sobota, 8 września 2018

Piękne Bieszczady

   Ten post będzie naszym typowym wspomnieniem z wakacji.
   Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, które będą wspaniałą pamiątką dla nas i naszych Chłopców. Były to pierwsze nasze wspólne wakacje, tak na prawdę bardzo spontaniczne, bo istniała obawa, że w tym roku znowu nigdzie nie wyjedziemy. Ale udało się! Co prawda wróciliśmy jeszcze bardziej zmęczeni niż przed urlopem, ale szczęśliwi:) Tak to jest z dwójką małych szkrabów - na odpoczynek nie ma szans. 
   Nocowaliśmy w Gościńcu Pięciu Stawów w Ustrzykach Dolnych. Ośrodek polecamy, właściciel bardzo miły, teren ogromny i zadbany, przemyślany pod wieloma względami, a dla dzieci idealny. Można mieszkać w pokojach, apartamentach, studio lub w domkach z bali. My wybraliśmy apartament, bo przynajmniej uniknęliśmy styczności ze schodami (są w studio oraz w domkach). A wiadomo Nikoś jest w takim wieku, że fascynacja wchodzeniem i wychodzeniem po schodach jest bardzo duża.

 Nasz wyjazd trwał tylko tydzień, jednak zgodnie doszliśmy do wniosku, że z takimi malutkimi dziećmi była to długość idealna, bo udało nam się zwiedzić większość dostępnych dla naszych Malców atrakcji.
 Oczywiście na pierwszy rzut poszedł ogromny plac zabaw oraz ścieżka edukacyjna na terenie ośrodka. Można było sprawdzić jaki odgłos wydaje pień każdego drzewa, jak dobrze przewodzi głos drewno, jak daleko skacze poszczególny zwierzak, jak wielkie są skrzydła konkretnych ptaków i wiele innych rzeczy.


 Na terenie ośrodka jest pięć stawów, a w największym można łowić ryby. My z wiadomych względów się na to nie zdecydowaliśmy, może kiedyś, gdy chłopcy będą więksi. W stawach nie można się kąpać.
 Każdego dnia cykałam mnóstwo fotek, zarówno Canonem jak i komórką. Również  każdego dnia czytaliśmy z Synkami bajki. Teraz, kiedy Tadzio już z zainteresowaniem ich słucha, jest to duża przyjemność móc przenieść się do baśniowej krainy, gdzie wszystko jest możliwe i przypomnieć sobie tą dziecięcą wiarę z przeszłości. Kiedyś dla każdego z nas świat był magiczny, pełen zagadek, niespodzianek i magii.
 Taki właśnie przyjemny teren do spacerów mieliśmy w ośrodku. Było bardzo malowniczo.

Przygotowane były różne tablice edukacyjne co kilkadziesiąt metrów. Była też widoczna na zdjęciu ambona, na którą można było wejść.


 Wybraliśmy się też do Cisnej, gdzie jechaliśmy Bieszczadzką Kolejką Leśną. Bardzo fajna sprawa, polecam.
 W połowie drogi kolejka się zatrzymuje i można zakupić różne specjały robione przez tutejszych ludzi. Wszędzie sprzedają między innymi proziaki.

 Udaliśmy się do Zwierzyńca Leśnego w Lisznej, to jest takie mini zoo. Dzieciaki miały nie lada radochę, oboje piszczeli z zachwytu.
 Można było nabyć specjalną karmę i karmić niektóre zwierzęta. Szczególnie muflony oraz kozy były bardzo chętne do spróbowania przysmaków. Tadzio powtarzał ciągle "ja też chcę karmić, ja też chcę".
 Kocham w Synkach tą ekscytację każdym żywym stworzeniem. Chciałabym, aby zawsze szanowali życie, w każdej jego postaci. Dlatego cieszy mnie, jak Chłopcy wykazują takie wielkie zainteresowanie małymi i dużymi zwierzętami.
 Codziennie jadaliśmy obiadki w innych restauracjach. Poniżej jedna z tych, które mogę polecić z czystym sumieniem - Krasowa Stanica Chreptiów. Budynki przepiękne, jedzenie smaczne, ceny przystępne, a widoki zapierające dech w piersiach.

Poniżej zdjęcie ze wspomnianej restauracji, jedliśmy na powietrzu, bo pogoda była doskonała.
 Tadzio dorwał tam armatę, która była nie lada atrakcją także dla Nikosia.
 A ja zaprzyjaźniłam się z takim oto Panem :)
 Bardzo miło spędziliśmy tam czas i cieszę się, że udało nam się zrobić wiele zdjęć.
 Innego dnia z kolei wybraliśmy się na Zaporę w Solinie. Robi wrażenie, aczkolwiek widoki z zapory w Niedzicy bardziej mi się podobają. Niestety nie udało nam się wejść do środka, bo spóźniliśmy się na grupę o 10, a kolejna miała być dopiero za dwie godziny.
 Za to udało nam się załapać na rejs statkiem, a Chłopcy nawet chwilkę posterowali.
 Z kolei w Restauracji Huculskiej znajduje się bardzo przyjemny plac zabaw, a w przypadku braku pogody- miły kącik zabaw w środku budynku. Jedzonko smaczne, obsługa życzliwa. Tadzio zafascynował się tutejszym kotkiem, który przyzwyczajony był do wszelkich dziecięcych pieszczot. Za to Tadzio chciał go tylko przytulać i bronić przed wszystkimi, mówiąc w kółko "kotek się boi!"

 Fascynacja kotkiem nie ominęła także Nikosia, który naśladował go bardzo umiejętnie.



Z kolei innego dnia poszliśmy do pobliskiego miejskiego parku. Są tam piękne alejki spacerowe, siłownia na świeżym powietrzu oraz wspaniały plac zabaw dla młodszych i starszych dzieci.  A niedaleko od parku płynie sobie rzeczka i przy niej każdego dnia kaczuszki czekają na jakieś smakołyki.
 Tadzio zabrał ze sobą rowerek biegowy, który okazał się wielkim hitem, bo nie chciał się z nim rozstawać i wszędzie pragnął go zabierać.
 Zaraz obok naszego Gościńca była 30 minutowa trasa pod stromą górkę, która prowadziła na Wierch (635m n.p.m.) Jestem dumna z Tadzia, bo całą tą drogę przebył na własnych nóżkach. Musiałam Go nieco zagadywać o pięknie mijanej natury i wtedy zapominał o zmęczeniu i ciężkim oddechu.
 Później obdarowana zostałam ślicznymi żółtymi kwiatami (wydaje mi się, że jest to dziurawiec, ale pewności nie mam).

 Po drodze Nikoś usnął w moich ramionach, potem niósł Go Grześ. Ja niestety nie mogę aż tak obciążać kolan, bo co jakiś czas się odzywają.
 Tadzio zachwycał się małą biedroneczką, którą znaleźliśmy na łące. Musiałam to sfotografować, bo jest to dla mnie bardzo cenne - ten Jego zachwyt drobnymi istotami. "Patrz mamusiu, biedroneczka!"







Wakacje zleciały nam szybko, teraz Tadzio chodzi już do przedszkola, mój kochany dzielny Przedszkolak. Dwa pierwsze dni chodził tam z radością, teraz walczymy z kryzysem, ale i tak nie jest źle, bo marudzi podczas drogi, potem przebieramy się i chwilkę przytulamy, tłumaczę Mu, że bardzo Go kocham i wrócę po Niego po obiedzie, a gdy Jemu będzie smutno zawsze może przytulić się do Pani Justynki lub innych Pań. Z chwilą kiedy zostawiam Go w sali, zaczyna zajmować się zabawą autkami. Potem podobno popłakuje głównie wtedy, kiedy inne dzieci płaczą. Samodzielnie wszystko je, nawet zupki, co mnie zdumiewa. Z toaletą nie ma najmniejszego problemu, jedynie pomocy wymaga z podciąganiem ubranka. Sam komunikuje swoje potrzeby. Jestem z Niego taka dumna. Jest tam jednym z najmłodszych dzieci, bo przecież trzy latka skończy dopiero w listopadzie.
  Nikoś też najchętniej by tam został, czuje się tam jak u siebie. Martwię się tylko jak ich ogarnę, gdy będzie padał intensywny deszcz. Póki co pogoda nam dopisuje, ale przecież nie zawsze tak będzie. Dodatkowo 19ego rozpoczynam rehabilitację, którą mam o tej samej godzinie, o które zaprowadzam z Nikosiem Tadzia... Nie wiem jak jeszcze rozwiążę ten problem, bo Teściowa także zaprowadza wnuczkę na 8.30... Może Grześ będzie chodził później do pracy? Ktoś musi zostać z Nikosiem, kiedy ja będę na rehabilitacji...
  W zeszłym tygodniu udało mi się posadzić 350 cebulek fioletowych krokusów i już nie mogę doczekać się przyszłorocznej wiosny. Oczywiście cebulki rozmnożą się w ciągu kilku lat (o ile mysiory ich nie zjedzą) i lepszy efekt powinien być uzyskany z czasem. Ale zobaczymy, póki co z nadzieją czekam na wiosnę, bo już czuję zbliżającą się jesień. Pasuje pozbierać dynie, które mi zaowocowały, powycinać przekwitłe kwiaty, ogarnąć ogród generalnie i pomyśleć co zrobić z gliniakami i kamionkami na zimę... Mogę je zostawić na zadaszonym już tarasie, ale nie jestem pewna czy sam mróz im nie zaszkodzi...   Na pewno ważne jest, aby nie stały w wodzie. Może też odizoluję je od kostki styropianem lub deską.
    Dziś Grześ wyjechał na cały tydzień do Anglii, więc smutno nam się zrobiło (to znaczy głównie mi, bo Tadzio zauważy brak Taty za jakiś czas, a Nikoś raczej wcale się tym nie przejmie). Oby tych kilka dni szybko zleciało. Miłego weekendu wszystkim.

8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że zapamiętacie sobie tą wyprawę na długi, długi czas. Bieszczady są tak urokliwymi górami, że nie da się w nich nie zakochać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie wyglądacie Klaudusiu, oj będzie co wspominać na starość. Bieszczady to moje ukochane miejsce, ale nie możemy się wyrwać z domu, Wnuczęta nas absorbują bardzo:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bieszczady są piękne, ale nie znałam ich od strony atrakcyjności dla dzieci (moje są już dorosłe). Wygląda na to, że dla Twoich Maluchów to była niezapomniana wyprawa. Fajne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile ciepła w tych waszych zdjęciach, ile miłości i zachwytu nad światem. Naprawdę patrzyłam zafascynowana. Oczywiście tekst też przeczytałam. Stanowicie świetny i zgrany team! To się czuje... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Kochana, miło poczytać o waszych udanych wakacjach :) Fajnie tak pobyć z dala domowych obowiązków :) Buziaki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja szkoda że wcześniej nie wiedziałam, że zawitałaś w BIESZCZADY, gdyż chętnie pokazałabym swój domek przy wiosennej 5 który znajduje się w miejscowości Bezmiechowa . Polecam jeszcze raz odwiedzić Bieszczady i z pewnością odwiedzić wiejskie zoo w Berezce jest tam niesamowita frajda dla dzieci i rodziców. Pozdrawiam serdecznie z Bieszczad - Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, z chęcią bym obejrzeła Twój domek! Szkoda, że nie wiedziałam. I to zoo wygląda bardzo zachęcająco, musimy się tam kiedyś wybrać z dzieciakami, dziękuję za podpowiedź!

      Usuń
  7. Zrównoważony rozwój i ekologia stają się coraz ważniejsze również w kontekście wyboru mebli ogrodowych. Dlatego cenię ofertę https://ogrodolandia.pl/meble-ogrodowe, gdzie dostępne są produkty wykonane z naturalnych, odnawialnych źródeł. Jest to świetny wybór dla tych, którzy chcą żyć w harmonii z naturą, nie rezygnując przy tym z wysokiej jakości i komfortu.

    OdpowiedzUsuń