czwartek, 5 listopada 2020

Ciężkowice, Skalne Miasto, ogród oraz pasowanie na Przedszkolaka

 W zeszłą niedzielę, zaraz po kościele pojechaliśmy do Ciężkowic, zwiedzić Skalne Miasto. Pogoda piękna, jesień wciąż zachwyca swoim złotem,  więc mogliśmy cieszyć się pięknymi widokami. Chłopcy dzielnie maszerowali wśród skał, po korzeniach drzew, opadniętych liściach i po nieco podmokłym terenie. Przeszliśmy kilka dobrych kilometrów, jedynie Nikosia nóżki zaczęły boleć. Tadzio dziarsko nam przodował, Zosię niósł Grześ w nosidełku, a Nikosia dwa razy chwilkę poniosłam ja, ale przyznam, że 20 kg jednak daje się we znaki przy dźwiganiu.



Co do ogrodu... To już chyba ostatnie kwitnienie roślin... Wszystko się przebarwia i traci teraz liście...




Powyższe zdjęcia zrobione były da tygodnie temu, teraz znacznie mniej ulistnione są rośliny.
A poniżej prawdziwa przyjaźń Przedszkolaka ze szczeniakiem. Tadzio wprost ubóstwia Buddiego. To jego prawdziwy kumpel.

Tatowa miłość i siła :)

Wygłupasy Chłopców:)
Zosiowa słodkość...

I mój Nikoś, gotowy na pasowanie... Jestem z Niego bardzo dumna, udało mi się zobaczyć filmik z uroczystości, niestety ze względu na sytuacje covidową nie mogłam być z Nim na sali. Pięknie powiedział dwa wersety wiersza, śpiewał też piosenkę z resztą grupy, a na samym początku wprowadził całą swoją grupę na salę. Dodatkowo Tadzio zgłosił się na ochotnika, by być górnikiem obok Św. Kingi (patronka przedszkola) i był obecny na pasowaniu Brata. Jestem z niego taka dumna, że się odważył zgłosić! Czy to ten sam Chłopiec, który na każdym przedstawieniu na scenie płakał i stresował się? Ach, jak moi Chłopcy rosną... Jak wszystko się szybko zmienia...

   A ja z kolei dbam o siebie, praktycznie już miesiąc regularnie trenuję, około 5ciu razy w tygodniu i daje mi to bardzo dużo - czuję się lżejsza, sprawniejsza, po prostu zdrowsza. Moja insulinooporność trochę przeszkadza w zbijaniu wagi, ale nie poddaję się, bo nawet jeśli nie zrzucę zbędnego balastu tak szybko jakbym chciała, to i tak wyjdzie mi na zdrowie aktywność ruchowa. Mam po niej więcej energii, więcej dopaminy i endorfin, serce jest trenowane, a wydolność oddechowa wzrasta. Z resztą całe życie byłam aktywna ruchowo i bardzo mi tego brakowało. Marzył mi się powrót do tańca (salsa, bachata), ale teraz nie jest najlepszy czas, by zapisywać się na kursy... Jazda konna również jest teraz poza moim zasięgiem, chociaż bardzo tęsknię za naszą Mimi. Kickboxing nie jest już czymś, czym chciałabym się zajmować, chociaż kiedyś, gdy przyjdzie czas, nauczę Chłopców przynajmniej jego podstaw, myślę, że każdy chłopak powinien chociaż liznąć jakichś sztuk walki.
 Żeby tylko jeszcze Męża namówić na ruszenie pupy z kanapy... Jest to możliwe chyba tylko podczas naszych wypraw i spacerów. Gdyby jeszcze siłownie były otwarte, może wtedy byłoby Mu łatwiej. Jednak sytuacja jest jaka jest i trzeba sobie radzić inaczej. Całe szczęście, że ja potrafię się zmobilizować do ćwiczenia w domu. Jeśli Wy także chcielibyście zacząć, to polecam Monikę Kołakowską, która ma setki ciekawych treningów, które są często bardzo intensywne, natomiast relatywnie krótkie (średnio 30 minut dobrego treningu, po którym można podkoszulek wyciskać).

2 komentarze:

  1. Brawo dla Rodzinki- wspaniałej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nigdy nie byłam w skalnym mieście, chociaż sporo o nim słyszałam(a raczej czytałam). Może kiedyś uda mi się zorganizować wycieczkę dla naszej oratoryjnej brygadki. Przedszkolak, to brzmi dumnie. Zwłaszcza kiedy temu podniosłemu wydarzeniu asystował starszy brat. Ostatnio ograniczyłam trochę treningi(pandemia), ale za to ćwiczę siłę i rozciąganie oraz jazdę na rowerze stacjonarnym w domowym zaciszu. Jakoś ruszać się trzeba :D.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego co najlepsze na nadchodzące dni

    OdpowiedzUsuń