środa, 22 lipca 2020

Kemping Pod Czarnym Bocianem

   Witajcie kochani. Dwa tygodnie temu byliśmy na Kempingu Pod czarnym Bocianem w Cieszynie. Obecnie mamy trzy tygodniową przerwę w wyjazdach, ale już myślami jesteśmy na dłuższym urlopie, który powoli układamy sobie w głowie. Kuszą nas i Mazury i Słowacja z Czechami... Być może będziemy lawirować na granicy Polski i tych dwóch państw.
  Póki co pokażę wam jak było na ostatnim kempingu. Poniżej zdjęcie jak tylko przybyliśmy do Cieszyna. Chłopcy wskoczyli do zawieszonych nieopodal hamaków, a my rozglądnęliśmy się po kempingu. Jest on otwarty od 3 lipca, teren jest bardzo przyjazny, położony przy rzece Olza, posiada własny mały basen, z którego skwapliwie skorzystaliśmy w upał, są też rowerki wodne (frajda dla Chłopców), dobre sanitariaty, duża świetlica, która pełni rolę kuchni, zmywalni i stołówki. Kemping położony jest wśród cudownych, dużych drzew, które zostały nieznacznie przycięte tak, aby przepuszczać nieco więcej światła. Jest tam miejsce na duże palenisko, spory plac zabaw, a co najpiękniejsze dla naszych Chłopców - mnóstwo alejek do jazdy rowerem. Od rana do wieczora pedałowali na swoich pojazdach i robili mnóstwo kółeczek. Ruch to zdrowie:)
   Właściciele są również bardzo sympatyczni i rozrywkowi. Miło było siedzieć z nimi przy ognisku, raczyć się wybornym trunkiem i zaśmiewywać usłyszanymi dowcipami i anegdotami.


Ponieważ Cieszyn leży na granicy polsko-czeskiej, nasze Dzieciaczki po raz pierwszy można powiedzieć, że były za granicą:) Łącznie z 4 miesięczną Zosią. A tak poza tym, to Cieszyn jest urokliwym miastem, cieszymy się, że poznaliśmy tą miejscowość założoną przez Bolka, Leszka i Cieszka. Poznaliśmy też ciekawe legendy o Utopcach.
Poniżej wspomniany basen na kempingu. Chłopcy, a szczególnie starszy Tadzio, nie chcieli z niego wychodzić.

Były też rowerki wodne, opowieści o straaaaaasznej ośmiornicy, obserwowanie kaczej rodzinki i skrapianie się przyjemnie chłodną wodą w ten gorący dzień.

Były spacery, podziwianie okolicy, ale też wypoczynek w kamperze i twórcze zabawy Tadzia...
A na zamku w Cieszynie (bardzo urokliwym), zdarzył się mały wypadek (który dzieje się średnio raz dziennie) - Nikoś się wywrócił. A co jest najlepszym remedium na upadek? Przytulas Mamy :) Zdjęcie poniżej zrobił nam Tadzio:) Jak dobrze mieć 4,5 latka, który potrafi to zrobić. Więcej pamiątek dla nas!

Pojechaliśmy z moją Mamą, która obchodziła swoje 54 urodziny i z tej okazji zapakowałam do kamperowej lodówki uprzednio zrobionego torta i zrobiliśmy Jej niespodziankę, śpiewając sto lat po rozbiciu się na kempingu. Widać było wzruszenie w Jej oczach, kiedy dmuchała świeczki na torcie. Ciekawa jestem o jakim życzeniu pomyślała...
Po przyjeździe do domu Zosia zaczęła ćwiczyć umiejętność przewracania się z plecków na brzuszek. Początkowo, gdy zrobiła to pierwszy raz, przestraszyła się biedna. Potem nie reagowała już strachem.
   Zabrałam ją też na badanie krwi, takie profilaktyczne. Dobrze, że mamy pierwszeństwo, bo kolejka była bardzo długa, pomimo tego, że specjalnie poszłam przed godziną 9... Zosia była dzielna, chociaż pani pielęgniarka musiała kłuć ją aż dwa razy, bo w jednej rączce nie znalazła żyły.
   Tej samej nocy Zosia spała równe 12 godzin... Zjadła ostatni posiłek o 19, a potem dopiero o 7 następnego dnia. Skarb, nie dziecko.

Chłopcom pokazywałam jak się robi rosołek. Sprawiło im to wiele radości. Utrwalaliśmy tez nazwy różnych warzyw.
Zbieraliśmy też papierówki na kompocik, który uwielbiany jest zwłaszcza przez Tadzia.
Mieliśmy też dzień pizzy. I powiem Wam, była przepyszna.

Któregoś wieczoru Chłopcy stwierdzili, że chcieliby spać w namiocie. No to pozwoliliśmy im na to, rozkładając w ich pokoju piracki namiot. Gdy usnęli Tatuś przeniósł ich do łóżek, bo z pewnością wstaliby obolali po nocy w ciasnym namiocie.
   Zrobiłam im też poszukiwania skarbów - ukryłam złote czekoladowe monety w starej skrzynce, którą zakopałam, a miejsce oznaczyłam literą X.
 
Po gradobiciu mało u mnie kwiatów, dlatego rozkwitnięcie każdego nowego cieszy...

Mężusia też czasem trzeba porozpieszczać... a to dobrą kawką, a to masażykiem, a to miłym słowem wysłanym w ciągu dnia. Ach, żeby tak chciał się czasem odwdzięczyć, może kiedyś się doczekam:)
 A przez kilka dni gościliśmy na trawniku sympatyczną rodzinkę 2+2 z takiej właśnie przyczepki:) Jesteśmy w grupie "Free places for camping", gdzie ludzie udostępniają innym kawałek swojego trawnika - czy to pod namiot, czy to pod przyczepkę, czy kampera i w ten sposób osoby mogą mieć za darmo nocleg lub kilka noclegów. My udostępniamy jeszcze wodę oraz prąd.

 Miłego popołudnia wszystkim.

1 komentarz:

  1. Myślę, ża mama pomyślała o Waszym szczęściu, zwłaszcza zdrowiu Wnuków.

    OdpowiedzUsuń