poniedziałek, 20 czerwca 2016

    Witajcie kochani. Troszkę czasu upłynęło od ostatniego postu. Tadzio potrafi już siedzieć samodzielnie, w dalszym ciągu próbuje raczkować, cieszy go bycie na brzuszku, wystarczy sekunda i z plecków przewraca się na brzusio, zadowolony z siebie. Ciągle też sobie gada prześmiesznie i przerozkosznie. Jemy już ziemniaczka, jabłuszko, kalafiorka, bananka, marchewkę, ale niedużo (bo chyba Go uczula), brokuł to samo, ostatnio próbowaliśmy też 1/3 żółtka, oczywiście kaszka też jest chętnie jedzona. Będziemy wprowadzać kurczaczka w tym tygodniu. Ze względu na rumienie na policzkach, które mają tendencję do pokazywania się, jestem bardzo ostrożna i staram się robić wszystko stopniowo, aby nie zaszkodzić mojemu Synkowi. Uważam, że każde dziecko jest inne i każde rozwija się we własnym tempie, nic na siłę, mój Tadzio nic nie musi tylko dlatego, że skończył tyle a tyle miesięcy. Owszem, umie siedzieć, ale jeśli by nie potrafił, nie zmuszałabym Go na siłę, On nic nie "musi", na wszystko przyjdzie czas, słuchamy naszej intuicji, tego nauczyła mnie nie tak dawna przeszłość. Rodzice wiedzą najlepiej co dla ich dziecka jest dobre, a co nie. Ja także szanuję wybory moich koleżanek, niekiedy są zupełnie inne od moich, ale wierzę, że nie ma jednej dobrej drogi, bo nasze pociechy są różne i jeśli coś jest dobre dla jednego, dla drugiego niekoniecznie. 
    Tadeuszek jest szczęśliwym bobasem, ciągle się uśmiecha i śmieje, więc myślę, że dobrze sprawdzamy się w roli rodziców. Ma apetyt, rośnie jak na drożdżach, śpi długo w nocy, a w dzień wciąż ma trzy drzemki. Jest naprawdę bezproblemowym dzieckiem.

 A to my, Rodziciele:) Przed wypadem na weselicho. Wybawiliśmy się za wszystkie czasy, było wspaniale. Tadzio został z moją Mamą, ale na poprawiny poszedł już z nami:)

Poniżej właśnie na poprawinach, które były na świeżym powietrzu. Wiał spory wiaterek, ale było nawet ciepło. Tadzio poznał kolejnego kolegę.



Na kocyczku, wcinamy chlebusia.
 Mniam mniam mniam.


 Z zakochanym Tatusiem:)

A to już w domku, nasze zwykłe zabawy.
W Krakowie polecam kawiarnię Forum o niecodziennym klimacie. Można usiąść sobie w środku, gdzie naprawdę jest przyjemnie, ale też wyjść na zewnątrz i podziwiać widoki. Jest też plaża i można rozłożyć sobie leżaczek i się po prostu poopalać jak ktoś ma ochotę. My z Tadziem wybraliśmy się spotkać Ciocie i spędzić z nimi cudowne chwile. Pozdrowienia i uściski dla Was, kochane :*
A to już w domku, nasze codzienne przytulanki i figle




Tadzio spoziera na mamę figlarnym oczkiem:)



A teraz zapraszam Was na spacer po ogrodzie. Jak zwykle pracy jest mnóstwo, ochotników zapraszam do plewienia:) Prawdziwy relaks :P
  Poniżej tawuła, krzew taki niby zwyczajny, a taki niesamowity...Wiosną jego liście mają przecudne, pomarańczowe kolory, potem zielenieją, by wydać długie pędy zakończone takimi oto różowymi kwiatami. Następnie znowu na jesień dają popis ponownym wybarwianiem się liści...

 A to dzwonek, rozwar. Udało mi się go rozmnożyć, z takiej małej sadzoneczki taaaaki wielki kwiat.
 Bez czarny w towarzystwie kostrzewy sinej.
Wóz i jego załadunek:) 
 Mały wózeczek.

Róża, teraz jest jeszcze pełniejsza i ukwiecona, ale to zdjęcie zostało zrobione dwa tygodnie temu.
  Jedna z moich ulubienic, żółta róża od Przyjaciółki. Miała być przeznaczona do domu, ale ja wysadziłam ją do ogródka i pięknie się rozrosła. Niestety dopadła ją czarna plamistość, którą próbuję zwalczyć. Pewnie po przekwitnieniu kwiatów będę musiała ją przyciąć dosyć mocno, aby wybiły zdrowe pędy. Przyznaję, spóźniłam się nieco z opryskiem, to pewnie dlatego...
 Wspomniane tawuły... Rozświetlają zbocze tarasu i powiewają na wietrze.

A to roślinki na skalniaczek.
 Kolejna słońcolubna roślina na skalniak.


 Jeżówka zakwitła na różowo, a obok  niej olbrzymi dzwonek Sarastro.
 Klematis...
 I na koniec róża, która przez rok mi nie kwitła i której miałam się już pozbyć...Całe szczęście, że tego nie zrobiłam. To doświadczenie nauczyło mnie czego cennego - niekiedy rośliny potrzebują czasu, aby w pełni pokazać co potrafią. Często dotyczy to też bylin. Najpiękniejsze są po dwóch latach od zasadzenia, kiedy faktycznie już się przyjmą, wzmocnią system korzeniowy, zaaklimatyzują się i zaczną rosnąć. Wszystko wymaga czasu i wysiłku.
 Miłego dnia!



3 komentarze:

  1. piękna z was rodzinka, a ty wyglądasz wystrzałowo :) , Tadzik śmieszek rośnie, fajny już z niego chłopczyk, a ogród bajkowy, tyle kolorów i zapachów, musisz cięko pracować na taki efekt
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! To prawda, pracy jest wciąż i wciąż, praktycznie codziennie po kilka godzin, jak tylko Tadzio ucina sobie drzemkę to wykorzystuję ją na pracę w ogrodzie. Pozdrawiamy ciepło

      Usuń