poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Kemping Diabla Góra w Tyrawie Solnej, Święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny oraz inne.

   Na długi weekend wyjechaliśmy do Tyrawy Solnej, na kemping Diabla Góra. Bieszczady są piękne, chyba każdy jest nimi oczarowany. I ludzie są tacy mili...
   Kemping bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Był to ogromny teren podzielony na trzy sektory. W sektorze A było dużo wysokich drzew i małe, ale wygodne parcele. W sektorze B była piękna zadbana trawka, widok na staw oraz ogrooomne parcele, na których zmieściłyby się trzy takie nasze kamperki. Był też sektor C, raczej dedykowany namiotom, również wśród drzew, blisko Sanu. My wybraliśmy sektor B (najdroższy, jednak nie aż tak drogi - kamper 25zł, dorosły 12 zł, prąd 10zł, dzieci do 3 lat 5zł). Na każdej parceli sektoru B mieliśmy do dyzpozycji wielką suszarkę na pranie oraz uroczą małą altankę z dwoma ławkami i stolikiem. Dodatkowo na terenie ośrodka była restauracja, tyrolka, staw kąpielowy, staw do łowienia ryb, kilka zadaszonych miejsc na grilla oraz ognisko, dwa punkty z sanitariatami (ciepłej wody nie brakowało), a co dla nas było najważniejsze ze względu na dzieci - trzy duże place zabaw, gdzie nasi Chłopcy czuli się jak w raju.


Każdego dnia Chłopcy korzystali z jeździków na terenie kempingu, przynajmniej raz wyjeżdżaliśmy na rowerowe przejażdżki, chodziliśmy na spacerki  i nawet miałam na nie siły, będąc w pierwszym trymestrze. Jedynie słabiej się czułam, gdy było za duszno i gorąco (sobota).
 Chłopcy kąpali się też w stawie na terenie kempingu.
 Okolice tutaj są przepiękne. Można wsiąść na rower i jeździć, zwiedzać, podziwiać... Mi szczególnie podobały się stare chałupki oraz małe gospodarstwa, w jednym z nich spotkałam panią, która sierpem cięła koniczynę dla swoich indyków, kaczek i kur. Ucięłyśmy sobie miłą, krótką pogawędkę. Ludzie tutaj są naprawdę przesympatyczni i rozmowni.
 Ah, zapomniałabym...Na kempingu było też mini zoo - osiołek, który każdego dnia dawał znać, że jest, owce oraz przegłodne koziołki, które niemal wyrywały nam marchewkę z ręki:)
 A już w domu przygotowałam  się na święto 15 sierpnia (Matki Bożej Zielnej oraz Wniebowstąpienie Najświętszej Maryi Panny) i nazrywałam dwa spore bukiety, jeden z nich potem poświęciliśmy własnie w Bieszczadzkim kościele, gdzie dostaliśmy się rowerami.



Na kempingu dziwili się skąd mamy takie piękne kwiaty na stołach. Miło, że ktoś to w ogóle zauważył:) Bo dla mojego Mężusia to już chyba nie jest zaskoczeniem, że ostatnio zawsze biorę jakiś bukiet kwiatów do kampera. Po prostu lubię mieć kwiaty na stoliku gdy coś jemy, a mój ogród obfituje w różnego rodzaju kwitnące rośliny, więc czemu nie.



Przejażdżki rowerowe sprawiały nam mnóstwo radości.

Poniżej tylko kilka z kempingowych jeździków dla dzieci.


    Podzielę się z Wami postem, który niestety sercem zmuszona byłam do zamieszczenia na dwóch największych grupach caravaningowych.
Musicie mi wybaczyć, ale nie dam rady dłużej milczeć. Obecnie jestem na pięknym kempingu Diabla Góra w Tyrawie Solnej, który oczarował zarówno mnie, jak i moją Rodzinkę. Niestety na porannym spacerze po ogromnym terenie kempingu napotkaliśmy dwie panie palące na bujanej drewnianej ławeczce, z cudownym widokiem na rzekę San. Powiedziawszy „dzień dobry” minęliśmy je, jednak gdy się odwróciłam kierowana po prostu intuicją, zobaczyłam to, czego widzieć tak bardzo nie chciałam. Obie panie nacieszywszy się już widoczkiem i papieroskami, rzuciły niedopałki pod stopy, zgniotły porządnie butami, po czym jak gdyby nigdy nic wstały i odeszły. Łudziłam się jeszcze, że nie są to klientki kempingu, jednak niestety- odprowadziwszy je wzrokiem dowiedziałam się, że zajmują parcelę nieco dalej od naszego kampera i wraz z rodzinką mieszkają sobie w namiocie...Zrobiło mi się bardzo przykro, dlatego chciałabym poruszyć ten temat...Proszę Was, jeśli macie siłe zabierać ze sobą paczki papierosów i wiecie, że zamierzacie palić, to przygotujcie się, by zabrać pety ze sobą. To, że nie ma kosza w pobliżu Was nie usprawiedliwia, jedynie świadczy o Waszej kulturze (lub jej braku). To, że zakopiecie pety w ziemi nie załatwia problemu, bo substancje smolne, nikotyna oraz filtr potrzebują aż 5ciu lat aby całkowicie się rozłożyć, a przez ten czas zanieczyszczenia z peta zagrażają środowisku, drobnym, małym zwierzątkom, dostają się też do wód gruntowych.
Swoją przygodę z caravaningiem rozpoczęłam niedawno i zawsze myślałam, że jest on jednoznacznie utożsamiany z wartościami takimi jak bycie blisko przyrody, dbanie i szanowanie natury, sprzątanie po sobie, opuszczanie danego miejsca takim, jakim się go zastało, o ile nie czystszym. Sama zbieram śmieci po innych i uczę swoich Synków poszanowania dla środowiska, niezależnie gdzie byśmy byli. Boli mnie widok walających się wszędzie butelek szklanych i plastikowych, puszek, reklamowek, ale jeszcze bardziej boli mnie świadomość, że wśród społeczeństwa caravaningowców są osoby, które mają gdzieś chociażby sprzątanie po sobie. Wstyd mi za Was, których ten post dotyczy. I dziękuję tym z Was, którzy próbują bronić honoru caravaningowców i starają się uczynić ten świat lepszym.
   Post został potem udostępniony około 30 razy w różnych innych grupach, wywiązała się owocna miejmy nadzieję dyskusja i jeśli choć w niewielkim stopniu dotarłam do ludzi, którzy śmiecili, to jestem zadowolona. 
   Ostatniego dnia wybraliśmy się do Sanoka, do Muzeum Budownictwa Ludowego. Wejście na główny dziedziniec było tego weekendu za darmo, ponieważ akurat zorganizowany był targ staroci i mnóstwo kupców rozłożyło się przy pięknych, starych chałupkach. Mieliśmy zwiedzić całe muzeum, jednak ze względu na duży upał ograniczyliśmy się tylko do tego, co tego dnia było nie objęte opłatą.

Uwielbiam te wszystkie stare chatki, są takie urokliwe.

A Chłopcy tak cudownie pozowali, siadali gdzie ich poprosiłam...





Wróciwszy do domu zastaliśmy oczywiście mnóstwo pracy. Ponieważ kosiarkę mieliśmy zepsutą od dwóch tygodni, to trawa dosyć urosła. Grześ jako bohater domu zabrał się za naprawę napędu, gdy tylko otrzymaliśmy zamówione części. Ponieważ jednak żadna z nich nie pasowała, to Mężuś musiał improwizować. I jestem z Niego dumna, bo udało Mu się ją naprawić. To już drugi raz, kiedy naprawia napęd. W erze, kiedy każdy wyrzuca zepsute sprzęty i kupuje nowe, my staramy się je jednak naprawiać, jeśli wciąż jeszcze mogą nam służyć.
 Teraz jest czas hortensji bukietowych, które zaczynają swój pokaz. Uwielbiam je i co roku mam ich coraz więcej - najwięcej radości sprawia mi, jeśli uda mi się je rozmnożyć.
 Rozchodniki nawet jeszcze nie kwitnące, wyglądają wspaniale. Je również samodzielnie rozmnożyłam.
 Wypadła mi z głowy nazwa tej bylinki... Może Wy wiecie?
 Kosmos opanował mój warzywniak... Pozwoliłam mu na to, bo jest to jednoroczna roślina, do której mam słabość. Jest taka delikatna i wdzięczna... Przyznam Wam się, że mój warzywnik w tym roku znowu jest zaniedbany... Zebrałam kilka kilogramów pomidorka koktajlowego, ciągle zrywam natkę pietruszki, widzę, że rosną mi też pory, na jesień będzie co zrywać, cukinia jak zwykle pięknie obradza, nasturcję wykorzystuję do zdobienia potraw, natomiast cała reszta....została obrośnięta własnie kosmosem. Ah, no i jarmuż mi rośnie pięknie oraz miałam też trochę zielonego groszku. Gdzieś w ogrodzie rosną sobie też dynie, które wykorzystam do jesiennych dekoracji. Natomiast pomidorki nie były przeze mnie przycinane i zostały jedynie raz podwiązane, skutkiem czego wylegiwały się na ziemi i szybciej niż zwykle złapały zarazę. Zdążyłam się nimi nacieszyć, ale wiem, że mogłabym mieć więcej plonów, gdybym odpowiednio o nie zadbała.
 A tutaj siedzimy z Chłopcami i czekamy na wizytę u pani ginekolog, by zajrzeć do trzeciego bobaska:)
 Chłopcy kochają te swoje rowerki biegowe. tutaj akurat jesteśmy w Niepołomicach.

Kochani, życzę Wam przemiłego dnia oraz otoczenia bez śmieci.

4 komentarze:

  1. Chłopcy jak malowani i odpoczynek cudowny.
    A zachowań ludzkich- nieludzkich coraz więcej...
    Pięknie wyglądasz Klaudusiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że te wakacje pozostaną w Waszej pamięci na długi czas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Super klimaty! Mnie się też marzy wizyta w skansenie w Sanoku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń