poniedziałek, 26 lipca 2021

Cz. V. Kemping Polidor, Chorwacja, Zelena

 Teraz dla porównania pokażę Wam kemping, który zdobył nasze serca. Kemping Polidor w miejscowości Zelena na Istrii. Czyściutki, przyjazny, kameralny. Można przyjechać kamperem, przyczepką, z namiotem lub też wybrać jeden z kilkunastu domków -od glampingowych do tych luksusowych z prywatnym minibasenem oraz jacuzzi. Na terenie kempingu basen z barem ze stołkami zanurzonymi w wodzie, brodzik ze zjeżdżalniami dla najmłodszych, restauracja, plac zabaw oraz bawialnia z kulkami i wielką zjeżdżalnią w budynku z klimatyzacją (byliśmy tam częstymi gośćmi, bo Chłopcy uwielbiali się tam bawić). Do plaży, która zlokalizowana była jakieś 800m od kempingu co godzinę woziła gości miętowa ciuchcia będąca kolejną atrakcją dla naszych dzieciaczków. My ulokowaliśmy się zaraz przy basenie, jedyne czego brakowało na naszej parceli to drzewa, które najprawdopodobniej kiedyś tam rosło (widoczny był jeszcze pień), ale pewnie zachorowało i trzeba je było ściąć.


Tutaj mieliśmy się zatrzymać 7 dni, więc pozwoliłam sobie wywiesić także firaneczki. Kocham klimat, który robią.


Poniżej wspomniany brodzik i radość Chłopców.
Dużo czasu spędzaliśmy w basenie, który był cudowną ochłodą w te gorące dni.





Jest też wydzielona strefa, w której pieski są mile widziane:)
Tak wyglądają domki z prywatnym basenikiem.


Tutaj poniżej parcele przy basenie. Są też inne, w bardziej zalesionej części.
Tadeuszek zamyślony na leżaczku.
Tadzio to super opiekun Zosieńki.
A tu zamyślona Zosia:)
I ta wspaniała zjeżdżalnia o której mówiłam.
A tak wyglądają łazienki dla dzieciaczków, coś wspaniałego! Mogliśmy iść całą Rodzinką i wykąpać całą trójeczkę. Jeszcze nie spotkałam się z lepszymi warunkami sanitarnymi.
Nasza plaża:) Dosyć imprezowe miejsce, z djem, który popołudniami i wieczorami puszcza różne kawałki, aż chciałoby się potańczyć, gdyby się nie pilnowało dzieci...




Te parasolki to chyba plażowa wizytówka Chorwacji. Dodają temu miejscu z pewnośćią uroku.


A taka ciuchcia dowoziła nas na miejsce.


Pierwszy raz na żywo mogłam zobaczyć albicję i poczuć jej cudowny zapach. Szkoda, że w Polsce to drzewo wciąż wymarza.


A tu już nieco inna plaża, ale też niedaleko od naszej.
Zostaliśmy zmuszeni skrócić nieco nasz urlop, bo Zosia przez dwie doby nam gorączkowała. Po powrocie do Polski okazało się, że jest zdrowa jak ryba:)

1 komentarz:

  1. Cudowne i przemyślane miejsce, wręcz idealne do wypoczynku. Tadeuszek - prawdziwy, starszy brat. Radość na twarzy dzieci mówi wszystko. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń