niedziela, 18 października 2020

Zatorland - kraina dinozaurów oraz wspaniałej rozrywki

 W końcu udało mi się zabrać Dzieciaczki do Zatorlandu. Odkładałam to i odkładałam, aż w końcu w ostatni weekend września zrealizowałam nasze małe marzenie. Wykupiliśmy dwudniowy bilet wraz z noclegiem na polu kempingowym River Park, bo oczywiście pojechaliśmy tam kamperem.

   Powiem Wam, rozrywka przednia! Dzieciaki nie wiedziały co ze sobą zrobić ze szczęścia. W Zatorlandzie można zwiedzić chyba największy w Polsce Park Dinozaurów z ruchomymi eksponatami, zabawić się w Lunaparku oraz w Parku Owadów, przepłynąć się barką w Parku Mitologii, przejechać się klimatyczną kolejką oraz obejrzeć film w 5D. Bardzo cieszyliśmy się, że przybyliśmy tam po sezonie, gdyż na większości atrakcji byliśmy...sami! Diabelski młyn? Tylko ja i Chłopcy... Dino-kolejka? Cała dla Tatusia i Tadzia (Nikoś był za mały, atrakcja dla dzieci od 110cm)... Wieża? Na wyłączność dla mnie i Chłopców itd itd... Jedynie biedna Zosieńka nie znalazła tam atrakcji dla swojego wieku, ale Jej to chyba było jeszcze obojętne, nie wyglądała na zmartwioną. Bezpiecznie i komfortowo. Większy tłum pojawił się dopiero po południu.

Zapraszam na szybkie migawki z naszej wycieczki oraz dla wytrwałych - kilka filmików.
























sobota, 17 października 2020

Kolejne makramy

 Chyba wkręciłam się na dobre na jakiś czas... Znowu pochłonęły mnie sznurkowe szaleństwa... Cieszę się, bo wreszcie sprawia mi to znowu radość, relaksuję się tworząc coś nowego. Znowu cieszy mnie dotyk bawełnianych sznurków. Oto co ostatnio zmajstrowałam.

Na próbę zamówiłam sznurek miętowy, z którego najpierw zrobiłam coś takiego:



A potem do kompletu kwietnik, który może też pełnić funkcję lampionu lub trzymadełka do owoców, bądź też wazonu na kwiaty - wystarczy włączyć wyobraźnię, możliwości są ogromne. Można tam nawet wsadzić słodkiego misia:)

W kolorze ecru zrobiłam do kampera, póki co nie jest na sprzedaż.
Następnie wymyśliłam poniższy wzór, który bardzo mi się spodobał i takich kwietników powstało więcej, w różnych kolorach.



Który kolor przemawia do Was najbardziej? Ja uwielbiam ecru, ale on nie na każdej ścianie wygląda kontrastowo, z białymi nieco się zlewa, najpiękniej wygląda na szarym tle.
Skończyłam też projekt na drzwi do kampera, ale niestety nie miałam jeszcze okazji, by zrobić odpowiednie zdjęcie.

 Póki co skończyły się sznurki, więc trzeba zamówić kolejne:) Dawno też nie robiłam łapaczy snów, więc może podziałam również w tym kierunku.

piątek, 9 października 2020

Kamperowy klimacik oraz strachy na lachy


Jeszcze przed tak wielkim wzrostem zachorowań, jaki mamy teraz (matko, ponad 4000 było wczoraj!), zapragnęłam ugościć grono moich najbliższych Przyjaciółek, które mieszkają w pobliżu, w naszym kamperku. Dziewczyny uznały ten pomysł za niesamowity i z entuzjazmem zostawiły swoje pociechy z tatusiami, wbijając na dorosłe tym razem spotkanie (bo zwykle gdy się spotykałyśmy, to z dziećmi). Chciałam stworzyć odpowiedni klimat w naszym Kampusiu, aby Dziewczyny poczuły co ja czuję, gdy nim jeździmy. Chciałam, żeby doświadczyły tej miłości do caravaningu, tego, jak bardzo można to pokochać. I by poczuły się wyjątkowo. Dlatego do zawieszonych już cotton ballsów dołączyłam jeszcze girlandę lampek, którą zwykle wieszam na zewnątrz na markizie, zapaliłam mnóstwo lampionów wykorzystując te moje makramowe słoje oraz puściłam nastrojową bachatową muzykę. Upiekłam tartę z brokułami oraz ciasto cukiniowe, a jedna z Przyjaciółek przyniosła pyszny, upieczony przez siebie chlebek z cebulą. Przez krótkofalówkę zamawiałam u Grzesia, który został z naszą trójką w domu, wrzątek na herbatę, aby już w kamperze tego nie robić. Wieczór był chłodny, więc uprzednio zagrzałam w kamperze, ale i to okazało się zbędne, bo zrobiło nam się ciepło bardzo szybko i nawet nieco otworzyłyśmy okienko.
   Na stole położyłam bukiet kwiatów z ogródka, oczywiście obowiązkowo. Czekając na Dziewczyny, zrobiłam kilka zdjęć.



Wciąż marzy mi się zmiana tapicerki na szarą, ale zwlekam z tym jeszcze, bo nasze małe dzieciaczki zaraz by ją załatwiły. A tak przynajmniej nie szkoda, gdy coś rozleją na siedzenia, na kanapę, czy łóżka.
  Tadzio sprawdza się fantastycznie jako starszy Brat. Kiedy na początku to Nikoś był najbardziej zafascynowany i zainteresowany Zosią, to teraz Tadzio codziennie się nią zachwyca.
Czyż nie wyglądają razem uroczo?
Zosia podnosi już pupkę do góry i ani się obejrzymy, a będzie raczkować, potem dreptać...
Chłopcom urządziłam dzień strachów. Znalazłam w szafie dedykowane do twarzy kredki, którymi wymalowałam ich lica. Mieliśmy ubaw po pachy, polecam!






Jeszcze się pochwalę moim młodszym Synkiem (trzylatek)...

Miłego piątku i weekendu! Oby przyniósł odpoczynek

środa, 7 października 2020

Moje Dzieciaczki Rozrabiaczki :)

Tytuł postu jest oczywiście żartem, moje Szkraby to chyba najgrzeczniejsze dzieci pod słońcem. Uczuciowe, empatyczne, mądre, rozsądne i takie samodzielne. Jednak pomimo tego często czuję się totalnie zmęczona, spragniona dłuższego towarzystwa dorosłych, rozmowy z kimś powyżej 20 lat:) Coraz częściej mnie to dopada, bo tak naprawdę od 5ciu prawie lat całe moje dnie poświęcam dzieciom. Jestem przeszczęśliwa, że je mam, a mimo to czasem brakuje mi normalnej rozmowy i spokoju. Mój umysł działa cały czas, nawet jeśli chłopcy bawią się ze sobą, a Zosia śpi, to ja cały czas czuwam, nasłuchuję, a cisza jest dla mnie czymś dziwnym i alarmującym.
   Na wiele rzeczy nie mam czasu, ogród już dawno poszedł w odstawkę, pocieszam się jednak, że taki stan rzeczy nie będzie wiecznie trwał, że z każdym rokiem powinno już być lepiej.  Jednocześnie jednak odczuwam wyrzuty sumienia, że już pragnę tych chwil, kiedy będę miała więcej czasu dla siebie, bo wiem, że równie mocno chcę tego, żeby jednak wciąż byli tacy mali, by nie dorastali... Ale w życiu nie można mieć wszystkiego, prawda?
   Dlatego ostatnio dużo zrzędzę ze zmęczenia i takiej trochę samotności pomimo mnóstwa wspaniałych Przyjaciół wokół mnie (jednak pandemia znacznie ogranicza nasze kontakty). Wiem, że nie jestem z tym sama, jest mnóstw matek, które borykają się z jeszcze większymi problemami i składam im hołd, bo to prawdziwe ciche bohaterki. 
   Teraz jest wieczór, mój Mężuś wróci później, a ja wykończona dzisiejszym dniem postanowiłam położyć Chłopców...po 17.00 Nie było z tym najmniejszego problemu, bo Nikoś sam usnął wcześniej, a Tadzio zgodnie do niego dołączył. Teraz jest 18.16 i Zosia również zapada w objęcia Morfeusza... Mam to szczęście, że cieszę się spokojnymi wieczorami, bo tak naprawdę Chłopcy normalnie idą spać koło 19.00, a Zosia niedługo po nich. Wtedy mam krótki czas na oddech, bo sama kładę się spąć niewiele po 22, gdyż wcześnie rozpoczynamy dzień, cała nasza piątka.
Dawno temu zrobiłam Chłopcom kilka plansz z ulicami. Bawią się tym do tej pory. Na jakiś czas je chowają, zapominają, a potem znowu są jak nowe.

Tadzio chce być majsterkowiczem albo złotą rączką :) Tak powiedział. Dlatego chętnie doświadcza różnych przyrządów, oczywiście pod moim okiem. Myślę, że kiedyś naprawdę poradzi sobie w życiu.

Nikoś ćwiczy szlaczki. Mając w domu starszego Brata, który już trzeci rok chodzi do przedszkola, sam doświadczał wcześniej wszelkich plastycznych prac, które robiłam z Tadziem. Nikoś zawsze chętnie wszystkiego próbował.
Tadzio zaczyna swoją przygodę z literkami... Jeszcze ich nie zna (a Nikoś tak!), ale póki co próbujemy je pisać.

Bracia chętnie opowiadają sobie co jest w książkach. Mówię Wam, to taki uroczy widok!
 

Ach, niech nie rosną...

Wybraliśmy się raz do tężni solankowej w Bochni. Chciałabym jeździć tam częściej, bo to idealne miejsce na wzmocnienie odporności przed zimą.
Po tężni poszliśmy na pyszną gorącą czekoladę serwowaną przez pobliską kawiarnię, a wracając do samochodu zahaczyliśmy o super plac zabaw, całkowicie wykonany z drewna.
Zosia tak opatulona, bo było dosyć chłodno.
A to Zosia już innego dnia, odprowadzamy Chłopców do przedszkola. Teraz od dwóch tygodni nie chodzą, bo Nikoś walczy z katarkiem oraz kaszlem. Niestety również Zosieńka się od Niego zaraziła. Wyciągnęłam wszelkie naturalne środki, no i walczymy... W poniedziałek wzięłam ich oboje do pani doktor, by osłuchać, bo zawsze strach wzbudza we mnie zapalenie płuc, którego mogę nie rozpoznać... Wolę, aby płucka były sprawdzone. Na szczęście oboje są czyści osłuchowo.
A takie prace jesienne zrobiła grupa Tadzia (Żabki) i Nikosia (Słoneczka). Słodziaki, nie?
Tutaj pracujemy nad ludzikami z kasztanów:) Tadzio z wkrętarką, świetnie Mu szło. W tle Zosia obserwuje prace Chłopców.
Ludziki gotowe:)


Życzę Wam i sobie dużo siły. Dużo zdrowia. I dużo wytrwałości w czymkolwiek potrzebujecie.

poniedziałek, 5 października 2020

Powrót do makramy...

Długo niczego nie robiłam. Ja po prostu muszę mieć po pierwsze wenę do makramy, a po drugie...czas. O półproduktach oczywiście nie wspomnę:) Akurat miałam trzy motki sznurków... I postanowiłam coś zdziałać. Najpierw wyszła taka oto ważka....

A potem zrobiłam makramę, której wizja od dawna mi się marzyła. Kolor ecru, zużyłam jakieś 150m sznurka.
O ile mam warunki do robienia makramy, to jej realizacja bardzo mnie relaksuje. Lubię manualne prace, o ile mogę się skupić wyłącznie na nich. W praktyce rzadko tak bywa mając trójkę cudnych Pociech.
Zazwyczaj robię je w kuchni, w centrum mojego dowodzenia :)


Zaraz po ecru powstała też szara makrama.

Która bardziej Wam się podoba? Bo ja nie mogę się zdecydować:)

Zaczęłam też robić coś do kampera, jednak zabrakło mi póki co sznurków, więc czekam na dostawę...Tak wygląda work in progress...

25 września warto wpisać sobie w kalendarz... Jest to Dzień Szpilek, ale nawet nie o to chodzi...W ten dzień, jeśli zrobi się zdjęcie w szpilkach i otaguje #DzienSzpilek w poście na Facebooku, fundacja Alivia wraz z Molier2 wpłacą 2zł na rzecz dzieci z chorobą nowotworową. Wzięłam udział w tej akcji po raz pierwszy, bo niestety w zeszłym roku nic o niej nie wiedziałam. 
https://natemat.pl/322245,akcja-dzien-szpilek-2020-sklep-moliera2-podal-kwote-ktora-przelal-fundacji

Nowych makram jeszcze nie wystawiałam na sprzedaż...Zdaje się, że chyba najpierw będę musiała zrobić kopie, bo tak ciężko mi na myśl o rozstawaniu się z nimi :) Coś ze mną chyba nie tak :D Też tak macie ze swoimi pracami, że się do nich przywiązujecie?

  A więc czekamy na sznurki... 

piątek, 2 października 2020

11 lat po ślubie...

 19 września minęło 11 lat, odkąd braliśmy ślub...Z rozrzewnieniem wracam pamięcią do tego dnia, był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu i gdybym mogła, chętnie bym go powtórzyła. Wszystko było takie idealne, nawet pogoda się udała, chociaż tego roku cały wrzesień był deszczowy, to w dzień naszego ślubu wyszło słońce.

  Najchętniej wracam do pierwszego tańca. Zatańczyliśmy walca, a potem ułożony przez siebie układ do bachaty, który marzy mi się, aby odtworzyć jeszcze raz. I wiem, że w końcu kiedyś sie do tego zabierzemy - zatańczymy nasz pierwszy taniec ponownie.

W naszą Rocznicę wyjechaliśmy sami na kemping do Cieszyna, gdyż moja Mama w ramach prezentu zaoferowała się by zostać z całą naszą trójką. To był wspaniały prezent, który pozwolił nam odpocząć, skupić się na sobie, ale i zatęsknić za naszymi Pociechami, okazuje się że pomimo tego, że z każdego wyjazdu wracamy zmęczeni, to jednak pobyt bez naszych ukochanych Dzieciaczków to nie to samo. Owszem, cieszyliśmy się totalną wolnością, jakiej nie miałam już wiele lat, jednak wciąż myślami byliśmy z naszymi Dzieciakami, a bo to by im się podobało, a bo to by ich cieszyło itd...

  Na kempingu znajomi przyszykowali nam przemiłe niespodzianki - były życzenia, prezenty, ciasto, była dedykacja u orkiestry, uczestnicy kempingu tańczyli wokół nas w kółeczku, było krzyczenie "gorzko, gorzko" jak na weselu, a ja potem wysłuchiwałam komplementów, że wyglądam o 10 lat młodziej niż mam (a przecież mam 35!). Właściciele kempingu jak zawsze przemili, od nich również usłyszeliśmy takie życzliwe słowa... To był piękny weekend, z moim ukochanym Mężczyzną, za którego jestem tak ogromnie wdzięczna. Mam w życiu tak wiele... Zdaje się, że zaciągnęłam gdzieś niezły kredyt i chyba będę spłacać go całe życie.


Kochanie dziękuję, że jesteś :* Zawsze bądź :*