sobota, 13 lipca 2019

Pole biwakowe Rodzinne Nosalowie, Międzybrodzie Bialskie (5-7.07.)

   Kochani, dzisiaj zapraszam Was na przemiłe Pole Biwakowe "Rodzinne" Nosalowie, gdzie czuliśmy się ugoszczeni, jak członkowie rodziny. Marta - właścicielka, to przesympatyczna i ambitna kobieta, a jej mąż, Marek - zabawny i utalentowany mężczyzna.  Pole działa tak naprawdę drugi rok, a już zyskało wiele pozytywnych opinii, całkowicie zasłużonych. Mieści się ono zaraz przy Jeziorze Międzybrodzkim, do plaży zaledwie 200m.  Kemping jest raczej kameralny, ale jest to dla mnie jego atutem. Teren jest ogrodzony, oświetlony, zadbany, czyściutki. Toalety czyszczone cały czas, pachną świeżością. Ceny naprawdę atrakcyjne. Przyłącze prądu blisko, nie trzeba ciągnąć kabla nie wiadomo jak daleko. Jest miejsce na ognisko, ławeczki ze stołami, trampolina i piaskownica dla dzieci. Właścicielka ma plany na udoskonalenie Pola.
   Po lewej stronie widzicie recepcję, a my stoimy na przeciwko.



O tu właśnie:) Przed nami za domkiem WOPRu Jezioro.
Było nam tu bardzo dobrze:) Za naszym Kamperkiem widzicie fragment trampoliny.


A takie kubeczki otrzymaliśmy od firmy Park4Night, polecałam Wam ją w poprzednim poście.
Jedno z zejść do wody (to akurat najbliższe).
Nasze Skarbki były tutaj bardzo szczęśliwe - woda, słoneczko, domek na kółkach zaraz obok, czego chcieć więcej.
Pogoda znowu nam się udała.
To pobliska plaża, na którą chodziliśmy. Ja nie jestem typem wygrzewacza plażowego, Grześ także nie, więc nie spędzaliśmy tu aż tak wiele czasu.

 



Jednak zanim się rozłożyliśmy, to po prawej stronie zdjęcia widzicie siatkę - nazbierałam prawie pełną, śmieci oczywiście. To jest takie smutne, że ludzie nie potrafią szanować piękna naszej Polski i śmiecą gdzie tylko są. Wszędzie napotykam śmieci, a serce mi po prostu krwawi... Ludzie, przecież to jest nasze dziedzictwo, nasze dobro społeczne, o które powinniśmy dbać! A z plaży korzystamy nie tylko my dorośli, ale też i nasze pociechy. Chociażby dla nich zadbajmy o lepszy świat... Tak bardzo boli mnie, że ludzie potrafią tachać ze sobą sześciopaki pełne piwa, a już pustych butelek nie mają siły ze sobą zabrać.

Na tym kempingu po raz pierwszy pojawiliśmy się ze Stefanem - sroczką, która wypadła z gniazda, a Grześ uratował ją przed dzikimi kotami zamieszkującymi pobliski strych nad garażem.
Sroka, która jeździła kamperem....

Pięknie tutaj, prawda?
Widoki z rowerka wodnego. Dzieciaczki płynęły nim po raz drugi w życiu.

Wyjeżdżając zwiedziliśmy jeszcze Górę Żar, gdzie wyjechaliśmy kolejką ze względu na stromy podjazd (nasze Maluszki nie dałyby rady wyjść na szczyt). Jeśli chodzi o parking, to polecam ten wyżej położony - jest większy, kamper zmieści się tam bez najmniejszego problemu, a na tym niższym parkingu jest jedna wielka bitwa o wolne miejsce, w dodatku przy szlabanie bierze się kwitek i trzeba zapłacić przy wyjeździe nawet, jeśli nie znajdzie się wolnego miejsca (nie ma obsługi parkingu, jest tylko automat). Czysty zysk dla właściciela. Tak więc nie dajcie się, jedźcie kawałek dalej, owszem potem trzeba się wrócić jakieś 100m, ale to przecież nie jest wielki problem. My za kampera zapłaciliśmy tyle co za busika, czyli 15zł, była to opłata za cały dzień.
Widoki na Górze Żar - bezcenne...Coś pięknego...
Tak więc jeszcze raz polecamy Pole Biwakowe Rodzinne w Międzybrodziu Bialskim. Przyjżdżajcie, odpoczywajcie, cieszcie się naturą i wspaniałym towarzystwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz