czwartek, 7 listopada 2013

Nie ma to jak prace w ogródku...

W między czasie, kiedy czekamy na pozwolenie na budowę domu, postanowiłam troszkę zagospodarować mały północno-wschodni kącik naszej działki. Otrzymałam od mojej Babci kilka krzaków malin, krzaczek ładnego agrestu, dwa krzaczki czarnej porzeczki i jeden czerwonej. Postanowiłam je wkopać właśnie w tą część naszej działeczki, ponieważ w tym miejscu w przypadku robót budowlanych, nie będą one przeszkadzać. 
   Ponieważ w wyżej wymienionym miejscu rosło potworne trawsko, musiałam się z nim jakoś uporać... Łopata Fiskarsa pożyczona od Teściów niezmiernie mi w tym pomogła. Wykopałam chyba tonę darni... A przynajmniej takie miałam wrażenie. Prace zajęły mi trzy dni, ale teraz przynajmniej roślinki będą sobie mogły swobodnie rosnąć. Na wiosnę myślę o tym, aby położyć tam agrowłókninę, żeby już nie trzeba było plewić tego miejsca, bo będzie to kłopotliwe ze względu na kolce krzaczków. 
   Co do łopaty - jest boska:). Taką samą sobie kupimy z Grzesiem. Niezniszczalna, naprawdę solidna, polecam:). A teraz kilka może mało atrakcyjnych zdjęć.


Na zdjęciu wydaje się całkiem malutkie...ale spróbujcie sobie tyle pokopać. Wszystkich chętnych zapraszam na darmową siłownię:). Od lewej znajdują się malinki, potem agrest, następnie czerwona i czarna porzeczka.



Tu dumnie prezentują się pędy porzeczek...


Tu skąd robiłam to zdjęcie widać prawie całą naszą działkę. Na przeciwko tej kupki ziemi którą widzicie będzie stał nasz domek (mniej więcej). Widać też orzecha, którego wkopałam jakiś czas temu. Ma roczek i nazwałam go "Danusia", po Teściowej:). A dalej w sadzie rośnie kolejny wsadzony przeze mnie orzech, dwuletni tym razem i nazywa się "Czesław". Tak, po Teściu:). Grześ się ze mnie śmiał, jak stwierdziłam, że każde drzewko które posadzimy będzie miało swoje imię.


A tu prace Grzesia w związku z budkami dla ptaków. Będą potrzebne dopiero na wiosnę, ale już zdecydowaliśmy się je zawiesić. Jedna budka wisi w sadzie, na naszej działce (zdjęcie nr 1), a druga po drugiej stronie ścieżki (zdjęcie nr 4). Brawo Kochanie, jestem z Ciebie dumna, piękne M1 dla ptaszków :*


A to karmniki, jakie razem zrobiliśmy. Uparłam się, że chcę wykorzystać gałęzie drzew jako filary, a nie obrobione już drewno. Potem pomalowałam jeden karmnik jasną lakierobejcą, a drugi- ciemną.

Dodatkowo Grześ wyciął cztery małe lipy, które rosły wzdłuż naszej działki, a z którymi w przyszłości mogłyby być problemy, ponieważ gdy lipa osiągnie 20 cm średnicy w pniu, to wymagane jest specjalne zezwolenie...

Natomiast jabłonie będziemy wycinać również już niedługo, ale jak tylko znajomy Teść je zaszczepi, bo to podobno gatunek, którego nie można już dostać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz