czwartek, 20 czerwca 2019

Różany czas!

   Czerwiec to czas, kiedy róże pokazują co potrafią.  Dziś zapraszam Was w niesamowicie pachnący świat tych wdzięcznych kwiatów.
  Zacznę od jedynej róży piennej, którą mam w ogrodzie. Kiedyś miałam taką czerwoną, jednak po zimie wymarzła. Zaryzykowałam z kolejną i cieszy mnie już trzeci rok.



Nie znam jej nazwy, zamówiona była przez internet.

   A to biała pnąca - Snow Storm. Lubię, gdy różne rośliny wplatając się w siebie tworzą ciekawe zestawienia kolorystyczne. Tu w połączeniu z którymś z klonów, nazwy niestety nie pamiętam. Jak widać po powrocie z wakacji nie miałam czasu na oberwanie przekwitniętych kwiatostanów.
A to niesamowicie pachnąca odmiana Wofgang Amadeus Mozart. Cudowna jest. Jej kolor jest tak intensywny, że trudny do sfotografowania.
A to Best Impressions.
Róża pnąca, nazwy niestety nie znam.
Rozrosła się bardzo, muszę trochę nad nią zapanować. Najgorsze w różach są ich kolce. Jednak hodowcom udało się wyhodować różę bezkolcową. Marzy mi się odmiana ZephrineDrouhin. Niestety ciężko ją dostać. Ale będę próbować. Podobno kwitnie od czerwca do przymrozków.
A to róża z Biedronki, tworzy kompozycję z perukowcem.
Tą różę okrywową dostałam w zamian za baterie. Czasem organizowane są takie akcje przez urzędy miasta.
Bardzo się rozrosła.
Zaraz obok rośnie jedna z moich ulubionych odmian - Gardener's Friend. Przepięknie pachnąca, takim różanym pączkowym nadzieniem. Do tej pory pamiętam jak pachnęła, gdy wiozłam ją w samochodzie zaraz po kupnie.
Kolejna prześliczna odmiana - Old Port. Kolor jej kwiatów zmienia się w zależności od stadium rozwoju.
Rośnie w towarzystwie żółtego liliowca.
A to tegoroczny nabytek - Minerva. Otrzymała dwie nagrody - w 2008 i 2011. Może rosnąć w półcieniu, jest odporna na choroby, ma mocno nasycony kolor, piękny fiolet. Kwiaty nie zagniwają po deszczu. Pięknie pachnie, kwitnie jako jedna z pierwszych.
A to prześliczna róża o interesującym zapachu, nazwy niestety nie znam, kolor jest mniej intensywnie fioletowy.

Mam też kilka białych róż...Wybaczcie za brak nazw.

Na tarasie posadziłam kilka lat temu zwykłe czerwone róże no name. Kwitną do tej pory, a razem z białym surfiniami wiszącymi nad nimi tworzą piękny, patriotyczny akcent.



Jeśli macie u siebie na tyle róż, aby zebrać około 5ciu garści, to zachęcam do zrobienia różanego cukru. Ja lubię swój cukier intensywny, więc dodaję do tego tylko 1,5szklanki cukru. Wszystko to ucieram albo w moździeżu albo blenduję pulsacyjnie, by nie uszkodzić silniczka. Potem zostawiam do wyschnięcia, ponownie blenduję i przesypuję do słoiczków. Może to być oryginalny prezent dla naszych bliskich. Spróbujcie:)
A Wy macie ulubione róże w ogrodzie? Macie je w ogóle? Pochwalcie się:) Pryskacie swoje róże? Robicie jakieś ciekawe kompozycje?
   Ja do tej pory po dwutygodniowej nieobecności nie odrobiłam się z ogrodem. Wciąż działam i przebieram nogami, by rozpocząć budowę murku... Jednak tu potrzeba nie tylko moich rąk, a głównie rąk i głowy Męża. Muszę też wypiaskować dwa żeliwne okienka, a potem je wymalować.
   Miłego popołudnia!

1 komentarz:

  1. Piękne róże masz Klaudusiu. U mnie też kwitną niesamowicie, ale mszyce ciągle się pojawiają, pryskamy preparatem, nie ma wyjścia. Trochę już pokazałam, ale jeszcze wrócą na bloga.

    OdpowiedzUsuń