czwartek, 4 stycznia 2018

Wciąż w świątecznym nastroju

   Święta minęły szybko jak zwykle, a po nich Sylwester, który spędziliśmy w gronie Przyjaciół. Tak najbardziej lubię - świętować Nowy Rok w ciepłym domu z bliskimi, podziwiam tych, którzy marznęli z tysiącami innych ludzi w wielu miejscowościach na koncertach. Kiedyś jedynie chciałabym się wybrać na jakiś bal z Mężem. Ale imprezy masowe są nie dla mnie.
   Wciąż korzystam z zimowych dni, kiedy do ogrodu wychodzę jedynie na kilka minut lub wcale i klecę różne ozdoby na przyszły rok albo inne rzeczy DIY, których w porach wiosenno-letnich nie miałabym czasu wykonać. Lubię czerpać inspiracje z internetowych zdjęć, Wam też to polecam, w internecie można naprawdę się zainspirować różnymi pomysłami, nieco je zaaranżować pod siebie, użyć innych materiałów, wzorów, itd. Sprawia mi radość uczenie się nowych rzeczy, nowych technik, czy drobnostek.
  Jeśli już przy drobnostkach jesteśmy, to bardzo ucieszyłam mnie rzecz totalnie błaha, mianowicie dowiedziałam się jak w warunkach domowych zrobić sobie kefir. Dla Was pewnie jest to oczywiste, dla mnie dopiero od dwóch tygodni. Teraz ciągle robię nowe kefirki, bo to samo zdrowie i jedynie ubolewam, że  mój Mężuś za nimi nie przepada. Generalnie tematyka zdrowej żywności bardzo mnie interesuje. Chcę być świadomym konsumentem, szczególnie dlatego, że to na mnie spoczywa odpowiedzialność dbania o zdrowie naszej Rodziny - ja mam główny wpływ na to co kupujemy do spożycia, a co za tym idzie jakie mogą być ewentualne konsekwencje dla organizmu. Niestety Unia wciąż nie zakazuje w produktach wysoko przetworzonych wielu substancji, które powoli nas zabijają, a przynajmniej mają wiele negatywnych skutków ubocznych. Wielu z nas nic sobie nie robi z dodawanych do żywności wszelkich konserwantów, polepszaczy smaków, sztucznych aromatów i innej chemii. Ja nauczyłam się czytać etykiety. Weszło mi to w nawyk. Gdy biorę do ręki nieznany mi produkt, automatycznie czytam ten malutki druczek z tyłu opakowania. I często zbiera mi się na wymioty, więc szybko odkładam produkt na półkę. Z naszej diety wyeliminowałam wszystko, co zawiera częściowo utwardzane tłuszcze roślinne, które w wielu krajach są zabronione ze względu na źródło tłuszczów trans. Omijam szerokim łukiem niezdrowy tłuszcz palmowy, a kupuję najzdrowszy rzepakowy (kiedyś myślałam, że słonecznikowy jest najlepszy). Ostatnio zdenerwowałam się, gdy lekarka przepisała Tadziowi Herbapect Junior na kaszel, a w nim benzoesan sodu (E211), który w połączeniu z witaminą C- kwas askorbinowy (zwykle podawaną przy przeziębieniach) wytwarza rakotwórczy benzen! Mało tego, syrop jest dla dziecka powyżej 3 roku życia, a Tadeuszek dopiero skończył dwa. Syrop ten jest przecież dla dzieci dedykowany i myślałoby się, że lekarze wiedzą, co przepisują... Przy następnej wizycie powiedziałam pani doktor co o tym myślę, za głowę się chwyciła, bo nie wiedziała co zawiera syrop, który sama przepisała. Przyznała, że przyszedł sympatyczny przedstawiciel, zostawił ulotki, produkty reklamujące markę i jakoś tak wyszło. Ręce opadają... Potem jeszcze zagadała o tym, jak kupowała herbatę malinową, w której...malin nie było, jedynie sztuczny aromat.
  Rozpisałam się o tej żywności, ale to ważny temat, jeśli chcemy dożyć przyzwoitego wieku i nie być uzależnieni od pomocy innych... Zasypują nas zewsząd takim syfem, że strach myśleć. Chemia jest wszędzie, pieniądz rządzi rynkiem, więc producenci nie przejmują się niczym, sypią rakotwórcze substancje nawet do produktów tworzonych z myślą o dzieciach, a przecież to je trzeba najbardziej chronić, bo one są nieświadome zagrożenia i to my, dorośli powinniśmy wiedzieć, co dajemy dzieciom.
   Owoce i warzywa są pryskane różnymi chemikaliami, aby jak najdłużej były "świeże". Dla mnie to taka mumifikacja. Dlatego porządnie szoruję to, co kupię. Nie chcę być odpowiedzialna za pogorszenie zdrowia moich bliskich. Przeraża mnie to, że nikt tego nie kontroluje, nikt tego nie zabroni, by nas tak truli z każdej strony.
  Erudytą nigdy nie będę, ale chcę wiedzieć jak najwięcej o tym, co powinniśmy jeść, żeby być zdrowym, a czego unikać jak ognia... Unikam fosforanów (E450, E451, E452), bo blokują przyswajanie wapnia, co prowadzić może to osteoporozy.Fosforany zawierają też aluminium, które może przyczynić się do Alzheimera... Nie kupuję produktów z azotynem sodu, bo w żołądku wydziela się benzoesan sodu (E250), o którym pisałam. Generalnie trochę mi schodzi na zakupach, ale przynajmniej wiem co daję do zjedzenia mojej Rodzinie. I chodzę spać z czystym sumieniem.
   Pokusiłam się też o zakup używanej zamrażalki skrzynkowej. Udało mi się dorwać Whirpoola 89x80x60. Weszła idealnie w zaułek w pralni. Teraz można mrozić co dusza zapragnie:) Nic się nie zmarnuje. Nie raz brakowało mi miejsca w moim zamrażalniku pod lodówką. Teraz nie będzie to już problemem.
   Postanowiłam też zacząć chodzić na randki z Mężem. Cały nasz czas spędzamy z Dziećmi, myślę, że raz w miesiącu należy nam się czas tylko dla siebie, skupienie się na sobie i pielęgnacja miłości. Za nami randka grudniowa, przed nami styczniowa. Już nie mogę się doczekać. My pewnie i tak mamy dobrze, bo nasze Skarby śpią w oddzielnym pokoju, w swoich łóżeczkach, a wielu naszych znajomych wciąż śpi razem z dziećmi. Podziwiam, ja nie byłabym w stanie sobie tego wyobrazić. Jedynie Tadzio spał z nami przez pierwszy miesiąc.
   Dobrze, teraz zapraszam Was na zdjęcia, dosyć tego gadania.
   Popatrzcie jaki piękny skarb otrzymałam od Babci J. Coś przepięknego, teraz już takich się nie robi. Ma jakieś 40 lat.
 Ostatnio zapomniałam, teraz naprawiam swój błąd - Basiu kochana, dziękuję Ci jeszcze raz za cudowną paczuszkę z przepięknym obrazem dla Nikosia, różnościami dla Tadzia oraz śliczną karteczką dla nas.  Jesteś wspaniała :* 

 Kilka dekoracji świątecznych, nad którymi ostatnio pracowałam... Zwykłe ramki i dwie choinki utworzone z jednogroszówek.

Po namyśle jednej dokleiłam jeszcze napis wykonany taką samą techniką jak podpisy prezentów.
 A to reniferki zakupione w Pepco, przykleiłam je do krążków stempli, a mój Mężuś pomógł dorobić uchwyty z tyłu. Jak je wykorzystam za rok jeszcze nie wiem, może po prostu zawisną gdzieś na ścianie. Może macie jakieś pomysły?


 A to przykład tego, jak można wykorzystać opakowanie po mleku modyfikowanym dla niemowlaka. Obkleiłam je papierowymi rureczkami, wymalowałam i ozdobiłam. Podobnie jak te dwa srebrne stroiki w poprzednim poście.

A taka drabinka powstała po zainspirowaniu się zdjęciem z internetu.
 
Moją inspiracją było to zdjęcie:
A taki próg zrobiłam do przytrzymania bramki na pierwszym piętrze. 
Uszyłam też sobie taką niską pufę ze względu na to, że często przesiaduję z Synkami na podłodze.

 Udało mi się zdobyć kartki z kalendarza z ważnych dla nas dni. Są to dni urodzin naszych Synków (zdjęcie poniżej), urodzin moich i Grzesia oraz naszego ślubu (19.09.2009). Stwierdziłam, że sama będę zbierać stare kalendarze zdzieraki. Jeśli komuś z Was zalegają, to chętnie przygarnę.

Ostatnio pisałam Wam o tym, jak istotne jest dla mnie pakowanie prezentów i o tym, że kolejne chcę pakować w papier pakowy. Otóż papier ten wreszcie do mnie doszedł i mogłam wypróbować nowe pomysły. Jest on dosyć gruby i sztywny, a co za tym idzie pakowanie nie należy do najłatwieszych i musiałam posiłkować się klejem na gorąco zamiast zwykłej taśmy przeźroczystej, ale i tak zabawa z nim sprawiła mi frajdę. Udało mi się zapakować dwa prezenty, które wkrótce zostaną wręczone właścicielom. Samo patrzenie na nie wywołuje miłe uczucia.



Choinka została ogołocona od spodu przez naszego pieska, który pewnej nocy dał się ponieść zapachowi pierników i zjadł wszystkie, które były w jego zasięgu...
 Nikoś zawsze uśmiechnięty i pogodny. Chciałabym, żeby tak Mu zostało.

Tadzio pokazuje jak bardzo lubi szczotkować zęby. Najchętniej robiłby to bardzo często. Niestety nie umie jeszcze wypluwać pasty.
 Kończę ten post uśmiechem Nikosia, zbliża się już północ, pora najwyższa wtulić się w Mężusia i odpocząć. Trzymajcie się, do usłyszenia!





4 komentarze:

  1. Cudownie Klaudusiu, tak jak może być najpiękniej. U mnie też jutro post z Nikosiowym obrazem:-) buziaczki ślę dla Was.

    OdpowiedzUsuń
  2. Milo patrzeć, jakie piękne gniazdko uwiliście, jak kwitnie w nich miłość. Trafiłam do Ciebie dzięki Basi W naszemu aniołowi :) który maluje podobizny innych aniołów :) Powodzenia i zdrówka dla dzieciaczków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo Basia to nasz blogowy Anioł, który potrafi zachwycić niezwykłymi prezentami. Tradycyjnie nie mogę się napatrzyć na Twoich chłopców, Klaudio. Tylko czekać, aż będą przyprowadzać do domu dziewczyny. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za odwiedziny u mnie, jeszcze wracam do Ciebie na chwilkę, bo pytałaś o cytat:) Ten, który przytoczyłaś, jest piękny! Naprawdę go nie słyszałam, myślę, że to powinno być właśnie coś Twego własnego. Mam swoje ulubione, ale one są bardzo długie, nie nadają się na kubek, bo zabrakłoby powierzchni... Jeden jest o uczeniu się, a drugi o wytrwałości. Lubię też cytat:"Kto chce, szuka sposobu; kto nie chce - szuka powodu". Ale on nie jest taki ładny jak ten, co przytoczyłaś :)
    Ten cytat o nauce, jest tutaj (to tak gwoli ciekawości, bo nie nadaje się na kubek, ale polecam przeczytac, bo jest fajny:) :

    http://laviolettee.blogspot.be/2014/05/by-sobie-raz-filigran.html

    a drugi mój ulubiony, to:

    "Nic na świecie nie zastąpi wytrwałości. Nie zastąpi jej talent – nie ma nic powszechniejszego niż ludzie utalentowani, którzy nie odnoszą sukcesów. Nie uczyni niczego sam geniusz – nie nagradzany geniusz to już prawie przysłowie. Nie uczyni niczego też samo wykształcenie – świat jest pełen ludzi wykształconych, o których zapomniano. Tylko wytrwałość i determinacja są wszechmocne." Calvin Coolidge pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń