Kochani, obiecałam relację ze chrztu w następnym poście, a ja obietnic dotrzymuję:) Będzie kilka zdjęć, ale tylko takich, na których nie pokazane są osoby trzecie z uwagi na poszanowanie Ich prywatności.
Tadzio od samego rana był istnym Aniołkiem, nawet nieprzyjemny rytuał ubierania zniósł dzielnie, męsko. Grześ stwierdził, że przecież w On wie, że w muszce płakać nie przystoi. Ubraliśmy Go w kilka warstw, bo co prawda kilkunastostopniowych mrozów na szczęście nie było, jednak wciąż ten 1 stopień oznaczał, że w kościele będzie naprawdę zimno pomimo włączonego ogrzewania. Tak więc Tadzio miał na sobie body, rajtuzy, białą koszulę, białe spodenki, ciepłe buciki, ciepły rozpinany sweterek z kapturem, ciepłą czapeczkę i na to wszystko biały kombinezon. Wsadzony do nosidełka okryty został jeszcze dwoma kocami.
I naprawdę jestem w szoku, bo modliłam się, aby nie płakał bardzo podczas chrztu, ale klasy, jakiej zaprezentował nasz Synek nawet się nie spodziewałam. Tadzio przespał całą Mszę Świętą, a po kazaniu, kiedy Grześ wyciągnął Go z nosidełka i przekazał mi do trzymania, Tadzio wciąż słodko spał. Mało tego! Podeszliśmy po księdza, rozpoczął się chrzest i nawet polany trzykrotnie wodą święconą Tadzio jedynie otworzył na moment oczka, popatrzył na nas i na księdza, a następnie z powrotem zapadł w uroczy sen! Nawet ksiądz był w szoku, stwierdził, że Tadzio nawet nie wie co się wokół Niego dzieje. Niesamowite dziecko... Byłam pewna, że polanie czółka wodą wybudzi Go kompletnie i wprawi w głośny krzyk, ale nic takiego się nie stało... Tadzio spał w najlepsze, kiedy takie ważne rzeczy się działy. Możecie sobie wyobrazić jak dumna z Niego byłam.
Oprócz tego to były chyba najdłuższe minuty w ostatnich miesiącach dla mnie. Trzymanie ponad 6ciu kilo w niewygodnej pozycji i w stresie nie było najłatwiejsze. Pod koniec już trzęsły mi się ręce i miałam nadzieję, że wytrzymam do końca. Klocuszek z Niego!
Po Chrzcie pojechaliśmy wraz z Gośćmi do Restauracji na świętowanie przepięknej uroczystości. Było 27 osób, jedzenie było przepyszne, najbardziej smakował mi rosołek, dawno takiego dobrego nie jadłam. Na drugie danie był kotlet devolay z wylewającym się masełkiem, puree ziemniaczanym i zestawem surówek. Był też barszcz z krokiecikiem, torcik, zimna płyta z dwoma rodzajami sałatek (jarzynowa i gyrosowa), wędlinkami, śledzikami oraz galaretami, a także mnóstwo ciast - część z nich Grześ zamówił w cukierni, a resztę upiekłam ja w piątek. Zrobiłam 4 brytfanki placków, podczas gdy Ciocia Wiola - Mamusia Chrzestna opiekowała się Tadziem i miała swój debiut w przewijaniu Bobasa (zdała celująco:) ).Oprócz tego napoje, soki, winko i oczywiście jak to na polskich uroczystościach - wódka. Tadzio musiał zadowolić się mamusinym mleczkiem.
Również w restauracji mój Synek zachowywał się niesamowicie. Przespał jeszcze dwie godzinki, dając mamie spokojnie zjeść i porozmawiać z Gośćmi, obudził się dopiero po 14 (Msza była o 11). Pani kelnerka powiedziała, że takiego dziecka jeszcze nie mieli. Tadzio uśmiechał się do wszystkich, zapłakał tylko raz jak zrobił siku i potem drugi, jak już zbieraliśmy się do wyjścia o 18.00 i trzeba było Go ubrać. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu jak grzeczny był.
A teraz kilka zdjęć:) Poniżej jeszcze w domu, podczas ubierania.
Taki jestem przystojny:)Tutaj już wpakowany do nosidełka, za chwilkę przykryjemy Go kocami i wyjdziemy do kościoła
Poważna mina, jakby wiedział co się będzie działo...
Tutaj już w kościele, Tadzio słodko zasnął.
I ważna chwila... Tadzio wciąż śpi...
Powrót do ławeczki i wciąż śpimy...
Już w restauracji - wciąż twardy sen. Ktoś się śmiał, że dodałam do mleczka środków usypiających...
Torcik Tadzia.
W końcu pobudka:) Ile można spać!
Mój kochany Przystojniak.Wtulony w mamusię...
Uśmiecha się do każdego ze swoich Gości :)
Baaardzo szczerze:)
A kuku mamusiu, kto to robi zdjęcie?
Dumna mama i dzielny Synek:)
Miłego dnia kochani:)
Piękny Tadziu, Aniołku, bądź zawsze szczęśliwym Dzieckiem Bożym...
OdpowiedzUsuń