze? Zanim pstryknęło się jakieś zdjęcie, to często człowiek się zastanowił, bo zazwyczaj miało się jedynie 24 klatki na zamknięcie w nich wspomnień. A chciało się zrobić jak najlepsze zdjęcia. Nie było podglądu, nie można było wrzucić je do laptopa i przeglądać... Trzeba było zanieść kliszę do wywołania. Potem czekało się na realizację zamówienia i zdjęcia zawsze były niesamowitą niespodzianką. I wiecie co w tym wszystkim było najlepsze? Że mieliśmy zdjęcia w DŁONIACH, fizycznie namacalne. Mogliśmy je schować do albumu i wrócić do nich nawet, jeśli laptop odmawia posłuszeństwa lub zabrakło nam prądu...Teraz robimy tysiące zdjęć i tak mało ich wywołujemy... A ja kocham zdjęcia i uwielbiam mieć je w dłoniach. Dlatego te najlepsze wywołuję. Teraz nie kosztuje to aż tak dużo, szczególnie przy sporej ilości zdjęć. Jedynym problemem dla mnie jest konieczność dokupowania albumów i znalezienia dla nich miejsca:) Dodatkowo zapragnęłam mieć więcej zdjęć na ścianach, więc już wcześniej zakupiłam kilka ramek i wreszcie udało mi się skomponować zestawy do powieszenia, czym zajął się już Grześ. I tak na klatce schodowej wiszą zdjęcia Tadzia:
 Chyba wszystkie z nich widzieliście, bo zamieszczałam na blogu.
 Oprócz tego zawiesiliśmy zdjęcia także w naszej sypialni oraz po drugiej stronie klatki schodowej, jednak nie cyknęłam im zdjęć. W sypialni wciąż możemy kilka dorobić. Poza tym marzą mi się zdjęcia w większym formacie (np40x40) wzdłuż schodów w ładnym obramowaniu. Ale do tego trzeba zrobić naprawdę fajne zdjęcia, ja takich zdolności nie mam.
  Poniżej jeszcze mój mały Śpioszek:)
 To na tyle kochani, miłej niedzieli Wam życzę.

1 komentarz: