czwartek, 13 sierpnia 2020

Muzeum Lotnictwa, modyfikacje w kamperze, spacerki i inne

 Witajcie kochani. Dwa tygodnie temu byliśmy w Muzeum Lotnictwa w Krakowie, gdzie Chłopcy mogli podziwiać mnóstwo ciekawych eksponatów, zarówno tych wielkich, jak i małych, jest ich tam ponad 200. Znajduje się ono ponoć na 8mym miejscu listy najlepszych muzeów lotnictwa na świecie według telewizji CNN. Ponadto rodziny takie jak nasza - z Kartą Dużej Rodziny mają tam ogromną zniżkę. Normalnie zapłacilibyśmy za naszą piątkę 30zł (dzieci do lat7 za darmo), a z KDR zapłaciliśmy tylko 6,40zł.

Poniższe zdjęcia również wykonane w hangarze muzeum.

Teraz mała modyfikacja  w naszym kamperku, jestem dumna z mojego Mężusia, bo pięknie nakleił płytki, które zamówiłam. Już od dawna marzyła mi się mała zmiana w strefie kuchennej.

Teraz wygląda to tak. Pod czarno-białymi płytkami znajduje się od lewej kuchenka z trzema palnikami, pod nią lodówka z małym zamrażalnikiem, dalej zlew i blat roboczy. Kiedy nie używamy kuchenki i zlewu, zamykamy czarne klapy, które dają dodatkową powierzchnię do przygotowywania posiłków.

Nad blatem jest kilka pojemnych szafek, w których trzymamy talerze, kubki, kawę, herbaty, kakao, cukier, płatki do mleka, jakieś słodkie przekąski i inne rzeczy. Pod blatem natomiast znajduje się szuflada ze sztućcami, dwie szafki z patelniami, garnkami, kawiarką, różnymi sprzętami kuchennymi (blender, mikser),  a także na samym dole trzymam środki czystości, zmiotkę i łopatkę, jakieś ściereczki i worki na śmieci. Generalnie szafki są bardzo pojemne. Gorzej jest w kamperach nowej generacji, gdzie szafki są albo płytkie albo przestrzeń w nich zabierana jest przez różne techniczne komponenty, np. jakieś skrzynki elektryczne. Czasem zabieramy ze sobą opiekacz do tostów. Niektórzy wożą ze sobą mały ekspres, my uznaliśmy to za zbędne zabieranie przestrzeni, zawsze pyszną kawę można zrobić w kawiarce. Inni kupują kostkarkę, my z tego zrezygnowaliśmy - lód można zrobić metodą tradycyjną (o ile jest miejsce w zamrażalniku).
Wymieniłam też dwa dywaniki i chociaż zmiana jest mała, to mnie bardzo cieszy. W planach wciąż mamy zmianę tapicerki, jednak musi to jeszcze trochę poczekać. W tym momencie przy malutkich dzieciach byłoby mi żal, gdyby ciągle brudziły nową tapicerkę.
Zabrałam się także za układanie zdjęć w albumie dla Zosi, który otrzymaliśmy w prezencie od naszych Przyjaciół z salsowego środowiska. Dawno już nie widziałam albumu z przyklejanymi zdjęciami. Powiem szczerze, że dobrze się przy tym bawiłam - ranek, kawka, Zosia drzemie, Chłopcy coś budują, a ja komponuję album. Zdjęcia miałam wywołane już wcześniej - wywołując do naszego albumu, robię też kopie co po niektórych i wrzucach do kartonowych pudełek z pamiątkami dla każdego z dzieci. Może to samo zrobię kiedyś dla Tadzia i Nikosia? Póki co tylko Zosia ma album, Chłopcy mają luźno wsadzone zdjęcia. 
Zosia chętnie pozuje do naszych zdjęć. Martwi mnie jej lewe, mniejsze oczko. 1 września idziemy wobec tego do ponoć bardzo dobrej okulistki, dr. Rajtaczak na ul. Lotniczej 3 w Krakowie. To znaczy pójdzie Grześ, gdyż ja po pierwsze nie mogę dźwigać (o tym za chwilkę...), a po drugie bardzo bym się tą wizytą stresowała. Jeśli chodzi o Dzieci, to zawsze zamartwiam się totalnie. 

   Wspomniałam, że nie mogę dźwigać...Otóż kiedy poszłam na rutynową kontrolę do okulisty, którą zrobiłam tak naprawdę po kilku dobrych latach, okazało się, że coś niedobrego dzieje się z moimi siatkówkami. Wobec tego potrzebny jest zabieg laserem na oboje oczu. Gorsze jest prawe. Troszkę dobiła mnie ta informacja, bo jak tu nie dźwigać, kiedy mam w domu 8kilogramowego niemowlaka, ogród w którym trzeba podlewać chociażby kwiaty doniczkowe, a same zakupy nieraz ważą kilkanaście kilogramów... 
   Tak więc Zosieńki już nie noszę, chyba że na chwileczkę i tylko wtedy kiedy to konieczne. Karmię ją na leżąco, potem pociągam do pozycji siedzącej, by sobie odbiła i kładę ponownie na pleckach. Z zakupami jest ciężko i bez tych moich ograniczeń, bo z trójką do sklepu nie pójdę, Grzesia wolę nie wysyłać, bo jednak nie kupi tego, co mam na myśli, a kiedy chcę jechać z Mężem do sklepu, to nagle Zosia ma problem z zostawaniem z moją Teściową... Okazuje się, że od około miesiąca ma lęki przed osobami, których nie do końca zna, ma problem z zaufaniem. Akceptuje póki co Siostrę Grzesia oraz Chrzestną Tadzia. Nie wiem jak będzie z moją Mamą, bo jeszcze z nią nie zostawała... Zobaczymy.
    Z kolei o podlewanie kwiatów proszę każdego dnia Grzesia, który codziennie powtarza "no przecież podlewałem wczoraj..." Ciężko Mu strasznie zrozumieć, że kwiaty doniczkowe na tarasie i przed domem potrzebują codziennego zadbania. W tym roku i tak mam ich znacznie mniej ze względu na narodziny Zosi oraz koronawirusa, który utrudnia zakupy.

Na zdjęciu poniżej trzymam Zosię, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nie powinnam.

Gdy słońce nie praży tak mocno udaje nam się zrobić wycieczki rowerowe... Jeśli robimy je na krótszą odległość po bezpieczniejszych dróżkach, to Chłopcy zabierają swoje rowerki z kółkami bocznymi, a jeśli jedziemy gdzieś dalej, to chętnie wsiadają do przyczepki rowerowej.


Ostatnio na naszej wyprawie udało nam się zobaczyć starą lokomotywę SM30
Chłopcy chociaż czasem się kłócą i szturchają, to bardzo się kochają i chętnie się razem bawią.

A Zosia ćwiczy przewracanie na brzuszek, zaczyna też chwytać różne przedmioty bardziej świadomie. Bardzo lubi też siedzieć, oczywiście podtrzymywana przez dorosłego. Świat wygląda wtedy inaczej.
Miłego tygodnia życzymy, spokoju ducha oraz udanego odpoczynku, jeśli na takim jesteście lub planujecie.

3 komentarze:

  1. Wspaniałe zdjęcia, tyle pozytywnej energii z nich bije. Oczko może być mniejsze od urodzenia - ja tak mam, taka uroda. Dużo zdrówka dla was wszystkich. Przesyłam moc serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne zdjęcia, zwłaszcza Zosieńki uśmiech. Wspaniałe jest to Muzeum Lotnictwa w Krakowie. Kiedyś tam byłam, i chociaż jestem kobietą, to bardzo mi się tam podobało. Nieciekawie z tym Twoim okiem Klaudio - mam nadzieję, że laser pomoże.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak naprawdę nikt z nas nie ma symetrycznej buzi, ja też mam dwa różne "oka". Wiem Kochana ile masz pracy, zawsze coś nam musi doskwierać, więc uważaj na siebie- łatwo powiedzieć, gorzej zastosować. Pamiętam o Was nieustannie.

    OdpowiedzUsuń