piątek, 14 sierpnia 2020

Chańcza- znowu tu powróciliśmy

 Niewątpliwym urokiem Chańczy (Raków) jest możliwość zatrzymania się nad samą wodą. Kemping Feldman może i nie obfituje w żadne udogodnienia, nie ma nawet sanitariatów (dwa wychodki nie mogą nimi być), ale jest za to bardzo tani i urokliwy (jak już  uporządkuje się teren z rzucanych przez tubylców petów). Kochamy Chańczę, spędziłam tam wiele sezonów mojego dzieciństwa, teraz nasze dzieci też będą tam powracać.

Pogoda była iść letnia - upał niesamowity, więc schładzaliśmy się w wodzie, a czas spędzaliśmy w cieniu robionym przez markizę kampera lub jeśli byliśmy już faktycznie zmęczeni ukropem, chowaliśmy się do kampera, w którym klimatyzacja schładzała powietrze o kilka dobrych stopni. Wieczory z kolei przynosiły wytchnienie i miło siedziało się na zewnątrz ze znajomymi. Nasze Dzieciaczki chodzą spać dosyć wcześnie (koło 19), więc wieczory należą do dorosłych.

Z ogrodu zabrałam ze sobą kwiaty, często tak robię, ich transport nie nastręcza problemów, bo w strefie kuchennej po prostu otwieram w blacie klapkę na mały kosz i tam idealnie mieści mi się wazonik z roślinami.

Poranna kawka z takimi widoczkami to czysta przyjemność. Zakupiłam ostatnio okrągły obrusik na nasz stół, tak zwaną mendalę, w indyjskie wzory. Z domu wzięłam też zrobiony przez siebie lampion w słoiku ozdobionym makramowymi splotami. Wieczorem daje miły nastrój.

Uszyłam też firanki z wolu kreszowanego. Szyłam tak na prawdę na oko i bardzo ucieszyłam się, że po założeniu pasują idealnie, nic nie trzeba zmieniać. Powiesiłam też robiony przez siebie łapacz snów oraz makramy. Tak bardzo tęskniłam przez trzy tygodnie za naszym kamperkiem, że postanowiłam go dopieścić i celebrować każdą minutę spędzoną w nim.

Zosieńka uwielbia już siedzieć. Z tej perspektywy świat wygląda przecież inaczej. Ja kocham trzymać ją na kolanach, co chwilę pochylam głowę, by wdychać jej niemowlęcy cudowny zapach i całować wciąż łysawą główkę. Jestem taka wdzięczna za dar trzeciego dziecka. Tak bardzo cieszę się, że Bóg podarował mi taką wspaniałą Rodzinę. Począwszy od cudownego Męża, poprzez Tadzia, na którego czekałam prawie 4 lata, Nikosia, który pojawił się po dwóch miesiącach starań oraz uroczą Zosieńkę, która pojawiła się tej samej nocy, której to mi się zamarzyła.

 Fakt, jestem zmęczona, często miewam kryzysy i mam ochotę spędzić kilka dni w totalnej ciszy przerywanej ewentualnie rozmowami dorosłych osób, nie dzieci, jednak pomimo to każdego dnia czuję niezmierzoną wdzięczność za to, co mam. Bo jeśli jestem zmęczona, to znaczy to iż mam kogo kochać i jest ktoś, kto mnie kocha. Poświęcam moje siły Osobom, które są najważniejsze w moim życiu.

  Mam też świadomość tego, że to wszystko kiedyś minie - dzieci podrosną, Zosia nie będzie już wymagała takiej mojej wielkiej uwagi, a ja nieco odpocznę. Oby tylko zdrowie dopisywało. Jeśli będziemy mieli zdrowie, to ze wszystkim innym sobie poradzimy.

Wiecie co czuję patrząc na moich Teściów? Że to po dużej części ich zasługa, że teraz jestem taka szczęśliwa. I  bardzo dziękuję Im za dar, jakim jest mój Mąż. Patrzcie na poniższe zdjęcie...jak można nie kochać tego uśmiechu, tego przekochanego i przeinteligentnego Człowieka. Mężu mój kochany, jeśli będziesz to czytał, to wiedz, że jesteś moim Filarem, moją Opoką, moim Szczęściem i kocham Cię nad życie :*

Ależ sentymentalnie się zrobiło :) Tak mnie coś zebrało, przepraszam. Piszę ten post szybciutko, korzystając z tego, że Zosia właśnie śpi, a Chłopcy się bawią... Wracamy więc do Chańczy....

  Pluskanie w wodzie to wielka przyjemność. Chłopcy marzą o nauce nurkowania. Nikoś brodził w wodzie po kolana, nachylał się lekko, zatykał nos palcami i chwalił się Tadziowi "Zobacz jak nurkuję, zobacz nie nalało mi się do nosa" :)

  Stojąc tak blisko wody kamperem pozwalamy Chłopcom pluskać się samemu, jednak cały czas są oni pod naszą czujną obserwacją, a najgłębiej wejść mogą do kąpielówek. Woda to żywioł, a dzieciaki nie mają wyobraźni co może się z nimi stać. Dodatkowo nie wiem, czy to ja jestem przewrażliwiona, czy też inni rodzice są bardziej beztroscy, ale na takie słońce, jakie ostatnio funduje nam niebo, każę Synkom zakładać czapki. Boję się, że dostaną jakiegoś udaru. Nie pozwalam też kąpać się całymi godzinami, ciągle zwołuję ich na przerwy, natomiast z obserwacji innych wnioskuję, że ludzie całymi rodzinami wylegują się w totalnym upale, nieszczególnie nawet szukając cienia. Nie wiem czy podziwiać, czy współczuć.

Tatuś pokazywał Tadziowi i Nikosiowi jak się puszcza latawca. Okazuje się to niełatwą sprawą! :) Szczególnie jak wiatr jest, a zaraz potem go nie ma.
Zosieńka jak zwykle w dobrym humorze. 

"Tato, co Ty mi robisz!"

"ooo, jaka mokra woda!" :)
Bracia podczas zabawy. 

Przyszły łamacz kobiecych serc... Nikoś, który potrafi pięknie ubrać w słowa uczucia.
"Mamusiu, ja nie chcę być dorosłym, chcę być już zawsze dzieciakiem, skoro Ty zawsze będziesz Mamą..."
Albo: "Mamusiu, ale jesteś fajna i ładna. A Zosia jest taka słodka...I dlatego się w Was zakochałem, bo nie macie siusiaków" :D
Innego dnia: "Mamusiu cieszę się, że tu jesteś" Ja: "Ja też cieszę się, że tu jesteś. Słodziak z Ciebie, wiesz?" Nikoś: "A z Ciebie jest dobra Mama. I gotujesz najlepsze obiady."


I na koniec trójka moich najważniejszych Mężczyzn :) 

Miłego początku weekendu, bo to w końcu piąteczek dzisiaj!

2 komentarze:

  1. Fantastyczne zdjęcia z urokliwego miejsca. A dzieci, dzieci są prawdziwym bogactwem w tych dzisiejszych czasach.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś wielka, bo potrafisz być wdzięczna- to rzadko spotykana cecha wśród współczesnych młodych!
    Wasz kamper to prawdziwy DOM.
    Zosia bardzo wydoroślała, to już panienka.
    Chłopcy jak zawsze przeuroczy.
    Bądźcie zawsze szczęśliwi i radośni.

    OdpowiedzUsuń